„Perfumy teścia uderzyły mi do głowy. Zakazany kochanek mnie skusił, ale nie tylko ja zgrzeszyłam w tej rodzinie”
„Wieczorem, kiedy wszyscy poszli spać, wyszłam na taras. Potrzebowałam powietrza, chwili samotności. Ale nie byłam sama. Krzysztof już tam był, oparty o balustradę, ze szklanką w dłoni. W świetle księżyca wyglądał jak ktoś zupełnie inny – nie mój teść, a mężczyzna, którego pożądałam”.

- Redakcja
Nie byłam nieszczęśliwa. Moje życie wyglądało dokładnie tak, jak zawsze chciałam – miałam kochającego męża, dwójkę cudownych dzieci i stabilne, uporządkowane życie. Może nie było w nim fajerwerków, ale było ciepło, spokój i bezpieczeństwo. A jednak…
Gdzieś po drodze coś zaczęło się wypalać. Z Łukaszem wciąż się kochaliśmy, ale z każdym rokiem było jakby mniej dotyków, mniej pocałunków, mniej słów, które przyspieszałyby bicie serca. Dni mijały w rutynie – on pracował, ja zajmowałam się domem i dziećmi. Wieczorami oglądaliśmy razem filmy, ale każde wpatrzone było we własny telefon. Niby wszystko było w porządku, ale gdzieś głęboko w środku czułam, że czegoś mi brakuje…
Każdego roku jeździliśmy na wycieczkę z rodziną męża. Krzysztof, teść, organizował wszystko – wynajmował piękne domy, dbał o atrakcje, sprawiał, że każdy czuł się wyjątkowo. Był jednym z tych mężczyzn, których wszyscy lubią – charyzmatyczny, pewny siebie, z uśmiechem, który potrafił rozbroić każdą sytuację. Zawsze uważałam go za przystojnego, ale nigdy nie wykraczało to poza niewinne myśli.
Aż do tego jednego wyjazdu. Tamtej nocy wszystko się zmieniło.
Jego usta wylądowały na moich
Tym razem teść znalazł tani wiosenny wyjazd na Kanary. Po dniu wrażeń dzieci już spały. Łukasz położył się wcześniej – po całym dniu spędzonym na plaży był wykończony. Ja jednak wciąż czułam w sobie napięcie, które nie pozwalało mi zamknąć oczu. Może to przez wino, może przez gorące, wilgotne powietrze, a może przez to, że pierwszy raz od dawna czułam się… lekka.
Wyszłam na taras, szukając chwili spokoju. Dom, który wynajęliśmy, był piękny – ogromny basen otoczony palmami, leżaki, delikatne światło lampionów. Przeszłam bosymi stopami po chłodnych płytkach i zanurzyłam dłonie w wodzie.
– Nie możesz spać? – usłyszałam za plecami głęboki głos Krzysztofa.
Odwróciłam się. Stał kilka kroków ode mnie, w samych szortach, ze szklanką whisky w dłoni. Mimo swojego wieku wciąż miał świetną sylwetkę – wysportowaną, zadbaną. W egzotycznym świetle wyglądał… inaczej. Młodziej.
– Za ciepło – odpowiedziałam, starając się brzmieć normalnie.
– A może za dużo myślisz? – Uśmiechnął się lekko i podszedł bliżej.
Poczułam jego zapach – drogi alkohol, męski perfum, delikatny zapach morza.
– Chyba tak. – Wzruszyłam ramionami i usiadłam na leżaku. – Po prostu… czasem mam wrażenie, że coś mnie omija.
Przyglądał mi się przez chwilę w milczeniu.
– Wiesz, co jest najgorsze w życiu? – odezwał się w końcu. – Obudzić się pewnego dnia i zdać sobie sprawę, że przeżyło się tyle lat, nie czując nic.
Spojrzałam na niego.
– A ty coś czujesz?
– Teraz? – Nachylił się i odłożył kieliszek na stolik. Spojrzał mi w oczy. – Tak.
Nie powinno mnie to poruszyć. Ale poruszyło. Wino szumiało mi w głowie, a jego spojrzenie przytrzymywało mnie w miejscu. Poczułam ciepło na ramieniu – jego dłoń. Lekko, delikatnie. Mógł ją cofnąć, a jednak nie zrobił tego. Serce waliło mi jak oszalałe.
