Ja i Amelia przyjaźniłyśmy się od czasu, gdy jako małe dziewczynki chodziłyśmy razem do przedszkola. Byłyśmy przyjaciółkami przez całą podstawówkę i szkołę średnią, a nawet fakt, że studiowałyśmy w innych miastach, nie wpłynął na naszą przyjaźń. To było oczywiste, że byłyśmy dla siebie nawzajem druhami na ślubach i matkami chrzestnymi naszych ukochanych pociech.

Nasze rodziny spędzały ze sobą każdą wolną minutę. Traktowałam ją jak jedną z najbliższych osób, a ona zrobiła mi coś takiego. Do teraz nie mogę jej tego wybaczyć. Parę lat temu ja i mój mąż Mariusz przeżywaliśmy dość poważne problemy w naszym związku. Długo nie mogłam zajść w planowaną ciążę, a cały stres i złość przelewałam na mojego męża.

Zachowywałam się fatalnie

Mariusz wykazywał się ogromną cierpliwością, jednak w niektórych momentach dochodził do granic wytrzymałości.

– Uważasz, że tylko ty marzysz o dziecku? – wydarł się po następnej kłótni.

– Właśnie tak czasami myślę – odparłam i już w trakcie mówienia tych słów zdałam sobie sprawę, że popełniłam gafę.

Mariusz wyszedł z domu bez słowa, odwracając się plecami. Pojęcia nie mam, gdzie nocował. Wtedy całą swoją energię skupiałam na zajściu w ciążę. Obydwoje pomyślnie przeszliśmy niezbędne testy, a doktor stwierdził, że bez problemu możemy mieć dziecko. Złapałam się tego stwierdzenia uparcie jak ostatniej deski ratunku.

Pilnowałam dni płodnych, kontrolowałam dietę, dbałam o sen i starałam się unikać nerwów. Jednocześnie podchodziłam do Mariusza bardzo przedmiotowo – miał być zawsze w gotowości, gdy szanse na zapłodnienie były najwyższe. To było jakieś szaleństwo. Nic dziwnego, że Mariusz miał tego powyżej uszu. Napięcie między nami sięgało zenitu. To już nie przypominało małżeństwa, a raczej jakąś chorą umowę, której celem miało być moje zajście w ciążę. Przez to coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy. Mariusz pracował więcej niż powinien. Praktycznie w domu nie było go całe dnie, a najczęściej wracał po północy.

– Mam wrażenie, że on wcale nie chce, żebym zaszła w ciążę – skarżyłam się Amelii po tym, jak następny test na ciążę dał wynik ujemny.

 – Pragnie, uwierz mi – pocieszała mnie moja powierniczka. – Po prostu powinnaś dać mu trochę luzu.

– Ale ja go przecież nie trzymam na smyczy – zirytowałam się.

– Ale odnosisz się do niego jak do robotnika.

Doszłam do wniosku, że Amelia może mieć rację

Kiedy tak naprawdę zachowywaliśmy się jak zakochana para? Nie miałam pojęcia. Mimo że obiecywałam sobie poprawę, tak naprawdę niewiele się zmieniło. Ciągle wyżywałam się na moim mężu, a on coraz bardziej się oddalał. Szczerze mówiąc, nawet nie zadawałam mu już żadnych pytań.

– Marta, weź się w garść – Amelia starała się mnie zmotywować. – Nie powinnaś się tak zachowywać.

– Mam prawo czuć złość – próbowałam to jakoś wytłumaczyć.

– Jasne, że tak – Amelia przyznała mi rację.

„No super, przynajmniej ona mnie rozumie" – pomyślałam z przekąsem.

Musisz jednak wczuć się w sytuację Mariusza – dorzuciła pospiesznie. – Trudno mu się dziwić, że odczuwa zmęczenie i frustrację.

– Stajesz po jego stronie?

Spojrzała na mnie inaczej niż zwykle.

– Nie trzymam niczyjej strony – odparła. – Ale jeśli nie zaczniesz dbać o wasz związek, to zobaczysz, że wszystko się posypie – uzupełniła swoją wypowiedź.

