Była naprawdę piękną kobietą

Są takie takie sytuacje, w których człowiekowi wydaje się, że coś uderza go niczym błyskawica z bezchmurnego nieba. Nie jestem pewien, czy osoba, która tego nie przeżyła, jest w stanie pojąć to porównanie. Ja to przeżyłem, niemal 15 lat temu, kiedy byłem uczniem pierwszej klasy liceum we Wrocławiu.

Któregoś wiosennego dnia wychodziłem ze swoim kumplem ze szkoły po lekcjach. Przy wejściu stała dość atrakcyjna blondynka. Michał szturchnął mnie łokciem.

– Patrz, jaka laska tam stoi – wyszeptał. – Na pewno jest starsza od nas, ale jakie ma niesamowite nogi...

Dama z pewnością miała przynajmniej trzydzieści lat. I rzeczywiście, miała piękne, długie nogi, które wyglądały niezwykle kusząco w krótkiej spódniczce.

– Ciekawe, na kogo ona czeka – zastanawiał się Michał. – Chyba na jednego z nauczycieli.

Gdy zbliżaliśmy się do kobiety, zauważyłem, że ona na mnie patrzy. Wpatrywała się we mnie intensywnie, jakby analizowała mnie całego. To mnie przestraszyło. Nigdy nie byłem zbyt popularny wśród dziewczyn, a już na pewno nie wśród tak ładnych, dojrzałych kobiet. Michał również dostrzegł, że kobieta na mnie patrzy, bo wydobył z siebie głośne westchnięcie.

Odwróciłem głowę, czułem się w jakiś sposób głupio. Wolałbym wtedy gdzieś zniknąć, ale nie było innej możliwości wyjścia z budynku, musiałem ją ominąć. Miałem jedynie nadzieję, że nie będzie próbować nawiązać ze mną rozmowy przy obecności moich rówieśników. Nie daliby mi później spokoju!

– Janusz? – usłyszałem, jak ktoś zawołał do mnie po imieniu. Moje nadzieje na uniknięcie tej kobiety okazały się daremne, bo szła w moim kierunku.

– Tak, Janusz – odpowiedziałem z trudem.

– Janusz R.? – zapytała, chcąc się upewnić.

– Tak, to ja – poczułem, jak na mnie spada fala złości. Owszem, była piękna, ale czy naprawdę musiała mnie kompromitować przed innymi?

– Chciałabym z tobą porozmawiać – oznajmiła, wyglądając na bardzo poważną.

Kątem oka zauważyłem spojrzenie Michała. Wydawało się być mieszanką drwiny, zazdrości, a nawet jakiegoś rodzaju podziwu. Jego twarz zdobił wykrzywiony uśmiech. Powiedzmy sobie szczerze – taka piękna i atrakcyjna „mama” jest marzeniem każdego nastoletniego chłopaka. Wśród znajomych często o tym rozmawialiśmy. Ale nie dostrzegałem w głosie tej kobiety żadnej zalotności. To naprawdę nie wyglądało na nieoczekiwane, niewytłumaczalne zainteresowanie.

– O co chodzi? – zapytałem ostrożnie, zatrzymując się.

– To bardziej prywatna sprawa – odpowiedziała.

Czułem się nieswojo w jej obecności

Poczułem, jak moja twarz zaczyna płonąć z uczucia zażenowania. Mijali nas uczniowie, obserwowali nas, dobiegały mnie tłumione śmiechy dziewczyn i stłumione głosy... Choć nie, ich przytłumione rozmowy były zapewne tylko wytworem mojej wyobraźni. Na tętniącej życiem ulicy było zbyt głośno, żebym był w stanie usłyszeć coś takiego. Mimo to czułem się niesamowicie zakłopotany. Kompletnie zagubiony. Dlaczego musiała wybrać akurat mnie? Przecież jestem jednym z najbardziej nieśmiałych chłopaków w szkole!

– Proszę, niech pani da mi spokój – odparłem surowo; o wiele bardziej stanowczo, niż planowałem.

Michał stał tuż przy mnie. Nie miał już na twarzy tego głupkowatego uśmiechu. Na pierwszy rzut oka, dla osób przechodzących obok wszystko to wyglądało na bardzo jednoznaczną sytuację. Z drugiej strony Michał wyraźnie usłyszał słowa tej kobiety.

– Proszę... To bardzo, bardzo ważne – powiedziała ponownie, a w jej oczach dostrzegłem desperację i łzy.

Zaniepokoiło mnie to. „Jakaś wariatka!” – pomyślałem i odwróciłem się, by odejść. Ale wtedy usłyszałem coś, co sprawiło, że niemal przyrosłem do ziemi ze zdumienia.

– Ja... jestem twoją mamą – oznajmiła kobieta, nie podnosząc zbytnio głosu. – To ja cię urodziłam... – dodała niemal natychmiast.

