„Brat zamienił imprezową żonę na jakąś nudziarę. Wygląda, jakby zaraz miała wylądować w trumnie”
„Po pierwszym spotkaniu wciąż miałam nadzieję, że między nami coś kliknie. Te płonne nadzieje prysły jednak jak bańka mydlana, gdy umówiliśmy się na seans tandetnego horroru klasy B. – Naprawdę chcecie na to marnować czas? – Ewa wyraziła swoje niezadowolenie, przeglądając opis filmu”.
- Listy do redakcji
Szłam sobie chodnikiem i nagle na witrynie sklepowej rzucił mi się w oczy śliczny imbryk ozdobiony kolibrami. Od razu skojarzyło mi się to z moją szwagierką Andżeliką. Sięgnęłam po komórkę i wykręciłam numer do mojego brata.
– Hej, słuchaj, Andżelika ciągle jeszcze pije tę swoją zieloną herbatę w gigantycznych ilościach? – zaczęłam, przekraczając próg sklepu. – Bo wpadł mi w oko taki fajny imbryk. Idealnie by pasował do tamtych filiżanek, tych w motylki i...
– Luiza, serio, daj spokój z prezentami dla niej... – usłyszałam zrezygnowany głos Marcina.
Miałam pustkę w głowie, nie rozumiałam, co on do mnie mówi. Zaczęłam gadać coś o tym, że za chwilę wypadają jej urodziny, a on mi przerwał, mówiąc trochę podniesionym tonem:
– Nie spędzimy razem jej urodzin. To koniec naszego związku. Planowałem was poinformować wcześniej, ale czekaliśmy aż sąd wyznaczy datę.
Nie mogłam w to uwierzyć
Byłam totalnie zaskoczona, gdy się dowiedziałam, że w związku małżeńskim mojego brata nie układało się najlepiej. Traktowałam Andżelikę niemal jak rodzoną siostrę. Ciężko mi sobie wyobrazić nasze rodzinne imprezy bez jej obecności.
Ze względu na to, że nie mieli potomstwa, cała procedura rozwodowa przebiegła ekspresowo. Kilkanaście dni od naszej rozmowy Marcin zadzwonił z informacją, że jego małżeństwo oficjalnie się zakończyło.
Czułam się totalnie skołowana, bo kompletnie nie wiedziałam, jak się zachować. Miałam ochotę wybrać numer do byłej bratowej, umówić się z nią na kawę, ale zdawałam sobie sprawę, że nie wypada mi tak postąpić. To byłoby nie fair wobec brata. Jasne, nie narzekał na nią i nie obgadywał jej, ale widziałam jak cierpi przez ten rozwód.
Brakowało mi bratowej
Było mi przykro z powodu sytuacji Andżeliki, która z dnia na dzień znalazła się poza naszym kręgiem najbliższych i nie mogła już uczestniczyć w rodzinnych imprezach.
– Nic w tym dziwnego – twierdził mój małżonek. – Przy rozwodzie krewni i kumple dzielą się pomiędzy rozwodników. Ty, jako rodzona siostra Marcina, automatycznie zostajesz przy jego boku. Nie ma co do tego wątpliwości.
Najbardziej tęskniłam za naszymi seansami z fatalnymi produkcjami filmowymi. Ten zwyczaj wywodził się jeszcze z lat, gdy chodziliśmy do szkoły. Wtedy wraz z moim bratem i paroma kolegami wpadliśmy na genialny pomysł, by sięgać po najbardziej kiczowate horrory, przesłodzone romanse i kretyńskie komedie, śmiejąc się do rozpuku i opychając smakołykami.
Z całej naszej ekipy pozostaliśmy jedynie ja, Marcin oraz jego kumpel, jednak po pewnym czasie dołączyła do nas również Andżelika, mój mąż, sąsiedzi z bloku obok, którzy byli w naszym wieku i jeszcze kilku innych znajomych. Tworzyliśmy świetnie dogadującą się grupkę przyjaciół i miałam świadomość, że bez obecności Andżeliki nic już nie będzie takie jak dawniej.
Marcin znów się zakochał
Minął jakiś czas, a brat nagle zaczął podejrzanie się uśmiechać. W końcu zdradził mi swój sekret – był w związku.
