Reklama

Jeszcze przed poprzednimi wakacjami moje życie było uporządkowane i pełne spokoju. Pracowałam na dobrze płatnym stanowisku, miałam zaufanych przyjaciół i stałego partnera. Nazywał się Jarek i według wszystkich moich znajomych był mężczyzną doskonałym. Był wyedukowany, mądry i ambitny. Zarabiał duże pieniądze i robił szybką karierę. Miał nieco ponad trzydzieści lat, a już pełnił w korporacji funkcję menedżera. Wszyscy przewidywali, że za parę lat znajdzie się na samym szczycie.

Reklama

Miałam poukładane życie

Cieszyłam się ze wspólnego życia z takim mężczyzną. Nie zależało mi na jego pieniądzach czy statusie. Sama zarabiałam wystarczająco, więc nie musiałam być z mężczyzną tylko dlatego, że zapewniał mi godne warunki życia. Jarek po prostu był naprawdę fajnym i sympatycznym gościem. Miał w sobie coś z rycerza, zawsze troszczył się o mnie. Słuchał moich rad, zaspokajał moje potrzeby. Kiedy więc 6 lat temu zasugerował, żebyśmy zaczęli razem mieszkać, odpowiedziałam twierdząco bez zastanowienia. I nigdy nie żałowałam tej decyzji. Dobrze nam było razem.

Czasami jednak czułam, że w moim związku czegoś brakuje. Brakowało mi głębokiej miłości, tego szaleństwa, uczucia jakbyś unosił się nad ziemią i lewitował ze szczęścia i spełnienia. Prawda jest taka, że nigdy nie byłam w Jarku zakochana. Lubiłam go, doceniałam, szanowałam. Był dla mnie bardziej kolegą, a nie wielką miłością. Nie myślałam o tym jednak w kategoriach czegoś złego.

Związki moich zakochanych bez pamięci koleżanek zawsze kończyły się totalną porażką. Koleżanki potem płakały przez tygodnie, wpadały w depresję. Okazywało się, że spotykały oszustów, nieodpowiedzialnych maminsynków albo egoistów, którzy myślą tylko o sobie. Nie chciałam przechodzić przez to samo, co one. Zdecydowałam więc, że zaakceptuję rzeczywistość. Byłam pewna, że ostatecznie zostanę żoną Jarka. A co z miłością? No trudno, przecież nie można mieć wszystkiego, a ja zdecydowanie i tak miałam wystarczająco.

Musieliśmy zmienić plany

Zazwyczaj co lato wyjeżdżaliśmy z Jarkiem na wspólne wakacje. Tym razem planowaliśmy pojechać do Francji. Chcieliśmy trochę poleżeć na plaży i trochę pozwiedzać. Niestety, w ostatniej chwili musieliśmy zmodyfikować plany. W firmie Jarka planowano restrukturyzację i potrzebowali go na miejscu.

– Boli mnie, że nie mogę jechać na urlop. Ale to przecież nie moja wina – mówił z przeprosinami w głosie.

– Nie martw się o to. Pojadę nad naszą polską plażę, żeby trochę się odprężyć. A jak przyjdzie jesień, to polecimy na jakąś ciepłą wyspę – odpowiedziałam.

– Cieszę się, że tak na to patrzysz. Jesteś naprawdę super – przytulił mnie, a po tygodniu odwiózł na stację kolejową.

Kiedy wsiadłam do pociągu na Hel, nie miałam pojęcia, że ten wyjazd odmieni całe moje życie i zrujnuje wszystkie zasady, które dotychczas sobie w nim ustawiłam. Przez pierwsze trzy dni nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Dni upływały mi na plażowaniu, rowerowych przejażdżkach czy spacerach po lesie, a wieczory spędzałam w hotelu, czytając książki. Nie szukałam towarzystwa ani emocji, dlatego bez skrępowania odsyłałam w siną dal wszystkich mężczyzn, którzy próbowali nawiązać ze mną bliższy kontakt. Cieszyłam się z tego spokojnego, samotnego odpoczynku. Aż nie zobaczyłam... jego.

