Prawie od roku byłam szczęśliwą właścicielką nowego mieszkania. Wypieszczone, wymuskane – moje pierwsze własne cztery kąty.
Znajomy, który nadzorował wszelkie roboty wykończeniowe w moim domu, miał – oprócz architektonicznych – także inne zdolności, o których miałam się wkrótce przekonać.
Czułam, jak wali mi serce i łzy napływają do oczu
Tego wieczoru byłam w domu sama, za oknem zapadł już zmrok, padał deszcz i szumiał wiatr. Siedziałam z kubkiem gorącej herbaty przy stole w kuchni i czytając, czekałam na Mariana, który najwyraźniej się spóźniał.
Umówiliśmy się, że ustalimy dzisiaj termin, kiedy wpadnie do mnie z ekipą, żeby zająć się budową półek na książki, które nadal w pudłach czekały na swoje miejsce. Pokój był malutki, w grę wchodziła więc tylko zabudowa na wymiar, niestety droga, więc rok temu zabrakło mi na nią pieniędzy.
Sięgałam po telefon, żeby zadzwonić do Mariana z pytaniem, co się dzieje, gdy rozległ się dzwonek u drzwi.
– Cześć, przepraszam – to był Marian.
Zaprosiłam go na herbatę. Usiadł przy stole w kuchni i zapatrzył się w głąb mieszkania, które rozświetlało tylko blade światło lampy nad stołem.
Zobacz także:
Gdy podałam herbatę i usiadłam naprzeciwko, przechylił głowę i zapytał konspiracyjnym szeptem:
– Masz gościa?
– Gościa? – zdziwiłam się. – Jestem sama. Widzisz przecież.
– No jak to sama, a ta starsza pani w przedpokoju?
– Co ty mówisz, jaka starsza pani?
– No… Średniego wzrostu, siwe włosy, około osiemdziesiątki. Wyszła z łazienki i weszła do pokoju.
Dreszcz przebiegł mi po plecach, ale nie ze strachu, tylko ze wzruszenia.
– Jak wyglądała? Opisz mi dokładnie.
Marian w kilku słowach podał dokładny rysopis mojej ukochanej babci, która zmarła kilka miesięcy wcześniej. Marzyłam o tym, żeby zobaczyła mój dom…
Ona też tego bardzo chciała. Niestety, nie zdążyła. Była już bardzo chora i odległość 400 kilometrów okazała się dla niej zbyt trudna do pokonania, nawet wygodnym samochodem.
„A jednak znalazła sposób, żeby mnie odwiedzić” – pomyślałam
Sięgnęłam po chusteczkę.
– Co się stało? Dlaczego płaczesz? – dopytywał się Marian.
Nie odpowiedziałam, tylko przeszłam do pokoju i sięgnęłam po ramkę ze zdjęciem, która stała na komodzie. Ze zdjęcia uśmiechała się do mnie babcia. Była w letniej sukience, w ogrodzie przed domem. Podałam ramkę Marianowi.
– Czy właśnie tę starszą panią zobaczyłeś? – zapytałam powoli.
Marian spojrzał na zdjęcie, a potem przeniósł wzrok na mnie.
Pokręcił głową z niedowierzaniem.
– To ta pani. Ale dlaczego jesteś taka blada?
– Bo to moja ukochana babcia. Ale nie żyje – poczułam dreszcze przebiegające po plecach. – Nigdy u mnie nie była, nie zdążyła mnie odwiedzić. Była już zbyt chora, aby tutaj przyjechać. A tak bardzo chciała zobaczyć, jak mieszkam. Obiecała mi to zresztą… Obiecała, że do mnie przyjedzie, że zobaczy moje mieszkanie. No i wygląda na to, że znalazła na to sposób. Nie było dla niej spraw niemożliwych…
Uśmiechnęłam się, odstawiłam zdjęcie i spojrzałam na Mariana.
– Szkoda, że ja nie mogłam jej widzieć. Nawet mi się nie śni, chociaż bardzo bym chciała. A tobie się udało. Jesteś jakimś medium czy co?
– Medium może nie, ale podobno mam jakiś „dar”, dość rzadki. Część mojej rodziny i znajomych przeniosła się już na tamten świat… i przychodzą do mnie. Nie wiem dlaczego – zawiesił głos.
– Pojawiają się w różnych miejscach i sytuacjach mojego życia – ciągnął. – Zazwyczaj widzę ich przez ułamki sekund, czasem tylko czuję ich obecność.
Pewnie gdybym był prawdziwym medium, to mógłbym też z nimi rozmawiać…
– I nigdy nie czujesz żadnego strachu? – zapytałam cicho.
– Za pierwszym razem czułem się nieswojo, nawet bardzo, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić – zaśmiał się.
– A poza tym wiesz co? Wydaje mi się, że oni otaczają mnie opieką. Miałem dwie bardzo niebezpieczne sytuacje na drodze, z których cudem wyszedłem bez szwanku. Do dziś nie wiem, czy to był cud, czy…?
Ogarnął mnie smutek, że Marian zobaczył moją babcię, a ja nie mogę. Ale może, mimo że jej nie widzę, jest tutaj? „Bardzo za tobą tęsknię, babuniu” – szepnęłam.