„W tym roku Święty Mikołaj miał oczy sąsiada. Przyniósł mi nie tylko rózgę, ale też 2 kreski na teście ciążowym”
„Kiedy wyszedł z mieszkania, zostałam sama ze swoimi myślami. Wiedziałam, że czeka mnie trudny czas. Czułam, że Artur coś podejrzewa, ale nie miałam odwagi ani siły, by stawić temu czoła. Wciąż nie wiedziałam, co zrobić z uczuciami do Marka”.
Kiedy przeprowadziliśmy się do tej nowej dzielnicy, poczułam, że coś się zmienia. Na początku to była ciekawość. Marek, nasz nowy sąsiad, był dla mnie kimś fascynującym. W jego oczach dostrzegałam odbicie nieznanego świata, a jego obecność przyciągała mnie jak magnes.
Poczułam, jak między nami rodzi się napięcie, którego nie mogłam zignorować. Wiedziałam, że przekroczenie tej granicy oznacza kłopoty, ale nie mogłam się oprzeć pokusie, by sprawdzić, co leży po drugiej stronie.
To był powiew świeżości
W mojej głowie toczyła się prawdziwa bitwa. Czy to, co robimy, było złe? Czułam, że każdy gest, każdy pocałunek jest nie tylko zdradą Artura, ale też zdradą samej siebie i tego, w co kiedyś wierzyłam. W tamtej chwili nie umiałam znaleźć odpowiedzi na pytania, które pojawiały się w mojej głowie.
– Marek, ja… nie wiem, co dalej – wyszeptałam, czując, jak moje oczy zaczynają się szklić. Było to przyznanie się do bezsilności, do zagubienia, które ogarnęło mnie całą.
– Nie musimy wiedzieć. Po prostu bądźmy, tutaj i teraz – odparł, a ja zdałam sobie sprawę, że nie chcę uciekać. Może tylko na chwilę mogę pozwolić sobie na bycie kimś innym, kimś, kto nie myśli o konsekwencjach.
Tamtego dnia Artur krzątał się po mieszkaniu, pakując walizkę. Z jednej strony byłam smutna, że wyjeżdża, ale z drugiej czułam ulgę – jego nieobecność dawała mi czas, by zastanowić się nad sobą i tym, co się działo w moim życiu.
– To tylko kilka dni, więc nawet nie zauważysz, że mnie nie ma – powiedział, zbliżając się do mnie, aby mnie pocałować. Jego gest był czuły, ale w mojej głowie pojawiło się pytanie, czy rzeczywiście nie zauważę jego braku.
– Wiem, kochanie – odpowiedziałam, starając się uśmiechnąć.
Czułam się rozdarta
Kiedy wyszedł z mieszkania, zostałam sama ze swoimi myślami. Wiedziałam, że czeka mnie trudny czas. Czułam, że Artur coś podejrzewa, ale nie miałam odwagi ani siły, by stawić temu czoła. Wciąż nie wiedziałam, co zrobić z uczuciami do Marka, które z jednej strony były jak powiew świeżości, z drugiej jak ciążące na mnie brzemię.
Dwa dni później siedzieliśmy na kanapie z Markiem, gdy nagle drzwi się otworzyły. Czas zatrzymał się w miejscu. Marek poderwał się gwałtownie, a ja czułam, jak serce wali mi w piersi jak młot. Mąż miał wrócić dopiero jutro.
– Co tu się dzieje? – zapytał Artur.
– Artur, ja… – zaczęłam, ale słowa nie chciały opuścić moich ust. Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.
– Kim ty jesteś?! – wrzasnął, zwracając się do Marka. – To jakiś żart?
Marek spojrzał na mnie, jakby szukając ratunku, ale nie mogłam nic zrobić. Musiałam zmierzyć się z konsekwencjami. Zapanowała chwila ciszy, która wydawała się wiecznością. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że muszę powiedzieć prawdę, niezależnie od tego, jak bolesna będzie.
Powiedziałam prawdę
– Jestem w ciąży – wyznałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. Nie wiedziałam, jak Artur zareaguje, ale musiałam to powiedzieć.
Słowa zawisły w powietrzu jak niewypowiedziana obietnica, że nic już nie będzie takie samo. Artur stał jak wryty, a Marek, choć blisko, wydawał się być daleko.
– Jak mogłaś mi to zrobić? – powiedział Artur, a jego głos brzmiał teraz bardziej jak szept, niż jak krzyk.
