Reklama

Każdej nocy zaczynałam sprzątanie od parteru, piętro po piętrze, aż docierałam na samą górę – do najwyższego piętra, gdzie od kilku tygodni ktoś zawsze siedział w jednym z gabinetów. Nie znałam jego imienia, nie wiedziałam, kim był, ale za każdym razem, gdy zbliżałam się do jego drzwi, widziałam tę samą poświatę sączącą się spod futryny.

Reklama

Próbowałam go ignorować – w końcu nie było moją sprawą, dlaczego ktoś pracował tak późno. Ale nie było łatwo przestać o nim myśleć, szczególnie odkąd raz rzucił mi szybkie, przelotne spojrzenie, jakby przez przypadek. Tamtej nocy wytrąciło mnie to z rytmu i wróciłam do domu rozkojarzona. Od tamtej pory, gdy jego światło zapalało się wieczorem, czułam dziwne oczekiwanie, choć sama nie wiedziałam, na co czekam. W tej nocnej ciszy biurowca byliśmy tylko my dwoje, choć oboje trzymaliśmy dystans i staraliśmy się nie zwracać na siebie uwagi – przynajmniej na początku.

Zobaczyłam tego faceta

Którejś nocy, gdy docierałam do jego piętra, zauważyłam, że drzwi do gabinetu były uchylone. Zatrzymałam się, nie wiedząc, czy wejść i posprzątać, czy poczekać, aż wyjdzie. Nie chciałam mu przeszkadzać, a jednak w środku coś mnie pchało, by zobaczyć go z bliska. Przełknęłam ślinę i zrobiłam krok do przodu, stukając miotłą o podłogę, jakby na znak, że jestem.

– Dobry wieczór – usłyszałam jego głos, cichy, ale pewny. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, odrywając wzrok od papierów. – Musi być ciężko pracować o takiej porze. Nie boi się być pani w nocy tutaj sama?

Trochę mnie zaskoczył, ale zmusiłam się do odpowiedzi.

– Trochę, ale dzięki temu mam czas dla siebie… i dla syna – powiedziałam, sama nie wiedząc, czemu zdradzam mu coś tak osobistego.

– Rozumiem – odpowiedział, kiwając głową, jakby to, co powiedziałam, było czymś absolutnie oczywistym. – Noce mają w sobie coś wyjątkowego. Spokój, którego w ciągu dnia nie da się znaleźć.

Było coś dziwnie kojącego w jego słowach. Nie wyglądał na zwykłego pracownika; było w nim coś, co intrygowało. Po tej krótkiej rozmowie czułam się rozkojarzona, jakby coś we mnie zostało obudzone, choć nie potrafiłam tego jeszcze nazwać. W drodze do domu ciągle miałam przed oczami jego uśmiech – ciepły, a jednak pełen tajemnic, jakby skrywał coś, czego nie byłam w stanie dostrzec.

Zaczęliśmy rozmawiać

Następnego wieczoru, ledwie weszłam na piętro, już usłyszałam jego głos zza uchylonych drzwi.

– Pani Anno, dobrze panią widzieć – odezwał się, jakbyśmy znali się od dawna. Przez moment zastanawiałam się, skąd zna moje imię, ale po chwili przypomniałam sobie, że przecież noszę identyfikator. Uśmiechnął się lekko, odwracając wzrok od stosu papierów na biurku. – Proszę wejść, chyba że przeszkadzam.

Nieco niepewnie przekroczyłam próg, ściskając mop jak tarczę. Czułam się nieswojo, ale jednocześnie coś kazało mi zostać. Patrzył na mnie z zainteresowaniem, jakbym nie była tylko sprzątaczką, a kimś więcej.

– Pracuje pan na najwyższym piętrze – zaczęłam, szukając odpowiedniego słowa, które nie zabrzmiałoby zbyt odważnie. – Wygląda na to, że jest pan kimś ważnym.

– Może i tak – odpowiedział z lekkim uśmiechem. – Ale powiedzmy, że moje obowiązki czasem mnie przerastają. Wie pani, nocą łatwiej złapać dystans do wszystkiego.

