Reklama

– Nie ruszam się stąd, mamo i tato. Moje miejsce jest przy babci! – powiedziałam pewnego dnia zaskoczonym rodzicom stanowczym tonem. – Wasz nowy dom i mój pokój mnie nie interesują. Pojedźcie sami, a ja zostanę z babcią Celinką, bo to tutaj jest mój prawdziwy dom!

Reklama

– Helenko, nie mów głupstw…

Do dziś pamiętam, jak mama usiłowała skłonić mnie do zmiany zdania.

Jesteśmy twoimi rodzicami i powinnaś mieszkać razem z nami.

– Nie chcę! – trwałam przy swoim.

Gdy miałam niecałe 10 lat, doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, czego chcę, jednak rodzice wbrew mojej woli wepchnęli mnie zapłakaną do auta i zapięli na kanapie z tyłu, obok naszych walizek. Musiałam się dopasować do ich bogatego życia.

– Babciu! Przekonaj ich, że to niesprawiedliwe! – zaklinałam ją, lecz mama była nieustępliwa.

Dla niej moja więź z babcią Celinką stanowiła zwykłą dziecięcą zachciankę, która szybko przejdzie, gdy poznam nowych ludzi i zamieszkam gdzie indziej. Nie pojmowała, że to wszystko nie miało żadnego znaczenia wobec mojego przywiązania do babci.

Babcia była uparta

Babcia Celinka zawsze stawiała na swoim. Gdy tylko miała przeczucie, że dana rzecz wyjdzie jej na dobre, szła po to jak po swoje, niczym kobieta za sterem bojowej maszyny.

Miała odwagę przeciwstawić się despotycznemu tacie i na przekór jego argumentom stanęła na ślubnym kobiercu. Skutkiem tego była przeprowadzka z okazałej poznańskiej rezydencji do stolicy, gdzie wiodła skromne życie z miernie opłacanym badaczem, jednak w żadnym momencie nie utyskiwała na to, jak potoczyły się jej losy.

Gdy odszedł jej mąż, zignorowała sugestie bliskich oraz znajomych, którzy wciąż się z nią spotykali i nie zdecydowała się na małżeństwo z biznesmenem. Zamiast wygodnej egzystencji z facetem, do którego czuła tylko sympatię, postawiła na niezależność. Przeniosła się wraz z gromadką swoich pociech do innego miasta, gdzie zaoferowano jej dobrze płatne zatrudnienie.

Nie zważając na opinię tych samych znajomych, zdrowy rozsądek, a także tak zwane zdanie społeczeństwa, moja babcia w wieku 66 lat postanowiła raz jeszcze wyjść za mąż. Jej wybrankiem został Antoni – mężczyzna, który był od niej młodszy o osiem lat. Dosłownie wszyscy, łącznie z jej własnymi dziećmi, przepowiadali szybki koniec tego związku i próbowali na różne sposoby zniechęcić babcię do tej decyzji, jednak ona pozostała nieugięta. Zresztą niedługo potem życie pokazało, że postąpiła słusznie.

Była mi najbliższa

Spośród wszystkich wnuków babci Celinki, ja przez długi czas byłam sama, bez rodzeństwa. Moi rodzice ciągle byli zajęci pracą i brakowało im czasu i chęci na okazywanie mi miłości. W moim życiu jedyną bliską osobą była babcia. Dzięki niej popołudnia nie mijały mi samotnie w czterech ścianach. Obdarzyła mnie swoją szczerą miłością i otaczała troską, której nie dostawałam od rodziców.

Dzięki niej nie musiałam nosić klucza zawieszonego na szyi, ani siedzieć w świetlicy. Drzwi domu babuni zawsze były szeroko otwarte dla każdego, kto potrzebował pomocy. Na posiłki do niej przychodzili nie tylko ja i moi kuzyni, ale również nasi kumple z osiedla. Nie mogli się doczekać tych odwiedzin, które za każdym razem przeradzały się w niezapomniane harce, a mnie wtedy rozpierała duma, że mam taką babcię.

– Zapamiętaj, Helenko, że stać cię na realizację wszelkich pragnień – często to powtarzała.

– To znaczy, że dam radę nawet polecieć w kosmos? – dociekałam żartobliwie, bo sprawiało mi frajdę przekomarzanie się z nią.

– Jak najbardziej – mówiła całkowicie poważnie.

Ona wiedziała, co czuję

Wydaje mi się, że moja mama nie zdawała sobie sprawy, jak mocno byłyśmy z babcią zżyte. To pewnie dlatego skłamała, gdy tłumaczyła mi, czemu musimy się przeprowadzić do innej miejscowości.

– Skarbie, przecież będziecie się często widywać, a poza tym możecie rozmawiać przez telefon – próbowała mnie pocieszyć, nie zwracając uwagi na łzy, które mi płynęły po policzkach.

Nie miałam ochoty słuchać tego, co mówią rodzice. Miałam prawie 10 lat i byłam zdecydowana zostawić ich, byleby tylko móc zostać z babunią. W odróżnieniu od mojej mamy, zupełnie mi nie przeszkadzało, że mieszkamy w dwóch niewielkich pokoikach na piętrze, mając do dyspozycji tylko małą łazienkę i współdzieloną z babcią kuchnię.

