Kiedy pytałam o ojca, mama i ciotka wzruszały wymownie ramionami, nie chciały o nim rozmawiać. Nie ukrywano przede mną jego istnienia, znałam nawet adres, ale nigdy go nie widywałam, no chyba że na starych zdjęciach. Podobno wiódł odludne życie, czasem tylko wychodząc z domu, który odziedziczył po rodzicach. Nie chciał nikogo widywać, z rzadka godząc się na wizyty klientów, którzy pragnęli jego porady. Ojciec był jednym z największych znawców starodruków i znanym ekspertem, co potwierdzał internet. Był taki, zanim mu nie odbiło, jak twierdziła babcia, lub zanim nie postradał zmysłów, jak korygowała mniej cięta na niego ciocia. Mama nie zabierała głosu, może dlatego, że czuła się winna, wybierając mi na ojca faceta, który kompletnie się do tego nie nadawał.

Jeśli chodzi o mnie, nie czułam do niego żalu, jak się kogoś nie zna, trudno go nienawidzić. Byłam tylko ciekawa, jaki on jest i dlaczego otacza go chmura tajemnicy. Czytając o ojcu w internecie, zauważyłam, że wszystkie notki pochodzą sprzed wielu lat. Potem mój stary zamilkł, jakby zapadł się pod ziemię, przestał pracować albo jedno i drugie. Wiedziałam, że prowadzi antykwariat, ale nie sądziłam, żeby była to dochodowa działalność, jeśli przestał pośredniczyć w zakupach starodruków, przestał też zarabiać. Byłam ciekawa, co robi i dlaczego siedzi jak mysz pod miotłą. Napisałam nawet do niego list, ale odpowiedzi nie dostałam. Nie, to nie, nie nastawałam na kontakt, ale sprawa leżała mi na wątrobie.

Kilka lat później poprosiłam ciotkę, żeby zajrzała w karty i powiedziała, co tam widzi. Zgodziła się. Była zadowolona, że ktoś wreszcie docenił jej wróżbiarski talent, bo twierdziła, że pielęgnowała go w sobie od dziecka.

– Zdolności rozwijają się w miarę dojrzewania, przychodzą tylko do ukształtowanego umysłu – mówiła z namaszczeniem, rozkładając wyświechtana talię. –Teraz widzę o wiele więcej niż wtedy, gdy byłam młoda i narwana, zaraz wszystko ci powiem. O co chcesz spytać kart?

O ojca – odparłam twardo.

Ciotka spojrzała na mnie z niesmakiem, jakbym powiedziała brzydkie słowo.

– Na co ci ten dziwak? Skoncentruj się na tych, którzy cię kochają i o tobie myślą.

Zobacz także:

– Ja tylko tak, z ciekawości – plątałam się pod surowym wzrokiem ciotki, aż wreszcie wpadłam na właściwy pomysł. – Przeczucie miałam, że coś mu się stało – powiedziałam z powagą. – Gdyby umarł, powinnam o tym wiedzieć, jestem jego jedyną córką.

Musiałam skontaktować się z nim, zanim będzie za późno

Ciotkę zadowoliło to wyjaśnienie, wróciła do kart, oglądała je, mruczała pod nosem, wreszcie postukała palcem w jedną.

– Widzę kłopoty i śmierć – powiedziała grobowo. – Przeczucie cię nie myliło, kostucha krąży koło Stanisława.

– Ale on… żyje?

Miałam dziwne uczucie, że wszystko co mówi ciotka jest szalenie ważne i powinnam to zapamiętać.

– Chyba tak – Helena nagle złożyła talię i spojrzała na mnie poważnie. – Karty nie chcą współpracować, ale nie muszę z nich czytać, żeby ci powiedzieć: skontaktuj się z nim, zanim będzie za późno.

– Jak? Nie odpisał na list, telefonu chyba nie ma, w każdym razie nie mam jego numeru.