Zakochałam się w kimś innym

Właśnie siedziałam w restauracji, kończąc swojego łososia w sosie z dodatkiem pleśniowego sera. Był naprawdę smaczny. Chciałam właśnie zawołać obsługę i poprosić o rachunek, gdy w drzwiach zjawił się on. Wysoki, dobrze zbudowany brunet z kilkudniowym zarostem. Stał tam, patrząc bezradnie po lokalu, poszukując wolnego miejsca. Niestety, wszystkie stoliki były już zajęte...

Do tej pory nie przyciągał mnie wygląd nawet najbardziej atrakcyjnych mężczyzn. W przeciwieństwie do moich przyjaciółek, nie szalałam za nimi, nie śmiałam się bez powodu z ich żartów, nie wlepiałam w nich wzroku jak w obrazek. Czasem rzucałam szybkie spojrzenie i to wszystko. Lecz wtedy coś się zmieniło. Nie odwróciłam spojrzenia jak zazwyczaj i nie skupiłam się na jedzeniu. Patrzyłam na niego jak zaczarowana i nie mogłam przestać. W pewnym momencie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Zamarł na moment, a potem podszedł w moją stronę.

– Przepraszam, czy mogę tu usiąść? Od jakiejś godziny staram się coś zjeść... Wszędzie jest taki ścisk, że nie da się nosa wściubić. Jeśli mi pani odmówi, to chyba padnę. I to nie tylko z głodu – roześmiał się.

– Proszę bardzo. Ja i tak zaraz kończę. Cały stolik będzie dla pana – wydusiłam z siebie.

– Ach nie, nie, nie! Bardzo nie lubię jeść samemu. Zostanie pani? Obiecuję, że postaram się szybko coś zamówić i jeszcze prędzej zjeść – chwycił mnie za rękę.

Nagle poczułam, jak moje ciało zalewa ciała dziwnego ciepła.

– W takim razie, zostaję. W sumie nigdzie się nie spieszę... – nie mogłam uwierzyć, że to właśnie powiedziałam.– To chciałem usłyszeć – spojrzał prosto w moje oczy.

Nie posłuchałam głosu serca

Dostrzegłam, że ma przepiękne, lśniące tęczówki o ciemnozielonym kolorze. Pragnęłam w nich utonąć... W knajpie siedzieliśmy aż do zamknięcia. Norbert, bo tak nazywał się ten mężczyzna, okazał się fantastycznym partnerem do rozmów. Był inteligentny i niesamowicie zabawny. Po godzinie rozmowy czułam się tak swobodnie, jakbym znała go od zawsze. W jego towarzystwie czułam się tak, jak przy Jarku jeszcze nigdy: zaciekawiona, oczarowana, pobudzona. Kiedy wieczorem odprowadził mnie do hotelu, myślałam tylko o jednym: żeby zaprosił mnie na następne spotkanie.

Już następnego dnia spotkaliśmy się zaraz po śniadaniu. Cały dzień spędziliśmy razem. A potem kolejne... Im więcej o nim wiedziałam, tym bardziej byłam pewna, że to miłość. Nie chciałam żegnać się z nim wieczorami przed hotelem. Mój mózg mówił: „daj sobie spokój, to tylko przelotna fascynacja, będziesz tego żałować”. Ale moje serce podpowiadało coś zupełnie innego, że to jest ten jedyny mężczyzna na całe moje życie.

Nie posłuchałam jednak głosu serca. To logiczne myślenie zyskało przewagę. Postanowiłam wyjechać. Miałam niby zostać nad morzem jeszcze przez kilka dni, ale doskonale wiedziałam, że wtedy na pewno Norbert całkowicie zawładnie moim umysłem i nie będę umiała się mu oprzeć. A przecież w domu czekał na mnie Jarek... Godny zaufania, stabilny, bezpieczny Jarek. Troskliwy i kochający. Nie mogłam pozwolić sobie na zdradę. Po tygodniu oznajmiłam Norbertowi, że to nasze ostatnie spotkanie. Zareagował znacznie bardziej intensywnie niż się spodziewałam: był przerażony.

– Ale dlaczego? Myślałem, że ty i ja, my... Nie możesz mnie zostawić... Kocham cię...– To jest najlepsze rozwiązanie, naprawdę. To by nie miało sensu – odpowiedziałam, starając się być obojętna, mimo że serce pękało mi na kawałki z bólu.

