Moi rodzice stawiali mi poprzeczkę wysoko, ale i tak byłam pewna, że mnie kochają. Ciągle zakuwałam, żeby byli ze mnie dumni, a o imprezach czy wyjściach ze znajomymi mogłam jedynie pomarzyć. Mama ciągle powtarzała, że całe to towarzystwo nie jest dla mnie. 

W moim życiu właśnie pojawił się Hubert

Moja mama nie wiedziała o nim zbyt wiele, ale i tak od razu była przekonana, że to nie jest odpowiedni facet dla mnie. Ja natomiast straciłam dla niego głowę. Widywaliśmy się ukradkiem, bo nie chciałam, żeby moi bliscy dowiedzieli się o naszym związku.

Chodziłam do klasy maturalnej, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Poczułam wtedy tak ogromny strach, którego nie da się wyrazić słowami. Zabezpieczaliśmy się przecież, a tu nagle taka niespodzianka. Wahałam się, czy w ogóle powiedzieć o tym Hubertowi. Kompletnie nie wiedziałam, jaka będzie jego reakcja.

„No bo co on może na to poradzić?” – zadawałam sobie pytanie w myślach.

Dostrzegał, że coś mi dolega, lecz ja konsekwentnie unikałam odpowiedzi na każde z jego pytań. Ciągle mówiłam, że jest super i nie ma żadnego problemu. Nosiłam coraz luźniejsze koszulki, narzekając przy tym, że kolejny raz przybrałam na wadze, jednak na pierwszy rzut oka nie było tego po mnie widać. Tak długo trzymałam to w sekrecie, że w końcu matka zaczęła sama coś podejrzewać.

Tego dnia po południu rodzice poprosili mnie do dużego pokoju. Ojciec zajmował swoje ulubione siedzisko, a matka stała przy oknie. Spoglądali na mnie takim wzrokiem, jakbym miała zaraz usłyszeć wyrok. Właśnie tak się wtedy poczułam.

– Justyna… – odezwała się stanowczo moja mama.

Żadnych wstępów, naprowadzających pytać, od razu padło to najważniejsze:

Czy ty przypadkiem nie jesteś w ciąży?

– Skąd wiesz? – wyrwało mi się spontanicznie, ale w gruncie rzeczy kamień spadł mi z serca.

Skoro prawda wyszła na jaw, to niech się dzieje. Przecież nie zrobią mi krzywdy. W końcu są moimi rodzicami i na pewno mi pomogą. 

– Czyli to nie plotki? – tata wstał z kanapy. – Dlaczego popełniłaś taki błąd? Nie skończyłaś jeszcze szkoły. I jaki masz teraz plan?

Stałam jak wryta, nie wiedząc, co powiedzieć. Spodziewałam się, że tata zainteresuje się moim samopoczuciem lub zapyta o to, kto jest ojcem. W głębi duszy wciąż czułam się jak dziecko. Marzyłam o tym, by ktoś podjął decyzję za mnie. Rzuciłam rozpaczliwe spojrzenie w stronę mamy, licząc na jej wsparcie, ale ona tylko milczała. 

Odwróciła się i spojrzała gdzieś poza okno.

– Mamusiu… – wyszeptałam ledwo słyszalnie.

– Dopiero teraz przychodzisz do matki po radę? – ton głosu ojca był lodowaty. – Obawiam się, że na matczyne wskazówki jest już odrobinę za późno. Ignorowałaś wszystko, co ci do tej pory mówiła, więc skoro myślisz, że jesteś już taka dorosła, to sobie rób, co chcesz. Ale nie myśl, że będziemy niańczyć twoje bachory – lodowaty ton taty zwalił mnie z nóg.

– Ale tato… – chciałam coś wyjaśnić, jednak nie dał mi skończyć.

Jutro masz się stąd wynieść – oświadczył stanowczo i opuścił pokój.

Odwrócił się na pięcie i odszedł, nawet nie rzucając w moją stronę spojrzenia. Zamarłam w bezruchu, zupełnie zaskoczona. Byłam przygotowana na wszystko – wrzaski, kłótnię, płacz, ale nie na coś takiego. Tak naprawdę to chyba nie miał prawa mnie wykopać, nie wolno mu było tego zrobić. Jednak skoro nie chcieli mnie widzieć pod swoim dachem, to nie mogłam dłużej przebywać w tym miejscu – postanowiłam zachować resztki dumy.