– Spotkaliśmy się jakieś sześć miesięcy temu – wyjaśnił, widząc moje pełne wątpliwości spojrzenie. – Zdaję sobie sprawę, że to krótko, ale naprawdę mi na niej zależy. Pracuje w przedszkolu, kocha maluchy, a przecież wiesz…
Andżelika od samego początku twierdziła, że chce poczekać z macierzyństwem, ile się da. Z kolei Marcin marzył o posiadaniu przynajmniej trzech pociech i to w trybie ekspresowym. Rozumiałam więc, czym urzekła go ta cała Ewa.
Byłam ciekawa
Podczas wyprawy na spotkanie zapoznawcze z jego nową sympatią, byłam bardzo podekscytowana. W mojej głowie pojawiały się obrazy nas dwóch, wspólnie szykujących maleńkie przekąski na wieczorki z tandetnym kinem, rodzinnych wypadów do rodziców na święta czy organizowania niespodzianki z okazji urodzin Marcinka.
Ewa w ogóle nie wyglądała tak, jak sobie wyobrażałam. Miałyśmy tyle samo lat, ale ona wyglądała, jakby była starsza o dekadę – nosiła elegancki żakiet i długą spódnicę, a jej fryzura wyglądała, jakby zatrzymała się w latach 80. Mówiła wyraźnie i bez pośpiechu, zupełnie jakby tłumaczyła coś małym dzieciom, co zapewne wynikało z jej zawodowych przyzwyczajeń.
Po pierwszym spotkaniu wciąż miałam nadzieję, że między nami coś kliknie. Te płonne nadzieje prysły jednak jak bańka mydlana, gdy umówiliśmy się na seans tandetnego horroru klasy B.
Nie pasowała do nas
Wiedzieliśmy, że w obecności Ewy nie czeka nas jakaś wielka frajda
– Naprawdę chcecie na to marnować czas? – Ewa wyraziła swoje niezadowolenie, przeglądając opis filmu. – A może obejrzelibyśmy coś ciekawszego? Mam sporo propozycji wartych uwagi.
– Ewa, ale tu nie o to chodzi! – mój mąż stanowczo zaprzeczył. – To ma być po prostu dobra zabawa. Daj spokój, nie śmieszy cię gromada rekinów albo krwiożercza baba pszczoła? A co powiesz na love story między gangsterem z Dzikiego Zachodu a kosmitką?
Nie, to nie było dla niej interesujące. Ewa przesiedziała w naszym towarzystwie początkowe 20 minut seansu, jednak atmosfera była napięta. W efekcie Marcin stwierdził, że będzie lepiej, jak sobie pójdą.
– Boże, ależ ona jest spięta – powiedziałam do swojego męża, gdy wyszli. – Jak to możliwe, że mój brat związał się z taką kobietą po kimś tak lubiącym dobrą zabawę, jak Andżelika?
Robert również nie był zachwycony wybranką Marcina. Dawniej obaj panowie wprost przepadali za robieniem nam idiotycznych dowcipów, takich jak wrzucenie świerszcza do rosołu czy nastraszenie nas niespodziewanym okrzykiem. Mimo że mieli już ponad trzydzieści lat na karku, wciąż potrafili z wrzaskiem wyskoczyć z piwnicy rodziców, do której zeszłyśmy po domowe przetwory. Nawet nasza mama nie mogła powstrzymać chichotu, słysząc nasze przerażone piski.
Robiłam co mogłam, żeby dać Ewie szansę. Próbowałam gadać z nią o rzeczach, które ją kręciły i udawać, że podobają mi się te mądre dokumenty, które mi polecała do obejrzenia. Jednak szczerze mówiąc, brakowało mi Andżeliki.
Nie byłam lojalna wobec brata
Pamiętam, jak pewnego razu wpadłyśmy na siebie niespodziewanie pod kinem. Od razu skoczyłyśmy sobie w ramiona, jakbyśmy nie widziały się wieki! Przyszła ze swoim nowym chłopakiem, który poszedł z moim Robertem po bilety, a my nie mogłyśmy przestać się cieszyć z tego spotkania.
– Wiesz co, zapisałam się na kurs samoobrony, o którym kiedyś gadałyśmy. Kojarzysz? Mówię ci, naprawdę świetna sprawa! – opowiadała.
Gdy skończyłyśmy oglądać film, poprosiłam ją o namiary na klub i zadeklarowałam, że wpadnę na zajęcia.
– Co ty wyprawiasz? – spytał mnie potem mąż.
– Przecież to była żona twojego brata. Nie wypada ci się z nią widywać bez jego wiedzy!
Zdawałam sobie sprawę, że dobrze gada, ale Andżelika przez te wszystkie lata była też dla mnie kumpelą. No to poszłam na tę samoobronę, chociaż czułam, że muszę o tym powiedzieć Marcinowi.
Z Andżeliką przegadałyśmy chyba z godzinę, żartowałyśmy tak, że aż szczęka mnie rozbolała. Omówiłyśmy przystojniaka z kursu i opowiedziałam jej o ciekawym filmie. Brakowało mi tego.
Nie kryłam, że nie lubię Ewy
Gdy zbliżały się święta, Marcin nagle oświadczył, że pojedzie z Ewą do rodziców. Zwykle jeździliśmy do nich całą paczką, ale Ewa stwierdziła, że woli jechać we dwójkę. Nawet nie uzgodniła ze mną kwestii prezentów – każda z par kupiła upominki na własną rękę.
W trakcie wieczoru wigilijnego, kiedy nasza mama prowadziła z ojcem dyskusję na temat aktualnego stanu edukacji w kraju, mało brakowało, a usnęłabym z nudów. Udałam się do piwnicy w towarzystwie męża, żeby przynieść słoiki z kompotem. Przypomniały mi się wtedy dawne czasy, gdy chodziłyśmy tam z Andżeliką, a nasi faceci za każdym razem próbowali nas wystraszyć. I co najlepsze – zawsze nam się udawało na to nabrać. Poczułam, że takie chwile już nie wrócą.
W świąteczny poranek obudziłam się jako pierwsza i kręciłam się po kuchni. Gdy tylko zjawił się Marcin, wpadłam na pomysł, aby przygotować nasze coroczne, tradycyjne śniadanie – chrupiący bekon i kiełbaski prosto z patelni.
– Jasne, tylko dla Ewy przygotuję jakiś ser. Jest wegetarianką – dodał.
– Oczywiście, czego innego można było się spodziewać – mruknęłam pod nosem zrezygnowana, na co on rzucił mi wymowne spojrzenie.
– Luiza, posłuchaj… – jego głos był delikatny. – Zdaję sobie sprawę z tego, że Ewa nie przypadła ci do gustu. Nie musisz zaprzeczać, to da się wyczuć. Mam też świadomość, że świetnie dogadywałaś się z Andżeliką i jest mi przykro, że moje rozstanie z nią odbiło się na tobie. Ale zrozum, dla mnie Ewa to ideał kobiety.
– Serio?
– Za Andżeliką nie mogłem nadążyć, irytowało mnie jej ciągłe zafascynowanie nowymi rzeczami i to, że oczekiwała ode mnie bycia wiecznie towarzyskim i na czasie. Bez przerwy mnie krytykowała, bo według niej byłem zbyt nudny. Ewa akceptuje mnie takim, jakim jestem. Kocham ją, rozumiesz? I wierzę, że nam się uda. Nawet jeśli cała moja rodzina będzie twierdzić, że moja była żona była od niej stokroć lepsza.
Dotarło do mnie, że byłam samolubna
W końcu to nie ja byłam najważniejsza, tylko on. Ewa być może miała zostać jego żoną, a nie moją kumpelą od plotek.
– Wybacz mi – objęłam go. – Faktycznie, ciężko mi się rozmawia z Ewą, ale jeśli przy niej czujesz się szczęśliwy, to postaram się ją zaakceptować.
Zdałam sobie sprawę, że mój brat był wdzięczny za mój wysiłek. Natomiast ja w końcu przełamałam się i oznajmiłam mu, że zamierzam kontynuować spotkania z Andżeliką oraz uczęszczać razem z nią na zajęcia samoobrony.
– To świetnie! – naprawdę był zadowolony z takiego obrotu spraw. – Zdradzę ci jeszcze jedną rzecz: zaproś ją na oglądanie horrorów. Ja sobie póki co daruję, bo wolę poświęcić ten czas Ewie.
Luiza, 33 lata