– Krzysztof… – szepnęłam, ale nie skończyłam, bo wtedy jego usta były już na moich.
To nie był delikatny, niepewny pocałunek. To było głębokie, namiętne wciągnięcie w coś, przed czym nie umiałam się obronić. Wiedziałam, że to błąd. Ale nie zatrzymałam go.
Spałam z własnym teściem
Obudziłam się z potężnym kacem. Nie tylko tym fizycznym – choć głowa pulsowała mi od wczorajszego wina – ale przede wszystkim moralnym. Wpatrywałam się w sufit, próbując sobie wmówić, że to, co się stało, było tylko złudzeniem, pomyłką, czymś, co mogę wykreślić z pamięci i udawać, że nigdy nie miało miejsca. Ale czułam jego dotyk na skórze. Czułam, jak jego dłonie wędrowały po moim ciele. Jak szeptał moje imię, jak moje własne palce wbijały się w jego plecy.
Zerwałam się z łóżka i podeszłam do lustra. Spojrzałam na siebie. Czy byłam inną kobietą niż wczoraj? Czy coś w mojej twarzy się zmieniło? Czy miałam wypisane na czole: „spałam z własnym teściem”? Nie. A jednak czułam się, jakbym patrzyła na zupełnie obcą osobę.
Wyszłam z sypialni i poszłam do kuchni. Łukasz już nie spał, krzątał się przy ekspresie do kawy, ubrany w szorty i koszulkę. Uśmiechnął się do mnie lekko, zupełnie nieświadomy, że coś jest nie tak.
– Spałaś długo. Chyba nieźle się wczoraj napiłaś – zażartował, podając mi kubek z parującą kawą.
Wymusiłam uśmiech i skinęłam głową. Przez chwilę milczeliśmy, a ja uparcie wpatrywałam się w kuchenny blat.
– Widziałeś się z tatą? – zapytałam w końcu, czując, jak serce uderza mi mocniej.
– Wyszedł na spacer. Wiesz, jaki on jest – nie usiedzi na miejscu.
Pokiwałam głową, niepewna, czy powinnam czuć ulgę, czy jeszcze większy niepokój.
Przez cały dzień unikałam Krzysztofa. Starałam się nie znajdować w tym samym pomieszczeniu, nie patrzeć w jego stronę, nie dopuszczać do żadnej okazji, która mogłaby nas zbliżyć. Ale on nie ułatwiał mi tego. Jego spojrzenia były dłuższe niż zwykle. Dotykał mojej dłoni, niby przypadkiem, kiedy podawał mi talerz przy obiedzie. A kiedy wieczorem minęliśmy się na tarasie, przesunął palcem po moim nadgarstku, zostawiając na skórze rozpalony ślad.
– Musimy o tym zapomnieć – wyszeptałam, nie patrząc mu w oczy.
– Chcesz tego? – jego głos był cichy, ale pewny.
Nie odpowiedziałam. Bo nie wiedziałam, czy bardziej pragnęłam wyrzucić ten incydent z pamięci, czy przeżyć go jeszcze raz.
Czułam, że to koniec
Minęło kilka dni, a ja coraz bardziej czułam, że się duszę. Unikałam Krzysztofa, ale on był wszędzie – w moich myślach, w ukradkowych spojrzeniach, które rzucał mi przy każdym spotkaniu, w cichych chwilach, kiedy kładłam się do łóżka obok nieświadomego niczego Łukasza. Czułam się jak najgorsza kobieta na świecie.
Wieczorem, kiedy wszyscy poszli spać, wyszłam na taras. Potrzebowałam powietrza, chwili samotności. Ale nie byłam sama. Krzysztof już tam był, oparty o balustradę, ze szklanką w dłoni. W świetle księżyca wyglądał jak ktoś zupełnie inny – nie mój teść, a mężczyzna, którego pożądałam.
– Nie uciekaj – powiedział cicho, kiedy zrobiłam krok w tył.
– Muszę – wyszeptałam, ale moje nogi mnie nie słuchały.
Podszedł bliżej, tak blisko, że mogłam poczuć jego ciepło.