Gdzie miałam się podziać?

– Mamo? – cicho wymamrotałam, czując, jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy.

Przykro mi – mama wciąż wpatrywała się przez okno. – To twoja wina.

Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Opuściłam dom skoro świt, gdy rodzice nadal spali. Nie miałam ochoty się z nimi żegnać, ani nawet na nich patrzeć. Trochę czasu spędziłam, siedząc na ławce w parku, a następnie udałam się do koleżanki. Dopiero u niej ponownie zalałam się łzami.

Płakałam jak bóbr, siedząc na jej łóżku w pokoju. Edyta nic nie mówiła, tylko ciągle dawała mi następne chusteczki. Gdy już nieco ochłonęłam, zapytała:

– I co Hubert o tym sądzi?

Nic mu nie powiedziałam – pociągnęłam nosem.

– Coś ty, zgłupiałaś? – skwitowała moja kumpela. – Łap za komórkę i do niego dzwoń – rozkazała.

– Ale co ja mu powiem?

– No wszystko.

– Ale…

– Daj spokój, kochana. Przestań zachowywać się tak, jakby to była wyłącznie twoja sprawa i problem. Przecież to Hubert jest ojcem dziecka, nie?

Przytaknęłam.

– No to do niego dzwoń.

– I mam mu powiedzieć, że starzy wywalili mnie na bruk? – załkałam.

– Dzwoń natychmiast! – Edyta wręczyła mi swój telefon.

Zadzwoniłam, ale z powodu szlochu i dukania słowa z trudem przechodziły mi przez gardło. W końcu zirytowana Edyta wyrwała mi słuchawkę i skrótowo wytłumaczyła sytuację mojemu facetowi.

Lada moment się tu zjawi – zakomunikowała.

Hubert dotarł po niespełna godzinie. 

Wziął mnie w ramiona, a ja na nowo wybuchnęłam płaczem

– Nie płacz – wyszeptał, nachylając się w moją stronę. – Zabieram cię do siebie. 

– Do twojego domu? – spytałam zszokowana. – Jak zareagują na to twoi rodzice?

Mama sama mi kazała po ciebie jechać.

– Oni wiedzą?

– Tylko mama, tata jest teraz w pracy.

Dokładnie godzinę później okupowałam kuchnię mamy mojego ukochanego Huberta. Przegryzałam przygotowane przez nią kanapki i popijałam rozgrzewającą herbatę z cytryną i nie mogłam pohamować nieustannie napływających do oczu łez, które raz po raz wycierałam. Moja przyszła teściowa krzątała się przy garnkach i co jakiś czas rzucała w naszym kierunku smutne spojrzenia.

Oczy miały w sobie troskę, jednak bez cienia irytacji czy wściekłości.

– Nie płacz – odstawiła miskę i zajęła miejsce przy stole. – Bezmyślne dzieciaki z was – rzekła. – Ale co się wydarzyło, tego już nie zmienimy. Teraz musimy zatroszczyć się o ciebie i maleństwo. Zamieszkasz z nami – oznajmiła to z wielkim opanowaniem, bez śladu zdenerwowania.

Na te słowa rozpłakałam się jeszcze bardziej. Wtedy objęła mnie ramieniem.

– No już, nie płacz, kochana – powtórzyła raz jeszcze.

Byłam strasznie wzburzona i potrzebowałam sporo czasu, żeby dojść do siebie. Ciężko mi było pogodzić się z faktem, że osoba, którą ledwo znam – w końcu z rodzicami mojego chłopaka nie miałam zbyt wiele do czynienia – okazuje mi więcej serca niż własna matka. Wczoraj, gdy ojciec wyrzucał mnie z domu, mama nawet nie kiwnęła palcem, żeby mnie wesprzeć.

Po długim czasie padnięta zasnęłam w pokoju Huberta. 

