Reklama

Mieliśmy życie jak z bajki

Czasami los potrafi nieźle nas podpuścić. Najpierw wszystko wygląda jak w bajce – same sukcesy i szczęście na wyciągnięcie ręki, a pod nogami mrowie kwiatów przemieszanych z forsą. Człowiek myśli, że tak już będzie zawsze, a tu nagle klops! Przychodzi w końcu taki moment, kiedy świat pokazuje nam swoją autentyczną twarz...

Reklama

I dokładnie tak było z Robertem. Do pięćdziesiątych urodzin prowadził wzorowe życie jako tata, mąż i pracownik jednej z firm w Poznaniu. Dwójka dzieci, całkiem niezła pensja inżynierska, porządna żona i mieszkanie typu M-3 w naszym środowisku zawsze uważane było za spory sukces. Zresztą Robert nigdy nie miał jakichś wielkich ambicji.

Jeszcze dwa lata temu ta niewielka, przytulna stabilizacja całkowicie go zadowalała. Miał wytyczoną życiową drogę, z której – jak byłam pewna – nigdy nie planował zboczyć. Ale nie powinno się mieć takiej pewności siebie i tego, co los nam szykuje na później. Bo on lubi zaskakiwać.

Zostawił mnie i dzieci

Kobieca intuicja to potężne narzędzie, więc nie zajęło mi wiele czasu, by zrozumieć, że mój małżonek nawiązał znajomość z inną przedstawicielką płci pięknej. Niecodzienne godziny powrotów do naszego gniazdka, niespotkana wcześniej opryskliwość z jego strony oraz dziwna, słodkawa woń kobiecych perfum, która przesiąkła jego garderobę, były dla mnie aż nazbyt oczywistą wskazówką.

Czułam się osaczona. Gdybym miała mniej lat na karku i nie byłabym obarczona odpowiedzialnością za dom oraz potomstwo, kto wie, może posłałabym go do wszystkich diabłów i poszukała innego towarzysza na drogę życia. Byłam jednak przekonana, że mój czas na takie decyzje już przeminął.

Zobacz także

Zdecydowałam się na szczerą rozmowę z moim małżonkiem. Jeszcze do niedawna sądziłam, że łączy nas głębokie uczucie. Może więc istnieje szansa na uratowanie naszego związku? Niestety, on pozostał niewzruszony na moje słowa. Wykrzyczał mi prosto w oczy, że ma dość nas wszystkich. Mojego ciągłego zawodzenia, moich zwałów sadła i wiecznie naburmuszonych, dorastających pociech. Po dwóch dobach spakował swoje rzeczy i opuścił nasze gniazdko. W tamtym momencie przysięgłam sobie, że mu tego nie odpuszczę.

Stanął w moich progach

Wyglądał jak skarcony szczeniak, stojąc w drzwiach i spoglądając na mnie błagalnym wzrokiem. Ponownie stał się taki, jak dawniej — przygaszony, nijaki, uległy i małomówny. Nie zaskoczył mnie zbytnio jego widok. Od samego początku wiedziałam, że ta młódka wydoi go z forsy, a potem bez skrupułów rzuci. Dlatego miałam wystarczająco dużo czasu, by wszystko dokładnie rozważyć i przyszykować się na moment powrotu Roberta.

Kiedy wpuściłam go do środka, spojrzał na mnie zaskoczony, a jego gały zrobiły się okrągłe jak spodki. Przez ostatni rok przeszłam totalną metamorfozę. Pozbyłam się nadprogramowych kilogramów, których wcześniej nie dało się nie zauważyć, nawet pod workowatymi ciuchami. Zrzuciłam aż 20 kilogramów. Do tego fryzjerka i kosmetyczka zrobiły swoje. Teraz jestem wdzięczna niebiosom za ten czas.

Gdy ten łajdak opuścił nas tamtego pamiętnego dnia, sądziłam, że to już koniec mojego świata. Okazało się jednak, że moje dzieciaki są niesamowite. Wsparły mnie i pozwoliły wydostać się z emocjonalnej zapaści. Moja córcia doradziła mi, w jaki sposób powinnam zatroszczyć się o siebie samą. Przekonałam się, że pięć krzyżyków na liczniku życia nie stanowi żadnej przeszkody, aby ponownie przeistoczyć się w pewną siebie kobietę, świadomą swojej wartości, która jest w stanie przyciągnąć niejedno męskie spojrzenie.

Stałam się atrakcyjną kobietą

Głowy przechodniów obracały się za mną, gdy szłam ulicą. Mimo to wytrwale wyczekiwałam momentu, aż mój mąż wróci do domu. Gdy w końcu mój ukochany stanął w progu, nie okazałam mu, że czuję urazę.

– Takie rzeczy się zdarzają – oznajmiłam któregoś wieczora. – Niekiedy trzeba odejść, by uświadomić sobie, co się utraciło.

Robert chyba dość sprawnie zaaklimatyzował się w naszych czterech kątach. Ba, dostrzegł nawet, że nadal odgrywa kluczową rolę w familii i moim życiorysie. Świadczyły o tym wyborne dania, jakie witały go po powrocie z roboty. Oprócz atrakcyjnego wyglądu, zdobyłam również perfekcję w podawaniu wyszukanych specjałów.

