„Na wycieczce szkolnej uczeń zobaczył, że przytulam się nie tylko do drzew. Za te igraszki zapłaciłam wysoką cenę”
„Nagle usłyszałam trzask gałęzi. Oderwaliśmy się od siebie, a w zaroślach stał Kamil. Mój uczeń, cichy, zwykle niewyróżniający się chłopak. Teraz jednak jego oczy mówiły jedno: wiedział, co zobaczył. Patrzył na nas, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmieszek”.
- Redakcja
Od zawsze żyłam według zasad. Byłam tą spokojną, ułożoną Anką, którą wszyscy znali. W domu – wzorowa żona Marka, w szkole – oddana nauczycielka muzyki. Codzienność, która powinna być stabilna, stała się jednak ciężarem. Marek... kochany, odpowiedzialny, nieświadomy. Nasze małżeństwo? Z rozsądku, z przyzwyczajenia. Czasami zastanawiam się, czy kiedykolwiek było w tym coś więcej. Nasze rozmowy ograniczały się do tego, co zrobić na obiad, jakie rachunki zapłacić, co trzeba naprawić w mieszkaniu.
W szkole też nie czułam się lepiej. Dzieciaki szanowały mnie, owszem, ale to wszystko wydawało się takie puste. Uczyłam ich muzyki, której sama już dawno przestałam słyszeć w swoim życiu. Gdy patrzyłam na Łukasza – młodego, energicznego nauczyciela WF-u – coś we mnie budziło się na nowo. Miał ten lekki uśmiech, z którym podchodził do życia, pełen spontaniczności. Zaczął flirtować ze mną już kilka miesięcy temu, a ja... ja nie miałam siły ani ochoty, żeby się temu oprzeć. Dawał mi coś, czego tak bardzo potrzebowałam: poczucie, że jeszcze żyję.
Romansowałam z nauczycielem
Wycieczka szkolna miała być zwykłą formalnością – nudny spacer po lesie, przystanek na polanie, a potem powrót do autobusu. Dzieciaki już dawno przestały słuchać przewodnika i snuły się w grupkach, rozmawiając o wszystkim, tylko nie o tym, co miały zobaczyć. A ja... moje myśli krążyły wokół Łukasza. Ostatnie tygodnie wymagały od nas coraz większej ostrożności, bo ryzykowaliśmy za dużo, ale tamtego dnia nie wytrzymałam.
– Chodź, idziemy – szepnął, gdy przewodnik zaczął opowiadać o roślinności lasu, a ja skinęłam głową.
Uciekliśmy. Wydawało się, że nikt nas nie zauważył. Śmiałam się nerwowo, czując, jak adrenalina krąży mi w żyłach, gdy jego ręka wślizgnęła się w moją. Spacerowaliśmy po lesie, z dala od reszty, a ja czułam się lekka. Zapomnieliśmy o wszystkim, co zostawiliśmy za sobą.
Łukasz nagle zatrzymał się i spojrzał mi prosto w oczy.
– A może by tak... – zaczął, ale zanim skończył, przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Nie opierałam się. Przeciwnie, odwzajemniłam pocałunek z tą intensywnością, jakiej od dawna mi brakowało.
Wystraszyłam się
To było jednak za krótko. Nagle usłyszałam trzask gałęzi. Oderwaliśmy się od siebie, a w zaroślach stał Kamil. Mój uczeń, cichy, zwykle niewyróżniający się chłopak. Teraz jednak jego oczy mówiły jedno: wiedział, co zobaczył. Patrzył na nas, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmieszek. W dłoni trzymał telefon skierowany w naszą stronę.
– Proszę pani, chyba widziałem coś, czego nie powinienem? – jego głos był zaskakująco pewny, jak na kogoś, kto przed chwilą natknął się na swój największy szkolny sekret.
Poczułam, jak cała krew odpływa mi z twarzy. Łukasz próbował się uśmiechnąć, jakby to miało wszystko naprawić.
– Kamil, to nie tak, jak myślisz – rzucił, ale jego ton zdradzał nerwowość.
– Jasne, że nie. Pewnie to tylko przypadek, prawda? – Kamil stał tam z założonymi rękami, a jego głos był przepełniony fałszywą niewinnością.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Moje ciało zdradziło mnie. Czułam, jak ziemia usuwa się spod moich stóp. Łukasz próbował udawać, że wszystko jest w porządku, ale ja wiedziałam, że to nie koniec.
– Musimy się lepiej ukrywać – rzuciłam przez zaciśnięte zęby, gdy Kamil odszedł, udając, że nic się nie stało. – To było zbyt ryzykowne.
Łukasz roześmiał się lekko, jakby cały ten incydent był jedynie drobną przeszkodą w naszej przygodzie.
– Przesadzasz. Przecież to tylko głupia wycieczka.
Ale ja wiedziałam, że to nie była zwykła wycieczka. Kamil już widział za dużo.
Gówniarz zaczął mnie szantażować
Od tamtego dnia Kamil nie dawał mi spokoju. Na początku subtelnie – uśmiechy na lekcjach, niewinne komentarze. Ale szybko zaczął grać ostrzej.
– Ocena z muzyki mogłaby być wyższa, nie sądzi pani? – zapytał pewnego dnia po lekcji, podchodząc do mojego biurka. – W końcu... to tylko mała przysługa za milczenie.
