Jakże się myliłam...

Gdy na dwa tygodnie przed moim ślubem z Piotrem, zadzwoniła do mnie jego matka i zaproponowała spotkanie przy filiżance kawy, ogromnie się ucieszyłam. Byłam przekonana, że w ten sposób mama Piotra chcę rozładować napięcie, które było między nami. Zajęłam miejsce przy stoliku jako pierwsza, czekając na swoją przyszłą teściową.

Gdy pojawiła się w kawiarni, od razu zauważyłam, że jest bardzo spięta. Jej poważny wyraz twarzy nie pasował mi do sytuacji, w której miałyśmy pogadać w luźnej atmosferze. Przez chwile rozmawiałyśmy o bieżących sprawach, takich jak pogoda czy drobne, nieistotne szczegóły, aż w końcu matka Piotra, zniżyła ton, pochyliła się ku mnie i zapytała.

– Jak sądzisz, czy ludzie, którzy są sobie bliscy, powinni mieć sekrety przed ślubem?

– Absolutnie nie! – zaprzeczałam zdecydowanie. – Przede wszystkim cenię sobie uczciwość! Piotr i ja...

– Serio? – przerwała mi, spoglądając na mnie bardzo intensywnie.

– Piotr i ja nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. Poza tym w moim domu nie ma miejsca na sekrety – uśmiechnęłam się, pochylając się nad pucharem z lodami.

Nie miał odwagi sam przyjść

Moja dłoń zatrzymała się w połowie drogi, kiedy dostrzegłam wyraz twarzy matki Piotra. Coś się zmieniło, a jej wyraz twarzy był daleki od przyjacielskiego.

– Sądzę, że jednak coś zataiłaś przed Piotrkiem! – prawie krzyknęła. – Chociażby to, moja droga, że w twoim najbliższym otoczeniu są osoby, których nie życzylibyśmy sobie znać!

– Ja? – patrzyłam na nią zaskoczona. – Ale o co chodzi! Kto miałby być tym kimś? – machnęłam ręką.

– Przestań kłamać! – powiedziała ostrym tonem. – Mój syn się nie myli! Wszystko dokładnie sprawdził! I, co tu dużo mówić, ale to na mnie spadł niezbyt miły obowiązek, aby ci oznajmić, że... okazałaś się wobec niego nieuczciwa i nieszczera, więc ślubu nie będzie! Odwołujemy uroczystość!

– Jak to, odwołujemy?! – krzyknęłam na cały lokal, ignorując fakt, że coraz więcej par oczu zwraca się w naszą stronę.

– Nie krzycz! – teściowa rzuciła na mnie pełne dezaprobaty spojrzenie. – A co ty myślałaś, że Piotr po tym, jak dowiedział się o twojej ciotce, po prostu to zignoruje? Komunistka! Od dawna wiadomo, że to jest dziedziczne... – rzuciła mi spojrzenie pełne pogardy, jakby już dostrzegała u mnie symptomy ideologicznego szaleństwa.

– Przepraszam? Ale to było dawno temu, mogę to wyjaśnić... – zaczęłam.

– Nie ma takiej potrzeby! – przerwała moją wypowiedź przyszła teściowa. – Piotr już podjął decyzję i poprosił mnie, żeby ci ją przekazać!

– Nie miał odwagi sam? – spojrzałam na nią zaskoczona.

Nieważne, co on odkrył!

Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie chciał o tym ze mną porozmawiać osobiście!

– To nie ma nic wspólnego z brakiem odwagi. On po prostu jest tobą zawiedziony i nie chciał, żebyś urządzała mu tu jakieś awantury – powiedziała teściowa, popijając łyk kawy z filiżanki. – Oczywiście, nie pozostawimy cię samej z wydatkami, choć w obecnej sytuacji moglibyśmy to zrobić. Podzielimy się po równo kosztami związanymi z weselem. Oczywiście tymi, których już nie można wycofać.

– Rzecz jasna – powiedziałam grzecznie, choć chciało mi się krzyczeć. Nie sądziłam bowiem, że osoba, którą zaledwie godzinę temu miałam nazywać swoim mężem, zrobi mi coś takiego.

Nie tylko okazał się tchórzem, ale wyszło na to, że nie ma do mnie za grosz zaufania. Stąd też podjęłam decyzję, że nie będę tłumaczyć jego matce, iż ta mityczna ciotka–komunistka, której istnienie Piotr niespodziewanie odkrył, nie była ze mną w ogóle spokrewniona. Cztery dekady temu poślubiła starszego brata mojego taty, wniosła w posagu znaczący majątek, w tym dom w atrakcyjnej części miasta. Owszem, pełniła ważne funkcje w partii w czasach komunizmu, lecz była to osoba o wielkim sercu. Nikomu nie wyrządziła krzywdy, starała się jedynie przetrwać w tych trudnych czasach.

Moja ciocia była nam niezmiernie wdzięczna za to, że zawsze byliśmy dla niej wsparciem, i kiedy usłyszała, że biorę ślub, postanowiła podarować mi swój dom w prezencie. Sama chciała przenieść się do domu moich rodziców. Trzymałam to w tajemnicy przed Piotrem, ponieważ chciałam, aby to była dla niego niespodzianka. A tymczasem wyszło jak wyszło...

To komiczne nieporozumienia sprawiło, że runęły wszystkie moje plany i marzenia. Jednak z drugiej strony… Czy mogę być z kimś, kto mi nie ufa i nie umie ze mną nawet normalnie porozmawiać?