Reklama

– Trzymasz go w garści! Wal prosto z mostu! – powtarzam sobie, stojąc przed lustrem.

Reklama

Przymrużam oczy i krzywo się uśmiecham. Trenuję miny na spotkanie z eks narzeczonym. Chcę mu rzucić prosto w twarz: „twoja kobieta ma innego. Zdradziła cię, mam na to dowód!”.

Już widzę jego minę!

Skurczy się cały, poczerwienieje na twarzy. A mnie w końcu ogarnie spokój. Po raz pierwszy, odkąd dał mi kosza. Odkąd zostawił mnie samą siedem długich lat temu! Ach, ta słodycz zemsty! Rzucił mnie dla tej pustej laluni i nawet się nie obejrzał!

„Ona sobie nie poradzi w życiu” – mówił wtedy. – „Beze mnie będzie skończona! A ty jesteś twarda, dasz radę…”.

Był w błędzie. Przez długi okres zażywałam leki przeciwdepresyjne. Byłam naprawdę w koszmarnym stanie. Nie miałam siły nawet wstawać z łóżka. Tymczasem ona wbiła mu do głowy, że tą depresją próbuję go szantażować.

„Chce cię zmusić, żebyś do niej wrócił” – tak mu powtarzała. – „To sprytna manipulantka. Owija cię sobie wokół palca… Nie ulegaj jej!”.

Udało mi się w końcu wygrzebać z tego bagna emocjonalnego. Przetrwałam ich ceremonię ślubną, a później pojawienie się na świecie ich pociech, córeczki i synka. Zawsze marzyłam, żeby mieć z nim taką dwójkę maluchów, dlatego czułam się, jakby ktoś brutalnie wyrwał mi je z piersi. On piął się po szczeblach kariery w świecie biznesu, a ona rozkwitała i z dnia na dzień wyglądała coraz piękniej.

Musiałam ją nakryć

Postawił dla niej domek, sprawił jej samochód, o jaki ja od dawna marzyłam. Ale najgorsze, że trwał u jej boku, nieprzerwanie, tak jak powinien być ze mną. Ona nie musiała pracować. Ja zasuwałam na dwóch posadach, a do tego brałam fuchy po godzinach. Gnieździłam się w klitce, chodziłam w byle czym, fryzjer i manicure to był dla mnie luksus.

Wszystkie pieniądze, które nie szły na opłacenie czynszu i rachunków, przeznaczałam na monitorowanie poczynań konkurentki. Wynajęłam prestiżową firmę detektywistyczną, która regularnie dostarczała mi sprawozdania: „Sytuacja bez zmian. Wszystko po staremu”. Ten schemat ciągnął się w nieskończoność…

Mimo to nie poddawałam się. Uparłam się i wierzyłam, że w końcu nadejdzie ten moment, kiedy przyłapię wybrankę mojego eks na zdradzie. I nagle zadzwonił telefon:

– Pani Tamaro, chyba mamy dla pani dobre wieści…

Trochę to trwało, ale w końcu zdobyłam wszystkie potrzebne dowody. Fotki, filmy, nagrania audio – zero wątpliwości, że ta cukierkowa, niewinna księżniczka to największa zdrajczyni pod słońcem.

Wreszcie ją dorwałam!

Jej kochaś był nieźle zbudowanym ciachem, a ona skrywała w sobie niezłą diablicę! Robiło mi się gorąco, gdy podglądałam ich w różnych motelach, pensjonatach, na łonie natury, a nawet w ich własnym mieszkaniu!

