„Byłem pewien, że wpadłem w oko dziewczynie w autobusie. Nie przypuszczałem, że ściągnie na mnie takie nieszczęście”
„Nie potrafiłem zebrać w sobie wystarczająco dużo odwagi, by do niej podejść i nawiązać rozmowę. Jeszcze nie w tym momencie. Oczywiście opuściłem autobus na tym samym przystanku co ona, tuż przed pętlą”.
Gdy przeglądałem media społecznościowe, nagle wyczułem, że ktoś zajął miejsce obok. Początkowo mnie to zirytowało. W autobusie komunikacji miejskiej znajdowało się mnóstwo pustych siedzeń, także tych podwójnych, nie ma potrzeby od razu komuś towarzyszyć. Miałem ochotę zrugać intruza, ale cóż, będę musiał ścierpieć sąsiedztwo przez kolejne piętnaście minut.
Oszołomiła mnie
Gdy ów osobnik wygodnie się ulokował, dotarła do mnie miła woń. Odwróciłem wzrok od smartfona i rzuciłem okiem w bok. Tuż przy mnie znajdowała się przepiękna dziewczyna.
Kiedy ją zobaczyłem, pierwsze, co przykuło moją uwagę, to zgrabne nogi wystające spod krótkiej spódniczki. Dopiero później dostrzegłem całą resztę – krągłości biustu widoczne pod opinającym sweterkiem i niedbale narzuconym płaszczem, lśniące blond włosy oraz subtelne rysy twarzy. Nasze spojrzenia się spotkały i jestem pewien, że na jej pięknym obliczu pojawił się delikatny, ledwo zauważalny uśmiech.
Ciarki przeszły mi po plecach. Czyżby specjalnie wybrała miejsce koło mnie? Wszystko na to wskazywało, biorąc pod uwagę, że zarówno z przodu, jak i z tyłu były wolne siedzenia. Zrobiłem głęboki wdech. Przeczuwałem, że to może być początek niesamowitej przygody. Oczywiście istniała możliwość, że się mylę i dziewczyna kierowała się innymi pobudkami. Zrobiłem minę, jakbym znowu skupił się na telefonie, ale tak naprawdę nie mogłem oderwać wzroku od jej kształtnych nóg.
Musiałem zaryzykować, jak przy partyjce pokera. Poprawiłem się na siedzeniu, przysuwając jednocześnie nogę bliżej niej. W końcu moje udo zetknęło się z jej. Gdyby się odsunęła, dałbym temu spokój, uznając to za czysty zbieg okoliczności. Ślicznotka nie zareagowała jednak tak, jak się obawiałem. Wręcz odwrotnie.
Chyba wpadłem jej w oko
Moment później zorientowałem się, że nie dość, że odpowiada na mój ruch, to jeszcze inicjuje własny. Jej zgrabna noga delikatnie, acz wyraźnie, poruszyła się w górę i w dół.
Spojrzałem nieśmiało w jej stronę. Oczy miała lekko przymknięte, a na pełnych wargach igrał delikatny uśmieszek. Dodało mi to trochę pewności siebie. Przesunąłem się nieco, by być bliżej niej. Teraz nasze ciała stykały się mocniej niż przed momentem.
Serce tłukło mi się w piersi jak oszalałe. Dla faceta grubo po czterdziestce to było nie lada przeżycie. Dziewczyna była młodsza ode mnie o co najmniej dwadzieścia lat. „Chyba masz farta jak diabli” – przemknęło mi przez myśl.
Zamknąłem oczy na moment, biorąc głębokie, spokojne wdechy, próbując zapanować nad burzą uczuć, która szalała w moim wnętrzu. W tym momencie zdecydowałem, że muszę doprowadzić tę sprawę do samego końca i wszystko sobie poukładać.
