Reklama

Moja mama była zawsze bardzo zamknięta, jeśli chodziło o jej życie uczuciowe. Odkąd tata odszedł, nie wspominała o żadnym facecie, a jeśli ktoś próbował temat poruszyć, szybko zmieniała temat. Myślałem, że po prostu nie była gotowa na nową relację albo że pogodziła się z samotnością. Ale z czasem coś zaczęło się w niej zmieniać. Stała się rozkojarzona, częściej wychodziła z domu, a telefon miała przy sobie nawet w toalecie. Zaczęło mnie to niepokoić. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, że skrywa przede mną coś tak szokującego, że aż zabraknie mi tchu.

Podejrzana zmiana zachowania

Mama zawsze była zorganizowana, miała swój rytm dnia – kawa o 7:15, zakupy o 11:00, kolacja punktualnie o 18:30. Czasem śmiałem się, że można by według niej ustawiać zegarki. Ale od jakichś dwóch miesięcy zaczęła się robić… dziwna.

Wychodziła nagle, bez słowa. Wracała późno, uśmiechnięta, zamyślona, jakby z głową w chmurach. Próbowałem ją podpytać, ale zbywała mnie, jakby nie chciała powiedzieć nic konkretnego.

– Mamo, wszystko u ciebie okej? – rzuciłem kiedyś, gdy zamiast przygotować kolację, siedziała przy oknie z telefonem w dłoni i uśmiechała się do ekranu.

– A co ma być nie okej? – odpowiedziała i odłożyła komórkę na stół.

– No nie wiem… jesteś jakaś taka… inna ostatnio.

– Inna? Może po prostu zaczęłam żyć swoim życiem? – ucięła rozmowę, a ja poczułem się jak intruz.

Nie dawało mi to spokoju. Zawsze byliśmy blisko, mama i ja. Po rozwodzie rodziców staliśmy się duetem – ja byłem dla niej wszystkim, ona dla mnie ostoją. Dlatego tym bardziej bolało mnie, że coś przede mną ukrywa. Nie byłem dzieckiem, miałem 22 lata i czułem, że zasługuję na szczerość. Nie wiedziałem, czy to kwestia nowego znajomego, pracy, czy jakiegoś problemu, ale coś ewidentnie było na rzeczy. I wtedy zacząłem obserwować.

Wyższy stopień czujności

Zaczęło się niewinnie – zauważyłem, że mama coraz częściej zamyka się w sypialni, rozmawia przez telefon szeptem i nie odbiera przy mnie połączeń. Komórkę miała zawsze na wyciszeniu, a ekran gasł niemal natychmiast, gdy odkładała ją na bok.

Kiedyś przeszła obok mnie i kątem oka zauważyłem, jak dostaje wiadomość – „Nie mogę się doczekać naszego spotkania. T”. Litera „T” zaczęła mnie prześladować.

– Kim jest T? – rzuciłem żartobliwie, kiedy zorientowała się, że zerknąłem na telefon.

– Nikt ważny – ucięła natychmiast. Ale mina jej zbladła, a ręce zaczęły drżeć.

Od tamtej pory była jeszcze ostrożniejsza. Nawet komputer zaczęła zabezpieczać hasłem, a przecież do tej pory traktowała mnie jak współlokatora, przed którym nie trzeba niczego ukrywać. Co wieczór, gdy zamykała się w sypialni, siadałem na kanapie i próbowałem wyobrazić sobie, co tam się dzieje. Rozmawia z kimś? Spotyka się z kimś? A może coś ściemnia i popadła w jakiś dziwny układ?

W końcu nie wytrzymałem. Zacząłem sprawdzać, kiedy wychodzi i dokąd może iść. Raz, gdy wróciła później niż zwykle, zauważyłem, że jej płaszcz pachnie męskimi perfumami. Takimi drogimi, ciężkimi, z tych, które znałem ze sklepów luksusowych. Pamiętam, że wtedy ścisnęło mnie w środku. To nie była już gra pozorów. Mama spotykała się z kimś i ewidentnie robiła wszystko, bym się o tym nie dowiedział. Ale ja nie zamierzałem odpuścić.

Nocne rozmowy

To był zwykły czwartek. Przynajmniej z pozoru. Około północy obudziło mnie stukanie – ciche, ale rytmiczne, jakby ktoś potajemnie chodził po mieszkaniu. Wstałem bezszelestnie i zajrzałem na korytarz. Zza drzwi sypialni mamy dochodził przytłumiony głos. Mówiła przez telefon. Przylgnąłem do ściany i nasłuchiwałem.

– Wiem, że nie możemy się teraz ujawniać, ale... już mam dosyć ukrywania się. On coś podejrzewa – szeptała, a w jej głosie było napięcie.

Przez chwilę nastała cisza, a potem znów:

– Tak, wiem, ale on nie może się dowiedzieć. Jeszcze nie teraz. Musimy to rozegrać mądrze, rozumiesz?

Miałem ochotę wpaść do pokoju i zażądać wyjaśnień, ale coś mnie powstrzymało. Stałem tam, z sercem bijącym jak szalone. Ukrywała przede mną coś poważnego. I wiedziała, że jeśli się dowiem, to wszystko runie.

Gdy skończyła rozmowę, nie wróciłem do swojego łóżka. Usiadłem na kanapie i siedziałem tak w ciszy przez resztę nocy. Mój umysł pracował. Kim był ten facet, z którym mama się spotykała? I co znaczyło „nie możemy się ujawniać”? Czy chodziło o romans? Czy był żonaty? Czy to ktoś, kogo znam?