W tamtym czasie miałam to gdzieś. Teraz wiem, że zataiła przede mną prawdę. Mimo coraz większych problemów ja i Mariusz nadal chcieliśmy mieć dziecko. Sama nie wiem czemu. To nie było spowodowane uczuciem, a raczej przyzwyczajeniem i rutyną. Kiedy w końcu zdecydowałam się odpuścić i dać sobie spokój, stało się coś niesamowitego.

– Będę mamą! – wykrzyknęłam pełna radości do Amelii, zaraz po wyjściu od lekarza.

– Tak się cieszę! – Amelia mocno mnie przytuliła i długo nie chciała puścić.

Miałam mieszane uczucia

Z jednej strony chciałam się roześmiać, a z drugiej popłakać. W końcu udało mi się zrealizować to, o czym marzyłam od dawna.

– Od teraz już pójdzie z górki. Uda wam się wszystko poukładać z Mariuszem – stwierdziła Amelia. – Nie zapominaj, że on jest w tobie zakochany – rzuciła na do widzenia.

W tamtej chwili przyszło mi do głowy, że ona coś przede mną ukrywa. Nawet jeśli poczułam delikatny niepokój, to od razu wyparłam tego typu myślenie. Nie miałam pojęcia, w jaki sposób powiedzieć Mariuszowi nowinę, że niedługo nasza rodzina się powiększy. Szczerze mówiąc, sama nie byłam pewna, czy nasze małżeństwo nadal trwa. Ale niepotrzebnie się martwiłam. Mój mąż był wniebowzięty, kiedy się dowiedział. Trudno mu było w to uwierzyć. Raz po raz mnie całował i ściskał.

– Serio? Ty i ja będziemy rodzicami? – co chwilę o to dopytywał.

– To jakiś cud! – dodawałam.

To był istny cud, nasze małżeństwo przeszło totalną metamorfozę. Mój mąż zaczął mnie rozpieszczać, jak nigdy dotąd. Ciągle dostawałam od niego kwiaty, a on bez przerwy wyznawał mi miłość. Kiedy na świat przyszła nasza maleńka córeczka, to totalnie mu odbiło. Sam ją przewijał, kąpał i zabierał na długie spacery. Każdą wolną chwilę poświęcał rodzinie.

– Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę z waszego szczęścia – mówiła Amelia za każdym razem, gdy tylko udało nam się spotkać.

Wyglądała jak ktoś, kto pozbył  się ogromnego ciężaru z barków. I mimo że od czasu do czasu nachodziły mnie różne dziwne rozmyślania, ani razu nie spytałam jej wprost, o co tak naprawdę chodzi. Zaczął się najcudowniejszy etap naszego życia. Nasza córeczka dorastała, a my z Mariuszem na nowo odkryliśmy siebie. Wszystkie nieprzyjemne sytuacje sprzed paru lat odeszły w zapomnienie. Nareszcie czułam wewnętrzny spokój i szczęście. A to wszystko zaowocowało kolejną niespodzianką.

Okazało się, że po raz kolejny spodziewam się dziecka

– Tak się często zdarza, kiedy kobieta w końcu się wycisza i przestaje wszystko podporządkowywać staraniom o dziecko – wyjaśniał mi mój doktor.

Moja przyjaciółka Amelia powiedziała, że wreszcie zaczęłam postrzegać swojego ukochanego jako coś więcej niż tylko maszynę do robienia dzieci. I faktycznie, w ostatnim czasie na nowo cieszyliśmy się sobą i naszą bliskością. Cała ciąża przebiegła bez żadnych problemów, a my nie mogliśmy się doczekać, aż powitamy na świecie nowego członka naszej rodzinki. Amelia przez cały czas była przy mnie, co bardzo ceniłam. Myślałam, że nic nie może popsuć tego, jak bardzo byliśmy szczęśliwi. Ale grubo się pomyliłam. Parę miesięcy po tym, jak urodziłam naszą drugą córeczkę, dostaliśmy zaproszenie od Amelii i jej męża na grilla. Taka odskocznia od codziennych obowiązków w domu była mi naprawdę potrzebna. Ale gdybym tylko wiedziała, że ten grill wywróci moje poukładane życie do góry nogami, to bym na niego nie poszła.

