W szkole średniej nasz związek był uważany przez znajomych za perfekcyjny. Ona była najlepszą uczennicą w klasie, stała na czele samorządu uczniowskiego, a przy tym wszystkim zachwycała swoją urodą. Ja byłem liderem szkolnego zespołu piłki ręcznej, miałem prawie 2 metry wzrostu i ponoć prezentowałem się bardzo atrakcyjnie. Moja babcia mawiała, że wyglądamy jak z okładki magazynu. Niejednokrotnie docierały do mnie opinie, że stanowimy najbardziej urodziwą parę w całym mieście.

Powinienem ją siłą zaciągnąć przed ołtarz?

Wielu sądziło, że zaraz po liceum staniemy na ślubnym kobiercu i rozpoczniemy wspólną radosną przygodę życia. Zarówno ja, jak i Agnieszka, dorastaliśmy bez rodzeństwa. Jej rodzice prowadzili dużą firmę rolniczą, dającą pracę ponad dziesięciu osobom.

Z kolei mój ojciec był szefem najlepszego serwisu aut w naszej niewielkiej miejscowości. Kwestie finansowe nie stanowiłyby więc dla nas problemu. Nie spodziewaliśmy się również, że któreś z nas mogłoby w tym mieście znaleźć odpowiedniejszego partnera życiowego.

Naprawdę bardzo mnie zaskoczyła, gdy po maturze oznajmiła mi, że postanowiła rozpocząć naukę w SGGW i przełożyć nasz ślub aż do momentu, gdy zdobędzie dyplom.

– Dlaczego? – zaciekawiłem się.

– Wiesz, Marek, mam pewne aspiracje – wyjaśniła. – Wykształcenie to fundament.

– Ale co stoi na przeszkodzie, byś pogodziła studia z małżeństwem? Jako moja żona też możesz się uczyć.

– W tej chwili tak mówisz. Ale potem będziesz chciał, żebym spędzała czas w domu i poświęcała ci uwagę. No i zapewne ciągle namawiałbyś mnie na dziecko.

– To także twoja decyzja – westchnąłem. – Nie mam na to wpływu.

– Ciągle tylko powtarzasz, że chciałbyś mieć dziecko. A gdybyś został moim mężem, powtarzałbyś to trzykrotnie częściej. Dlatego o małżeństwie porozmawiamy dopiero jak skończę edukację.

– Nie rozumiem twojego toku myślenia – wzruszyłem ramionami. – Jaki sens mają te studia? Świetnie poradziłabyś sobie z rodzinnym gospodarstwem nawet bez dyplomu.

– Mam swoje aspiracje i oczekuję od życia czegoś więcej! Szczerze powiedziawszy jestem zaskoczona twoim brakiem chęci do nauki.

– Ojciec potrzebuje mnie w swoim serwisie. Zdobędę tam więcej wiedzy niż na jakichkolwiek studiach – odparłem z przekąsem.

– Gdybyś poszedł na zarządzanie, mógłbyś ten serwis zamienić w porządną firmę – odcięła się. – Ale tobie wystarczy to, co już masz i nie masz ambicji, żeby zdobywać coś więcej.

Cały tydzień chodziłem obrażony na Agnieszkę. Myślałem nawet o tym, żeby się odegrać i na chwilę poderwać jakąś laskę, by poczuła się zazdrosna. Niestety, w naszej pipidówie nie było ani jednej, która wyglądałaby przynajmniej w połowie tak wspaniale jak ona. W związku z tym ostatecznie zdecydowałem się ją przeprosić. Na całe szczęście szybko udało mi się ją ułagodzić.

Najważniejsza była dla niej kariera

Aga bez żadnych przeszkód rozpoczęła studia na warszawskim SGGW. Wraz z nadejściem października nasza relacja przeobraziła się w związek na dystans. Pomimo tego początkowo spotykaliśmy się dość często, ponieważ moja ukochana miała wolne piątki, więc już w czwartki późnym wieczorem czekałem na nią na peronie.

Ja również czasem wpadałem do niej na parę dni. Ale w drugim semestrze plan Agi wypełnił się zajęciami od poniedziałku do piątku, a i nauki miała zdecydowanie więcej. Nie zawsze mogła pozwolić sobie na powrót do domu na weekend. To jeszcze byłem w stanie pojąć. Nie mogłem natomiast zrozumieć, dlaczego nie chciała już, abym ją odwiedzał. Nawet w weekendy.

– Słuchaj, Marek, mówiłam ci przecież, że jestem teraz bardzo zajęta nauką – powiedziała z wyraźną irytacją w głosie.

– A o mnie to już zapomniałaś? Jestem tu! – tym razem to ja nie wytrzymałem i dałem upust swojej frustracji.

– Tak, wiem o tym, ale teraz przede mną trudne egzaminy. Musisz zrozumieć, że nie mogę pozwolić sobie na ich oblanie. Bez dyplomu nic nie osiągnę w życiu.

– Jeśli nie poświęcisz uwagi naszej relacji, to też może się okazać, że ją zawalisz – stwierdziłem dosadnie.

– Masz zamiar ponownie drążyć kwestię małżeństwa? – mruknęła z niezadowoleniem.

– No a co w tym takiego niewłaściwego? – zdenerwowałem się nie na żarty.

– Słuchaj, Marek, po jaką cholerę ci ten ślub? Mnóstwo par żyje bez tych wszystkich papierków i formalności. A jak im się odwidzi bycie razem, to przecież zawsze można się rozejść i tyle.