Autobus akurat zjechał na przystanek, na którym teoretycznie powinienem był wysiąść, ale nawet przez chwilę o tym nie pomyślałem. Chyba bym oszalał, gdybym teraz wysiadł! Na zewnątrz robiło się już ciemno, ale w środku czułem, jak rośnie we mnie nadzieja, że ten dzień przyniesie mi jakieś niezwykłe przeżycia.
Nie potrafiłem zebrać w sobie wystarczająco dużo odwagi, by do niej podejść i nawiązać rozmowę. Jeszcze nie w tym momencie. Oczywiście opuściłem autobus na tym samym przystanku co ona, tuż przed pętlą. Byłem całkowicie przekonany, że niekoniecznie tu mieszkała.
Marzyłem o niej
Energicznym krokiem skierowała się w stronę pobliskiego skwerku, a ja podążyłem jej tropem. Nie mogłem oderwać wzroku od jej kształtów – smukłych ud i ponętnych, okrągłych bioder. Ta dziewczyna miała w sobie coś naprawdę niesamowitego!
Biłem się z myślami, czy powinienem do niej zagadać, czy może poczekać na rozwój sytuacji. W końcu uznałem, że jeszcze chwilę wstrzymam się z działaniem, które powinno przynieść rozstrzygające efekty.
Ona najwyraźniej nie miała nic przeciwko braniu spraw w swoje ręce. Gdy dotarliśmy do granicy parku, widocznie zredukowała tempo, abym mógł ją doścignąć. Wkroczyliśmy razem w boczną dróżkę i przez pewien czas maszerowaliśmy obok siebie w ciszy.
– Powiedz mi szczerze, chciałabyś lepiej się poznać? – odezwałem się w końcu, choć głos miałem jakby nie swój.
Czułem wewnętrzne napięcie, jakiego chyba dotąd nie doświadczyłem. Ona zatrzymała się i popatrzyła na mnie, uśmiechając się lekko.
– W jakim sensie lepiej? – odparła, patrząc mi prosto w oczy.
Jej głos był trochę zachrypnięty, niespecjalnie miły dla uszu. Można by pomyśleć, że sporo paliła, mimo że w autobusie nie dało się wyczuć od niej zapachu fajek.
– Blisko – wypaliłem bez zastanowienia.
Posłała mi uśmiech i przytaknęła ruchem głowy. Zbliżyłem się do niej, chciałem ją przytulić, ale zwinnie się wywinęła.
– Nie tu – mruknęła. – Chodź za mną, kawałek dalej są opuszczone garaże. Tam nikt nie zagląda.
Podążyłem za nią
Gdy to sobie uświadomiłem, oprzytomniałem na moment. O rany, czyżby to była jakaś prostytutka? Sprawiała wrażenie, jakby doskonale orientowała się w okolicy i dokładnie wiedziała, gdzie zmierza… Ale po chwili przestałem się tym przejmować. Nawet jeśli zechce kasy, to mam przy sobie parę stów w portfelu. Na pewno mi wystarczy.
Tak bardzo ekscytowałem się tym wszystkim, że nie potrafiłem logicznie myśleć. Wow, ale historia! No i po co ta laska miałaby brać za to kasę? Przecież gdyby o to chodziło, to od razu by mi powiedziała.
Kontynuowałem wędrówkę, podążając tuż za jej plecami, pozwalając by wyznaczała kierunek marszu. W pewnym momencie, nie mogąc się powstrzymać, zrównałem z nią krok i delikatnie objąłem ją w talii.
– Spokojnie, wytrzymaj jeszcze chwilkę – wyszeptała.
Każdy pokonany metr sprawiał, że kołowało mi w głowie. Miałem świadomość, że oddech mam przyśpieszony i zbyt głośny, ale nie potrafiłem nad tym zapanować. Czułem autentyczne zawroty głowy.