Nie miałam żadnych słów, które mogłyby złagodzić ten ból. Wiedziałam, że nasza relacja się zmieniła i że teraz muszę zmierzyć się z rzeczywistością, która była moim własnym dziełem.
Marek wyszedł, zostawiając mnie samą z Arturem. Strach przed przyszłością zaczął mnie oplatać. Siedziałam przez chwilę w ciszy, próbując zebrać myśli. Wiedziałam, że muszę wyjaśnić sytuację. Zebrałam się w sobie i postanowiłam stawić czoła najtrudniejszej rozmowie mojego życia.
– Dlaczego? Dlaczego to zrobiłaś? – zapytał mój mąż.
– Nie wiem, jak to się stało… – odpowiedziałam. – Czułam, że coś w naszym związku się zmieniło. Chciałam poczuć coś innego, być kimś innym choćby na chwilę… Wiem, że teraz to wszystko wydaje się jeszcze bardziej skomplikowane. Ale chcę, żebyś wiedział, że to ty jesteś ojcem.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, jakby starał się pojąć sens moich słów.
– Muszę to wszystko przemyśleć – odpowiedział cicho. – To za dużo naraz.
Nie wiedziałam co zrobić
Niepewna, co przyniesie przyszłość, postanowiłam spotkać się z Markiem. Musiałam powiedzieć mu o ciąży. Przyjął mnie w swoim mieszkaniu, jak zawsze uśmiechnięty, ale w jego oczach dostrzegłam cień niepokoju.
– Wyglądasz na przygnębioną – zaczął.
Usiadłam ciężko na sofie, czując, że słowa, które zaraz wypowiem, zmienią wszystko.
– To dziecko Artura – powiedziałam, choć nawet sama nie byłam w stu procentach pewna. Ale musiałam w coś wierzyć, aby móc jakoś przetrwać ten chaos.
– Rozumiem… – Marek usiadł obok mnie, wyraźnie zmartwiony. – Chciałem, żebyśmy mogli być razem, ale teraz nie wiem, co myśleć.
– Wiem, i przepraszam za to, że wciągnęłam cię w tę sytuację – powiedziałam.
Marek objął mnie ramieniem, choć wyczuwałam w tym geście więcej przyjacielskiego wsparcia niż romantycznego zapału. W tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że nie mogę oczekiwać, że Marek będzie mógł to wszystko zrozumieć, ani że znajdziemy łatwe rozwiązanie.
Przez kilka kolejnych dni siedziałam samotnie w naszym mieszkaniu. Artur wyjechał i się nie odzywał, co tylko potęgowało moje poczucie winy i zagubienia. Wiedziałam, że prędzej czy później będziemy musieli porozmawiać o przyszłości. W końcu wrócił do domu. Usiadł naprzeciwko mnie, a ja czekałam na jego słowa, nie wiedząc, czego się spodziewać.
Daliśmy sobie szansę
– Długo myślałem o tym, co się stało – zaczął. – Wiem, że to nie jest proste ani dla ciebie, ani dla mnie. Wierzę ci, że to ja jestem ojcem dziecka. Nie mogę udawać, że wszystko jest w porządku, bo nie jest, ale to nasze dziecko. I musimy jakoś sobie z tym poradzić.
Jego słowa były pełne szczerości i determinacji, co sprawiło, że poczułam się jeszcze bardziej winna.
– Naprawdę przepraszam… – zaczęłam, ale on przerwał mi.
– Wiem, że to wszystko się zagmatwało. Może nigdy nie będzie tak, jak było, ale musimy znaleźć sposób, by to wszystko naprawić – powiedział, a w jego głosie była nuta nadziei.
Przez chwilę oboje milczeliśmy, każde z nas zastanawiało się nad słowami, które padły. Wiedziałam, że nasza przyszłość nie będzie łatwa, że będziemy musieli na nowo budować zaufanie i zrozumienie. Czułam jednak, że jest to szansa, której nie mogę zmarnować.
– Obiecuję, że będę się starać – odpowiedziałam.
Nasza rozmowa była pełna niewypowiedzianych emocji, ale dawała nadzieję, że mimo wszystko możemy spróbować zacząć od nowa. Oboje wiedzieliśmy, że czeka nas długa droga, ale zdecydowaliśmy się iść nią razem, z wiarą, że miłość i zrozumienie mogą nas poprowadzić.
Patrzyłam na Artura i zastanawiałam się, jak zmieni się nasze życie. Może nigdy nie będzie idealnie, ale chciałam spróbować, bo w końcu zrozumiałam, że rodzina i miłość, choć pełne wyzwań, są warte każdej walki.
Krystyna, 32 lata