Ciotka podeszła do biureczka, otworzyła je i zaczęła czegoś szukać. Po chwili znalazła stary notes, otworzyła go i podyktowała mi numer:

– Zachowałam go, na wszelki wypadek, zawsze myślałam, że twoja mama i Stanisław znów się zejdą, nigdy nie rozumiałam, dlaczego się rozstali. Zadzwoń do niego, Mirelko, nie zwlekaj, bo może być za późno.

Od razu sięgnęłam po telefon. 

Długo czekałam, aż ktoś odbierze, wyobrażając sobie, że sygnał rozlega się w pustym, wilgotnym, słabo ogrzewanym domostwie. Już myślałam, że nic z tego, kiedy ktoś podniósł słuchawkę.

– Halo? – głos był młody, na pewno nie należał do starszego pana, jakim był mój ojciec.

– Mówi Mirella, córka Stanisława – powiedziałam oficjalnie, pewna, że będę musiała wdać się w dłuższe tłumaczenie.

– Mirella! Co za zbieg okoliczności! Właśnie łamałem sobie głowę, gdzie pani szukać, już chciałem dać ogłoszenie do prasy. Stanisław dokładnie zatarł tropy prowadzące do córki, miał obsesję na punkcie pani bezpieczeństwa. Być może słuszną. Musimy porozmawiać, przyjedzie pani? Jest pani jego jedyną rodziną.

– Co z nim?

– Jest osłabiony, ale żyje. Odwiozłem go do szpitala, zrobili mu toksykologię i okazało się, że miał rację. Twierdził, że został otruty, a ja mu nie wierzyłem!

Byłam oszołomiona.

– O czym pan mówi i kim pan jest?!

– Pracowaliśmy razem, wprowadzał mnie we wszystko, co powinienem wiedzieć, ja też zajmuję się starodrukami. Na imię mam Ksawery.

Nie miałam śmiałości wkroczyć do szpitala i stanąć przy łóżku nigdy niewidzianego ojca, postanowiłam najpierw zajechać do jego domu i spotkać się z Ksawerym. Wsiadłam w nocny pociąg i rano dotarłam na miejsce. Wlekłam się uliczką, starając się odczytywać numery domów i szukając właściwego. Nie było to łatwe, stare rezydencje tonęły w zieleni, skutecznie przesłaniającej oznaczenia.

– Mirello, tutaj! – z okrągłego mansardowego okna ktoś powiewał swetrem. – Zaraz zejdę na dół, wchodź, furtka jest otwarta!

Domyśliłam się, że wypatrzył mnie Ksawery i dobrze zrobił, bo sama bym nie trafiła. Właśnie ze zdumieniem oglądałam solidne rygle zdobiące wejście do ogrodu, gdy nadbiegł.

– Witaj w domu ojca – rzekł z zabawną powagą.

– Salam alejkum – odkłoniłam się ceremonialnie i z uśmiechem.

Lody pękły i od razu zrobiło się normalniej. Weszłam do środka i rozejrzałam się. Dom był wielki, wyziębiony i zawilgocony, dokładnie tak go sobie wyobrażałam…

– Na dole, poziom niżej, jest ciepło i sucho, działają filtry powietrza, Stanisław bardzo dbał o bibliotekę – powiedział Ksawery. – Zgromadził wiele cennych książek, to skarb tego domu. Rozejrzyj się a ja skoczę na górę i przebiorę się, zanim pojedziemy do szpitala.

– Mieszkasz tam? – wycelowałam palcem w sufit.

Przytaknął i znikł mi z oczu, zeszłam więc na dół, ciekawa skarbu zgromadzonego przez ojca.

Nigdy nie dostałam tak konkretnej odpowiedzi

Drzwi biblioteki były zbrojone i zaopatrzone w wymyślne zamki, ale dały się otworzyć, Ksawery zostawił je uchylone. Weszłam do środka i zobaczyłam półki wypełnione książkami, w sumie nic dziwnego, przecież ojciec zbierał starodruki. Podeszłam bliżej i wyciągnęłam tom oprawiony w złoconą skórę. Okładka była nieprzyjemna w dotyku, z trudem zmusiłam się, by nie odrzucić książki ze wstrętem. Gdy tak walczyłam ze sobą, skusiło mnie, by sobie powróżyć, otwierając księgę na chybił trafił. Spytałam, czy dobrze robię, odwiedzając po latach ojca i włożyłam palec między stronice. Księga otworzyła się a ja szybko odliczyłam czternasty wers od góry, jak wcześniej się ze sobą umówiłam.