Przez chwilę milczeliśmy, a ja poczułam, jak wokół nas rozlewa się dziwne ciepło tej ciszy, która nagle przestała być krępująca. Opowiedziałam mu wtedy trochę o swoim życiu – o synu, o tym, że nocne zmiany dają mi możliwość spędzenia z nim czasu, gdy nie śpi. Było coś w sposobie, w jaki mnie słuchał, jakby każda moja historia była dla niego czymś ważnym.

– To musi być trudne, samotnie wychowywać dziecko – zauważył cicho, a ja poczułam, jak ten prosty komentarz dotyka mnie głębiej, niż bym chciała. Nie mówił tego z litością, ale ze zrozumieniem, które w jakiś sposób mnie rozbrajało.

Przez resztę nocy nie mogłam przestać o nim myśleć. Kim był naprawdę?

Pocałował mnie

Któregoś wieczoru, kiedy weszłam do jego gabinetu, atmosfera była inna, gęstsza. Aleksander wstał od biurka i podszedł do okna, gdzie panorama nocnego miasta rozciągała się w dole, migocząc tysiącem świateł. Podeszłam, jakby pociągana niewidzialną siłą, i stanęłam obok niego, blisko, może za blisko. Poczułam jego ciepło i zapach delikatnej, męskiej wody kolońskiej. Milczeliśmy, oboje patrząc przed siebie.

– Wiesz – odezwał się cicho, jakby do siebie – często zastanawiam się, jak wyglądałoby moje życie, gdybym mógł je zacząć od nowa. Bez tych wszystkich obowiązków, bez oczekiwań…

Spojrzał na mnie, a jego spojrzenie, tak intensywne, że poczułam je aż pod skórą, sprawiło, że coś we mnie pękło. Nim zdążyłam się zastanowić, co robię, dotknęłam jego dłoni. Nie cofnął jej, a wręcz przeciwnie – lekko ją ścisnął, jakby potrzebował tego kontaktu równie mocno, jak ja.

– Czasami wydaje mi się, że oboje czujemy się… zagubieni – wyszeptałam, spuszczając wzrok.

Aleksander przesunął kciukiem po wierzchu mojej dłoni, jakby upewniając mnie, że rozumie. Potem odwrócił się do mnie, powoli, jakby sprawdzał, czy chcę tego tak samo jak on. Bez słowa pochyliliśmy się ku sobie, a nasze usta spotkały się w cichym, delikatnym pocałunku. Był w nim spokój, którego oboje potrzebowaliśmy, coś zakazanego, a zarazem nieodparcie właściwego.

Ten pocałunek wyzwolił w nas coś, co oboje długo tłumiliśmy. Zamiast czuć wstyd, czułam ulgę, jakbym znalazła coś, czego nie wiedziałam, że szukam. Spędziliśmy tam jeszcze dłuższą chwilę, blisko siebie, trzymając się, jakby ta chwila miała być ucieczką od wszystkiego, co czekało na nas na zewnątrz.

Ten romans zaczął mi ciążyć

Cisza w gabinecie Aleksandra była gęsta, niemal namacalna. Lampka na biurku rzucała ciepłe, intymne światło, które rozlewało się po skórzanej powierzchni stołu. Czułam, jak moje serce bije szybciej, kiedy podniósł na mnie wzrok znad papierów, które tylko udawał, że przegląda.

– Aniu – zaczął cicho, a jego głos był tym jedynym dźwiękiem, na który czekałam przez cały dzień. – Wszystko w porządku?

Nie odpowiedziałam od razu. W środku czułam chaos. Wiedziałam, że nie powinnam tu być, a jednak nie mogłam się powstrzymać. Ten mężczyzna miał w sobie coś, co przyciągało mnie jak magnes. Stałam oparta o framugę drzwi, a on przyglądał mi się z czymś pomiędzy troską a pożądaniem.

Zrobiłam krok do przodu.

– Aleksandrze… – wyszeptałam, czując, jak mój głos drży.

Zanim zdążyłam dokończyć, wstał i obszedł biurko. Stanął przede mną, tak blisko, że czułam zapach jego perfum – nuty drzewa sandałowego i cytrusów. Wyciągnął rękę i delikatnie przesunął nią po moim policzku, jakby badał, czy naprawdę tu jestem.

– Co się dzieje? – zapytał, a ja poczułam, że moje oczy wilgotnieją.

– Nie wiem, jak długo jeszcze dam radę... – przyznałam, spuszczając wzrok.

