– Kiedy dziewczyna jest spod znaku Barana, raczej nie odmówi kieliszka wina...

– To jakaś próba podrywu?

– A więc zgadłem twój znak zodiaku!

– A co, jeśli tak? Jakie to ma znaczenie?

– A tak tylko... To tajemna wiedza, więc nie dla każdego.

– Znasz się na tym? Na astrologii?

– Tak, znam się.

– To interesujące. A ty jesteś spod jakiego znaku?

– Spróbuj zgadnąć.

– Nie mam pojęcia. Rak?

– O, jesteś bystra. Skąd wiedziałaś?

– Cóż... tak naprawdę to nie znam się na tym, tylko czasami horoskopy przeglądam w gazetach...

Wszystko to zdarzyło się zupełnie przypadkowo. Mam tendencję do tworzenia głupawych tekstów, które potem muszę wyrzucić z siebie. Nie jestem w stanie tego zatrzymać. Tak właśnie było wtedy. Grażyna była urocza i sprawiała wrażenie, jakby jej myśli krążyły tylko wokół jednej rzeczy – seksu.

Właśnie wtedy wpadłem na ten tekst na podryw, wypaliłem ją bez zastanowienia, trafiłem w punkt, a potem musiałem kontynuować ten absurd związany z horoskopem. Oczywiście nie jestem Rakiem. Jestem Wodnikiem i seks (jak dowiedziałem się o wiele później z internetu) jest dla mnie wynikiem procesów umysłowych.

Bardzo mnie to cieszy, ponieważ nie posiadam w sobie tego prymitywnego, zwierzęcego popędu. Najpierw moja głowa musi coś polubić, a potem moje ciało zaczyna to akceptować.

Podsuwałem Grażynie te mistyczne bzdury, a ona je łykała

Co ciekawe, to nadal działa, mimo że minęło już prawie piętnaście lat. Nie jesteśmy razem, ona ma kolejnych partnerów, a ja zdecydowanie wolę życie samotnego singla. Co jakiś czas ona decyduje się na małą zdradę ze mną, na szkodę swojego aktualnego mężczyzny, a ja wtedy zaczynam odpoczywać od mojego typowego stylu życia pełnego miłosnych podbojów i przestaję spędzać wieczory w nocnych klubach.

Świetnie się razem bawimy, ale tylko jeśli nasze spotkania nie trwają dłużej niż dwa, trzy tygodnie. Potem musimy sobie dać trochę luzu. Aż do momentu, kiedy znowu zadzwonimy do siebie.

– Mrauuu. To ja...

– Mrauuu. Rozpoznaję ten dźwięk. Tylko ty tak mruczysz. Czego byś chciał, kociaku?

– Chciałabym dostać trochę mleka, ale moja miska jest pusta.

– Za godzinę? U ciebie?

No właśnie, tak wygląda nasza kocia gra. Nie ma potrzeby robić nic więcej, przecież znamy się już od dawna. Po miłosnym uniesieniu Grażynka odpoczywa, patrzy w sufit i zaczyna mówić o teraźniejszości.

– Słuchaj, mój obecny facet, Marcin jest naprawdę spoko. Pracuje jako architekt, wiesz? Kiedy mówi o swoich kreatywnych pomysłach, robi taką... minę jak mały, zadowolony chłopiec. Uroczo marszczy brwi, zmienia wyraz twarzy i nie można mu przeszkadzać, bo zaczyna się irytować.

– Czyli jest trochę głupawy...

– Nie mów tak! Wcale nie jest! Naprawdę jest super. Nie jest jak Romek. Romek to wredny i egoistyczny koleś. I miał romans z Krysią. A Marcin? Marcin tak nie robi. Myśli o mnie... Przygotowuje dla mnie niespodzianki... Kupuje... Kupuje... prezenty. Czy wiesz, że Romek podczas rozwodu kłócił się o wszystko, co było w domu? Po prostu książkowo walczył o wszystko. Tylko psa nie chciał. A ja właśnie chciałam mu go zostawić.

– I jak? Wzięłaś tego psa?

– O, nie! Dałam go mojej mamie. Była smutna po śmierci taty, teraz ma kogoś do kochania i przytulania. Naprawdę go rozpieszcza. Marcin nie jest fanem zwierząt. Twierdzi, że zwierzęta są ulubieńcami tych, którzy nie przepadają za ludźmi... Goering chyba tak miał. Co o tym sądzisz?

