Moja trzydziestoletnia córka odwiedziła już wszystkie kontynenty. Skąd bierze na to pieniądze? Prowadzi bloga, na którym poleca sprzęt turystycznych najlepszych producentów. Robi to, co kocha, a do tego nieźle na tym zarabia. Od początku wiedzieliśmy, że jakaś niewidzialna siła będzie ją pchać do zwiedzania świata. Wiele wskazywało na to, że będzie z niej naprawdę niespokojny duch. 

Zaczęło się już w dzieciństwie

Gdy była malutka, skupiała się jedynie na kilka minut karmienia. Szybko domagała się tego, aby przenieść ją w inne miejsce. Najchętniej cały dzień spędzałaby na rękach, w wózku mogła leżeć tylko wtedy, kiedy ktoś położył ją na brzuchu. Dzięki temu mogła obserwować otaczający ją świat. Jeśli chodzi o spanie, to nie było różowo. W ciągu dnia zasypiała na kilka krótkich drzemek – nie trwały one dłużej, jak piętnaście minut. Nocą było podobnie – wybudzała się co dwie, czasem trzy godziny i oczekiwała noszenia jej na rękach. 

– Twoja kolej – mówiłem cicho do żony, kiedy moje ręce i plecy odmawiały posłuszeństwa.

– Znowu? – pytała, jeszcze nie do końca obudzona.

– Tak, niestety. Nie może zasnąć. Spójrz!

– Matko Przenajświętsza, ma oczy jak pięciozłotówki. Która godzina?

– Dwadzieścia po drugiej.

– I od której próbujesz ją uśpić?

– Od półtorej godziny.

Robiła, co chciała

Walka z Mileną trwała praktycznie całą dobę. Zaczęła nam uciekać, jak tylko nauczyła się raczkować. Sama wyznaczała ścieżki, które przemierzała. Parła przed siebie w totalnej ciszy, nie oglądając się przy tym na nas. Kiedy tylko zobaczyła miejsce, w którym mogłaby się schować, natychmiast z niego korzystała. Wchodziła za sofę, pod stół, raz znalazłem ją w kominku! Nieraz śmialiśmy się, że przed ucieczką z domu powstrzymają ją jedynie zamknięte drzwi.

Kiedy nauczyła się chodzić, stała się jeszcze bardziej odważna. Na regał wchodziła, korzystając z otwartych szuflad, na parapet wspinała się, korzystając z krzeseł. Odsuwaliśmy je od okien i ścian, ale ona zawsze dawała sobie radę. Kiedy usunęliśmy z jej łóżeczka dwa szczebelki, żeby mogła z niego samodzielnie wychodzić, już pierwszej nocy znalazłem ją w salonie. Byłem naprawdę zdziwiony, kiedy poszedłem sprawdzić, czy z naszą córką wszystko w porządku i zamiast w łóżeczku, znalazłem ją śpiącą na środku dywanu. Była przykryta kocykiem, który najwyraźniej zabrała ze sobą. 

– Jula! Jula! – obudziłem moją żonę.

– Co się dzieje? Co się stało? Co?

– Chodź tutaj! Zobacz!

– Ale co? Coś się stało? Mów, nie denerwuj mnie – przecierała oczy.

– Nie, wszystko jest w porządku. Przynajmniej tak mi się wydaje... – wzruszyłem ramionami.

Po chwili oboje staliśmy nad naszą córką, zastanawiając się, czy jest lunatyczką.

– Nawet tak nie myśl – westchnęła żona. – Tego nam jeszcze brakowało.

– Rozumiem, ale musimy to sprawdzić.

– Chyba masz rację...

Nie potrafiliśmy na nią wpłynąć

Julita wróciła do sypialni, a ja zabrałem Milenę do jej pokoju. Postanowiłem spać w jej pokoju – chciałem zobaczyć, czy znowu wyjdzie. Na szczęście spała do rana. Uznaliśmy wówczas z żoną, że było to jednorazowe zdarzenie. Kolejnego wieczora przygotowałem Milenkę do snu tak, jak zawsze. Przeczytałem jej bajkę, dokładnie przykryłem kocem pocałowałem w czoło i wyszedłem. Delikatnie zamknąłem drzwi – nie chciałem, żeby przeszkadzały jej odgłosy dochodzące z mieszkania. Po jakichś piętnastu minutach poszedłem zobaczyć, czy zasnęła. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy znalazłem ją w przedpokoju. Tym razem położyła kocyk na płytkach, a sama przytulała się do ulubionego pluszowego słonia. 

– Kochanie, nie możesz tu spać – powiedziałem, podnosząc ją i zanosząc do łóżka.

Nie wróciłem do kuchni jak zwykle, ale schowałem się za drzwiami. Chciałem złapać córkę, jeśli znowu postanowiłaby zmienić miejsce do spania. Nie musiałem czekać długo. Szybko usłyszałem, jak wstaje. Po chwili jej drobna twarzyczka ukazała mi się w szczelinie między drzwiami a framugą. Próbowałem zawrócić ją do pokoju, ale nie udało mi się. Milena się rozpłakała, co szybko usłyszała moja żona.

– Co to za akcja?

– Cóż, wstaje z łóżka.

– Masz ochotę na zabawę? – zapytała żona, nachylając się nad naszym szkrabem.

– Nie, nie. Ona po prostu chce tu spać.

– Gdzie dokładnie?

– No, tutaj, w holu!

Nasza córka nie dawała za wygraną i przez dwie godziny usiłowała wydostać się z pokoju. O godzinie dwudziestej trzeciej zdecydowaliśmy, że się poddajemy i zobaczymy, co będzie dalej. Milena ponownie rozłożyła kocyk w przedpokoju i po prostu poszła spać. Dopiero wtedy przeniosłem ją do jej pokoju, gdzie spokojnie przespała całą noc.

Zadbaliśmy o to, aby miała swobodę

Od tamtego wieczoru poszukiwanie idealnego miejsca do spania stało się naszą rutyną. Długo zastanawialiśmy się z żoną, jak temu zaradzić. Ostatecznie jednak uznaliśmy, że nasza córka może spać tam, gdzie jej wygodnie. Nie chcieliśmy tracić energii na kolejne zarwane nocy. Milena funkcjonowała tak przez wiele lat. Spała w różnych zakątkach domu. Dbaliśmy o to, aby podczas swoich nocnych wędrówek nie natknęła się na nic, co mogłoby być dla niej niebezpieczne. Uważaliśmy też na to, aby po prostu na nią nie stanąć, idąc w nocy do łazienki.

Dzięki temu przez całe dziesięć lat bezpiecznie spała tam, gdzie chciała. Dopiero około dziesiątego roku życia wróciła na dobre do łóżka. Wtedy zaczęła z kolei zaspokajać swoje potrzeby podróżnice, zwiedzając samotnie okoliczne podwórka.  Przypominam to, ponieważ Milena jakiś czas temu sama zdecydowała podzielić się swoją historią ze światem.

Zaskoczyła nas

Kilka tygodni temu otrzymała zaproszenie na zlot podróżników, gdzie osoby takie jak ona dzieliły się swoimi historiami z podróży. Na jej prezentacji nie zabrakło również nas. Byliśmy naprawdę zaskoczeni, kiedy swoje wystąpienie nasza córka zakończyłam, prezentując zdjęcia z rodzinnego albumu. Wśród nich były między innymi zdjęcia Mileny śpiącej w holu czy w kącie salonu.

– Chciałabym podziękować moim rodzicom – powiedziała ze sceny. Każdego wieczora pozwalali mi wybierać miejsce do spania. Dzięki nim sama wybierałam miejsce, w którym było mi najlepiej. To właśnie im zawdzięczam odwagę i determinację, a więc te cechy, które pozwalają mi podróżować. Brawo dla moich rodziców! Mama, tata, proszę was, wstańcie. Pokażcie się wszystkim!

To było naprawdę wzruszające. Moja żona zupełnie się rozkleiła, a i mnie z trudem udało się powstrzymać łzy. Aby jednak być w pełni szczerym, muszę coś wyjaśnić. To nie cierpliwość czy szacunek dla wyborów naszej córki sprawiły, że pozwalaliśmy jej spać tam, gdzie chciała. Kierowało nami zwykłe zmęczenie. Najważniejsze jest jednak to, że wszystko skończyło się dobrze. Dzisiaj nasza córka jest odważną i niezależną kobietą. Mówię o tym dlatego, aby inni rodzice dzieci z niebanalną osobowością wiedzieli, że zachowaniem w dzieciństwie może kierować po prostu przeznaczenie.