Reklama

Życie potrafi płatać figle. Nie spodziewałam się, że moje małżeństwo z Darkiem zmieni się w rutynę. Każdego dnia wyglądałam za okno, czekając na powiew świeżości, który wprawi w ruch zakurzone zasłony naszej codzienności. Darek, często nieobecny, zagłębiony w podróżach służbowych, stopniowo stawał się dla mnie cieniem mężczyzny, którego kiedyś znałam. Wyprawy, których nie było końca, stały się codziennością naszego życia.

Reklama

Kiedy wrócisz? – pytałam podczas krótkich rozmów telefonicznych.

– Nie wiem dokładnie. Projekty się ciągną, muszę tu zostać – odpowiadał lakonicznie Darek.

I tak dni przemijały, zamieniając się w tygodnie, tygodnie w miesiące. Marzyłam o ucieczce od tego wszystkiego, o chwili oddechu. I wtedy, jak z przekory, nadarzyła się okazja. Andrzej, teść, który zawsze był bardziej obecny niż jego własny syn, zaproponował mi krótkie wspólne wakacje. „Takie rodzinne uniezależnienie” – żartował. Początkowo sceptyczna, zgodziłam się, przekonana, że nic nie zmieni się między nami. To miały być zwykłe wakacje, okazja do odpoczynku od codzienności. Nie przypuszczałam, że to będą ostatnie takie chwile – ostatnie, zanim wszystko wywróci się do góry nogami.

Zgodziłam się pojechać z nim na wycieczkę

Podróż samochodem z Andrzejem była przyjemniejsza, niż się spodziewałam. Rozmawialiśmy o wszystkim – o książkach, muzyce, o marzeniach, które gdzieś po drodze utknęły między obowiązkami dnia codziennego.

Zobacz także

– Karolina, a co ty byś zrobiła, gdybyś mogła zacząć wszystko od nowa? – spytał pewnego razu, kiedy przejeżdżaliśmy obok zielonych pagórków.

– Nie wiem, naprawdę – wzruszyłam ramionami. – Chyba chciałabym więcej podróżować, poznawać świat, żyć trochę dla siebie.

– Dobrze mieć takie marzenia – odparł z uśmiechem.

W jego głosie było coś, co sprawiło, że poczułam się swobodniej niż zwykle. Kiedy dotarliśmy na miejsce, urokliwa miejscowość przywitała nas słoneczną pogodą i spokojem. Darek zadzwonił wieczorem, życząc nam miłego wypoczynku, i obiecał, że tym razem jego wyjazd nie potrwa długo.

Pierwszego wieczoru Andrzej zaproponował spacer po plaży. Księżyc odbijał się w spokojnej tafli wody, a morskie powietrze sprawiało, że głowa sama się klarowała.

Jesteś zadowolona z życia, Karolina? – zapytał, gdy szliśmy brzegiem morza.

– Myślę, że tak... Choć czasem czuję, że coś mi umyka. A ty? – odwróciłam pytanie. – Ostatnio coraz częściej zastanawiam się, co by było, gdybym inaczej pokierował swoim życiem. – Jego spojrzenie utkwiło gdzieś w dal.

Czułam, że te słowa niosą więcej niż zwykłą refleksję. Patrząc na jego profil oświetlony srebrnym blaskiem księżyca, zaczęłam dostrzegać w teściu cechy, których nigdy wcześniej nie zauważałam. Był inny niż w domowym zgiełku, bardziej zadumany, a jednocześnie – ciepły i męski. Mimo zbliżającej się sześćdziesiątki, wciąż był przystojny. Serce zabiło mi mocniej, ale pomyślałam, że to tylko chwilowe zauroczenie wynikające z samotności, uczucie, które pryska jak bańka mydlana. Jak bardzo się myliłam...

Chciałam tylko odpocząć od codzienności

W kolejnych dniach nasze rozmowy stawały się coraz bardziej otwarte i intymne. Wybraliśmy się na wycieczkę do pobliskiego parku narodowego, gdzie podziwialiśmy majestatyczne krajobrazy i zapierającą dech w piersiach przyrodę. Byliśmy tylko my, las i śpiew ptaków. Jakże odległe to wszystko było od szarej codzienności.

– Wiesz, Karolina, rzadko mam okazję, by tak po prostu pobyć, posłuchać ciszy – powiedział Andrzej, gdy siedzieliśmy na polanie i obserwowaliśmy grupę motyli.

– Ja też. Czasem zapominam, jak to jest nie myśleć o obowiązkach – odparłam.

