Byłam w pełni świadoma faktu, iż Adrian jest w związku. Sam uczciwie mi o tym powiedział. Nie mam w zwyczaju psuć innym szczęścia dla własnej korzyści, dlatego pomimo tego, że bardzo wpadł mi w oko, postanowiłam trzymać się od niego z dala. Ale serce rządzi się swoimi prawami. Gdy pewnego razu zadzwonił z propozycją spotkania, ani przez moment się nie zastanawiałam. Poszliśmy na jedną randkę, następnie na kolejną i jeszcze jedną. Po czwartej doszliśmy do wniosku, że jesteśmy sobie przeznaczeni.

Adrian nie od razu zakończył związek

Wydawało mi się, że kiedy wchodzi się w nowy związek, naturalną koleją rzeczy jest zamknięcie starego rozdziału. Jednak mój partner najwyraźniej nie podzielał tego przekonania.

– Wiesz, Monika to bardzo delikatna osoba. Obawiam się, że jeśli z nią zerwę z dnia na dzień, popadnie w depresję i zacznie brać jakieś tabletki – wyjaśniał.

– Zaraz, zaraz, co ty sugerujesz? Że do końca świata będziesz prowadził podwójne życie? – poczułam, jak nerwy biorą górę.

– Jasne, że nie. Ale wiesz, muszę ją jakoś subtelnie przyszykować na to rozstanie, po ludzku jej wyjaśnić, że to już finito między nami, a później… no wiesz, jakoś ją pocieszyć. Przecież nie mogę ot tak z dnia na dzień przestać się z nią spotykać. Chyba to łapiesz, no nie? – upewniał się.

– Spoko, ale liczę na to, że będą to czysto koleżeńskie wizyty – odpowiedziałam.

Cała ta sprawa bardzo mi się nie podobała, ale bałam się postawić na swoim. Czułam, że gdybym to zrobiła, mój chłopak mógłby uznać, że nie mam do niego zaufania i zdecydowałby się wrócić do swojej byłej. W tamtym momencie wciąż nie miałam pewności co do tego, co do mnie czuje. Nie chciałam ryzykować, że wybierze ją, a nie mnie.

Mimo że nie było ku temu większych powodów, nie potrafiłam powstrzymać narastającego we mnie uczucia zazdrości. Adrianowi udawało się zachować umiar w kontaktach z Moniką, która szukała u niego pocieszenia. Nie biegł do niej za każdym razem, gdy ta zasypywała go telefonami, a zdarzało się to dość często. Widywali się co najwyżej raz na tydzień, a chłopak zawsze informował mnie o swoich wizytach u niej. W gruncie rzeczy nie miałam podstaw, by się niepokoić, jednak z każdym dniem coraz trudniej było mi znosić ich relację. To nie było normalne, że wciąż regularnie się widują.

Chyba dla każdej kobiety to nic przyjemnego, kiedy nad relacją unosi się cień poprzedniej partnerki. Mimo to starałam się zachować spokój i udawać, że wszystko jest w porządku. Miałam nadzieję, że te spotkania wkrótce dobiegną końca. Jednak upłynął miesiąc, później kolejny i jeszcze jeden, a sytuacja wcale nie uległa zmianie.

Moja cierpliwość powoli się wyczerpywała. Byłam zdeterminowana, że gdy tylko nadarzy się odpowiedni moment, przedstawię Adrianowi dwie opcje do wyboru: ja lub ona.

Szansa pojawiła się pół roku później

Mama z tatą doszli do wniosku, że jestem na tyle dorosła i zaradna, by zamieszkać na własną rękę. Odziedziczyłam mieszkanie po babci i z pomocą rodziców przeprowadziłam się do niego. Zrobiłam to błyskawicznie. Tak bardzo się cieszyłam, że mam swój własny kąt. Oczywiście Adrian chciał ze mną zamieszkać.

– Możesz wprowadzić się choćby od razu. Ale jest jeden warunek: zerwiesz kontakty z Moniką. Miała wystarczająco dużo czasu, by dojść do siebie po waszym zerwaniu – oznajmiłam.

– Okej, skarbie, zakończę to. I tak wykazałaś się ogromną cierpliwością. Jestem ci za to ogromnie wdzięczny – odpowiedział.