Odrabianie zadań domowych przy stole w kuchni nie sprawiało mi żadnego problemu. Zupełnie nie przeszkadzała mi wspólna garderoba, a utrzymywanie czystości wokół siebie było dla mnie oczywiste. Z radością towarzyszyłam babci, kiedy słuchała swoich ulubionych programów radiowych i oglądała telewizję. Chętnie czytałam książki, które mi polecała, gdy ona tuż obok mnie robiła na drutach ciepłe swetry. Nie zależało mi na prywatności. U babci czułam się po prostu szczęśliwa.

Przeprowadzka była straszna

Niestety, moi rodzice kompletnie zignorowali moje zdanie oraz propozycję babci, bym mieszkała u niej aż do wakacji.

– Ne mam zamiaru dzielić naszej rodziny tylko z powodu innej opinii Helenki o przeprowadzce – oświadczyła stanowczo moja mama. – To przecież nie wyjazd na drugi koniec świata, a jedynie jakieś 200 km stąd.

W nowym domu miałam wszystko, czego inni mogli mi zazdrościć. Miałam przestronny pokój, w którym poza wygodnym łóżkiem znalazło się również eleganckie biurko, pojemna szafa oraz duże półki. Miałam najnowsze zabawki i gadżety. Przyznaję, że moja mama włożyła mnóstwo wysiłku w aranżację tego wnętrza. Wzięła nawet urlop w swojej nowej pracy, aby móc odprowadzać mnie do szkoły i czekać z ciepłym posiłkiem aż wrócę po lekcjach. Mimo to nic nie mogło sprawić, abym polubiła to nowe miejsce. Nic mnie nie cieszyło.

Chorowałam z tęsknoty

Kiedy mama znów zaczęła pracować, mój organizm nagle się zbuntował. Pojawiły się u mnie różne dolegliwości. Miałam silne bóle w okolicach żołądka, kręciło mi się w głowie, a do tego dochodziła jeszcze wysoka temperatura. Niedługo po tym, jak zaczęłam chodzić do nowej szkoły, wylądowałam w szpitalu. Lekarze zrobili mi tam chyba wszystkie możliwe badania, ale nie udało im się znaleźć przyczyny moich problemów.

W końcu jeden z lekarzy polecił mi wizytę u psychologa zajmującego się dziećmi, który błyskawicznie zdiagnozował przyczynę mojego załamania nerwowego, bo tak określił mój stan. Na finałowe spotkanie zaprosił także moich rodziców, żebyśmy wspólnie ustalili, jak często będę spotykać się z babcią. Przyczynę problemów widział w rozłące z nią. Ale nawet on twierdził, że przeprowadzka do niej na stałe zrujnowałaby nasze relacje.

– To oni są twoimi rodzicami i bardzo cię kochają. Zobaczysz, z biegiem czasu sytuacja się unormuje, tylko daj im szansę – ciągle powtarzał.

Nie upłynęły nawet dwa miesiące, gdy podekscytowana mama oznajmiła mi, że spodziewa się dziecka. Niedługo potem wyszło na jaw, że zamiast jednego urodzi trojaczki.

– Trojaczki! Będziesz miała gromadkę rodzeństwa – radowała się, a ja razem z nią.

Po narodzinach brata i sióstr, okazało się, że mama i tata są tak pochłonięci opieką nad nimi, że praktycznie przestałam dla nich istnieć. Choć miałam zaledwie dziesięć lat, szybko pojęłam, że muszę wydorośleć. Zrozumiałam, że wieczne przemęczenie daje im się we znaki, a ja jestem tylko balastem. Żadne pieniądze nie zastąpią braku miłości.

Uciekłam do babci

Wtedy kolejny raz poczułam, że rodzice wcale mnie kochają, dlatego postanowiłam uciec. Zaraz po tym, jak odebrałam świadectwo na zakończenie roku szkolnego, bez wahania wskoczyłam do pociągu i ruszyłam prosto do babci.

Dziadek Antek wpuścił mnie do środka, a za jego plecami pojawiła się babcia.

– Hela, to ty? No wchodź! Sama jesteś? – dobiegł mnie jej przyjazny, dobrze znany głos.

Po letniej przerwie przeprowadziłam się do babci i jej świeżo upieczonego małżonka. Rodzice byli wściekli, ale było to im też na rękę. Przytłoczeni nawałem zadań i opieką nad maluchami nie mieli dla mnie czasu. Wiedziałam jednak, że dla mamy moja wyprowadzka była porażką wychowawczą.

– Helenko, nie zapominaj, że twój pokoik zawsze będzie na ciebie czekał – mówiła za każdym razem, gdy się spotykałyśmy, przytulając mnie czule do piersi.

Współczułam jej, jednak w duszy zgadzałam się z babcią Celinką. Wiedziałam, że moje wybory życiowe zaskakują otoczenie, ale czułam, że idę właściwą ścieżką. Dzieliłam dom z babcią i wujkiem aż do matury, a potem planowałam iść na studia.

Odwiedziny u obu rodzin były tak częste, jak to tylko możliwe, jednak wieść o odejściu babci, tej wspaniałej osoby, mojej bliskiej towarzyszki, bez której nie znalazłabym się tam, gdzie byłam, dotarła do mnie, gdy przebywałam poza Polską.

Helena, 30 lat

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama