Cała się trzęsłam ze złości i żalu. Jak ona może tak postępować! Jak może być taką egoistką! Własna, rodzona córka… To ja wszystko jej oddałam, poświęciłam jej całe swoje życie, a ona mi się tak odwdzięcza? Czy nie widzi, że cierpię? A przecież doskonale wie, że jestem schorowana, że potrzebuję opieki. Że nie mogę się denerwować. Tymczasem Magda tak po prostu oznajmiła mi, że wyjeżdża i wcale nie przejęła się tym, że ja zostanę sama!

Z tego wszystkiego aż zapaliłam papierosa, chociaż wiem, że mi nie wolno. Mam nadciśnienie i lekarz zabronił mi palić. Tak, jak i denerwować się. Ale nikt tego nie zrozumie. Zwłaszcza moja córka!

Już widzę, jakby miała czas na naukę, gdyby pracowała!

Kiedy kilka lat temu szła na studia, zastanawiała się nad wyjazdem na uniwersytet do Krakowa. To był wyjątkowo głupi pomysł! Przecież tu, na miejscu, w Lublinie, też jest wyższa uczelnia. Po co miałaby wyjeżdżać? I za co? Nawet gdyby przyznali jej akademik, to za coś i tak musi tam żyć. Perswadowałam jej zatem ten wyjazd, licząc, że postąpi rozsądnie.

– Pomyśl, sam akademik to już około 300–400 złotych miesięcznie – tłumaczyłam. – To może niedużo, ale jednak miesiąc w miesiąc trzeba płacić. A jedzenie? Książki? Bilet miesięczny? Tutaj masz to wszystko za darmo. Pomyśl o tym.

– Mamo, ale tamta uczelnia ma inny prestiż – upierała się. – No i na tutejszym uniwerku nie ma mojego wymarzonego kierunku... Przecież ci mówiłam!

– Ale mówiłaś też, że jest podobny i że weźmiesz to pod uwagę – przerwałam jej. – Ja rozumiem marzenia, ale życie jest twarde i nie zawsze jest w nim miejsce na realizację jakichś tam mrzonek!

– To nie są mrzonki, mamo, tylko moja przyszłość – Magda podniosła głos. – Lepszy kierunek to większe możliwości. A co do pieniędzy, to Kamila obiecała, że załatwi mi pracę. Na życie zarobię. No i jest jeszcze mój fundusz stypendialny, który założyła mi babcia.

– Wiem, ale rozmawiałyśmy, że te pieniądze lepiej przeznaczyć na jakiś wyjazd albo trzymać, aż się usamodzielnisz i będziesz myślała o własnym mieszkaniu – powiedziałam, jednocześnie myśląc, że to pewnie i tak nie będzie potrzebne, bo nasze mieszkanie ma trzy pokoje i spokojnie pomieści się tu sama albo nawet z rodziną. – Madziu, zrobisz jak zechcesz, jesteś dorosła, ale moim zdaniem to wyrzucanie pieniędzy. No i nie ukrywam, że trochę liczyłam na ciebie. Wiesz, babcia jest chora, ja pracuję, nie zawsze mam czas i siły, żeby ze wszystkim podołać. Gdybyś studiowała na miejscu, mogłabyś mi pomóc.

Nic wówczas nie powiedziała, tylko westchnęła. Nie wracałyśmy do tej rozmowy, ale widziałam, że córka się waha. Wreszcie po kilku dniach powiedziała:

– Dobrze, mamo, będę studiowała tu, na miejscu. Przynajmniej przez pierwszy rok. A potem zobaczę, co i jak.

Odetchnęłam z ulgą

Widziałam co prawda, że Magda jest nieco rozczarowana, ale miałam nadzieję, że jej przejdzie. Przecież ja chcę dla niej dobrze! Jestem starsza, więcej wiem o życiu. Ona jest jeszcze młodziutka i niedoświadczona. Jej się tylko wydaje, że bez problemu pogodzi studia z pracą. Akurat! Poza tym, jaka to praca! Kamila, nasza kuzynka, prowadzi pub w Krakowie i Magda miałaby tam pracować na zapleczu albo jako kelnerka. Nie byłam tym zachwycona i wcale nie przekonywały mnie zapewnienia Kamili, że to bezpieczne miejsce, a ona wszystko będzie miała na oku. Już ja dobrze wiem, jak trudno jest mieć na oku 19-latkę, która wyrwała się spod matczynych skrzydeł i posmakowała wolności. Wolę sama jej pilnować. A i czasu na naukę moja Magda będzie miała dużo więcej, co na pewno wyjdzie jej tylko na dobre.