„Biada ci dziewczyno, twe zamierzenia przepadną w otchłani piekieł – przeczytałam. – On nie jest ciebie wart, porzuć go. Cenny jest jego dom, ten sprzedaj i odejdź, nigdy nie powracając w to miejsce. Ocalisz życie, ja zajmę się resztą”.

Księga wypadła mi z rąk, wróżba była zadziwiająco na temat, często bawiłam się, otwierając książki na dowolnej stronie i czytając przesłanie, ale nigdy nie dostawałam tak konkretnej odpowiedzi. Podniosłam księgę i z trudem przeczytałam wybity dziwną czcionką tytuł. Traktował o czarach i czarnej magii.

– I wszystko jasne – wepchnęłam księgę byle gdzie i wytarłam ręce o spodnie.

W tym momencie do biblioteki wszedł Ksawery, pytając, co mnie tak oświeciło.

– Książka do mnie przemówiła, nie wiedziałam, że macie tu kompendium czarów i guseł.

Ksawery natychmiast przestał się śpieszyć, musiałam mu dokładnie opowiedzieć, jak wyglądała księga i gdzie ją znalazłam. Pokazałam palcem, ale chociaż oboje szukaliśmy, księgi nigdzie nie było.

– Zaczynam wierzyć, że ona naprawdę istnieje – Ksawery wyglądał na zdezorientowanego. – Twój ojciec opowiadał mi o niej, twierdził, że posiada niebezpieczny starodruk traktujący o czarnej magii, ale nie może go znaleźć, bo księga przejrzała jego zamiary. Stanisław chciał ją zniszczyć, więc zniknęła. Bredził, ale nie protestowałem, uznałem, że los się do mnie uśmiechnął, skoro Stanisław chciał mnie wychować na swego następcę. Twój ojciec miał misję, walczył ze złem, ale co tam, dla mnie liczyło się tylko to, że jest największym żyjącym ekspertem od osiemnastowiecznych starodruków, wiele mogłem się od niego nauczyć. W jego posłannictwo oczywiście nie wierzyłem.

– Jakie posłannictwo?.

– Twierdził, że ta księga zagraża światu. Mówił, że mami czytelnika, daje mu to czego akurat potrzebuje, żeby go od siebie uzależnić. Potem kiedy już stanie się jej niewolnikiem, księga zaczyna się nim posługiwać. Jest bardzo cenna, ale Stanisław nie chciał jej sprzedać, mimo że ciągnął resztkami, nawet na ogrzewanie skąpił. Nachodzili go różni, były nawet dwie próby włamania, komuś bardzo zależało na tej księdze. Niedawno Stanisław wyprawił mnie z domu, powiedział, że musi się z kimś spotkać bez świadków. Jak wróciłem, leżał bez sił, więc odwiozłem go do szpitala. Po drodze mówił, że gość dosypał mu truciznę do herbaty, którą Stanisław go poczęstował.

– Chciał zdobyć księgę!

Ksawery pokręcił głowa.

– Z biblioteki nic nie zginęło, sprawdziłem dokładnie.

– A starodruk o magii? Nie umiałeś go znaleźć, może truciciel także nie poradził sobie z tematem.

Ksawery popatrzył na mnie ze zdziwieniem.

– Mówisz zupełnie jak twój ojciec, on też tak uważa.

Chory zamarł, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem

Weszliśmy do szpitala, ojciec leżał na oddziale intensywnej terapii.

Weszłam do jego sali sama, Ksawery został na korytarzu.

– Mam na imię Mirella, jestem twoją córką – przedstawiłam się.

– Poznałbym cię wszędzie – starał się uśmiechnąć. – Po co przyjechałaś? Tyle lat cię chroniłem, trzymałem z daleka od tego, czym się zajmuję, a ty wszystko zepsułaś. Wyjedź stąd jak najszybciej i nigdy nie wracaj!