Obserwowanie, jak mój mąż z przyjemnością wciągał nozdrzami aromaty dań, które mu serwowałam, było dla mnie źródłem ogromnej radości. Uwielbiał takie specjały jak krokieciki z cielęcym farszem na sposób włoski, roladki z mielonym mięsem czy risotto. A wszystko to dopełnione było pysznymi sosami: vinaigrette z dodatkiem świeżych ziółek, remoulade - cytrynowy albo majonezowy na jasnej zasmażce.

Z każdym tygodniem widziałam, jak rośnie w nim podziw dla moich kulinarnych umiejętności. Aż pewnego razu stwierdził, że nie jestem zwykłą kucharką, ale prawdziwą czarodziejką w kuchni. Bo wystarczyło mi ledwie kilkanaście minut, by wyczarować potrawy, które dosłownie rozpływały się w ustach.

Miałam swój niecny plan

Robert pewnie myślał, że jak będzie mi słodził, to uda mu się wkraść z powrotem do naszej sypialni. Szybko jednak ostudziłam jego zapędy... Nic dziwnego, że po paru miesiącach zaczął tyć od tego obżerania się. Ale szybko zdusiłam w zarodku jego niepokój o powiększającą się talię, podwajając swoje wysiłki. Ktoś z boku mógłby pomyśleć, że dałam sobie spokój z rewanżem, ale to nieprawda. Przez ten rok, kiedy męża nie było, poznałam jego kochankę. Nie przestałam jej po cichu śledzić, nawet jak Robert wrócił do domu. Podczas gdy on pałaszował obiady, Joanna K. wzięła ślub z przystojniakiem.

Zdarzyło się kiedyś, że przypadek sprawił, że moja ścieżka przecięła się z partnerem byłej miłości Roberta. Z początku ten mąż nie zauważał ponętnej szatynki, która od czasu do czasu zaglądała do budynku przedsiębiorstwa, w którym był zatrudniony. Jednak zrządzenie losu sprawiło, że robienie wspólnych interesów z początku złączyło nas relacją biznesową, a następnie łóżkową. Okazał się być całkiem zadowalającym partnerem seksualnym.

Kiedy ich związek trwał już kilka miesięcy, postanowiłam w końcu poinformować Joannę K. o niewierności jej chłopaka. Dziewczyna najpierw ostro się z nim pokłóciła, a następnie zdecydowała się rozprawić z tą wredną babą, która odebrała jej ukochanego. Nie byłam zaskoczona, gdy pewnego zimowego dnia zapukała do naszych drzwi. Otworzył jej Robert, spasiony grubasek ociekający sadłem, w którym nie poznała swojego dawnego kochanka.

Między Joanną K. a mną wybuchła kłótnia, podczas której chciała mnie spoliczkować. Jednak przez ostatnie miesiące zyskałam nie tylko na sile, ale również na refleksie. W efekcie, jeszcze do niedawna para zakochanych, grzecznie zasiadła i w zdumieniu przysłuchiwała się temu, co zamierzałam im przekazać.

Mina im zrzedła

Nadeszła chwila na rewanż, którego nie mogłam się już doczekać. Złośliwym głosem i z uśmiechem od ucha do ucha, wyznałam Robertowi, że podawane mu smakołyki były specjalnie przygotowywanymi i doprawianymi potrawami, których celem było doprowadzenie go do otyłości. Robienie tych dań nie było dla mnie dużym wyzwaniem. Będąc zapobiegliwą panią domu, korzystałam z szerokiej gamy już przyrządzonych dipów i dodatków smakowych od krajowych oraz międzynarodowych wytwórców.

Te rewelacje tak zszokowały mojego korpulentnego małżonka, że zrobiło mu się niedobrze i nie widział już sceny, kiedy jego eks-sympatia z impetem wyleciała przez drzwi naszego mieszkania, lądując nosem na wybetonowanej powierzchni przedpokoju.

Nie minęło zbyt wiele czasu, może z miesiąc, a do pobliskiego sądu wpłynęły dwie skargi. Pierwszą złożyła ta, z którą mój ślubny zdradzał mnie od dłuższego czasu. Oskarżyła mnie w niej, że miałam ją pobić. Natomiast drugą skargę wniósł mój mąż, twierdząc, że chciałam go otruć.

Pani adwokat, która zdecydowała się mnie reprezentować, utrzymuje, że w obu przypadkach mam murowaną wygraną. Ostatecznie ta młoda dama zakłóciła ciszę i spokój mojego mieszkania, a do tego jako pierwsza mnie zaatakowała. Jeśli chodzi o drugą sprawę, to rumiana twarz oskarżyciela kompletnie przeczy moim rzekomym skłonnościom do trucia. A to, że specjalnie go tak odżywiałam? Facet całe życie marudził, żebym w końcu nauczyła się porządnie gotować.

Reklama

Beata, 52 lata

Reklama
Reklama
Reklama