Gdy otworzyłam oczy, na dworze panował już mrok. Z kuchni dobiegały mnie przytłumione głosy – nieco podniesiony głos mężczyzny i drżący Huberta, który chyba się usprawiedliwiał. Jego ojciec najwyraźniej wrócił do domu, więc pewnie oboje będziemy musieli się stąd zmywać – przeszło mi przez myśl.

Bałam się opuścić mój azyl, nasłuchując cierpliwie, aż głosy wreszcie zamilkną. Przeprowadzka nie była konieczna. Tata Huberta był wściekły i wcale nie próbował tego ukryć, ale nikt nikogo z domu nie wyrzucał. Wprowadziłam się do niewielkiej sypialni mojego chłopaka.

– W końcu za jakiś czas urodzisz naszego wnuka… – te słowa przyszłej teściowej znów wywołały u mnie fontannę łez.

Nie bardzo miałam siłę, by dalej uczęszczać na lekcje, ale po paru dniach w końcu się przemogłam. W sumie ciąży jeszcze nie było widać, więc być może uda mi się podejść do matury. Ze strony rodziców cisza, telefon milczał.

Wygląda na to, że zupełnie nie obchodziło ich, jak sobie radzę i co się dzieje z ich przyszłym wnuczkiem czy wnuczką.

Kubusia urodziłam po maturze

Rodzice Huberta zaopatrzyli nas w niezbędne akcesoria dla noworodka, takie jak wózek czy łóżeczko. Przyszły tata oznajmił, że porzuci plany związane ze studiami i znajdzie pracę, jednak jego ojciec stanowczo zaprotestował, energicznie uderzając pięścią w blat. Nie miałam odwagi, by skontaktować się ze swoją mamą – obawiałam się, że sam dźwięk jej głosu wywoła u mnie niekontrolowany szloch.

Jeszcze bardziej bałam się, że mama w ogóle nie odbierze ode mnie telefonu. Ale teściowa tak wytrwale namawiała mnie, abym poinformowała rodziców, że u mnie wszystko gra, że ostatecznie zdecydowałam się na wysłanie SMS-a. Wkrótce dostałam lakoniczną odpowiedź: „Życzę wszystkiego dobrego. Mama”. Nic więcej.

Nawet do mnie nie zadzwoniła, nie spytała, gdzie teraz mieszkam i jak sobie radzę. W końcu jestem jej jedyną córką, a Kubuś to przecież jej wnuczek. W tamtym momencie postanowiłam sobie, że nigdy nie będę się tak zachowywać w stosunku do mojego synka ani do innych dzieci, które będę mieć w przyszłości.

Postanowiłam, że to teściowa będzie dla mnie wzorem do naśladowania, bo jest fantastyczną kobietą, wspaniałą osobą i cudowną matką. Gdy nasz synek skończył sześć miesięcy, postanowiliśmy z Hubertem, że weźmiemy ślub i przy okazji ochrzcimy malucha. Rodzice Huberta kupili mi ładną, ale skromną sukienkę i wszystko, co było potrzebne na tę okazję. Byłam w szoku, gdy zobaczyłam w kościele moich rodziców. Przyszli, ale tylko do kościoła.

Na wesele, które zorganizowała moja teściowa, już nie wstąpili. Nie dostałam od nich żadnego prezentu ślubnego. Jedynie mama włożyła Kubusiowi pod kocyk kopertę z kilkoma banknotami. Zastanawiałam się, czy to oznacza, że przestałam być ich córką? Chyba ich rozczarowałam, więc postanowili się mnie wyrzec…

Przez cały okres nauki Huberta na studiach dzieliliśmy dom razem z jego rodzicami. Mimo dość ograniczonej przestrzeni nigdy nie uskarżałam się na warunki. Długi czas byliśmy jeszcze na ich garnuszku. Ale ja ani razu nie usłyszałam od nich przykrego słowa, a tylko dzięki ich wsparciu zdecydowałam się na studia zaoczne.

Teraz mieszkamy już sami – mamy wynajęte mieszkanie z dwoma pokojami blisko domu teściów. Hubert całkiem dobrze zarabia, a ja też niedługo zakończę edukację i zacznę pracować. Dwie wypłaty sprawią, że łatwiej będzie nam się utrzymać. Rodzice męża wciąż nam pomagają.

Justyna, 26 lat