Czułam, że wreszcie mam powód, by żyć!

– Mateusz, chyba nie zamierzasz już wychodzić? – wyraziłam zdziwienie, patrząc na chłopaka, który się ubierał.

Przecież dopiero co skończyliśmy uprawiać seks, a on, zamiast mnie przytulić czy dać buziaka, już szykował się do wyjścia! Nie odpowiedział na moje pytanie. Podszedł do lustra i przeczesując włosy dłonią, gapił się na swoje odbicie.

– Mateusz! – poczułam, że zbierają mi się łzy.

Nawet nie spojrzał w moją stronę. Sięgnął po kurtkę i tylko rzucił:

– To na razie. Odezwę się. Pa.

Drzwi delikatnie puknęły. Leżałam bez ubrania pod kocem i łzy spływały mi po policzkach. Dlaczego tak mnie traktował? Dlaczego zawsze musiał uciekać po naszych intymnych momentach? Kiedy do mnie podchodził był tak miły i delikatny, a w momencie naszej bliskości przepełniał go ogień... A potem traktował mnie tak, jakbym była prostytutką.

Byłam w nim zakochana i wiedziałam, że to był mój błąd. Ale nie mogłam odejść. Nie umiałam. Mateusz był tym, o czym zawsze marzyłam: był inteligentny, miał świetne poczucie humoru, był zmysłowy i przystojny jak grecki bóg. Wszystkie koleżanki z pracy patrzyły na niego z zazdrością i próbowały z nim flirtować. Ale on wybrał właśnie mnie.

Zdumiewające, ale zaproponował mi wyjście na kawę. Przez dwie godziny patrzyliśmy sobie w oczy, a następnie odprowadził mnie do mojego mieszkania i dał mi niesamowicie gorącego buziaka. Wtedy nie zaprosiłam go do środka, choć bardzo tego pragnęłam. Nie chciałam, żeby pomyślał, że jestem łatwa do zdobycia. Następne dni były jak z bajki. Gdy zegar wskazywał siedemnastą, pojawiał się w drzwiach mojego pokoju i uśmiechał się tak, że kolana mi się trzęsły.

Po dwóch tygodniach w końcu się ze sobą przespaliśmy. Nie miałam pojęcia, że seks może być tak niesamowity. Byłam przeszczęśliwa, wreszcie miałam kogoś, dla kogo warto było żyć! Później jeździliśmy razem w góry, albo spędzaliśmy weekendy nad morzem. Zasypiałam i budziłam się, przytulona do Mateusza. Oboje byliśmy wolni – myślałam, że to tylko kwestia czasu, kiedy poprosi mnie o rękę i zaczniemy mieszkać razem.

Czar prysł nieoczekiwanie

Nagle, zupełnie niespodziewanie, zaczął się zmieniać. Na początku myślałam, że to moja wina: może nie zapewniam mu tego, czego potrzebuje? Później stwierdziłam, że to po prostu typowy kryzys. Wciąż spaliśmy razem i w łóżku było nadal cudownie, ale poza łóżkiem... Mateusz zaczął mnie unikać. Wpadał na godzinę, może dwie, a zanim zdążyłam się zorientować, co się dzieje po tych romantycznych chwilach, już go nie było. Czy znalazł kogoś innego? Myślałam, że to niemożliwe, bo przecież wtedy nie mógłby mnie tak gorąco i delikatnie kochać... Starałam się z nim porozmawiać. Zapytałam, czy robię coś nie tak.

– Nie, wszystko jest w porządku – odpowiadał.

– Czyli wciąż mnie kochasz? – nie dawałam mu spokoju.

Przytakiwał, ale odchodził. Anka, moja najlepsza kumpela, od zawsze miała coś do Mateusza.

– Nie zrozum mnie źle, Magda – wyjaśniała. – Jest samolubem i egocentrykiem. Zaprasza cię do łóżka, bo mu to pasuje, ale wcale o ciebie nie dba.