– Sandra… – Jego głos brzmiał jak obietnica. – Powiedz mi tylko jedno. Żałujesz?
To było najtrudniejsze pytanie, jakie mogłam usłyszeć. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam usta, gotowa skłamać, ale wtedy usłyszałam za sobą czyjś głos.
– Przeszkadzam?
Zamarłam. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Natalię, moją młodszą siostrę. Stała w cieniu, ręce miała skrzyżowane na piersi, a jej spojrzenie było przeszywające.
– Natalia… – zaczęłam, ale nie dała mi dojść do słowa.
– Co ty wyprawiasz, Sandra? – Jej głos był cichy, ale pełen oskarżenia. – Co ty, do cholery, wyprawiasz?!
Serce waliło mi jak młotem. Mogła coś zauważyć? Słyszeć? Próbowałam uspokoić oddech, ale czułam, że to koniec.
– Nic się nie stało – powiedziałam szybko, ale ona prychnęła z niedowierzaniem.
Spojrzała na Krzysztofa, a potem na mnie, a w jej oczach pojawiło się coś, czego nie rozumiałam. Aż do chwili, kiedy powiedziała coś, co sprawiło, że zadrżałam.
– Więc to ciebie teraz wybrał?
Nie od razu zrozumiałam. Ale kiedy wreszcie do mnie dotarło, czułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg.
– Co… co masz na myśli?
Natalia uśmiechnęła się gorzko.
– Nie udawaj, że nie wiesz. Myślałaś, że jesteś jedyna?
Wtedy spojrzałam na Krzysztofa. Patrzył na Natalię z kamienną twarzą, ale w jego oczach było coś, co mówiło mi, że to nie kłamstwo.
– Ty i on? – zapytałam, czując, jak żołądek mi się zaciska.
Natalia tylko skinęła głową. Świat wokół mnie przestał istnieć.
Jak mogłam być tak ślepa?
Stałam tam, patrząc to na Natalię, to na Krzysztofa, jakbym w jednej chwili znalazła się w zupełnie innym życiu. W życiu, w którym nic nie było prawdą, a ja byłam tylko kolejną naiwną, która wpadła w tę samą pułapkę.
– Jak długo? – wydusiłam w końcu, choć bałam się odpowiedzi.
Natalia wzruszyła ramionami i podeszła bliżej. Jej spojrzenie było pełne pogardy, ale też czegoś jeszcze – może żalu?
– A jakie to ma znaczenie? – odparła chłodno. – Myślałaś, że to coś wyjątkowego? Że jesteś jedyna?
Wbiłam wzrok w Krzysztofa, szukając potwierdzenia, że to wszystko jest jakimś okrutnym żartem. Ale on milczał. Stał nieruchomo, jakby czekał, aż same ogaerniemy ten bałagan.
– Odpowiedz mi! – rzuciłam wściekle, robiąc krok w jego stronę.
Westchnął i potarł skronie, jakby nagle wszystko zaczęło go męczyć.
– To było dawno – powiedział w końcu, ale nie patrzył mi w oczy. – Natalia i ja… to nic nie znaczyło.
Zaśmiałam się krótko, gorzko.
– Nic nie znaczyło? – powtórzyłam z niedowierzaniem. – Tak samo jak to, co się stało między nami?
Cisza. Natalia pokręciła głową i parsknęła cicho.
– Naprawdę jesteś głupia, Sandra – powiedziała z jadem.
Czułam, jak wszystko się we mnie gotuje. Mój żołądek zaciskał się coraz mocniej, a serce tłukło się w piersi jak oszalałe.
– Boże… – szepnęłam, czując mdłości. – Jak mogłam być taka ślepa…
Natalia skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na mnie z góry.
– Może następnym razem, zanim rzucisz się na faceta w rodzinie, upewnij się, że nie jesteś druga w kolejce.
Przez chwilę widziałam na jej twarzy cień zawahania, jakby moje słowa trafiły w coś, co wolała ukryć. Ale zaraz wróciła do swojej maski obojętności. Poczułam, jak mój świat się rozpada.
– Drań – syknęłam, odwracając się do Krzysztofa.
Ale on nawet nie próbował się bronić.