Zamarłam. Spojrzałam mu w oczy, próbując zachować spokój, ale widziałam w nich chłodną kalkulację. Był pewny, że nie mam wyjścia.
– Kamil, proszę, nie rób tego. Nie rozumiesz, jakie to dla mnie trudne – próbowałam mówić stanowczo, ale mój głos drżał.
– Wiem dokładnie, co widziałem. To ty nie chcesz, żeby wszyscy się dowiedzieli – powiedział spokojnie, a ja czułam, jak coraz bardziej zaciska się wokół mnie sieć, z której nie było wyjścia.
– Nie mów do mnie po imieniu!
– Bo co mi zrobisz? – spytał pewny siebie.
Nie miałam wyboru. Wystawiłam mu wyższą ocenę, ale czułam, że to dopiero początek. Każdego dnia coraz bardziej wciągałam się w to bagno, a Marek zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak. Tłumaczyłam się stresem w pracy, ale w środku czułam, że wszystko wymyka mi się spod kontroli.
Czułam się jak w potrzasku
Kamil przestał być ostrożny. Coraz częściej podchodził do mnie na korytarzu, rzucał półsłówka, które tylko ja rozumiałam. Żądania zaczęły się nasilać. Z ocen przeszedł do próśb o pomoc przy egzaminach. Każdego dnia stawał się bardziej pewny siebie, bardziej bezczelny.
Marek pytał, dlaczego jestem tak rozdrażniona. Udawałam, że to praca, zmęczenie. Ale nie mogłam spać. Łukasz też zauważył, że coś jest nie tak. Próbował się ze mną spotkać, porozmawiać, ale oddalałam się od niego. Nasz romans przestała być zabawą. To już nie było nic lekkiego ani ekscytującego, tylko ciężar, który mnie przygniatał.
– Co się z tobą dzieje? – zapytał pewnego wieczoru Łukasz, gdy w końcu udało się nam na chwilę spotkać. – Jeszcze kilka tygodni temu byłaś inna.
– Nie rozumiesz, to wszystko mnie przerasta... – odpowiedziałam, ledwo na niego patrząc.
– Nasze życie? Przestań dramatyzować, to tylko przygoda! – rzucił z frustracją.
Ale ja wiedziałam, że to coś więcej. Kamil miał nade mną władzę, którą coraz mocniej czułam na swoich barkach.
Kamil pastwił się nade mną
Kamil zyskał pełną kontrolę. Jego żądania rosły z każdym dniem, a ja stawałam się coraz bardziej bezradna. Próbowałam z nim rozmawiać, ale to tylko go nakręcało.
– Kamil, proszę... Zostaw mnie w spokoju. Ocenę już masz. To musi się skończyć – błagałam go po jednej z lekcji, starając się mówić cicho, by nikt nie usłyszał.
Jego uśmiech był jak lodowaty cios.
– Myślisz, że to o oceny chodzi? – odparł z nutą drwiny. – Nie jesteś taka głupia. Teraz to ja decyduję, co się skończy, a co nie.
Zrozumiałam, że Kamil chce więcej. Że to już nie chodziło o oceny czy przysługi. W jego oczach dostrzegłam coś, co przyprawiło mnie o dreszcze. Przekroczyliśmy granicę, której nie dało się cofnąć. Byłam osaczona, a on czerpał satysfakcję z mojej bezsilności. W głowie miałam tylko jedno pytanie: jak długo jeszcze to wytrzymam, zanim zrobi coś, czego nie będę w stanie cofnąć?
Czułam, że zbliżam się do krawędzi, której nie chciałam przekroczyć. Ale wiedziałam, że Kamil nie odpuści.
Skompromitował mnie
Myślałam, że Kamil ograniczy się do szantażu między nami. Jednak pewnego poranka, gdy weszłam do szkoły, wszystko runęło. Przez korytarze przetaczał się szmer uczniów, wszyscy wpatrzeni w swoje telefony. Ich spojrzenia były inne niż zwykle – pełne niedowierzania, a może nawet pogardy. Nie musiałam długo czekać, żeby zrozumieć, co się stało.
Na forum szkolnym, które każdy uczeń regularnie przeglądał, pojawiły się moje zdjęcia z Łukaszem. Intymne momenty, zrobione z ukrycia, wtedy gdy sądziłam, że jesteśmy bezpieczni.
Gdy dotarło do mnie, co widzą wszyscy, poczułam, jak nogi się pode mną uginają. Wbiłam wzrok w podłogę, ale wiedziałam, że nie mogę tak po prostu zniknąć. Łukasz? On dowiedział się pierwszy. Próbował do mnie dzwonić, pisał, ale nie miałam odwagi odebrać. Czułam, jak cała szkoła patrzy na mnie z wyrokiem, szeptając między sobą.
Zanim zdążyłam podjąć jakąkolwiek decyzję, wezwano mnie na dywanik. Dyrekcja szkoły nie miała dla mnie litości. Dla Łukasza też nie. Marek, mój mąż, dowiedział się o wszystkim tego samego dnia, kiedy przypadkiem natrafił na posty w internecie. To był moment, kiedy moje małżeństwo, moja kariera – wszystko, co z trudem budowałam, legło w gruzach.
Kamil nie miał żadnych oporów. Zyskał to, co chciał: zniszczył mnie całkowicie.
Anna, 31 lat