Miałam dość tych historyjek

Ile można słuchać, o tych aniołach, które zstępują z nieba, żeby się nami opiekować? Moja teściowa uwielbiała snuć takie opowieści. Nie chciałam jej ranić, więc zawsze uprzejmie potakiwałam. Aż do pewnego wtorku.

– Dorotko, nie wyobrażasz sobie, co się stało. To byłoby prawdziwe nieszczęście! – mówi moja teściowa, podnosząc oczy w niebo. – Potknęłam się dziś rano, tuż po wyjściu z domu, i niemalże nie spadłam ze schodów. Co za dramat! Mogłam złamać biodro! Ale mój Anioł Stróż jest zawsze ze mną. W ostatniej chwili mnie uratował. Gdyby nie on, prawdopodobnie teraz leżałabym w szpitalu!

Zrobiłam głęboki wdech. Zazwyczaj bywałam bardziej wyrozumiała dla matki mojego męża. W końcu, gdy masz przy sobie tak wspaniałego mężczyznę, jak Mikołaj, łatwiej jest zignorować teściową, która wierzy w anioły i ich opiekę. Była przekonana, że każda osoba ma swojego anioła stróża. Wszelkie pozytywne zdarzenia w jej życiu, przypisywała właśnie ich obecności. Zawsze z udawanym zainteresowaniem przysłuchiwałam się opowieściom o jej Aniele Stróżu, nie chciałam sprawiać przykrości tej starszej kobiecie – urodziła Mikołaja, będąc już prawie czterdziestolatką, a teraz zbliżała się do siedemdziesiątki.

Dziś jedynie westchnęłam pod nosem, notując w pamięci, że po prostu zadziałał instynkt samozachowawczy i na czas złapała się za poręcz schodów. Miałam za sobą kolejną nieprzespaną noc. Mój trzymiesięczny bobas nie dawał mi chwili wytchnienia, ale tak to już jest z dziećmi. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz udało mi się porządnie wyspać... Jednak zapominałam o wszelkich niedogodnościach, kiedy brałam na ręce swojego synka, wdychałam jego zapach i patrzyłam w jego oczy.

Maksymilian przyszedł na świat jako zdrowy, krzepki i przepiękny maluch. Zaliczył pełną pulę punktów w skali Apgar i był najwspanialszym dzieckiem na świecie. Jedyne, co mu nie wychodziło, to umiejętność przespania nocy. Tymczasem ja delektowałam się kawą, a moja teściowa tuliła na rękach swojego wnuka.

– To jakby patrzeć na naszego Mikołaja w jego wieku, zobacz, już się uśmiecha. Jest taki bystry, to widać po spojrzeniu. Z pewnością odziedziczył to po dziadku! – mówiła z podziwem.

– A i słuchaj, Dorotko, ta dzisiejsza sytuacja ze schodami naprawdę pozwoliła mi zrozumieć kilka rzeczy... – zaczęła teściowa, a ja westchnęłam w myślach. Miałam nadzieję, że to koniec bajek o aniołach obdarzonych niezwykłymi mocami. – Dlatego zdecydowałam się na prezent dla naszego maluszka. Będzie gotowy na wtorek, to będzie niespodzianka – dodała z tajemniczym uśmiechem.

Całkiem o tym zapomniałam

Gdy teściowa zamknęła za sobą drzwi, zapomniałam o prezentach. Moją uwagę zajęła rozmowa telefoniczna z przyjaciółką. Dyskutowałyśmy o kwestii nocnego karmienia dzieci.

– Kiedy moja Marysia przeniosła się do swojego pokoju, rzadziej budzi mnie w nocy. Myślę, że to dlatego, że nie czuła mojej obecności, a także mleka. Wcześniej spała ze mną w jednym łóżku – wyjaśniła Edyta.

– Być może to jest dobry pomysł – zgodziłam się.

Maksymilian miał swój pokoik przygotowany na długo przed urodzeniem. Wszystko urządziłam sama. Wnętrze było utrzymane w delikatnej, pastelowej tonacji. Przez wiele tygodni starannie dobierałam każdy mebel i każdy drobiazg – ramki na zdjęcia, zabawki pluszowe, kocyki, czy karuzelę do zawieszenia nad łóżeczkiem.

– To wszystko twoje dzieło?! – wykrzyknęła zdumiona teściowa, kiedy zobaczyła pokój po raz pierwszy. – Dorotko, powinnaś rozważyć karierę projektantki wnętrz! Masz niesamowity talent!

Wtedy, kiedy usłyszałam ten komplement, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Faktycznie, zaaranżowałam ten pokój z dużym wysiłkiem i czułam z tego powodu ogromną dumę. Teraz zdecydowałam się skorzystać z sugestii mojej przyjaciółki i położyć Maksymiliana do snu w tym pokoju.

Naprawdę zadziałało! Maluch budził się rzadziej. Po trzeciej z kolei nocy mogłam stwierdzić, że prawie się wysypiam – w ciągu tych trzech nocy, wstawałam tylko dwa razy. Właśnie planowałam ugotować sobie kawę, kiedy niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi. „Ach, prawda, miała przyjść matka Mikołaja” – przypomniało mi się nagle. Rzeczywiście, na progu stała moja teściowa, trzymając w ręku duży pakunek.

– Witaj, Dorotko! Przyniosłam upominek dla naszego słodziaka – oznajmiła z entuzjazmem, zaczynając rozwijać z brązowego papieru to, co przyniosła ze sobą.