Nie mogłam mu się oprzeć

Nie odpowiedział. Zamiast tego uniósł mój podbródek, zmuszając mnie, bym na niego spojrzała. W jego oczach dostrzegłam ciepło, ale i coś znacznie bardziej pierwotnego.

– Nie chcę, żebyś się martwiła – powiedział cicho. – Jesteś dla mnie ważna.

Chciałam coś powiedzieć, ale nim zdążyłam, przyciągnął mnie do siebie. Jego usta odnalazły moje, a ja poczułam, jak wszystkie wątpliwości topnieją pod wpływem tego pocałunku. Był delikatny, a zarazem namiętny, jakby bał się mnie zranić, ale jednocześnie nie chciał mnie puścić.

Zanim się zorientowałam, siedziałam na brzegu jego biurka. Palce Aleksandra błądziły po mojej talii, a jego usta wędrowały po mojej szyi. Papiery, które wcześniej leżały równo poukładane, teraz fruwały po podłodze, ale żadne z nas się tym nie przejmowało.

Czułam, jak moje dłonie wędrują po jego ramionach, przyciągając go jeszcze bliżej. Był tak blisko, że wydawało mi się, iż nasze oddechy zlewają się w jeden.

– Aniu... – wyszeptał, przerywając na chwilę.

Spojrzałam na niego, próbując złapać oddech. W jego oczach dostrzegłam coś więcej niż pożądanie. Było tam coś, co sprawiło, że moje serce ścisnęło się z bólu.

Nie chcę cię stracić – dodał, jakby to miało wszystko naprawić.

Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale nie chciałam, żeby je widział. Przylgnęłam do niego mocniej, próbując zapomnieć o wszystkim, co czekało na mnie za drzwiami tego gabinetu.

Chwilowa ucieczka w jego ramiona była wszystkim, czego potrzebowałam... a jednocześnie wszystkim, czego nie powinnam chcieć.

To się nie uda

Miesiąc później nasz romans kwitł, ale w ukryciu. Gdy weszłam do gabinetu, czułam, że muszę z nim szczerze porozmawiać. Wszystko, co wcześniej ukrywałam pod płaszczem namiętności, teraz wróciło ze zdwojoną siłą – moje obawy, wątpliwości, cały strach przed przyszłością. Aleksander patrzył na mnie z uśmiechem, ale od razu zauważył, że coś jest nie tak.

– Aniu, co się dzieje? – spytał, a w jego oczach pojawił się niepokój.

Zebrałam w sobie odwagę i podjęłam rozmowę, choć czułam, jak moje serce bije z każdą chwilą coraz szybciej.

– Aleksandrze, nie mogę dłużej żyć w ukryciu – zaczęłam, starając się, by mój głos nie zadrżał. – Ta cała sytuacja… nie jest dla mnie. Mam syna, mam swoje życie, a ty… ty masz swój świat, do którego ja nigdy nie będę pasować.

Jego twarz stężała, a uśmiech zniknął, jakby nagle zdał sobie sprawę, że to nie była tylko kolejna wymiana zdań.

– Nie mów tak. Przecież moglibyśmy… mogłabyś zamieszkać ze mną, nie musisz martwić się o pieniądze, o pracę – zaczął, chwytając mnie za rękę.

Cofnęłam ją, czując nagle chłód, który przeszył mnie na wskroś.

– Nie rozumiesz, Aleksandrze – powiedziałam, kręcąc głową. – Nie chcę być kobietą, którą trzymasz w cieniu, w swoim nocnym świecie. Chcę być dla kogoś na pierwszym miejscu, nie na drugim planie, ukrytą, jakbyśmy robili coś złego.

Patrzył na mnie, a w jego oczach dostrzegłam zranienie, którego nigdy wcześniej u niego nie widziałam. Przez chwilę wydawało się, że będzie próbował jeszcze coś powiedzieć, jeszcze mnie zatrzymać. Ale ja już wiedziałam, że muszę odejść.

Odwróciłam się i wyszłam z gabinetu, czując, jak łzy napływają mi do oczu. Gdy zamykałam za sobą drzwi, usłyszałam, jak woła moje imię, lecz nie odwróciłam się. To była nasza ostatnia noc.

Reklama

Anna, 33 lata

Reklama
Reklama
Reklama