Siedzieliśmy w kawiarence na Rynku. Wciąż nie mogłem się otrząsnąć. Ale nie po tym, że zostałem adoptowany jako dziecko. Moi rodzice – ci, którzy mnie wychowali – już jakiś czas temu odbyli ze mną poważną rozmowę i powiedzieli o wszystkim. To był dla mnie wstrząs. W momencie, kiedy to usłyszałem, czułem ogromny żal, ale moja mama jedynie stwierdziła: „Prawda to najważniejsza rzecz na świecie, synu. Na kłamstwie nie da się zbudować życia”.

Podobno nie miała innego wyjścia

– Oddałam cię jeszcze w szpitalu – mówiła kobieta z drżącym głosem. – Przecież ja nie miałam wtedy nawet 16 lat. A moi rodzice nie akceptowali mojej ciąży, wyrzucili mnie z domu, mieszkałam u przyjaciółek, a potem... Potem znalazłam się w domu dla samotnych matek. Ale tam również nie można było zostać na zawsze.

Mniej niż 16 lat... To tłumaczyłoby, dlaczego kobieta, która twierdziła, że jest moją biologiczną matką, wyglądała tak młodo i atrakcyjnie. Nie jestem pewien, co sprawiło, że momentalnie uwierzyłem w jej słowa, że naprawdę jest moją mamą. Ale trudno byłoby mi zaprzeczyć, że jesteśmy do siebie podobni... Obserwując jej twarz, dostrzegałem w niej swoje rysy. Gdyby była osobą, która mnie wychowywała, ludzie z pewnością mówiliby, że zdecydowanie wdałem się w swoją matkę. Ale to ona mnie wychowywała. Więc czego teraz oczekiwała?

– Chciałam po prostu cię zobaczyć i dowiedzieć się, kim jesteś – wyznała. – To wszystko. I chciałabym… – jej głos zadrżał, upłynęło trochę czasu, zanim zebrała myśli i dokończyła: – Chciałabym, żebyś mi przebaczył. Żebyśmy mogli się jeszcze raz spotkać... W końcu jesteśmy rodziną, prawda...?

Chciałem na nią krzyknąć. W tamtej chwili nie byłem w stanie wydusić z siebie żadnej sensownej odpowiedzi. Ogromnie korciło mnie, żeby kazać jej natychmiast zniknąć z mojego życia, bo przecież to ona mnie porzuciła. Równocześnie nie mogłem oprzeć się świadomości, że przecież jest moją matką. Dzisiaj, jako osoba dorosła, idealnie rozumiem, co powinienem był wtedy zrobić.

Postanowiłem dać jej szansę

Od siedemnastoletniego chłopaka nie można oczekiwać, aby zachowywał się i myślał jak dorosły... To pewnie dlatego zdecydowałem się na kolejne spotkanie. Przez kolejne dni nieustannie byłem wściekły. Moi rodzice nie mogli tego nie dostrzec. Na ich pytania odpowiadałem, że nie czuję się zbyt dobrze.

– Coś się dzieje w szkole? – zapytał w końcu mój ojciec, nie dając mi szansy na uniknięcie rozmowy. – Jeśli coś poszło nie tak, albo masz jakieś kłopoty, złe oceny, możemy o tym porozmawiać. W końcu to nie koniec świata.

– Dokładnie – zgodziła się ze mną mama. – Da się wszystko ogarnąć, synku.

– Nie każdą rzecz – odparłem. – I nie dotyczy to szkoły, nie musicie się martwić.

– Więc o co chodzi?

Nie miałem najmniejszej ochoty na wyznania. Na szczęście, naszą rozmowę przerwał hałas dochodzący z korytarza. Ala wróciła z odwiedzin u koleżanki z trzeciego piętra. Wparowała do pokoju jak tornado – rudowłosa dziewięciolatka.

– Marysia ma takiego super kota – wrzasnęła. Zawsze mówiła to samo o zwierzaku Marysi. – Ja też chciałabym mieć kota! A jak nie kota, to chociaż chomika.

– Najlepiej by było, gdybyś miała oba – zaśmiał się tata. – Kot i chomik mieliby swoją rozrywkę. Kot by gonił chomika...

– Tato! – krzyknęła oburzona. – Nie wolno tak mówić. Janusz, powiedz mu, że to jest niewłaściwe – utkwiła we mnie swoje jasnozielone oczy.

Ona również została adoptowana przez naszych rodziców. Oni sami nie mogli mieć dzieci. W pewnym momencie przyszło mi do głowy, że jej prawdziwa matka też może się do niej kiedyś odezwać. Czy Ala również zdecyduje się nie mówić nic swoim przybranym rodzicom? Czy będzie miała takie samo poczucie winy jak ja w tej chwili? Takie rozważania sprawiły, że nie mogłem powstrzymać łez, które zaczęły mi się same lecieć po policzkach.

– Januszku, co się stało – pyta zaniepokojona Ala. – Wcale nic złego nie powiedziałam. Prawda, tatusiu?

– Nie, kochanie, nic złego nie powiedziałaś – odpowiada matka z troskliwością. – Wygląda na to, że musimy porozmawiać z Januszkiem na poważnie.

Spojrzałem na nią i skinąłem głową.

– Alinko, idź na chwilę do swojego pokoju – tata poprosił moją siostrę. Mała oczywiście zrobiła naburmuszoną minę. Była ciekawa, co się wydarzyło. Ale była posłuszna, więc choć niechętnie, poszła.