Patrzył na mnie w sposób, który sprawiał, że zaczynałam czuć się niepewnie. W jego oczach dostrzegałam coś więcej niż zwykłą sympatię. Był to głębszy, bardziej intensywny blask. Oboje czuliśmy, że coś między nami iskrzy, choć żadne z nas nie chciało tego przyznać.

– Karolina, jesteś dla mnie jak... – zaczął, ale urwał, jakby niepewny, czy powinien kończyć zdanie.

– Jak co? – zapytałam, chcąc poznać koniec jego myśli, choć może w głębi duszy bałam się odpowiedzi.

Zamilkł na długą chwilę, wpatrując się w oddaloną górską ścieżkę, jakby tamte pagórki mogły mu podpowiedzieć, co powiedzieć.

Jak powiew świeżego powietrza – wydobył w końcu z siebie. – Od kiedy przyjechaliśmy, czuję się jakbym na nowo zaczął oddychać.

Jego słowa sprawiły, że coś we mnie drgnęło. Miałam świadomość, że to niebezpieczne terytorium dla nas obojga. To uczucie, które zaczęło we mnie kiełkować, było jak ukradkowe spojrzenie przez okno do innego świata – świata, którego nie powinnam pragnąć, a jednak przyciągało mnie nieodparcie. Podszedł bliżej, spojrzał głęboko w moje oczy i powiedział:

– Czasami życie rzuca nam wyzwania, Karolina. Nie zawsze możemy wybierać, co czujemy.

I wtedy to zrozumiałam.

Te wakacje faktycznie mogą zmienić wszystko

Dni płynęły niezauważalnie, a my – jakbyśmy byli na odrębnej wyspie, oddzieleni od reszty świata. Wieczorami, gdy siedzieliśmy na tarasie naszego wakacyjnego domku, rozmowy stawały się coraz bardziej osobiste. Andrzej opowiadał o swojej młodości, o chwilach, które ukształtowały go jako człowieka. Słuchałam zafascynowana, czując, że dzieli się ze mną cząstką siebie, którą rzadko kto mógł poznawać.

Wieczorem, kiedy gwiazdy rozświetlały nocne niebo, nie mogłam już dłużej ukrywać tego, co czułam. Nie były to już tylko iskierki zainteresowania, ale płomień, który rozprzestrzeniał się szybko i niekontrolowanie. Jego dłoń delikatnie dotknęła mojej.

Spojrzał na mnie tak głęboko, że przez moment zapomniałam o całym świecie. I wtedy stało się coś, czego żadne z nas nie planowało – pocałowaliśmy się. Był to delikatny, ale pełen emocji pocałunek, który przekroczył granicę, o której obydwoje wiedzieliśmy, że istnieje. Był jak potwierdzenie wszystkich tych niepowiedzianych słów, uczuć, które buzowały pod powierzchnią.

Nie powinniśmy tego robić – wyszeptałem, gdy nasze usta się rozłączyły.

– Ale zrobiliśmy – odpowiedział cicho Andrzej. – Nie wiem, co to oznacza, ale nie żałuję ani sekundy.

Zamknęłam oczy, próbując ogarnąć wir myśli. To, co się wydarzyło, nie miało prawa się wydarzyć, a jednak uczucie, które przepływało między nami, było zbyt silne, by to zignorować.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdy nagle drzwi się otworzyły. To był Darek, który chciał nam zrobić niespodziankę i dołączył do nas prosto ze swojej podróży. W jego oczach zobaczyłam mieszankę zaskoczenia i gniewu. Cisza, która zapanowała, była głośniejsza niż jakiekolwiek słowa.

Co tu się dzieje? – zapytał, a w jego głosie zabrzmiały tysiące niepowiedzianych oskarżeń.

Czułam, jak serce zatrzymuje mi się w piersi. To miał być koniec wszystkiego – naszych tajemnic, delikatnej równowagi, którą tak mozolnie budowaliśmy.

Nie wiedziałam, jak się z tego wyplątać

Konfrontacja z mężem była nieunikniona. Złapana w pułapkę własnych uczuć, starałam się znaleźć słowa, które by jakoś wyjaśniłyby moje postępowanie, ale każda myśl wydawała się zbyt błaha wobec sytuacji, w której się znalazłam.

Darek, ja... – zaczęłam niepewnie, ale nie wiedziałam, jak zakończyć.

Jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot. Wiedziałam, że ból i rozczarowanie, które musiał czuć, było w dużej mierze moją winą.