Byłam jedną z wielu
Nie wiem, ile czasu stałam tam, czując, jak moje ciało przeszywa chłód. Nie był to jednak chłód nocy, ale czegoś o wiele gorszego – świadomości, że dałam się wciągnąć w coś, co nigdy nie miało prawa się wydarzyć. Że byłam jedną z wielu.
Natalia odwróciła się na pięcie i odeszła, rzucając mi jeszcze ostatnie, pełne satysfakcji spojrzenie. Jakby wygrała. Jakby od samego początku wiedziała, że to się tak skończy. Może faktycznie powinnam była się domyślić. Może ostrzegała mnie na swój sposób.
Spojrzałam na Krzysztofa. Starał się zachować spokój, ale widziałam, jak zaciska szczękę, jak jego dłonie drżą lekko, choć próbował udawać niewzruszonego. Zamilkł. Nie miał nic na swoją obronę.
Poczułam, że muszę stąd odejść. Gdybym została choć chwilę dłużej, mogłabym zrobić coś głupiego – wykrzyczeć wszystko na głos, obudzić cały dom, zniszczyć więcej, niż już zdołałam.
– To koniec – powiedziałam stanowczo. – Nie wiem, co sobie myślałam… Ale wiem, że więcej się do mnie nie zbliżysz.
Odwróciłam się i odeszłam, nie oglądając się za siebie.
Przez resztę wakacji unikałam Krzysztofa i Natalii. Zrobiłam wszystko, by wyglądało to naturalnie, by Łukasz niczego nie zauważył. Wracając do domu, czułam ulgę, ale i strach. Co dalej? Czy będę umiała spojrzeć mężowi w oczy? Czy ten sekret zostanie ze mną już na zawsze?
Najgorsze jednak było to, że mimo wszystko… wciąż myślałam o Krzysztofie.
To był mój grzech
Po powrocie do domu życie wróciło do normy. Przynajmniej tak to wyglądało na zewnątrz. Łukasz nie zauważył niczego podejrzanego – przytulał mnie jak zawsze, opowiadał o pracy, bawił się z dziećmi. A ja? Ja odgrywałam swoją rolę. Uśmiechałam się, gotowałam obiady, całowałam go na dobranoc. Wszystko było tak samo. Tylko ja byłam inna.
Nie mogłam pozbyć się tego uczucia – jakby jakaś część mnie została tam, w tym domu z basenem, w tamtej nocy, kiedy wszystko się zaczęło. Myślałam, że to minie, że czas zagoi rany, ale zamiast tego nosiłam w sobie to wspomnienie jak truciznę.
Natalia nie odezwała się do mnie ani razu od tamtej rozmowy. Unikałyśmy się, jakbyśmy nigdy nie były siostrami. Mama pytała mnie kilka razy, czy coś się stało, ale tylko wzruszałam ramionami. Co miałam jej powiedzieć?
Krzysztof… On też milczał. Nie dzwonił, nie pisał. Był w moim życiu, ale jak cień. Spotykaliśmy się na rodzinnych obiadach, wymienialiśmy grzecznościowe uśmiechy, ale nigdy nie byliśmy sami. W jego spojrzeniu nie było już tej pewności siebie, tej arogancji, którą miał tamtego wieczoru. A może tylko mi się wydawało? Może chciałam wierzyć, że choć trochę go to ruszyło.
Każdego dnia patrzyłam na Łukasza i zastanawiałam się, czy powinnam mu powiedzieć prawdę. Czy miał prawo wiedzieć? Czy by mnie znienawidził? Może by wybaczył? A może odebrałby mi wszystko – dzieci, dom, całe to życie, które zbudowaliśmy razem?
Pewnej nocy, kiedy spał obok mnie, odwróciłam się do niego i spojrzałam na jego spokojną twarz. Oddychał miarowo, nieświadomy, że jego żona leży obok i rozważa zburzenie wszystkiego, co mieli. Wyciągnęłam rękę i musnęłam jego dłoń.
– Kocham cię – wyszeptałam, choć nie wiem, do kogo tak naprawdę były te słowa.
Zamknęłam oczy i podjęłam decyzję. Nie powiem mu nigdy. To był mój grzech. Moja tajemnica. I mój krzyż do dźwigania.
Sandra, 34 lata