Nie daję sobie z niczym rady! Jestem okropna! Nic nie potrafię zrobić – takie słowa Kasia wygadywała już od jakiegoś czasu.

– Nie powinnaś tak o sobie mówić. Masz sporo umiejętności i talentów – starałem się pocieszyć moją znajomą z pracy.

– Pewnie tylko tak gadasz...

– Ależ nie, Kasiu. Naprawdę uważam, że jesteś niezwykłą osobą, dużo bardziej uzdolnioną od Anki – mówiąc to, rzuciłem okiem dookoła, żeby zobaczyć, czy w pobliżu nie ma kogoś, kto mógłby nas podsłuchać i wszystko zdradzić szefowej. – Poza tym, myślę, że ona też tak uważa. I dlatego ci dokucza.

– Dzięki – Kasia złapała moją rękę i mocno ją uścisnęła. – Gdyby nie ty, już bym stąd odeszła.

– I popełniłabyś błąd, dając Ani satysfakcję. Musisz walczyć o swoje. Udowodnić, że nadajesz się do tej pracy!

– Jak mam jej to pokazać?

– Na przykład przez ubiór. Ona udaje, że jest super, a jest tylko zwykłą dziewczyną. Nie jak ty. Jesteś od niej dużo bardziej atrakcyjna, masz piękne oczy, zgrabne nogi... Tylko musisz to podkreślić.

Nic konkretnego się nie wydarzyło, ale mojej żonie – ani słówka!

Kasia wyglądała na naprawdę zadowoloną. Tego dnia wróciłem do domu z poczuciem prawdziwej satysfakcji. Kiedy moja żona zapytała, skąd taki świetny nastrój, odpowiedziałem, że pomogłem koleżance, mimo że szefowa nie traktuje jej dobrze. Oczywiście nie byłem na tyle głupi, żeby powiedzieć Magdzie o pochwałach, które rzuciłem w stronę Kasi. Dla mnie to były tylko słowa, ale mogłyby zranić moją żonę. Zupełnie niepotrzebnie.

W międzyczasie Kasia, po naszej rozmowie, zaczęła naprawdę dbać o siebie. Chytrze podkreślała swoje piękne kobiece krągłości, co strasznie irytowało Ankę. Choć wszyscy o tym wiedzieli, nikt nie mówił nigdy głośno, że szefowa zawdzięczała swoją karierę głównie krótkotrwałemu związkowi z panem B., szefem naszej firmy.

Cała sytuacja omal nie skończyła się rozwodem pana B. Chcąc zrekompensować swojej byłej partnerce bolesne rozstanie, dał jej awans. Ale niedługo później zaczął żałować swojej decyzji, bo Anka okazała się być kiepskim szefem. A teraz pojawił się ktoś młodszy, bardziej zdolny – i atrakcyjniejszy...

Zawsze byłem dla Kasi wsparciem, motywując ją słowami uznania i chwaląc na prawo i lewo jej wygląd i pomysły. Zauważyłem, że dzięki mnie nabiera coraz więcej odwagi do prezentowania swoich projektów. Mimo że Anka starała się je zniweczyć czy też wyśmiać, jakoś zawsze lądowały one na stole pana B. Nie ma sensu ukrywać, że nie obyło się bez mojej pomocy.

Cieszyłem się, kiedy Kasia zaczęła piąć się po szczeblach kariery. Najpierw dostała stanowisko menedżera, a po pół roku już była zastępcą dyrektora. Anka, zrozpaczona, próbowała na firmowej wigilii odnowić romans z panem B. Trochę przesadziła z alkoholem i była dość nachalna. Kiedy jednak pan B nie uległ jej zalotom, obraziła go publicznie, nazywając impotentem.

Oczywiście, to była decyzja, która ostatecznie zdecydowała o jej losie. Na karnawałowej zabawie bawiliśmy się już bez niej, świętując awans nowej szefowej, czyli pani Katarzyny S. Natomiast sama Kasia po prostu kwitła. Nie była już tym niepewnym dziewczęciem sprzed dwóch lat, ale dojrzałą, świadomą swoich atutów menedżerką i piękną, pewną siebie kobietą.

Gdzieś w połowie zabawy Kasia wyznała, że chciałaby się przewietrzyć i poprosiła, żebym poszedł z nią. Wyszliśmy na taras wynajętej na tę okoliczność restauracji, której właścicielem jest pan B. Z wnętrza dobiegała do nas ledwo słyszalna muzyka. Stałem dumnie obok Kasi, podając jej kieliszek z winem.

– Może zatańczymy? – rzuciła, obracając się ku mnie.

Obejmując ją, przez moment poruszaliśmy się w takt bardziej leniwego utworu. Kiedy dźwięki muzyki zgasły, Kasia utkwiła we mnie swój wzrok. Uśmiechnąłem się na widok jej radości – i tego, jak bardzo różniła się od tej małej dziewczynki, którą znałem.

Trudno uwierzyć, ale ona to zrobiła

– Czy zdajesz sobie sprawę, że to wszystko to twoja zasługa? – zapytała, kusząco na mnie patrząc.

– Nie przesadzaj, to wszystko to twoje osiągnięcie.

– A ty ciągle mi mówisz te miłe słowa. Daj mi buziaka – nagle poprosiła i obwinęła mnie swoimi ramionami na szyi.

– Kasiu... Mam żonę... Jestem przecież od ciebie starszy... – starałem się przebić to wszystko na żarty, żeby jej nie zranić.

– Wiem, że ci się podobam. Przecież inaczej byś mnie tak nie dopingował... No, daj mi buziaka – była coraz bardziej natarczywa.

– Za dużo piłaś...

– Tak, trochę wypiłam. Ale to mi dało odwagę, żeby ci powiedzieć, że mi się podobasz. Zakochałam się w tobie po naszej pierwszej rozmowie... – jej słowa wywoływały we mnie coraz większy strach.

– Wiesz... Bardzo cię szanuję, ale moja żona jest dla mnie najważniejsza.

Moje słowa skutecznie ostudziły jej zaloty. Rzuciła na mnie spojrzenie, które nagle zrobiło się bardzo poważne. Na koniec stwierdziła, że to był tylko taki żart i ma nadzieję, że nikt się o tym nie dowie – i wyszła.

Po dwóch tygodniach to ja sam zrezygnowałem z pracy.

Zawsze znajdę robotę w swojej branży, ale przebywanie z Kasią po tym, co się stało na tarasie, byłoby dla mnie nie do zniesienia. Zacząłem już szukać innego miejsca. Ale teraz wiem, że muszę być ostrożny, kiedy mówię komplementy nowym koleżankom, bo niestety, to może być jak cios mieczem, który cię też rani...