Jak mogłaś? – jego głos był niski, ale wypełniony emocjami. – Jak mogliście mi to zrobić?

Andrzej stał obok, milczący, jego twarz wyrażała żal i skruchę, które wydawały się niewystarczające.

– Synu, ja... – zaczął, ale Darek podniósł rękę, sygnalizując, że nie chce słuchać.

Nie chcę teraz nic słyszeć. Muszę to przemyśleć – powiedział Darek, odwracając się od nas.

Wyszedł, zostawiając za sobą ciszę, która natychmiast wypełniła pokój. Oboje z teściem czuliśmy ciężar tego, co się stało.

– Co teraz zrobimy? – spytał Andrzej, gdy Darek zamknął za sobą drzwi.

– Nie wiem – odpowiedziałam, a w głosie miałam echa rozpaczy. – Nie wiem, jak to się mogło stać.

Siedzieliśmy tam, nie mówiąc nic, przez co minuty wydawały się wiecznością. Każde z nas było zatopione w myślach o tym, jak jeden moment, jedno uczucie może tak bardzo wpłynąć na całe życie.

Darek wrócił następnego dnia rano. Przyszedł oznajmić nam swoją decyzję.

– Wyprowadzam się – oznajmił mi. W jego głosie nie było już gniewu, był tylko smutek i determinacja. – Nie mogę patrzeć na to wszystko.

Wiedziałam, że moje małżeństwo właśnie się rozpadło. Andrzej próbował jeszcze mówić, ale Darek nie przyjmował żadnych prób tłumaczeń.

Gdy Darek wyprowadził się, zostawił za sobą pustkę i milczenie, które stało się moim nowym towarzyszem. Musiałam zmierzyć się ze skutkami swoich decyzji i poczułam ciężar odpowiedzialności za ból, który wyrządziłam. Nie było dnia, aby żal nie targał mojego serca i umysłu.

– Co teraz, Karolina? – zapytał Andrzej.

– Szczerze mówiąc, nie wiem – przyznałam.

Wszystko przez samotność i rozgoryczenie

Moje życie wywróciło się do góry nogami. To, co czuję... to coś nowego, ale czy na tyle silnego, by porzucić wszystko, co znałam? W mojej głowie toczyła się walka między sercem a rozsądkiem. Z jednej strony była to nowa, ekscytująca emocja, ale z drugiej – wiedziałam, że ta miłość zawsze będzie nosiła piętno bólu i zdrady.

Musimy pomyśleć o wszystkich, nie tylko o sobie – dodał Andrzej. – Nie możemy zapomnieć o Dariuszu.

To prawda. Nie mogłam ignorować faktu, że Darek czuł się zdradzony nie tylko przez żonę, ale także przez ojca. I choć jego obecność była teraz jedynie cieniem, wiedziałam, że jego ból jest bardzo realny.

Wróciliśmy do domów. Ja – do pustego mieszkania. Dni stawały się coraz trudniejsze. Walka wewnętrzna, poczucie winy, tęsknota – wszystko to mieszało się, tworząc trudny do zniesienia miks emocji. Nie było łatwo żyć z wyborem, który sprawił tyle bólu.

Nadszedł czas, aby podjąć decyzję, która nieuchronnie miała zaważyć na mojej przyszłości i przyszłości tych, których kochałam. Stałam na rozstaju dróg, z których żadna nie obiecywała łatwej podróży.

Andrzej, myślę, że to koniec – powiedziałam pewnego wieczoru, kiedy przyjechałam do teścia – Nie możemy tego kontynuować. Zbyt wiele się stało, zbyt wielka jest cena za nasze uczucie.

Widziałam smutek w jego oczach, ale też zrozumienie. Nie protestował, choć było widać, że jego serce łamało się na kawałki.

– Masz rację, Karolina. Nigdy nie chciałem ci sprawić bólu ani skomplikować życia. Kocham cię, ale chcę dla ciebie tego, co najlepsze – powiedział cicho.

Odeszłam z sercem pełnym żalu, ale też z przekonaniem, że to jedyny słuszny wybór. Nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość ani czy kiedykolwiek będę mogła sobie wybaczyć. Wiedziałam jednak, że muszę stawić czoła konsekwencjom swoich działań i znaleźć sposób na odbudowanie życia, nawet jeśli miałoby być ono zupełnie inne, niż kiedyś planowałam.

Reklama

Karolina, 27 lat

Reklama
Reklama
Reklama