Przemierzyliśmy skwer i faktycznie tuż za nim, naprzeciwko piaszczystej ścieżki, dostrzegłem wskazane przez moją towarzyszkę od dawna nieużywane blaszaki. Okolica zarosła trawą i krzewami. Może to mało urokliwe miejsce, ale w tym momencie nie myślałem o romantycznych głupotach. Grunt, aby nikt nam nie przeszkadzał.
To była pułapka
Szedłem za nią niczym posłuszny psiak, z każdą chwilą coraz bardziej nakręcony. Kiedy wkroczyliśmy w przestrzeń pomiędzy dwoma rzędami podupadających boksów garażowych, dostrzegałem jedynie kontur jej postaci. Mój umysł skupiał się wyłącznie na tym widoku. W psychologii określa się to mianem zawężenia pola uwagi…
Nagle dziewczyna przystanęła, obróciła się w moim kierunku i posłała mi uśmiech. Jednak na próżno doszukiwałbym się w nim wcześniejszego flirtu. Teraz emanował on złośliwością i pewnego rodzaju okrucieństwem. Kompletnie mnie to zaskoczyło, a ona niespodziewanie zawołała donośnym głosem:
– Teraz, chłopaki!
W pewnej chwili dotarł do mnie jakiś szmer i odgłos pospiesznego stąpania. Nagle dostrzegłem w panującym zmroku majaczące postaci. Nim zdołałem cokolwiek zrobić, wszystko przede mną najpierw rozbłysło oślepiającą jasnością, a po chwili gwałtownie zapadły ciemności.
Odzyskałem przytomność, czując przeraźliwy ból w czaszce. Tył głowy łomotał tak, jakby zaraz miał wybuchnąć. Zielonego pojęcia nie miałem, ilu ich tam było. Na pewno dwóch, ale może nawet trzech czy czterech, choć nie byłem niczego stuprocentowo pewien.
No, prawie niczego, bo tego, że zostałem napadnięty i zapewne okradziony, mogłem być pewien. Jak się spodziewałem, portfel wraz z forsą i kartami zniknął. Smartfon też gdzieś przepadł. Teraz pewnie będą robić zakupy na mój rachunek. Raczej nic powyżej limitu płatności zbliżeniowych nie kupią, ale pewnie odwiedzą mnóstwo sklepów.
Miałem za swoje
Powoli odzyskiwałem jasność umysłu. O matko, muszę czym prędzej dotrzeć do domu i zablokować wszystkie karty płatnicze! A potem lecieć na policję i zameldować o rozboju!
Zerwałem się na równe nogi, ale zaraz syknąłem z bólu. Oprócz ciosu w łeb, chyba nieźle mnie też skopali. Ledwo powłóczyłem nogami do przystanku. Nie miałem wyjścia, musiałem poczekać na autobus, bo nigdzie w pobliżu nie widziałem żadnej taksówki. Na domiar złego pod wiatą byłem zupełnie sam, więc nie mogłem nikogo poprosić, żeby pożyczył mi komórkę.
„Od razu do domu czy najpierw zgłosić to policji?” – główkowałem. Zrobiło mi się niedobrze. Czyżby wstrząśnienie mózgu? I nagle mnie olśniło, że nie mogę iść z tym na policję! Moja żona zaraz się dowie, że łaziłem bez sensu po obrzeżach miasta.
Tak szczerze, to gliniarze nie są zobowiązani do trzymania języka za zębami, nikt im tego nie każe… Na pewno będą chcieli ją przesłuchać, a wtedy… Powiem jej po prostu, że jakieś typy mnie pobiły i okradły. Ot tak, na środku ulicy. I że już to zgłosiłem na policję, ale pewnie nic z tym nie zrobią, bo nawet nie widziałem tych bandytów.
Nie ma co owijać w bawełnę, słono zapłaciłem za ten moment głupoty. Wydawało mi się, staremu prykowi, że jakaś ładna panienka będzie chciała mieć ze mną coś do czynienia, bo jej się spodobałem. Trzeba było myśleć…
Artur, 48 lat