Jednak okazało się, że Magda nie odpuściła i pod koniec pierwszego roku znowu wróciła do rozmowy o wyjeździe do Krakowa. I tym razem byłam przeciwna.

– Myślałam, że mamy to już za sobą – powiedziałam, nawet nie starając się ukryć goryczy w głosie. – Sama przecież widzisz, ile masz nauki, jaka jesteś zmęczona. Kiedy niby miałabyś jeszcze czas i siły, żeby pracować? Zastanów się dobrze, kochanie, bądź rozsądna. No i zobacz – z babcią jest tak źle, a wiesz, jak bardzo cię kocha. Nie wiem, czy zniosłaby rozstanie z tobą. No i mnie zawsze trochę odciążysz, a przecież jestem chora...

Na szczęście, posłuchała mnie. Zrobiła to nawet bez jakiegoś większego problemu, bo studia bardzo jej odpowiadały. Niestety, szybko okazało się, że nie tylko moje perswazje miały wpływ na jej decyzję. W połowie drugiego roku moja córka pewnego dnia oznajmiła mi, że chciałaby mi kogoś przedstawić.

– Mamo, to jest Marek – powiedziała, prezentując przystojnego blondyna. – Poznałam go na praktykach.

Marek wręczył mi kwiaty i szarmancko pocałował w rękę. Nie powiem, spodobał mi się. Do momentu, aż oznajmili mi, że chcą razem zamieszkać.

– Wiem, że to wbrew twoim przekonaniom, ale czasy się zmieniły– Magda, widząc moją minę, nie dała mi nawet dojść do słowa. – Marek kończy już studia, chce obronić pracę we wcześniejszym terminie. Ma kawalerkę i stwierdziliśmy, że zamieszkamy tam razem.

– Za co będziecie żyć? – wycharczałam, bo ze zdenerwowania dostałam chrypki.

– Marek pracuje, a ja mam zamiar udzielać korepetycji – odparła Magda.

– Ale dlaczego nie możecie na razie mieszkać osobno? Wiem, że teraz jest taka moda, ale naprawdę uważam, że to bez sensu – próbowałam ją przekonać.

– Mamo, chcemy się dobrze poznać, sprawdzić, czy do siebie pasujemy.

– Trochę na to jeszcze za wcześnie – postanowiłam uderzyć z innej strony. – Ile w ogóle czasu wy się znacie?

– Ponad pół roku i...

– Pół roku! No to doprawdy szmat czasu! – prychnęłam. – A wiecie, jak łatwo zrobić głupstwo, gdy się mieszka we dwójkę, gdy nie ma kontroli? No a poza tym, Magda jest dopiero na drugim roku studiów – zwróciłam się do Marka. – Jak pan to sobie wyobraża? Na pewno będziecie chcieli spędzać czas ze sobą, a na nią spadnie jeszcze gotowanie, sprzątanie, pranie. Kiedy będzie się uczyć? Doprawdy, dziwię się panu. Mówi pan, że kocha Magdę, a wcale o niej nie myśli!

Magda wróciła później do domu, była wściekła

– Marek powiedział, że masz rację – powiedziała z zaciętą miną. – Że może jeszcze poczekamy. Wiesz mamo, myślałam, że jesteś bardziej tolerancyjna i wyrozumiała. Wiele par żyje razem i nie ma w tym nic złego. Kończą studia i osiągają sukcesy naukowe. Dają radę!

– Ale mają dużo trudniej – ucięłam. – Widzisz, nawet twój Marek tak uważa!

– Wcale tak nie uważa, tylko nie chce, żebym się z tobą kłóciła. Jest mi przykro, że tego nie rozumiesz – odparowała.