– Więc przynajmniej weź mój numer telefonu. I zadzwoń, jeśli zdecydujesz się inaczej. Będę na ciebie czekał. Przez najbliższy tydzień jeszcze tu, nad morzem, a potem w Krakowie – prosił, wręczając mi swoją wizytówkę.

Wrzucając ją do torebki zdecydowałam, że wyrzucę ją przy pierwszej możliwej okazji. Nie chciałam mieć do wyboru żadnej opcji, żadnej alternatywy. Podjęłam decyzję i nie planowałam jej zmieniać.

Byłam w szoku

Do Warszawy wracałam ze złamanym sercem, zupełnie poharatana od środka. W trakcie podróży pociągiem na siłę powstrzymywałam łzy. Gdyby nie obecność innych podróżnych, z pewnością płakałabym głośno przez cały czas jak małe dziecko. Nie spodziewałam się, że tak bardzo będzie mi brakować Norberta. Cały czas myślałam tylko o nim. Byłam tak skołowana tym wszystkim, że kompletnie zapomniałam dać znać Jarkowi o moim przedwczesnym powrocie. Uświadomiłam sobie to dopiero w momencie, gdy stanęłam przed wejściem do mieszkania. Równocześnie przypomniałam sobie, że w torebce wciąż mam karteczkę z numerem Norberta. Wyciągnęłam ją, westchnęłam, a następnie zgniotłam i rzuciłam w kąt.

– Pora wrócić do prawdziwego świata – mruknęłam pod nosem.

Wytarłam oczy z łez, poprawiłam makijaż, wymusiłam na twarzy uśmiech i weszłam do środka bezszelestnie.

Moje mieszkanie było pogrążone w ciemnościach jak wnętrza jakiegoś starożytnego grobowca. Tylko w sypialni delikatnie migała niewielka lampka... Czy Jarek już poszedł spać? Zegar pokazywał dopiero 22, a on zawsze kładł się później. Przekroczyłam próg i zamarłam w bezruchu. Okazało się, że Jarek rzeczywiście jest w łóżku. Ale nie sam, tylko z Marleną, moją najbliższą przyjaciółką! Leżeli blisko siebie, wyglądali na zaspokojonych... Gdy zauważyli moją obecność, byli tak zszokowani, że nawet nie drgnęli. Po prostu patrzyli na mnie wytrzeszczonymi oczami, czekając na mój ruch.

Poczułam ulgę

Pewnie pomyślicie, że wpadłam w szał. Że chwyciłam ją za włosy i wyciągnęłam z łóżka, a na niego splunęłam. Ale to nieprawda. Odczułam... ulgę. A nawet coś na kształt wdzięczności.– Zaraz zniknę, nie zamierzam przeszkadzać. Życzę wam powodzenia – oznajmiłam spokojnie, a później odwróciłam się i ekspresowo zmierzałam do wyjścia. Wizytówka z numerem Norberta wciąż leżała w kącie. Otworzyłam ją ostrożnie i sięgnęłam po telefon.

– Powiedziałeś, że mam zadzwonić, kiedy sytuacja się zmieni albo kiedy zmienię zdanie...– oznajmiłam.

– Tak powiedziałem. Czy dzwonisz właśnie mi to powiedzieć? – zauważyłam w jego tonie iskrę optymizmu i radości.

– Tak. Wszystkie sprawy w domu mam już pozamykane. To przeszłość. Planuję wskoczyć do pierwszego, lepszego pociągu i przyjechać prosto do ciebie. Cieszysz się?

– Czy się cieszę? Jestem najszczęśliwszym mężczyzną na całym świecie! – wykrzyknął.

Reklama

Kiedy później, po kilkunastu godzinach podróży, Norbert całował mnie na małej stacji na Helu, zastanawiałam się, dlaczego go w ogóle zostawiłam. Przecież połączenie serc to najpiękniejsze uczucie na świecie i nie wolno od niego odchodzić obojętnie. Nawet jeśli będzie to od nas wymagało kilku zmian i poświęceń...

Reklama
Reklama
Reklama