– Gadasz głupstwa. On mnie kocha, jestem tego pewna...

– Ale dlaczego w takim razie tak cię traktuje? Słowa nie wystarczą. 

Nie mogłam się z nią zgodzić. Pewnego razu wpadło mi do głowy coś szalonego:

– A co, jeśli bym zaszła w ciążę, może coś by się między nami zmieniło?

– Co, chyba żartujesz? – Anka parsknęła śmiechem.

– A dlaczego miałabym żartować?

– Bo to jest najstarsza sztuczka na świecie! Magda, proszę cię, nie rób tego, zniszczysz sobie życie! – w końcu się zdenerwowała.

– Więc co mam zrobić? Kocham go i już, nie mogę się wyleczyć z tej miłości, wiem to... – zaczęłam płakać.

– Może to wcale nie jest taki zły pomysł – odpowiedziała w końcu Anka, po chwili zastanowienia.

– Myślisz, że powinnam zajść w ciążę? – spytałam, podnosząc wzrok.

– Można by tak powiedzieć – odpowiedziała. – Na zasadzie testu.

– Co masz na myśli?

– Spokojnie, mam pewien plan – zaczęła mi tłumaczyć.

To miał być test dla związku

Później zapytała, co o tym myślę.

– To jest nieuczciwe! Tak nie można! – zaprotestowałam.

– A czy on zachowuje się uczciwie? – odparła. – Twierdzi, że cię kocha, ale traktuje cię jak pannicę na jedno spotkanie, mimo że jesteście razem już rok! Nastolatkami już nie jesteście, żeby mężczyzna nie wiedział, co robi. Właściwie powinnaś go zostawić. Ale rozumiem, że to nie jest takie proste. Teraz będziesz miała szansę zobaczyć, jakie są jego prawdziwe uczucia do ciebie.

Nie byłem pewna. Ale po kolejnym wieczorze, kiedy Mateusz znów zniknął, podjęłam decyzję. Jedyne, czego się obawiałam, to co stanie się, jeśli on uwierzy w tę ciążę i zechce wziąć ślub.

– Nie martw się tym teraz. W końcu zawsze możesz stracić dziecko w wyniku poronienia – rzuciła Anka.

Trzy dni później otrzymałam zamówioną paczkę. Był to używany test ciążowy z dwoma wyraźnymi kreskami. Zgodnie z zapewnieniami osoby, która go wysłała, test został wykonany dwa dni wcześniej.

– A jeśli Mateusz będzie chciał, żebym zrobiła test jeszcze raz? – zapytałam Ankę.

– Wtedy kupisz kolejny. Teraz można kupić wszystko. Nie martw się, działaj! – odpowiedziała Anka ze spokojem.

Czułam się zażenowana tym, co miałam zrobić. Owej nocy Mateusz przyszedł z godzinnym opóźnieniem i nawet nie pofatygował się zadzwonić z przeprosinami. Świece powoli dogasały, a pieczeń była już całkowicie zimna, kiedy wreszcie się pojawił. Nie zwrócił uwagi na przygotowane danie, tylko od razu podszedł i zaczął mnie rozbierać.

– Bardzo cię pragnę – wyszeptał, a mnie przeszył dreszcz.

Miałam ochotę na bliskość, ale najpierw musiałam zobaczyć, jak zareaguje na moją niespodziankę. Udało mi się opanować i poprosiłam go, żeby na moment usiadł.

– Później, teraz muszę cię mieć, tęskniłem – zaczął rozpinać moją bluzkę.

– Mateusz! Później! Teraz muszę na serio z tobą pogadać.

Jego reakcja była straszna

Rzucił na mnie spojrzenie. Wzdychając, usiadł i nałożył na talerz kawałek mięsa.

– Jest chłodna – rzekł.

– Słuchaj – rozpoczęłam. – Wiem, że tego nie było w planach, ale jestem w ciąży.

– Jak to?

– Jestem w ciąży – odparłam.

– Żartujesz! – wybuchnął śmiechem.

Podniosłam się i wręczyłam mu test ciążowy.

– Który to już tydzień? – zapytał.  

– Piąty.

Zaczął drapać się po głowie. Znałam ten ruch: zawsze tak robił, gdy coś go stresowało.

– Jesteśmy wolni i kochamy się... – powiedziałam po cichutku.

Nie ma szans, że urodzisz to dziecko.

– Nie urodzę? – zbladłam.

– No nie bądź taka. Zepsujesz sobie życie. Na pociechy jeszcze przyjdzie czas, a ja bym nie dał rady być dobrym tatusiem.

– Ale przecież mnie kochasz. 

– Kochasz, kochasz! – zdenerwował się. – Po prostu super się razem bawimy. Twoje ciało jest atrakcyjne, i mi też niczego nie można zarzucić. Ale nie mam zamiaru wchodzić w związki i przez cały czas myślałem, że ty też tak uważasz.

– A co z naszymi wspólnymi wypadami, wieczorami przy zachodzie słońca?

– No bez przesady. Dobrze nam razem, ale nikt nie mówił, że tak już na zawsze. Dziecko to tylko kłopoty. Wystarczy, że jest dobrze, jak jest. Chyba wiesz, jak sobie z tym poradzić. Muszę spadać, odezwę się.

Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Opuścił mieszkanie, a ja długo stałam jak wryta z tym testem w ręku. Kiedy w końcu się otrząsnęłam, natychmiast zadzwoniłam do Anki i okropnie się rozpłakałam:

– Miałaś rację...

– Ogarnij się! – krzyknęła. – Dobrze, że tak to się skończyło

– Powinnam mu powiedzieć, jak jest? – spytałam, wycierając nos.

– Jak uważasz, ale lepiej niech go sumienie gryzie! Teraz przynajmniej wiesz, co z niego za ziółko... Jak można się tak obchodzić z kobietami?!

Nadal jestem w szoku i nie wyobrażam sobie, co gdybym...

– Gdybyś naprawdę była w ciąży? – zapytała przerażona Anka.

– Nie chcę o tym nawet myśleć... Chyba muszę to wszystko jakoś odreagować, a z tym łajdakiem nie chce mieć nic wspólnego... – powiedziałam stanowczo.

Zaczęły się sceny jak z kiepskiego filmu

Cztery dni później zadzwonił Mateusz. Wydawał się być trochę przybity.

– Yyy, rozwiązałaś ten problem?

Nic mu nie odpowiedziałam, tylko odłożyłam słuchawkę. Następnego dnia przyszedł do mnie po pracy.

– Nie potrzebuję twojej troski, sama sobie ze wszystkim poradzę – od razu mu to powiedziałam.

– Nie rób scen, chciałem się tylko upewnić, czy nie będę ojcem? – odparł z przerażeniem.

– Nie martw się, tatusiem nie zostaniesz. A teraz wyjdź i nie wracaj! – w końcu wybuchłam. 

Zawrócił się na pięcie i już go nie zobaczyłam. Anka podpowiedziała mi, żeby wziąć trzy dni wolnego, żeby Mateusz nie skumał, że tylko udawałam. Potem pojechałyśmy z Anką na wyjazd do SPA. Potrzebowałam dobrych masaży i najróżniejszych zabiegów kosmetycznych, żeby sobie to wszystko jakoś odreagować...

Wieczorami oczywiście wpadałam w alkoholowy amok i moczyłam poduszkę łzami, ale rytuały w SPA pomagały mi jakoś załagodzić cierpienie. Po dwóch tygodniach dowiedziałam się, że Mateusz ma już nową dziewczynę. Była do mnie bardzo podobna, tak samo niepozorna. Szara myszka. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że Anka mówiła prawdę.