– A mi jest przykro, że myślisz tylko o sobie. – Nagle poczułam narastającą wściekłość i zaczęłam krzyczeć. – Mam na głowie babcię, ja jestem chora, a ty chcesz się wyprowadzić i zostawić mnie samą, z kłopotami na głowie! I co będzie, jak się z Markiem nie dogadacie? Po prostu wrócisz do mamusi, tak? A jak zawalisz studia przez to wszystko? Albo jak zajdziesz w ciążę? Skażesz i mnie, i siebie!
Magda nic już nie powiedziała, w ogóle przez kilka dni się nie odzywała. Wychodziła rano na uczelnię, potem wracała, uczyła się, wieczorem wychodziła spotkać się z Markiem. Irytowała mnie ta cisza i jej naburmuszona mina. A poza tym, całkiem przestała mi pomagać w domu, a do babci zaglądała tylko raz na jakiś czas. Wreszcie mnie to wkurzyło.

– Naprawdę musisz się z tym Markiem codziennie widywać? – Zapytałam pewnego wieczoru. – Masz naukę, do babci nie zaglądasz, mi nie pomagasz. Naprawdę, jestem tobą zawiedziona!

– Gdybym mieszkała z Markiem, miałabym więcej czasu dla ciebie i babci – odparowała Magda. – Ten czas, który muszę wygospodarować na spotkania z nim, mogłabym właśnie przeznaczyć dla was. A potem jeszcze zaczęła mi wmawiać, że to moja wina, bo sama tego chciałam!

Nigdy bym się tego po niej nie spodziewała!

– No wiesz! – aż mnie zatkało z oburzenia. – Jak możesz tak mówić?! Bardzo cię proszę, żebyś zastanowiła się nad tym, co robisz. Pamiętaj, że rodzina jest najważniejsza, jeszcze się przekonasz! Mam nadzieję, że chociaż dla babci znajdziesz czas, skoro ja już się dla ciebie nie liczę!

Widziałam, że moje słowa ją zabolały, ale doprawdy nie sądziłam, że moja córka może być aż tak bezduszna. Na koniec rozmowy dorzuciłam jeszcze:

– Chciałabym, żebyś rzadziej spotykała się z Markiem, a więcej czasu poświęcała na naukę i pomoc w domu!

Doszłam do wniosku, że muszę po prostu przerzucić na córkę część obowiązków, skoro ona sama nie poczuwa się do niczego. Obarczyłam ją więc robieniem zakupów, gotowaniem, praniem i prasowaniem. Magda musiała teraz więcej czasu spędzać w domu i chociaż widziałam, że jej to nie w smak, nic nie mówiła.

Tuż przed wakacjami zmarła moja mama

To był dla mnie i dla Magdy cios, chociaż spodziewałyśmy się tego, bo babcia była już bardzo schorowana. Jakoś uporałyśmy się ze wszystkimi formalnościami i pogrzebem, Magda bardzo mi pomogła. Myślałam, że w końcu do niej dotarło, co jest ważne, a co nie. Niestety, myliłam się. Kiedy oznajmiłam jej, że musimy doprowadzić do porządku mieszkanie po babci, aby je sprzedać, wyszło szydło z worka.

– Mamo, ale ja chcę jechać na miesiąc do Norwegii, do pracy, mówiłam ci… – powiedziała. – Marek kupił już bilety i zarezerwował robotę. Wszystko jest ustalone.

– Wiem, ale musisz zmienić plany – wzruszyłam ramionami. – Przecież nie zostawisz mnie z tym wszystkim? A mieszkanie nie może stać w nieskończoność, bo trzeba za nie płacić czynsz. Im wcześniej to zrobimy, tym lepiej.

– Myślałam, że to mieszkanie będzie dla mnie – powiedziała Magda ostrożnie. – Kiedyś muszę się usamodzielnić.

– Na to masz jeszcze czas, a pieniądze teraz się przydadzą – ucięłam. – A poza tym tu jest wystarczająco dużo miejsca, nawet gdybyś miała wyjść za mąż. A nawet będzie wam wygodniej z dzieckiem przy mnie, bo zawsze wam pomogę.

Magda nie powiedziała ani słowa, tylko przez dłuższy czas patrzyła na mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.  A chwilę później wyszła, żeby porozmawiać z Markiem. Wróciła zapłakana.

– Pewnie będziesz szczęśliwa, bo właśnie się rozstaliśmy! – wyjęczała przez łzy. – Marek mnie zostawił. Oznajmił, że nie może ze mną być, skoro zawsze muszę się liczyć przede wszystkim z twoim zdaniem. Powiedział, żebym się zastanowiła, czego chcę i co jest dla mnie ważne.

Więc widocznie on cię wcale nie kochał, skoro każe ci wybierać pomiędzy sobą a rodzoną matką – oznajmiłam twardo.  – Mam nadzieję, że to rozumiesz.

Wiem, że jeszcze przez jakiś czas ze sobą rozmawiali, spotykali się, ale nie byli już razem. Mnie było to nawet na rękę.
Magda rzuciła się w wir nauki i skończyła studia przed czasem. Cieszyłam się z jej sukcesu i gratulowałam jej, ale ona zamiast radować się ze mną, powiedziała:

– Teraz jestem już w pełni dorosła i całkiem samodzielna, prawda mamo?

– No tak, mam też nadzieję, że znajdziesz pracę, w której będziesz się dobrze czuła.

– Już znalazłam – powiedziała tak jakoś zimno i dodała: – W Niemczech. Moja uczelnia współpracuje z tamtejszym uniwersytetem i oni przyjmują na staż świeżo upieczonych magistrów. Oczywiście, nie wszystkich, trzeba mieć jakieś osiągnięcia, ale ja jestem najlepsza na roku.

– Jak to? – wyjąkałam. – Nie znasz języka!

– Znam. I to całkiem nieźle – Magda odpowiadała na moje pytania bez chwili wahania, jakby wszystko miała dokładnie zaplanowane. – Wiedziałam, że istnieje możliwość wyjazdu i od dwóch lat się do tego przygotowywałam. Specjalnie kułam po nocach, żeby mieć dobre wyniki. Zapisałam się też na kurs niemieckiego, taki intensywny, przyspieszony. A moja promotorka przez ostatnie pół roku pomagała mi w nauce specjalistycznych wyrażeń i pojęć. Zgłosiła mnie do tego projektu i udało się. Wyjeżdżam.

– Ale... Jak to od dwóch lat? – zdumiałam się. – Dlaczego robiłaś z tego tajemnicę, czemu mi nic nie powiedziałaś?

Specjalnie ucieka za granicę, żeby być daleko ode mnie

Córka przez chwilę patrzyła na mnie ze smutkiem, jakby zastanawiając się, co odpowiedzieć. W końcu westchnęła ciężko.

– Bo wiedziałam, jak to się skończy 

– Magda wzruszyła ramionami. – Znowu byś mnie przekonywała, lamentowała, narzekała, że jesteś chora, a ja cię zostawiam. Mamo, kocham cię, ale zrozum, nie mogę być ciągle z tobą, zależna od ciebie. Nie mogłam studiować, gdzie chciałam, mieszkać, z kim chciałam, być z kim chciałam. Ingerujesz w moje życie na każdym kroku. Właśnie dlatego doszłam do wniosku, że muszę wyjechać gdzieś daleko, za granicę, bo inaczej nie dam rady żyć samodzielnie. Zawsze mnie przekonasz, że muszę zostać z tobą. Uświadomiłam to sobie, jak powiedziałaś, że po moim ślubie będę z mężem mieszkać u ciebie. Mamo, ja chcę żyć po swojemu! Dlatego podpisałam już dokumenty, wszystko jest wysłane i załatwione, nie ma odwrotu.

– Kiedy wyjeżdżasz? – zapytałam sucho.

– Za tydzień – odparła. – Staż zaczyna się jeszcze przed wakacjami. Ale będę do ciebie dzwonić, przyjeżdżać, obiecuję.

– Obejdzie się – nie mogłam opanować nerwów. – Nie chcę od ciebie łaski.

– Mamo, nie zmienię zdania – głos córki znowu stał się zimny i obojętny. – Mam nadzieję, że zrozumiesz w końcu, dlaczego to robię. Ja cię nie zostawiam, tylko chcę wreszcie zrobić coś dla siebie.

Wyszła, a ja zostałam. Zgasiłam papierosa, ale zaraz sięgnęłam po kolejnego. Łzy napływały mi do oczu.

„Już nie mam córki – przebiegło mi przez głowę. – Jak ona mogła mi to zrobić? Przecież wszystko robiłam dla jej dobra! Jak ona mogła?!”