– Ja generalnie lubię zarówno ludzi, jak i zwierzęta. Choć prawdę mówiąc, czasami zdarza mi się nie przepadać za niektórymi ludźmi.

– No właśnie, a Marcin to wszystko wie. Ach... no i mamy świetne auto.

– Ble!

– Co jest?

– To już nie jest na czasie! Rower. Hulajnoga. Teraz modna jest ekologia.

– Serio? I co? Jeździsz na rowerze?

– Jeszcze nie, ale mam to w planach.

– Wariat! Marcin często mówi, że kocha prowadzić auto, że czuje się wtedy naprawdę wolny.

Nigdy nie odczuwałem zazdrości wobec tych nieszczęśników, którzy decydowali się na małżeństwo z Grażynką. W końcu i tak zawsze, znudzona, uciekała od swojego idealnego, rodzinnego świata prosto w moje ramiona. To mi całkowicie wystarczało. Nie potrzebowałem nic więcej.

– Muszę już iść. Marcin poprosił mnie, abym upiekła dla niego tartę. Lubisz takie potrawy? Jadasz tarty?

– Wolę wódkę! Kiedy wpadniesz znowu?

– Nie jestem pewna. Jutro się okaże, czy się uda. Będziesz u siebie przed południem?

Tak to zazwyczaj wyglądało

Grażynka nigdy nie skalała się pracą zawodową, nie interesowało jej takie zajęcie (zakładała, że to mężowie mają to robić), a ja zajmowałem się tak zwanym wolnym zawodem. Ale kiedy ktoś mnie naciskał i pytał, czym konkretnie się zajmuję, miałem problem, żeby odpowiedzieć. Więc zawsze coś tam wymyślałem.

– No, wiesz, robię to i owo. Coś tam poradzę... Czy coś w tym stylu. Takie różne rzeczy.

Pewnego razu minęło kilka miesięcy, a ja nie miałem żadnej wiadomości od Grażynki. Pewnego dnia jednak telefon zadzwonił.

– Czy mogę?

– Kiedy?

Teraz, od razu.

– Tak, możesz.

Grażynka wyglądała na bladą. Była smutna. Wydawała się przestraszona.

– Siekiera, motyka, piłka, gruszka, skacz do łóżka...

Rozpocząłem jak zwykle. Uniosła na mnie swoje niebieskie oczęta i zastygła. Obserwowała mnie. To było dziwne. Nigdy się tak nie zachowywała.

– Czemu tak patrzysz?

– Wiesz... tak myślę... Po prostu zastanawiam się, czy nie moglibyśmy raz zrobić coś innego? Bez seksu. Po prostu spędzić ze sobą czas. Porozmawiać. Może się przytulić?

– Czy ty się źle czujesz?

– Nie. Czemu pytasz?

– Bo nie zachowujesz się jak zwykle. Co się dzieje?

– Zastanawiam się, czy widzisz we mnie osobę?

– Nie wiem, skąd to pytanie. Znamy się przecież nie od dzisiaj. Ja przede wszystkim widzę w tobie osobę! Grażynko, wyłącznie osobę! To prawda, że jesteś kobietą, co ma swoje znaczenie, ale przede wszystkim jesteś osobą.

– No właśnie…

– Dobrze, dobrze, jeśli chcesz, możemy porozmawiać. Co u Marcina?

– Marcin jest już przeszłością. To był błąd. Okazał się być idiotą. Miałeś rację.

– Co się stało? Jednak miał inną kobietę?

– Nie, Piotr, jest gorzej. Ukrywał przede mną swoją pasję, czy raczej nałóg.

– Narkotyki? Wiedziałem! 

– Wcale nie jest narkomanem ani nic z tych rzeczy! Przegrał nasze oszczędności, auto i teraz, żeby zakończyć tę całą sytuację, musi sprzedać mieszkanie.

– Mieszkanie, które jest twoje?

– Niestety to nie jest takie łatwe. Mieszkamy w jego mieszkaniu. Czyli naszym. Moje sprzedaliśmy rok temu. Wiesz, luksusowe życie i ten samochód. Praktycznie nie zostanie mi nic.

– Ale przecież miałaś działkę poza miastem, z domem, prawda?

– Tak, działka nadal jest. Ale jak to sobie wyobrażasz? Mam żyć na wsi? Ja? I co miałabym tam robić? Jestem typową, miejską kobietą. Przywykłam do życia w innych warunkach. Do zgiełku, do kina, do sklepów. I chyba nawet do smogu.