Po chwili zobaczyłam coś, co można by nazwać prawdziwą tandetą! Na barwnym tle namalowany był ogromny anioł, który rozpościerał swoje dłonie nad głowami dwóch maluchów. Poczułam, że tracę siły. Bez słowa wpatrywałam się w ten bohomaz, nie mogąc z siebie wydobyć słowa.

– To jest upominek dla Maksymiliana. To jest jego Anioł Stróż. Powieś go nad jego łóżkiem, zwłaszcza teraz, kiedy już śpi sam. To będzie jego opiekun – mówiła moja teściowa z ogromnym przejęciem i poszła do pokoju dziecięcego.

– Bardzo dziękujemy... – zdołałam powiedzieć, mocno przyciskając do siebie synka, jakbym chciała go ochronić przed kiepskim gustem jego babci. Wzięłam obraz jedną ręką i oparłam go o ścianę, tuż za łóżeczkiem.

– Nie odkładajcie tego na potem, powieście go już teraz. To ma ogromne znaczenie! – zasugerowała teściowa.

Jak ja się z tego wykpię?

Załamałam się. Nie byłam sobie nawet w stanie wyobrazić, że muszę zawiesić ten straszny obraz w tak pięknie urządzonym pokoju mojego syna. W tym, który dekorowałam z takim oddaniem! Przestraszyłam się, na myśl, że mogłabym jednak odmówić jego babci. Przecież kochałam moją teściową i nie chciałam jej zranić.

– Kiedy Mikołaj wróci do domu, poproszę go, żeby pożyczył wkrętarkę od sąsiada – obiecałam.

Gdy mój mąż wrócił do domu po pracy, pokazałam mu prezent od jego matki.

– Co z tym zrobimy? Jak delikatnie jej wyjaśnić, że nie chcemy tego bohomazu w pokoju naszego dziecka? – narzekałam.

– Nie martw się tym teraz, kochanie – powiedział Mikołaj z miłością. – Pomyślimy o tym jutro. Chodź wykąpać Maksa.

Po wieczornym karmieniu odłożyłam go do jego łóżka. Wyglądał tak uroczo. Obserwowałam te małe paluszki, symetryczny nosek, urocze dołeczki i poczułam, jak ogarnia mnie silne wzruszenie. Jakaż jestem szczęśliwa! To jest moje dziecko. Takie wspaniałe, przepiękne i zdrowe. Delikatnie pocałowałam synka w czoło i poszłam do swojej sypialni. Przepełniona poczuciem wdzięczności wobec życia położyłam się spać.

Niespodziewanie poczułam, że coś mocno ciągnie mnie za nogę. Dopiero po chwili, po przebudzeniu, zdałam sobie sprawę, że to Mikołaj usiłuje mnie wyciągnąć z łóżka. Ciągnął mnie w stronę drzwi. Wstałam, nie do końca rozumiejąc, co się dzieje. Spojrzałam na łóżko i zimny dreszcz przeszedł mi po plecach. Mój mąż leżał po swojej stronie łóżka. Spał w najlepsze i chrapał. On w ogóle mnie nie dotykał!

Serce zaczęło mi bić jak szalone. Znów, nieznana siła pociągnęła mnie do drzwi i zmusiła mnie do pójścia do pokoju Maksymiliana. W blasku maleńkiej lampy umieszczonej w kącie pokoju dostrzegłam twarz mojego syna. Na chwilę moje serce zamarło. Maksymilian był cały siny! On nie oddychał! Wyglądało na to, że zadławił się podczas snu.

Natychmiast przytuliłam go do siebie, odchylając jego twarz w stronę podłogi i zaczęłam delikatnie klepać go po plecach. Czas, jaki upłynął, zanim usłyszałam jego płacz, ciągnął się w nieskończoność. Zdałam sobie sprawę, że mogłam stracić mojego synka. Dopiero teraz poczułam ulgę. Czułam łzy spływające po moich policzkach.

Tak niewiele brakowało

– Wszystko już dobrze? – spytał mąż, patrząc na moją zapłakaną twarz.

– Maksymilian się zadławił. Dusił się. Zjawiłam się w ostatniej chwili – opowiadałam cała roztrzęsiona.

Niespodziewanie moją uwagę przykuł obraz przedstawiający Anioła Stróża, który opierał się o łóżeczko. Miałam wrażenie, jakby spoglądał na mnie i czytał moje myśli. Było to spojrzenie, które zdawało się przebijać mnie na wskroś, jakby pragnął przekazać mi pewną wiadomość. I w końcu zrozumiałam, o co mu chodziło.

– Mikołaj, mógłbyś przynieść młotek i jakiś solidny gwóźdź? – zwróciłam się do męża.

– Kochanie, wszystko w porządku? – zapytał jeszcze bardziej zmartwiony.

– Tak, wszystko jest w porządku. Wszystko ci wytłumaczę. Ale teraz musimy zawiesić ten obraz na ścianie.

– Dobra – odpowiedział Mikołaj, widząc, że dyskusja ze mną nie ma najmniejszego sensu.

Mąż spełnił moją prośbę. Po krótkim czasie prezent od mojej teściowej dumnie wisiał na ścianie nad łóżkiem naszego malucha.

– Miałem wrażenie, że nie jesteś nim zachwycona – stwierdził Mikołaj, przyglądając mi się z zaciekawieniem.

– To nie ma znaczenia – powiedziałam z pewnością siebie. – Ten anioł będzie czuwał nad naszym dzieckiem. Teraz będzie go lepiej widział i nic złego mu się nie przydarzy. To jest najważniejsze – zakończyłam, składając w myślach podziękowania dla mojej teściowej za ten piękny dar.