Poczułam ulgę. Wierzyłam, że Monika to zamknięty rozdział i już nigdy o niej nie usłyszę.

Zdecydowaliśmy, że czas na wspólne gniazdko. To był to strzał w dziesiątkę! Szybko przekonaliśmy się, że tworzymy zgrany duet i idealnie się uzupełniamy. Niejedna para wpada w tarapaty, gdy przychodzi zmierzyć się z prozą życia i codziennymi bolączkami. Wtedy lecą iskry o byle co i partnerzy wypominają sobie każdą wadę. Ale nas to ominęło. Nasza miłość rozkwitła jak pączek kwiatu wiosną. Więc kiedy Adrian mi się oświadczył, odpowiedziałam „tak!”.

Byłam przekonana, że nic nie zdoła naruszyć naszej radości. Wierzyłam, iż zgodnie z naszym planem, z nadejściem kolejnej wiosny weźmiemy ślub i spędzimy wspólnie mnóstwo cudownych lat. Niestety, niedawne wydarzenia sprawiły, że zaczęłam powątpiewać w to, czy nasza bajkowa historia będzie miała szczęśliwe zakończenie.

To upalne, lipcowe popołudnie zapisało się w mojej pamięci

Miałam cudowny nastrój, gdy opuszczałam biuro, bo przełożony zasugerował, że czeka mnie podwyżka. Na dodatek mama przesłała mi SMS-a z informacją, że pewni narzeczeni zrezygnowali z terminu sali weselnej, którą od dawna pragnęłam zarezerwować, więc mamy szansę ją przejąć. Właśnie sięgałam do klamki auta, kiedy znikąd pojawiła się obok mnie młoda kobieta. U boku prowadziła malucha, który na pierwszy rzut oka mógł mieć około dwóch lat.

– Przepraszam, Kamila, zgadza się? – niespodziewanie zwróciła się do mnie.

– Tak, a dlaczego pytasz? – zaskoczył mnie ten nagły zwrot akcji.

– Mam na imię Monika. Z pewnością już wcześniej coś obiło ci się o mnie o uszy. Spotykałam się z Adrianem, zanim ty rozbiłaś nam związek – jej słowa sprawiły, że na moment osłupiałam, ale szybko doszłam do siebie.

– O co ci chodzi? – wycedziłam przez zęby.

– Słyszałam pogłoski, że ty i Adrian myślicie o małżeństwie… – zagadnęła.

– Fakt, ale to nie twój interes – ucięłam zirytowana.

– Racja, nie moja sprawa. Ale to poważna decyzja, która wpłynie na resztę twojego życia. Chyba nie masz pełnego obrazu sytuacji swojego przyszłego męża. Przedstawiam ci Piotrusia, jego syna. Spójrz na metrykę chłopca, widnieje tam nazwisko Adriana. Mam też deklarację, w której zobowiązuje się do regularnego łożenia na utrzymanie dziecka. Comiesięczne przelewy od niego regularnie zasilają moje konto – mówiąc to, podała mi papiery, a ja poczułam uderzenie gorąca na całym ciele.

– Dlaczego mi to pokazujesz?

– Dla twojego własnego dobra. Abyś miała świadomość swojej sytuacji. Adrian wprost szaleje za synkiem. Odwiedza go regularnie, spędza z nim czas na zabawie, czytaniu bajek... -– zaczęła wymieniać.

– Bardzo się cieszę, że tak uważasz – wtrąciłam, nie dając jej skończyć. – To tylko potwierdza moje stanowisko, że Adrian to fantastyczny i odpowiedzialny facet, za którego powinnam wyjść za mąż. Inni mężczyźni uciekają przed obowiązkami ojcowskimi.

– W takim razie powodzenia – na jej twarzy pojawił się enigmatyczny uśmiech.

– Dzięki, ale lepiej tego nie mówić na głos, żeby nie zapeszyć – odrzekłam, po czym wskoczyłam do auta, nie dając jej dojść do słowa, i odjechałam z piskiem opon.

Adrian wiele stracił w moich oczach

Gdyby teraz znalazł się tuż przy mnie, chyba bym go udusiła. Odpowiadałam w ten sposób, bo nie miałam ochoty, aby jego eks zauważyła, jak bardzo wstrząsnęła mną ta informacja. Dopiero by się ucieszyła…

Jakoś nie byłam przekonana co do jej uczciwych zamiarów. Miałam wrażenie, że próbuje nas skłócić i z powrotem być z Adrianem z uwagi na dziecko.

Odjechałam zaledwie kawałek. Targały mną tak silne emocje – złość i zdenerwowanie, że skupienie się na jeździe graniczyło z cudem. Zaledwie parę przecznic dalej zaparkowałam auto i sięgnęłam po telefon, by skontaktować się z Adrianem.

 – Ty cholerny kłamco, brzydzę się tobą – wydarłam się do słuchawki.

– Ale o co chodzi? Co się stało? – mój nagły wybuch kompletnie zbił go z tropu.

 – Pytasz o co? O twojego syna. Cudownego Piotrusia, którego podobno kochasz bardziej niż własne życie – darłam się wniebogłosy.

Po drugiej stronie słuchawki zapadła przedłużająca się cisza.

– A więc wszystko już wiesz? – w końcu usłyszałam jego głos.

– No raczej. Przed momentem twoja Moniczka pokazała mi go osobiście.

– Chciałem ci o tym powiedzieć – dało się słyszeć jego westchnienie.

– Tak? A kiedy? Przed ślubem czy może po fakcie? A może w ogóle? – nie dawałam za wygraną. – Chciałeś mnie oszukać, to podłe, to wręcz…

– Posłuchaj, to nie jest rozmowa na telefon – wszedł mi w słowo. – Jak będę w domu, to ci wszystko wytłumaczę.

– Nie ma tu czego tłumaczyć. A do chaty możesz wpaść. Proszę bardzo. Ale tylko po to, żeby zgarnąć swoje graty. Nie mam zamiaru z tobą gadać – wyrzuciłam z siebie i zakończyłam połączenie.

Pomimo późnej pory, Adrian w końcu dotarł do mojego mieszkania. Istniała szansa, że obawiał się konfrontacji ze mną, dopóki trochę nie ostygną emocje, a być może wcześniej udał się do Moniki, aby wyrazić jej „wdzięczność” za to, co zrobiła. Tak czy inaczej, dzięki kilku godzinom oczekiwania zdołałam nieco się uspokoić i rozważyć parę kwestii.

Wciąż czułam gniew w stosunku do niego, ale zdecydowałam, że dam mu szansę się wytłumaczyć. Stwierdziłam, że jestem mu to winna. W końcu przeżyłam u jego boku tyle cudownych chwil!

Zjawił się z ogromnym naręczem kwiatów, pełen poczucia winy

Żałował swojego postępowania i błagał o przebaczenie. Wyjaśnił, że dziecko pojawiło się na krótko przed naszym poznaniem. Zapewniał, że był mi wierny. Nie wspomniał mi o maleństwie wcześniej, bo obawiał się, że go zostawię.

– Kocham cię najbardziej na świecie. Ale jeżeli nie potrafisz mi tego wybaczyć, to zniknę z twojego życia – oznajmił na zakończenie.

Od tamtych wydarzeń minęły dwa miesiące. Adrian zamieszkał z mamą, kazałam mu się wynieść. Pomimo jego przeprosin, byłam tak dotknięta, że nie potrafiłam na niego spojrzeć. Odwołałam nawet ślub i wesele. Ale z każdym dniem jego nieobecności coraz częściej przyłapuję się na tęsknocie za nim. Marzy mi się, by tak jak kiedyś, objął mnie czule i pocałował.

Matka mojego chłopaka twierdzi, że on wciąż liczy na to, że mu przebaczę. Zastanawiam się więc, czy nie powinnam do niego zadzwonić i powiedzieć, żeby wrócił do domu... Ale co będzie potem? Czy dam radę wybaczyć mu to, że mnie okłamał? I czy pogodzę się z tym, że ma dziecko z inną kobietą? Nie mogę przecież zabronić mu widywać się z własnym synem. To byłoby nieludzkie z mojej strony...

Kamila, 28 lat