– Może zdecyduj się na sprzedaż działkę! Zyskasz trochę kasy.

– Czyś ty oszalał? Co zrobię, gdy w podeszłym wieku będę chciała odpocząć? Mieć trochę ciszy i spokoju? Muszę mieć takie zabezpieczenie na wszelki wypadek.

– W takim razie już nie mam pomysłu, co ci radzić. Może powinnaś znaleźć sobie kogoś bogatego, żeby cię utrzymywał. W końcu wiesz, jak to działa.

– No... właśnie w tym problem. Bo wiesz, po raz pierwszy w moim życiu nie mam obok siebie takiej osoby. Albo biedacy, jak ty, albo młodzi macho, z którymi romans jest fajny, ale małżeństwo? Chyba się postarzałam! Czuję się bezradna. I tak sobie pomyślałam, że może ty mi pomożesz. Czy znasz może jakiegoś sympatycznego mężczyznę, który by się nadawał na męża dla mnie? Albo spojrzysz w gwiazdy i mi coś podpowiesz... Może z nich coś wyczytasz? I wiesz, co jest najgorsze? Chyba przestałam odczuwać pociąg seksualny. Jakoś od pewnego czasu nie mam ochoty na seks.

– Ty serio masz problem... Nie myślałem, że to takie duże zmartwienie.

– Nie żartuj sobie ze mnie. Szczerze nie mam pojęcia, co mam zrobić. Wcale nie jest mi do śmiechu.

Poszliśmy spać, ale zdecydowanie było inaczej niż zazwyczaj. Poczułem w sobie jakąś delikatność. Moja drobna, bezsilna Grażynka.

– Obiecaj mi coś. Proszę, Piotr. Obiecaj, że nie zostawisz mnie samą w takiej sytuacji. Dobrze? Obiecasz?

– Jasne! Nie martw się.

Odeszła, ale jej problem został ze mną

Myślałem, że znam siebie, a okazało się, że byłem dużo bardziej uczuciowy, niż myślałem. Usiadłem do śniadania, ale mi nie smakowało, bo Grażyna i jej problem nie chciały mi wyjść z głowy. Tak samo później. Siedziałem w klubie nocnym przy barze i dalej o niej myślałem. Kiedy kąpałem się w wannie – Grażynka ciągle była w mojej głowie. Kilka tygodni później, nie mogłem już dłużej wytrzymać i zadzwoniłem do niej.

– Znam twoją sytuację. Gwiazdy przekazują mi, że potrzebujesz Wodnika, który nie jest bogaty, a może nawet wręcz biedny!

– Co? Nie znam żadnego Wodnika.

– Znasz! To ja! – wykrzyknąłem. – Ja jestem Wodnikiem. To najfajniejszy ze wszystkich znaków zodiaku.

– Piotruś, coś ci się chyba pomyliło albo mnie okłamałeś. Doskonale pamiętam, że twój znak zodiaku to Rak.

– Wcale nie jestem Rakiem. Zemdlałbym, jeżeli bym nim był. Gwiazdy zawsze mówią prawdę! To ja cię troszkę oszukałem.

– Ok, niech ci będzie. Nie jesteś Rakiem. Przyjmijmy, że ci wierzę, ale dlaczego mi o tym wszystkim opowiadasz? O co ci w ogóle chodzi?

– Grażynko, wszystko sobie przemyślałem. I mam tylko jeden pomysł – powinniśmy być razem! Ty i ja. To nie jest przypadek, że od tylu lat się spotykamy. A teraz, kiedy masz te swoje kłopoty... Może właśnie nadszedł ten moment...

– Piotruś! O czym ty mówisz? Co to za głupie gadanie?

– Chodzi mi o sprawy z chłopakami i tym seksem, że już nie masz na to ochoty...

– Aha... o to ci chodzi! Nie, to już nie ma znaczenia. Zostaw to. Poznałam Igora, Piotrusiu, to naprawdę świetny gość. Nie uwierzysz, prowadzi światowy biznes. Wiesz, że zaraz lecę do Pekinu?

– A co z tym seksem?

– Ach, Igor jest niesamowity. Ale oczywiście, jak tylko będę miała trochę czasu, to odwiedzę cię... Halo? Czy jesteś?

– Tak... jestem.