Rano, kiedy przyszła do kuchni, spojrzała na mnie i coś w jej oczach drgnęło. Wiedziała, że coś jest nie tak. Ale nie powiedziała ani słowa. Uśmiechnęła się sztucznie i zapytała, czy robić mi kawę.

– Nie, dzięki. Sam sobie zrobię – odpowiedziałem chłodno.

Gorzej nie mogła wybrać!

Nie mogłem już wytrzymać tej niepewności. Obserwowałem mamę uważnie przez kolejne dni, aż w końcu zauważyłem, jak szykuje się do wyjścia. Nowa sukienka, delikatny makijaż, starannie ułożone włosy. Nie było wątpliwości – szła na randkę. Cicho wyszedłem z mieszkania kilka minut po niej i ruszyłem za nią. Czułem się jak bohater taniego thrillera, ale adrenalina zagłuszała wstyd.

Szła pewnym krokiem, choć co jakiś czas oglądała się za siebie. Miałem wrażenie, że przez chwilę spojrzała mi prosto w oczy, ale nie zatrzymała się. Weszła do jednej z modnych kawiarni na Nowym Świecie. Usiadła przy oknie, zamówiła coś i... czekała.

Po kilku minutach drzwi się otworzyły. Do środka wszedł facet. Wysoki, dobrze zbudowany, z zarostem, w granatowym płaszczu. Przez moment coś mi świtało... znajoma sylwetka, gesty, nawet sposób, w jaki poprawił kołnierz.

I wtedy mnie uderzyło. Właściwie w sekundzie zrobiło mi się słabo. To był... nauczyciel. Mój dawny wychowawca z liceum. Ten sam, którego nie cierpiałem. Ten, który wyśmiewał mnie przy klasie, udawał koleżeńskiego, ale zawsze traktował mnie z góry. Pan Tomek.

Poczułem, jak żołądek podchodzi mi do gardła. Patrzyłem, jak całuje mamę w policzek i siada naprzeciw niej. Śmiali się. Ona wyglądała na zakochaną. A ja... nie wiedziałem, czy mam wejść tam i narobić sceny, czy po prostu uciec.

Nie byłem gotów

Nie pamiętam, jak wróciłem do domu. Miałem w głowie kompletny chaos. Tomasz S. – człowiek, którego głosu nie mogłem znieść, który kiedyś kazał mi przed całą klasą czytać wypracowanie tylko po to, by potem wytknąć każdy błąd. Człowiek, przez którego znienawidziłem polski. A teraz siedział w kawiarni z moją matką, trzymał ją za rękę, patrzył na nią tak, jakby był zakochany.

Wieczorem, gdy wróciła, nie wytrzymałem.

– Wiem, z kim byłaś w kawiarni!

Stanęła w progu, jakby ktoś ją uderzył w twarz. Na chwilę zabrakło jej słów. Potem westchnęła.

– To już wiesz.

– Od jak dawna? – zapytałem, choć odpowiedź czułem w kościach.

– Pół roku – przyznała cicho. – Bałam się ci powiedzieć. Wiem, że za nim nie przepadasz…

– „Nie przepadam”? Mamo, on był dla mnie piekłem przez trzy lata!

Usiadła naprzeciwko mnie i długo milczała. W końcu powiedziała:

– Kiedy cię uczył, był innym człowiekiem. Potem jego życie się posypało. Stracił żonę, był chory. Spotkaliśmy się przypadkiem, rozmawialiśmy... Przeprosił mnie za to, jak cię kiedyś traktował. Żałuje. Naprawdę.

Patrzyłem na nią w osłupieniu. Wszystko we mnie krzyczało „to nie może być prawda”. Ale widziałem w jej oczach coś, co trudno było podważyć – szczerość.

– Nie oczekuję, że go zaakceptujesz – dodała. – Ale proszę, nie każ mi wybierać między wami.

Nie będę się wtrącał

Przez kilka dni nie rozmawialiśmy. Mijaliśmy się w korytarzu jak współlokatorzy. W głowie miałem tysiące myśli – złość, zawód, smutek, ale też... zmęczenie. Miałem dosyć grania detektywa we własnym domu. Kiedy w końcu usiedliśmy razem do kolacji, powiedziałem spokojnie:

– Nie rozumiem cię, ale... nie będę ci wchodził w życie.

Spojrzała na mnie z wdzięcznością, której nie potrafiła ubrać w słowa. Widziałem, że to dla niej wiele znaczyło. I że naprawdę mu ufała.

Nie było mi łatwo. Gdy pierwszy raz Tomasz przyszedł do nas na obiad, przez całą godzinę prawie się nie odzywałem. Ale on... był zupełnie inny niż ten facet sprzed lat. Nie próbował grać autorytetu, nie udawał luzaka. Był cichy, wycofany. A gdy zostaliśmy na chwilę sami, powiedział:

– Zasłużyłem na twoją pogardę. I niczego od ciebie nie oczekuję. Ale kocham twoją mamę. I zrobię wszystko, żeby była szczęśliwa.

To mnie uderzyło mocniej niż jego dawny ton w klasie. Może naprawdę się zmienił?

Nie wiem, czy kiedykolwiek go polubię. Ale widzę, że mama się przy nim uśmiecha tak, jak nie uśmiechała się od lat. I to chyba wystarczy. Zaufanie, które miałem do niej, zostało nadszarpnięte. Ale nie zniszczone. Odbudowujemy je powoli, dzień po dniu. Bez presji, bez rozmów na siłę. Po prostu – żyjąc obok siebie, ucząc się na nowo rozmawiać.

Kamil, 22 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama