Jej decyzja o ślubie była dla nas zaskoczeniem

Mam tylko jedną kumpelę, Kaśkę. Łączy nas przyjaźń od czasów, gdy byłyśmy małymi brzdącami w przedszkolu. Ona zdążyła już obronić dyplom i zyskać tytuł magistra, a ja w mojej edukacji zatrzymałam się na szkole gastronomicznej, pracuję jako kucharka.

Mimo pewnych różnic między nimi, kochamy się jak rodzone siostry. W dzieciństwie Kaśka zmagała się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Do dziś pozostaje wątła i delikatna niczym motyl. Ma serce ze szczerego złota i przepiękne, ogromne oczy. Reszta jej ciała odbiega od ideału – chude ręce i nogi, zupełny brak piersi, skrzywiony kręgosłup... No i mierzy zaledwie metr pięćdziesiąt trzy centymetry wzrostu. Wygląda jak małe dziecko, choć w rzeczywistości ma już dwadzieścia sześć lat na karku.

Zawsze była singielką, więc kiedy zadzwoniła do mnie jej mama, myślałam, że żartuje.

– Dorota – powiedziała konspiracyjnym tonem. – Rzuć wszystko i szybko do nas przyjeżdżaj… Z Kasią coś nie tak!

– O co chodzi? Mam już jechać?

– Tak! Szybko, wsiadaj w taksówkę i przyjeżdżaj szybko. Kasi całkowicie odwaliło. Mówi, że bierze ślub!

Faktycznie, po otrzymaniu takiej wiadomości nie byłam w stanie zastanawiać się zbyt długo. Kilka chwil później dzwoniłam już do drzwi domu, w którym mieszkała Kasia z rodziną. W progu stanęła przede mną wystraszona mama Kaśki.

– To dalej kompletnie do mnie nie dociera – cała się trzęsła. – Oni już dali na zapowiedzi. Wszystko robili po cichu, a dzisiaj oznajmili, że za dwa tygodnie biorą ślub!

– Zaraz, „oni”? Czyli kto?

– No jak to kto? Kaśka i ten cały Mariusz. Pierwsze słyszę o facecie... Coś mi się tu nie podoba! A ty go znasz? Słyszałaś coś o nim?

– Nie, skądże! Nigdy o nim nie słyszałam. Kto to w ogóle jest?

– Zaraz sama go poznasz... Okropny typ!

Weszłam do środka za mamą mojej przyjaciółki, a następnie... Stanęłam jak wryta. Na środku pokoju stał potężny, umięśniony facet. Malutka, chuda Kasia dosłownie wisiała na nim, oplatając go nogami w pasie. Para była akurat złączona w namiętnym pocałunku. Jej ukochany miał na sobie modne ubrania, a jego włosy postawione były na żel.

Po początkowym szoku zdołałam wydusić z siebie kilka pytań. O to, jak i gdzie się poznali, a przede wszystkim – dlaczego Kasia nigdy nic mi o tym nie powiedziała.

– Ej, a co ty jesteś, detektyw? – zachichotała.

– Nie próbuj zmieniać tematu! No dawaj, opowiadaj! – zachowywałam się trochę bezpośrednio, ale to zawsze działało na moją Kasię.

Pewnego dnia stała sobie na przystanku, dźwigając ciężki plecak wypełniony po brzegi książkami. Wtedy podjechał jakiś facet autem i zaproponował, że ją zabierze, dokądkolwiek zechce

– I bez wahania do niego wskoczyłaś?!

– A dlaczego miałabym tego nie zrobić? – była wyraźnie zaskoczona.

– Ile ty masz lat? Nie wiesz, ilu na świecie chodzi różnych przestępców albo zwykłych zboczeńców? Trzeba ci tłumaczyć, że wsiadanie do samochodu z nieznajomym jest niebezpieczne?

– Wyglądał na porządnego gościa, miał takie dobre oczy – Kaśka posłała Mariuszkowi czuły uśmiech, a on przybrał minę usatysfakcjonowanego kota. – Nie żałuję tamtej decyzji. To dzięki niej odnalazłam swoje szczęście!

Ona kompletnie zwariowała!

– Dlaczego trzymałaś to szczęście w tajemnicy? Przecież nigdy wcześniej nic przed sobą nie ukrywałyśmy.

W tym momencie Kaśka wypaliła coś, co mnie totalnie zaskoczyło...

– Teraz oprócz ciebie mam jeszcze jedną osobę, przed którą niczego nie ukrywam! Proszę, musisz to zaakceptować. Nie próbuj ciągnąć mnie w swoim kierunku, bo ja już podążam inną drogą. Chcesz sprawić mi ból?

Wiedziałam, że jak Kaśka się na coś uprze, to tak będzie i koniec! Doszłam do wniosku, że muszę wymyślić inny sposób, aby wyrwać ją z objęć tego faceta... Na początek zaczęłam zbierać o nim informacje, starając się dowiedzieć, co inni o nim opowiadają. Szybko się zorientowałam, że materiału starczyłoby na całą powieść! Trzy razy próbował studiować, za każdym razem na innym kierunku, ale żadnego nie ukończył...

Jego rodzina to sami lekarze, ale z nikim z nich nie utrzymywał kontaktu. Najwyraźniej mieli dość jego wybryków. Kasy nigdy mu nie brakowało. Skąd ją miał? Jedni twierdzili, że jest udziałowcem hurtowni leków, inni mówili coś o jego udziałach w jakiejś sieci aptek, tak czy siak, nikt nie znał prawdy. Ciągle kręciły się wokół niego laski. Młode i atrakcyjne... Kaśka nie miałaby z nimi żadnych szans!

– To jakiś bandzior – szlochała pani Helenka. – To się skończy tragicznie dla naszej Kasi!

– Musi pani zabronić jej tego durnego ślubu! Nie można się na to zgodzić!

– Myślisz, że nie starałam się jej przemówić do rozsądku? Ale wiesz, jaka jest Kaśka! Burknęła, że skoro jest dorosła, to może decydować o sobie. Że wyjdzie za niego, choćbyśmy mieli się już nigdy nie zobaczyć. Że zerwie kontakty z rodziną... Jesteśmy dla niej ważni i będzie przez to cierpieć, ale decyzji nie zmieni, bo jego też kocha.

– Skoro z nią nie da się dogadać, to może z nim? Zaoferujcie, że zapłacicie mu, żeby sobie odpuścił. Wygląda na gościa, który lubi forsę. Może się na to skusi!

Pani Helenka doszła do wniosku, że to świetny pomysł.

– No ale kto by się odważył na taką pogawędkę? Na pewno nie ja, boję się go jak diabli, nie wydusiłabym ani słówka. A mąż? Przecież on jest nieśmiały jak małe dziecko, takie sprawy to nie dla niego! Dorotko, a może ty? Bardzo cię proszę, wesprzyj mnie w tym... – szlochała.

Zaplanował wszystko w najdrobniejszych szczegółach

Do tego przeklętego ślubu zostały już tylko trzy dni, kiedy w końcu natrafiłam na jakiś ważny trop. Zawsze mi umykał. Trudno było za nim nadążyć, bo był ciągle w ruchu i miał szybki, sportowy samochód. W końcu go dopadłam. Zaparkował przed jakimś barem. Ze środka wyłoniła się świetna laska w krótkiej spódniczce. Cmoknął ją w usta i dał klapsa w tyłek. Podjechała taksówka, ona do niej wskoczyła, a on poszedł do środka knajpy. Miałam go w garści. Gdy weszłam do lokalu, okupował miejsce przy barze.

– Wejdź, proszę – rzucił, otwierając drzwi. – Śledzisz mnie od pewnego czasu, więc pewnie masz ważną sprawę, tak?

– Zorientowałeś się?

– No raczej. O co chodzi?

Opowiedziałam mu wszystko...

– To już wszystko, co masz mi do powiedzenia? – zwrócił się do mnie pytaniem, kiedy umilkłam. – W takim razie teraz twoja kolej, aby mnie wysłuchać i przekazać mamie mojej narzeczonej, że jej forsa mnie nie interesuje. Jestem naprawdę zamożny. Mam więcej pieniędzy, niż oni byliby w stanie kiedykolwiek mi zaoferować. Zamierzam poślubić Kaśkę. Zdaję sobie sprawę, że nie jest najpiękniejsza na świecie, spotykałem się z dużo atrakcyjniejszymi kobietami, ale za to jest uczciwa, lojalna i zawsze mogę na niej polegać. Mógłbym zapisać jej cały mój majątek, a ona nie zwinęłaby kasy i nie dała nogi z jakimś kochankiem. Co do tego mam stuprocentową pewność.

– Dlaczego w ogóle o przepisywaniu mówisz?

– Wiesz, jak to w interesach bywa. Dlatego porządna małżonka warta więcej niż najlepszy skarb! U mego boku poczuje się jak w niebie. Spokojnie, nic złego jej nie zrobię. Ja będę z niej miał mnóstwo radości, a może i nawet pogodzę się z rodzicami kiedy zobaczą, jaką super kobietkę sobie znalazłem?

– Przecież to nie jest miłość! – wykrzyknęłam. – Ona nie da się nabrać. Jest zbyt bystra.

– Skąd ta pewność, że jej nie kocham? Choć faktycznie, dobrze mówisz… To nie miłość. Po prostu ją lubię, na swój sposób. Wierz mi, to znaczy dużo więcej niż jakieś górnolotne frazesy o uczuciach. Darzę ją szacunkiem. Ma silny charakter, mimo że wygląda jak krucha laleczka – wystarczy mocniej ścisnąć i pęknie!

– Na pewno będziesz ją zdradzał.

– No i?

– Jak to: no i? Kaśka prędzej czy później się zorientuje. Sądzisz, że przejdzie nad tym do porządku dziennego?

– Ona nie jest głupia. Wie, że pożądanie to nie to samo, co uczucie. Poza tym, gdy już będziemy małżeństwem, postaram się nad sobą panować.

– Taka relacja tylko ją wyniszczy psychicznie.

– Skąd masz taką pewność? Naprawdę uważacie, że lepiej by było, gdyby nikogo nie miała? A może wolicie, żeby związała się z jakimś idiotą, który będzie jej bez przerwy wypominał, że przez jej wygląd nic w życiu nie osiągnął? Mówię wam, ja zyskuję na tej relacji więcej niż ona, także to dla mnie dobra inwestycja, a ja potrafię o swoich partnerów biznesowych zadbać… No to odwalcie się wszyscy.

I co mam zrobić w takiej sytuacji? No nic, muszę tylko kupić jakieś kwiaty i pójdę na tę ceremonię. Stanę przed nią i powiem „Kasiu, życzę ci dużo szczęścia”, a przy tym pewnie się rozbeczę. No, ale jak ona się tak zdecydowała i jest z tego powodu zadowolona...

Dorota, 26 lat