Tamta rozmowa uświadomiła mi, jak bardzo pobyt w wielkim mieście wpłynął na Agnieszkę w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Jeszcze rok temu nie paliła się co prawda do małżeństwa i posiadania potomstwa, ale na pewno nie odrzucała takiej ewentualności. A dzisiaj? Lepiej przemilczeć ten temat.

Coś się popsuło w naszych relacjach z Agą. Kiedy zasugerowałem, że nadchodzące lato będzie okazją do nadrobienia zaległości w naszym związku, odparła, że jest już umówiona na wyjazd z ludźmi z uczelni. Do tego czekał ją obowiązkowy staż i w ogóle zaplanowała na najbliższe miesiące mnóstwo rzeczy. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności zabrakło w tym wszystkim czasu dla mnie.

Myślałem, że się przesłyszałem

Minęło sporo czasu od naszego ostatniego spotkania, które miało miejsce w maju, na krótko przed sesją egzaminacyjną. Aga odwiedziła wtedy rodziców i przy okazji wpadła do mnie. Pochwaliła mi się albumem pełnym swoich fotek, wykonanych przez profesjonalnego fotografa. Facet zaczepił ją kiedyś na ulicy, był pod wrażeniem jej urody.

Mi te zdjęcia niezbyt przypadły do gustu. Moim zdaniem były odrobinę zbyt odważne i prowokacyjne. Kiedy powiedziałem jej o tym wprost, poczuła się urażona. Stwierdziła, że mam „ograniczone i staroświeckie poglądy”. Choć słyszałem już od niej takie zarzuty, tym razem nasze ścieżki faktycznie się rozeszły.

Zerwanie z Agnieszką mocno mną wstrząsnęło. Byłem w niej po uszy zakochany i snułem poważne plany na naszą przyszłość. Następne dwa lata spędziłem w samotności. Usiłowałem o niej zapomnieć. Któregoś wiosennego dnia, ku mojemu zaskoczeniu, na ulicy zaczepił mnie jej tata.

Zaprosił mnie na piwo do knajpy, żeby chwilę pogadać. Nie dało się powiedzieć „nie”. Gdy rozsiedliśmy się przy piwku, tata Agi przez dłuższy czas gadał o nieistotnych sprawach, zanim przeszedł do konkretów.

– Wiesz może co u Agnieszki? – spytał niepewnie.

– Od dwóch lat nie mieliśmy kontaktu, nie łączą nas już żadni wspólni znajomi. Coś się stało? – zareagowałem ze zdziwieniem.

– Zrezygnowała ze studiów. W ogóle nie daje znaku życia. Ostatni raz widzieliśmy się z nią dwa miesiące temu. I za każdym razem przyjeżdżała coraz lepszym samochodem… – stwierdził z dziwnym wyrazem twarzy.

– A więc spełniają się wszystkie jej ambicje. To chyba pozytywna wiadomość, no nie? – stwierdziłem, mimo iż poczułem ukłucie w sercu. – Zaczęła tyle zarabiać? W jaki sposób?

– Twierdziła, że pracuje w modelingu.

– Może to nie kłamstwo. Kiedy widziałem ją ostatnim razem, pochwaliła mi się fotografiami, które zrobił jej profesjonalny fotograf. Wyglądała na nich jak prawdziwa modelka.

– Nam też pokazywała takie zdjęcia – prychnął jej tata. – I oświadczyła, że nie wróci do harówki, bo ma wyższe aspiracje. A czy ja zmuszam ją do machania widłami? – wykrzyczał te słowa tak donośnie, że wszyscy w lokalu spojrzeli w naszą stronę, więc przyciszył ton. – Przecież miałaby tylko nadzorować nasze gospodarstwo…

– Dlaczego pan mi to opowiada?

– Podejrzewamy z żoną, że ona nie pracuje jedynie jako modelka – zniżył głos prawie do szeptu. – Mamy wrażenie, że ona dodatkowo para się… czymś nieprzyzwoitym – ostatni wyraz wymówił niemalże bezdźwięcznie.

Przecież to niemożliwe… Z tego, co mi później powiedział wynikało, że niedawno jego małżonka niechcący usłyszała rozmowę telefoniczną swojej córki. Aga powiedziała swojemu rozmówcy, że jeżeli klient przypadnie jej do gustu, to „przepracuje z nim cały weekend”, ale za to kasa musi być dwa razy większa.

Oniemiałem, słysząc te nowiny. Potrzebowałem kilku chwil na zrozumienie, że ojciec Agi liczy na to, iż przemówię jej do głowy i skłonię ją do porzucenia takiego stylu życia.

– Marek, dlaczego ona to robi? – wyrzucił z siebie z rozpaczą. – Od zawsze była taka bystra! Przynosiła same szóstki, miała plany na przyszłość…

– Wiem o tym. Ale wydaje mi się, że za wszelką cenę pragnęła uciec z tego miejsca. Jej ambicje przerosły to, co mogło jej zaoferować nasze małe miasteczko. Gdy tylko nadarzyła się okazja, postanowiła z niej skorzystać. Nie uda mi się jej odwieść od obranej drogi. I szczerze wątpię, by ktokolwiek był w stanie to zrobić.

Przez cały czas trzymałem język za zębami i nikomu nie pisnąłem ani słówka o naszej pogawędce. Dopiero po jakimś czasie od kolegi z klasy, który wpadł na Agę w stolicy, usłyszałem, że kończy z pozowaniem i planuje rozkręcić własny biznes. Ale w sumie czy to ma jakieś znaczenie? Agnieszka i tak zrobi co trzeba, byle tylko zaspokoić swoje wielkie ambicje.

Marek, 26 lat