Wszystko im opowiedziałem

– Cóż – odezwał się tata, kiedy skończyłem opowiadać. – Nie mogę powiedzieć, że zachowanie tej pani zasługuje na uznanie. Ale też nie jestem osobą, która ma ją oceniać.

– Mówiła, że chciała tylko nawiązać ze mną kontakt – nie byłem pewien, czy chcę bardziej bronić jej, czy siebie.

– A co by było, gdybyś nie wiedział, że jesteś adoptowany? – teraz zabrała głos mama. – Co by się stało, gdybyś dowiedział się o tym od niej? To byłby dla ciebie potężny cios, nie wiadomo, jak byś z tego wyszedł. Twój ojciec ma rację. Ta kobieta myśli tylko o sobie.

– Dlaczego tak sądzicie? – nie do końca to rozumiałem.

Byłem naprawdę zły na siebie – z jednej strony chciałem być w porządku wobec nich, a z drugiej to jednak była moja matka...

– Gdyby miała dobre intencje, najpierw przyszła by do nas – wyrzucił ze siebie tata. – Skoro odnalazła ciebie, bez problemu mogła również trafić również do nas. Wystarczyło by trochę poszukać, zapytać, prawda? Więc gdyby chciała to załatwić odpowiednio, powinna najpierw z nami porozmawiać, zapytać, czy w ogóle ma prawo z tobą rozmawiać. Powinna to zrobić dla twojego dobra. Sprawdzić, jak wygląda twoje życie. Co wiesz o swojej przeszłości.

– Jasne, wiem, że nie jesteście moimi biologicznymi rodzicami – odrzekłem.

– Ale ona nie była pewna, czy o tym wiesz – tata był już zniecierpliwiony moim niezdecydowaniem. – Albo jeszcze nie dojrzała przez te 17 lat, albo po prostu ma wszystko gdzieś. Może obie te rzeczy.

– Słuchaj – rzekła mama spokojnie. – Wcale ci nie zabraniamy spotykać się z nią. Nie mamy prawa. Dla nas zawsze będziesz naszym kochanym synem, tak samo jak Ala jest naszą kochaną córeczką…

Zaczęła płakać. Tata ciężko westchnął, podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu.

– Nie mogę nic więcej powiedzieć na temat tego, co mówi mama.

– Ale ja nie mam pojęcia, co mam robić – wykrzyczałem zrozpaczony. – Mój świat wywrócił się do góry nogami.

Tata ponownie westchnął.

– To ty musisz wybrać – powiedział. – Nikt za ciebie tego nie zrobi.

– Ale jeśli będę się z nią spotykał, to czułbym się jakbym was zaniedbywał.

– Nie mów głupot – tata potrząsnął głową. – Źle by było, gdybyś to robił za naszymi plecami. Mam pewien pomysł. Zobacz się z nią jeszcze raz, porozmawiajcie otwarcie o wszystkim, jeśli tylko się da. Łatwo jest odrzucić kogoś, łatwo jest źle ocenić i sprawić komuś przykrość. Jeśli okaże się, że jest ok, to może nawet kiedyś przyprowadzisz ją do nas. Dobrze mówię? – zapytał mamy.

Miałem cudownych, przybranych rodziców

Po tych słowach dotarło do mnie, jak ogromnym uczuciem i szacunkiem darzę mojego ojca. Spotkałem się z moją biologiczną matką jeszcze tylko cztery razy. Tylko tyle. Okazało się, że planuje emigrację do Australii i przed wyjazdem chciała uregulować swoje sprawy. Jedną z nich było uzyskanie mojego przebaczenia. Może brzmi to dziwnie, ale widocznie jej na tym zależało.

– Nie bądź zły, po prostu nie przemyślałam tego – odpowiedziała, kiedy zwróciłem jej uwagę, że kiedy do mnie podeszła, nie mogła mieć pewności czy wiem, że nie jestem naturalnym synem moich rodziców. – Myślałam, że już o tym wiesz...

Czułem jednocześnie rozczarowanie i ulgę. Rozczarowanie, ponieważ ta kobieta była naprawdę sympatyczna i zacząłem ją lubić. Ulga zaś wynikała z poczucia, że nie do końca dobrze się zachowywałem w stosunku do moich rodziców. Nie mogłem się uwolnić od myśli, że sprawiam im smutek. Teraz jednak wszystko się samo wyjaśniło.

– Co powiesz na to, żeby kiedyś odwiedzić mnie w Australii, kiedy już tam sobie wszystko poukładam? – zaproponowała.

– Dlaczego by nie? – zgodziłem się bez wahania. – Tylko musisz mnie zaprosić.

– Jasne! – roześmiała się.

Ale nie zaprosiła mnie. Szczerze mówiąc, nie oczekiwałem tego ani nie liczyłem na to. Mimo że mamy te same geny, to ona jest dla mnie kimś obcym. Prawdziwymi rodzicami są dla mnie ci, którzy mnie wychowywali. To na nich kieruję moją miłość i wdzięczność.