– Co z ciebie za ojciec? Mówisz jak księga, ona też mi to nakazała.

Chory zamarł, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem.

– Widziałaś ją?

– Trzymałam w rękach, mówiła do mnie akurat to, co chciałam usłyszeć.

– I jak postąpiłaś?

– Odrzuciłam ją, jest obrzydliwa, nie chcę myśleć z czyjej skóry została zrobiona oprawa.

– Moja mądra dziewczynka! – zrobił ruch jakby chciał wstać i mnie przytulić. – Obawiam się, że tylko ty i ja widzieliśmy tę księgę, ona ukazuje się tylko wybranym, chce przez nich działać, nie wolno jej na to pozwolić. Jest piętnastą kopią, ręcznie pisaną, co oznacza, że istnieje jeszcze czternaście takich egzemplarzy. Są cenne, stoją w bibliotekach bogatych i wysoko postawionych ludzi, strach pomyśleć, jaki mają na nich wpływ. Szukałem ich i temu poświęciłem życie. Zniszczyłem dwa egzemplarze, więcej nie zdołałem, trzeci, mój własny, ukrył się przede mną, ale wychowałem następcę, on podejmie moje dzieło.

– Ksawery nawet nie widział tej księgi, ona przemówiła do mnie, to ja jestem twoją następczynią.

– Ciebie chciałem chronić przed takim losem – ojciec oddychał z trudem. – To nie jest życie, jakie chciałabyś prowadzić, uwierz mi, proszę.

– Co komu przeznaczone, to go nie minie – odpowiedziałam.

– To nie przeznaczenie cię do mnie przywiodło, tylko księga. Przywołała cię, jest potężna, nie przeceń swoich sił, bo nad tobą zapanuje. Nikt nie zna jej mocy, podejrzewam, że jest większa, niż można sobie wyobrazić, wpływa na świat, wzmacniając siły zła. Wielu chciałoby ją posiąść i wykorzystać, trzeba pilnować, by do tego nie doszło, ona nie może dostać się w niepowołane ręce.

To brzmiało tak nieprawdopodobnie, że umysł mi się wyłączył, protestując przeciw zbyt dużej dawce fantastyki. Pomyślałam racjonalnie, że skoro mało kto widuje tę księgę, to może ona jest tylko wyobrażeniem, rodzinnym fantomem, który prześladował ojca i przez chwilę mnie. Trzeba o niej zapomnieć i wszystko będzie w porządku.

Księga musi się kiedyś ujawnić. Mam czas, poczekam…

Ojciec umarł, zostawiając mi dom, księgi i Ksawerego. Musiałam wszystkim się zająć, nie miałam czasu na rozmyślania. Teraz prowadzę z Ksawerym antykwariat, on jest ekspertem, pośredniczy w sprzedaży starodruków, ja zajmuję się stroną prawną przedsięwzięcia. Jeździmy po świecie, wyszukując perełki, autorytet ojca spłynął i na nas, sygnatura antykwariatu jest rękojmią uczciwości. Dobrze nam się współpracuje, we wszystkim się zgadzamy, nawet mieszkamy razem. Z Ksawerym trudno się nudzić, chociaż jest to najbardziej przewidywalny facet, jakiego znam. Nie narzekam, ojciec dobrze wybrał, zupełnie jakby wiedział, kim stanie się dla mnie jego asystent.

A księga? Uważam, że ukryła się przede mną. Wiele razy stawałam w bibliotece, próbując ściągnąć ją myślami, ale ona jest czujna, przejrzała moje zamiary i wie, że jak się ujawni, zniszczę ją.

Ksawery czasem wierzy, że ona istnieje, innym razem opadają go wątpliwości. Widziałam ją tylko ja i mój ojciec, czy to znaczy, że pochodzę z rodziny, która jest związana z tą księgą? Jeśli tak, to ona musi się ujawnić, mam czas, poczekam. Podejrzewam, że wcześniej czy później przyjdzie mi zmierzyć się z jej mocą, ale czuję dziwny spokój, gdy o tym myślę. Jakbym była stworzona do takich pojedynków.