Popijałam wino i rozmyślałam: „I jak ci się to podoba, skarbie? Nie spodziewałaś się tego, co? Okazuje się, że karma faktycznie istnieje!”. Zdawałam sobie sprawę, że mój odwet będzie niekompletny, jeśli nie dostrzegę przerażenia w jej spojrzeniu. Tych ogromnych, niebieskich jak niebo, niewinnych oczach…

Mój eks twierdził, że to właśnie one go oczarowały. Musiałam więc zobaczyć jej reakcję, gdy wyjawię, że ich sekret wyszedł na jaw! Kiedy zadzwoniłam do niej z propozycją spotkania, natychmiast wyraziła zgodę. Nawet nie zadawała zbędnych pytań. Obiecała, że się zjawi…

Wyglądała ślicznie. Krucha niczym figurka z porcelany. Pełna klasy i szyku. Od razu przeszłam do sedna sprawy, mówiąc wprost, że mam na nią haka i pokazałam pierwszy filmik. Potem kolejny i jeszcze jeden… Nie odezwała się ani słowem. Wciąż emanowała stoickim spokojem.

Uśmiechała się

– I co planujesz z tym zrobić? – dociekała.

– Udowodnić Marcinowi, jaka jesteś naprawdę!

Byłam przygotowana na różne reakcje, ale nie na to, że parsknie śmiechem. Rechotała tak, jakbym opowiedziała jej świetny kawał, jakby była na występie rewelacyjnego komika…

– Serio wydałaś na to tyle kasy? – dopytywała.

Obrzuciła wzrokiem moje mieszkanie.

– Żyjesz w kompletnej biedzie, w twoim wyglądzie widać rozpacz… I to tylko dlatego, żeby twój eks poznał prawdziwe oblicze swojej żony? Przecież on już to wie! Ma całkowitą świadomość!

– O czym ty mówisz? To kłamstwo!

– Niby dlaczego miałabym cię oszukiwać? Jasne, że wie. I to nie wszystko… Postępuje identycznie jak ja. Daliśmy sobie przyzwolenie.

– Nie wierzę twoim słowom. Po prostu próbujesz się wybronić!

– Widać nie jesteś zbyt lotna, nic nie rozumiesz. Rozwód to dla mnie bułka z masłem. Mam kasę do końca życia. Przy rozwodzie i tak bym zgarnęła połowę majątku. Zresztą Marcin nigdy nie zgodzi się na rozwód, bo bardzo kocha nasze dzieciaki i zależy mu na rodzinie.

– Na swój sposób?

– Co ty sobie wyobrażałaś? Że twój były to wzór cnót?

Nie wierzyłam w to, co usłyszałam

– Jakie?

– Zdradzał mnie, odkąd tylko powiedzieliśmy sobie „tak”. Szybko mu się znudziło łóżko ze mną, potrzebował czegoś ostrzejszego. Mnie też w to wciągnął. Mamy niejedno za sobą…

– Nie ma opcji. Na bank bym wiedziała.

– Masz nie po kolei w głowie. Są zamknięte imprezy i lokale, gdzie przypadkowa osoba nie ma wstępu. Wpadłaś na mój trop tylko dlatego, że teraz mam głęboko w poważaniu anonimowość… Poza tym Marcina kręci to, że mam kogoś na boku.

– Chyba sobie jaja robisz?

Ewidentnie sobie ze mnie żartowała. Zupełnie nie wiedziałam, co o tym myśleć. Jak gdyby nigdy nic, rzuciła na odchodne:

– Powinieneś się cieszyć, udało ci się uniknąć niezłego bagna!

– A ty w nim siedzisz po uszy?!

– Używam świetnych i drogich perfum, i jakoś sobie radzę. Ale nie ma co mi zazdrościć, naprawdę!

Wciąż jestem w szoku

Przyglądając się na nowo naszej wspólnej przeszłości, przypominam sobie różne zdarzenia z Marcinem. Teraz patrzę na wiele rzeczy z zupełnie nowej perspektywy.

Uwielbiał wprawiać mnie w zakłopotanie przy innych, zdradzając pikantne szczegóły naszego życia intymnego. Doprowadzało mnie to do szewskiej pasji, ale dla niego było to oczywiste. Miał błyskotliwy umysł i świetne poczucie humoru. Nie potrafiłam się na niego gniewać. Szalałam za nim bez pamięci! Ale czy umiałabym być taką partnerką jak ona?

Reklama

Tamara, 36 lat

Reklama
Reklama
Reklama