Mieliśmy całkiem inne potrzeby

Bez konsultacji ze mną, mój mąż zaprosił swoje dwie ulubione współpracownice wraz z ich mężami. Byli to nadzwyczaj nudni goście, ale on uwielbiał mieć towarzystwo, obojętnie jakie. W oczach Wacka to ja byłam tą, która była drętwa, ponieważ nie piłam alkoholu i nie cierpiałam imprez. Niezależnie od tego, moja obecność była potrzebna do przygotowania posiłków, uszykowania łóżek dla gości i posprzątania po imprezie.

W końcu nastał długi weekend. Liczyłam na to, że wreszcie uda nam się gdzieś wyjechać. Byłam już zmęczona ciągłym spędzaniem każdej wolnej chwili na działce mojego szwagra, z którym nie mogłam się dogadać, a uczucie było wzajemne. Ten mężczyzna był dla mnie niezwykle irytujący. Pomimo że od dawna był na emeryturze, w dalszym ciągu zachowywał się jak dyrektor, którym był wcześniej.

Kochał wydzielanie rozkazów, zarządzanie i organizowanie zadań dla innych. Mój partner podążał za tym bez problemów, ja natomiast nie miałam na to chęci. Zaszywałam się na tyłach domu z leżakiem i książką. Bez względu na to, czy komuś to odpowiadało, czy nie, izolowałam się.

W takim momencie zasiadałam przy ogniu i zamyślałam się, gapiąc w płomienie. Bywałam tam sama, o ile nie liczyć Wacka, który przysypiał na hamaku, znużony ciągłym sączeniem piwa przez cały dzień. To były te rzadkie momenty, kiedy czułam się tam komfortowo. 

Nie umiałam się z nimi dogadać

Tym razem jednak nawet ta mała przyjemność została mi odebrana, ponieważ mój kochany mąż, nie konsultując tego ze mną, zaprosił na długi weekend swoje dwie ulubione koleżanki z biura wraz z ich mężami. Wyjątkowo niemiłe towarzystwo. Ale co tam. Przecież nie dla Wacława.

Ten człowiek pokochał otaczanie się ludźmi. Bez względu na to, kim byli. Ważne, żeby było z kim wypić piwo czy coś o większej mocy. Gdy przyszło mi do głowy, iż muszę przetrwać kilka dni z osobami, które nie przepadają mi do gustu, udając, że wszystko jest w porządku, zdałam sobie sprawę, że odpoczynek jest niemożliwy. Przecież muszę przygotować ogromną ilość jedzenia i potem je serwować, co sprawiło, że zaczęłam się denerwować.

– Nie planuję wyjazdu na działkę, wolałabym pozostać w domu – oznajmiłam spokojnie, lecz stanowczo.

– Czy straciłaś zmysły? Oczekujemy gości! – Wacek podniósł na mnie głos.

– Och, przepraszam. To raczej ty oczekujesz gości. I proszę, nie krzycz na mnie.

– Jak mam to tłumaczyć ludziom, że cię u mnie nie ma?

– Z pewnością coś wymyślisz. Masz do tego talent... – odpowiedziałam.

– Nie, nie zamierzam cię o to błagać! I tak znowu byś zachowywała się jak dama! Moi przyjaciele ci nie odpowiadają?

– Nie, twoi znajomi mi się nie podobają. Czy za to mnie zastrzelisz?

– Mam cię dość! – Wacław na to krzyknął i z takim hukiem trzasnął drzwiami, że tynk posypał się z drzwiowej futryny.

Nagle przeżyłam moment olśnienia

Zostało mi sześć dni na podjęcie decyzji. Uświadomiłam sobie, że ten weekend w maju może okazać się kluczowym punktem w moim życiu. „Pora – pomyślałam. – Naprawdę najwyższa. Nie ma sensu w tym tkwić”. Podeszłam do garderoby i zaczęłam się pakować. Ręce mi się trzęsły. Powoli otworzyłam walizkę.

Przez moje myśli przewijało się osiem lat. Uświadomiłam sobie, że były one nijakie, że przekroczyłam granicę w tym związku. Czułam się w nim przytłoczona. Od dłuższego czasu już nic nas nie łączyło. Mieliśmy różne grono znajomych, wybieraliśmy inne filmy w kinie, chcieliśmy spędzać wolne chwile na różne sposoby. Dobrze, że nie mamy dzieci. Będzie łatwiej sobie z tym wszystkim poradzić.

Jak przypuszczałam, Wacek przyjął moją decyzję ze spokojem. Stwierdził, że go hamuję, że pragnie jeszcze trochę żyć, pobawić się, podczas gdy ja zachowuję się jak osoba na emeryturze. Twierdził, że nasz związek małżeński to kompletny niepowodzenie i od samego początku byliśmy dla siebie nieodpowiedni. To cud, że mimo tak odmiennych charakterów, udało nam się przetrwać ze sobą tyle lat. To mnie uspokoiło, głupia byłam, martwiłam się, że będzie cierpieć, że wyrządzam mu okropną krzywdę odchodząc...

Nie miałam o nim pojęcia i nie jestem w stanie sobie przypomnieć, czy kiedyś go kochałam. Termin rozprawy rozwodowej został wyznaczony przez sąd na za trzy miesiące. Przypuszczam, że to będzie ostatnie spotkanie z Wacławem. Nie zamierzamy utrzymywać przyjacielskich relacji.