Zastanawiam się, kiedy kończy się okres dojrzewania? Bo mam wrażenie, że moja córka nie zamierza nigdy go zakończyć. Jest już 17-latką, a ja nie mogę doczekać się momentu, kiedy ten trudny wiek minie.

– Córeczko, kiedy w końcu przestaniesz okupować łazienkę? Twój ojciec i ja również musimy iść do pracy i chcielibyśmy się umyć! – wołałam, próbując dostać się do łazienki.

– Daj mi chwilę, mamusiu. Jeszcze pięć minut! – odpowiedziała zdenerwowana.

– Pięć minut? Wyjdź natychmiast! – do codziennej kłótni dołączył mój mąż.

– Jezu, jacy wy jesteście... – wreszcie wyszła, ale nie była z tego zadowolona.

– Co masz na twarzy? – spytał mąż.

– To makijaż. Czy to nie jest oczywiste? 

– Natychmiast to zmyj! Na pewno nie pójdziesz tak do szkoły! Wyglądasz jak jakaś ulicznica! – krzyknął Bartek.

To był trudny czas

Ania się buntowała, a jej ojciec pozostawał nieugięty. Ona zaczynała głośno protestować, a Bartek starał się ją przekrzyczeć. Po chwili zaczynała płakać, a Bartek bezradnie machał na to ręką. Za to wieczorem zaczynał debatę ze mną na temat niewłaściwego wychowania naszej córki. Oczywiście to ja byłam odpowiedzialna za to, że jest niegrzeczna, jej strój i makijaż są prowokujące, że niechętnie bierze udział w domowych obowiązkach i nie poświęca wystarczająco dużo czasu na naukę...

Ania jest jedynaczką. Osobiście uważam, że dokładałam wszelkich starań, aby mądrze ją wychować. Często z nią rozmawiałam, interesowałam się jej problemami, uczyłam jej odpowiedzialności i stawiałam wymagania. I wszystko szło dobrze, aż nadeszła faza dojrzewania. Nagle, w moim domu zamieszkało małe monstrum! Moja latorośl przestała ze mną rozmawiać. Cały czas słyszałam „zostaw mnie w spokoju, i tak nie zrozumiesz” lub „nie mam teraz czasu, muszę pójść do Kingi”.

Przestała spędzać z nami czas: „Do kina z rodzicami? Przecież to obciach!”… Nie potrafię odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości, podobnie jak Bartek, bo z jego ukochanej córeczki zostało niewiele. Czuję, że przepaść między nimi nieustanie rośnie, co wywołuje w nim ogromny niepokój. Pewnego dnia po prostu wpadł w szał.

Mąż odkrył, że córka ma chłopaka

– Anka ma szlaban do odwołania! – oznajmił mąż, wchodząc do domu.

– Co się znowu stało?! – nie mogłam ukryć zdziwienia.

– Zauważyłem, jak spacerowała po parku z jakimś pryszczatym gówniarzem! – odpowiedział ze złością.

– Hmm, więc Ania ma chłopaka? To dlatego tak dba o swój wygląd... – powiedziałam, kiwając głową ze zrozumieniem.

– Wiesz, czym to się może skończyć? Tylko kłopotami! – Bartek nawet nie ukrywał swojej złości.

Byłam pewna, że ten zakaz nie przyniesie niczego dobrego. Ania jest podobna do swojego ojca, kiedy coś sobie zaplanuje, to bez względu na wszystko, osiągnie swój cel.

Chciała być dorosła

Następnego dnia wróciła do domu grubo po godzinie 20. Doszło do kłótni, w której trakcie dowiedzieliśmy się, że nasza córka jest zakochana w pewnym Piotrze i nic nie jest w stanie przeszkodzić ich szczęściu. Jeżeli nadal będziemy jej zabraniać kontaktu z nim, to wprowadzi się do niego i już nigdy więcej jej nie zobaczymy. Uznałam, że blefuje, ale Bartek mocno się tym przejął.

– Dobrze, w takim razie niech ten... Piotr do ciebie przyjdzie, ale może zostać tylko do 21! I ostrzegam, żadnych głupot – zawołał, a następnie szybko opuścił pokój.

I tak nasza córka miała chłopaka, który odwiedzał ją każdego dnia. Poczułam do niego sympatię, ponieważ zawsze okazywał uprzejmość i gotowość do pomocy, a co więcej, zauważyłam jego pozytywny wpływ na Anię. Stała się spokojniejsza i bardziej dojrzała. Mój mąż jednak nie podzielał mojego entuzjazmu. Nie potrafił się powstrzymać i bez uprzedzenia wchodził do pokoju naszej córki. Pewnego razu przyłapał ich na pocałunku. Oczywiście doszło do kłótni.

Ania z głośnym oburzeniem oświadczyła, że w ogóle jej nie ufamy i co gorsza, kompromitujemy ją w oczach Piotrka. Dodatkowo zaznaczyła, że ma pełną świadomość, skąd się biorą dzieci i na pewno jest bardziej odpowiedzialna od nas, ponieważ jak zauważyła, przyszła na świat pięć miesięcy po naszym weselu... I tu pojawił się zgrzyt. Kiedyś chciałam porozmawiać z nią na temat „tych rzeczy”, ale nie chciała.

– Wiem już wszystko, nie potrzebuję twoich rad.

Mój mąż był niezadowolony, córka go unikała, a ja czułam się jak między młotem a kowadłem...

Tego się nie spodziewałam

Czułam się wykończona fizycznie i psychicznie. Nieustannie miałam zawroty głowy, czułam się wyczerpana i śpiąca.

– Powinnaś pójść do lekarza – zaproponował Bartek, kiedy znowu miałam nudności.

Tak też zrobiłam.

Proszę wykonać test ciążowy, bo objawy są dość jasne – doradził lekarz.

– Co? Przecież ja mam prawie 40 lat! – przestraszyłam się.

Szybko zrobiłam test i nie mogłam w to uwierzyć – byłam w ciąży. To już drugi miesiąc! Postanowiłam na razie nie mówić nic mężowi, ale w roztargnieniu zapomniałam schować test i wydało się, choć obrót spraw mnie zaskoczył. 

Musiałam wyznać prawdę

Gdy kilka dni później wróciłam z pracy do domu, stanęłam w samym środku burzy. Mój mąż i córka byli w trakcie zażartej kłótni.

– Przecież ci mówię, że to nie moje. Ile razy muszę ci to powtarzać?

– A czyje? Moje?! – krzyczał Bartek. – Koniec z twoimi randkami! Przecież cię ostrzegałem!

– O co tym razem chodzi? – zdecydowałam się rozwiązać ten konflikt.

– Patrz na to! – małżonek podsunął mi pudełko po teście ciążowym, który wykonałam niedawno.

– To nie Ani, ale mój... Będziemy mieli dziecko – powiedziałam cicho.

– Co?! – zrobił się blady.

– To twoje? Ale niesamowite! – roześmiała się Ania.

– W naszym wieku?! Co my teraz zrobimy? Myślałem, że te czasy mamy już za sobą. Zupy dla niemowląt, kupy, pampersy... O mój Boże! – złapał się za głowę.

– No tata, nie mogę uwierzyć... Czy ty naprawdę nie wiesz, skąd się biorą dzieci? –zapytała złośliwie córka – Mamusiu, ja się bardzo cieszę. Będę miała młodszego brata!

– Albo siostrę... – dodał wciąż zszokowany mąż.

A potem zapadła cisza.