– Chyba się zgodzisz, że lepiej było jej nie wspominać o tym, że Mariusz ją zdradził – dotarły do mnie słowa przyjaciółki, gdy rozmawiała z mamą, siekając jednocześnie warzywa.

Akurat byłam w pobliżu i na dźwięk imienia mojego męża przystanęłam, chcąc usłyszeć ciąg dalszy.

– Jakby wtedy poznała prawdę, to teraz na pewno nie tworzyliby tak udanej rodziny – ciągnęła Amelia.

– Tego nie da się przewidzieć – skomentowała jej matka.

Gdy usłyszałam te słowa, zrobiło mi się ciemno przed oczami. Dotarło do mnie, że rozmawiają o Mariuszu, moim ukochanym mężu. Nagle naszły mnie wspomnienia z czasów, kiedy staraliśmy się o potomstwo. Jego wieczna nieobecność, późne powroty do domu po pracy, unikanie kontaktu ze mną. No i dziwne zachowanie Amelii, jakby coś ukrywała.

Czyżby Mariusz miał romans?

Robiłam wszystko dla Ciebie! Wbiegłam do kuchni i od razu zwróciłam się do Amelii.

– O jakiej zdradzie Mariusza mówisz? – spytałam.

Głos drżał mi ze zdenerwowania, a dłonie trzęsły się jak galareta.

– Naprawdę nie mam pojęcia, o co ci chodzi – Amelia spojrzała mi prosto w oczy, odpowiadając na moje pytanie.

– Słyszałam doskonale waszą rozmowę. Wspominałaś coś o tym, że Mariusz mnie zdradził – nie dawałam za wygraną.

– Na pewno się przesłyszałaś – koleżanka wciąż obstawała przy swojej wersji.

W kuchni zaległa cisza. Nagle z rogu pomieszczenia rozległ się głos mamy Amelii.

– Może najwyższy czas powiedzieć jej prawdę? Zasługuje na to, żeby wiedzieć.

– O czym powinnam wiedzieć? – z każdą chwilą coraz bardziej się denerwowałam.

– To miała być tajemnica, nigdy nie powinnaś się o tym dowiedzieć – Amelia ledwo słyszalnie wyszeptała.

Byłam pewna, co za moment się wydarzy.

– Gdy próbowaliście zajść w ciążę, Mariusz miał romans. Raz natknęłam się na niego i jego kochankę. Nie zauważył mnie, więc nie wie, że ja znam całą prawdę.

Dalszej części nie słuchałam

Nie interesowały mnie szczegóły. Jednak o jedno musiałam spytać.

– Czemu wtedy nie wyznałaś mi prawdy?

Amelia nie odpowiedziała ani słowem.

– Dlaczego? – zawołałam.

– Stwierdziłam, że tak będzie lepiej – w końcu odparła ściszonym głosem.

Nie byłam w stanie tego pojąć.

– Lepiej dla kogo?

– Od zawsze zależało mi, abyś miała to, co najlepsze – uzupełniła.

– Czy zastanawiałaś się nad tym, że być może nie chciałabym stworzyć rodziny z kimś, kto nie jest mi wierny? – darłam się.
– Ale wy przecież tworzycie szczęśliwą rodzinę – stwierdziła.

Przestałam jej słuchać. Szybko wyszłam z kuchni, ubrałam maluchy i pojechałam do siebie. Oczywiście Mariusz dowiedział się o całej sytuacji. Bez przerwy błagał mnie o przebaczenie, tłumacząc się, że to jego największa życiowa pomyłka. Ale czy mogę mu jeszcze zaufać?

Długo zastanawiałam się, jak postąpić

W końcu postanowiłam przebaczyć mężowi. Razem tyle przeszliśmy, a tamto zdarzenie chyba rzeczywiście było tylko głupim błędem. Teraz jesteśmy szczęśliwą rodziną. Zupełnie inaczej sprawa wygląda z Amelią. Nie potrafię zapomnieć. Nie po tym, co mi zrobiła. Nic nie tłumaczy faktu, że ukryła przede mną tak ważną prawdę. Nie miała prawa podejmować decyzji za mnie. Tak naprawdę odebrała mi możliwość wyboru. I mimo że mam teraz rodzinę, straciłam najlepszą przyjaciółkę.