Samotna z czterdziestką na karku

Nasza relacja z Maćkiem była wprost wspaniała, dlatego też nie zwracałam uwagi na alarmujące znaki. Wszystko zmieniło się jednak tamtego pechowego dnia. Od czasu do czasu, gdy dociera do mnie, z jakim lekceważeniem mówi się o paniach romansujących z żonatymi facetami, przechodzą mnie dreszcze.

Chociaż od tamtego kompromitującego zdarzenia minęło już dziesięć lat, wciąż odnoszę wrażenie, że na moim czole widnieje nalepka z napisem „kochanka”. Z nikim nie dzieliłam się tą historią, ponieważ jest ona dla mnie powodem do zażenowania. Od zawsze sądziłam, że nie ma żadnego wytłumaczenia dla ingerowania w cudze małżeństwo. W najśmielszych snach nie przypuszczałam, że sama się w coś takiego wpakuje

Moje życie uczuciowe nie układało się najlepiej. Miałam za sobą parę nieudanych relacji. Ostatnie niepowodzenie w tej sferze sprawiło, że popadłam w depresję. Straciłam nadzieję na to, że kiedyś stanę na ślubnym kobiercu i urodzę dziecko. Powoli zaczynałam zdawać sobie sprawę, że powinnam oswoić się z myślą o zupełnie innej przyszłości niż ta, o jakiej od dawna śniłam. Życie potoczyło się inaczej, niż planowałam. To nie był mój świadomy wybór. Patrząc na przyjaciółki, które miały swoje rodziny i dzieci, czułam ukłucie zawiści. Może gdybym mogła powiedzieć, że to przez moją pracę, której oddałam się bez reszty, jakoś bym to zniosła. Ale prawda jest nieco inna...

Kiedyś byłam zatrudniona w sklepie z artykułami budowlanymi. Obsługa reklamacji to była naprawdę kiepska fucha. Klienci, którzy do mnie przychodzili, zawsze byli wkurzeni i poirytowani. Ciągle ktoś zrzucał na mnie odpowiedzialność za to, że wiertarka nie funkcjonuje prawidłowo albo drabinka rozpadła się po zaledwie kilku dniach od zakupu. Jakby to była moja wina! Ale to ja obrywałam, bo przecież kupujący nie mieli bezpośredniego kontaktu z tymi, kto wyprodukował ten badziew.

Miał w sobie coś intrygującego

Któregoś razu, gdy stałam za ladą, moją uwagę przykuł mężczyzna, który właśnie się do mnie zbliżał. Okazało się, że przyszedł z reklamacją wiertarki. Ponieważ takie sytuacje zdarzały się już wcześniej, od razu poinformowałam go, że otrzyma zwrot kosztów zakupu. Mężczyzna z zadowoleniem stwierdził, że takie zachowanie to wyjątek wśród sprzedawców. Chwilę pogadaliśmy i niespodziewanie zaproponował mi wspólne wyjście na kawę, gdy skończę pracę. Początkowo chciałam odmówić, ponieważ bałam się, że znowu się rozczaruje.

Był jednak tak ujmujący, że postanowiłam zaryzykować. Odparłam, że pasuje mi sobota, ponieważ nie miałam ochoty iść na spotkanie w wyświechtanych dżinsach i szarym swetrze, które miałam na sobie w pracy. Na randce z takim przystojniakiem chciałam prezentować się olśniewająco. Przystał na to bez chwili namysłu. Do soboty czułam się jak w siódmym niebie. Regularnie dostawałam od niego sympatyczne wiadomości. W sobotę udałam się do fryzjera, zrobiłam makijaż i włożyłam granatową sukienkę, która niejednokrotnie sprawdziła się podczas pierwszego spotkania.

Maciek obiecał, że przyjedzie po mnie o piątej po południu. Niestety, nie dotarł. Siedziałam odświętnie ubrana, czekając na niego, aż mój entuzjazm całkowicie prysł. Wysłałam mu SMS-a, ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Przebrałam się w coś wygodniejszego i zasiadłam przed telewizorem, aby zająć czymś swoje myśli i nie skupiać się na tym, że znowu jakiś dureń mnie wystawił do wiatru. Byłam zła jak osa. Chyba najbardziej na siebie samą, choć gdzieś tam w głębi duszy tliła się jeszcze iskierka nadziei, że może to nie jest jego wina.

Wszystko mi wyjaśnił

Dochodziła jedenasta w nocy, szykowałam się już do snu, gdy nagle rozległ się dźwięk domofonu. Z lekkim przestrachem zerknęłam przez wizjer. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom – to był on! Akurat, teraz gdy byłam już przebrana w piżamę!? W pośpiechu chwyciłam szlafrok i uchyliłam delikatnie drzwi.

– Co ty tu robisz? Mieliśmy się spotkać o piątej po południu.

– Sorry, coś ważnego mi wypadło w robocie... Serio, nie byłem w stanie wyjść wcześniej. Tłumaczenie tego przez SMS wydawało mi się bez sensu, wolałem ci to wszystko wytłumaczyć twarzą w twarz i po prostu powiedzieć: „dobrych snów”.

Zerknęłam na jego zasmuconą twarz i nagle poczułam współczucie. Może rzeczywiście szef zatrzymał go dłużej w pracy? Chciałam zaparzyć herbatę, lecz Maciek miał inny pomysł – zapytał, czy nie mam ochoty na lampkę wina. Następnie wyciągnął butelkę ze swojej torby. Sączyliśmy wino, wymieniając komplementy i flirtując. Wcześniejsza wpadka prędko wyleciała mi z głowy. Nawet nie zauważyłam, gdy sytuacja wymknęła się spod kontroli, prowadząc nas prosto do sypialni, mimo że wcale nie planowała aż tak daleko się posunąć.

– Asia, muszę ci o czymś powiedzieć. Chcę grać z tobą w otwarte karty. Jestem w trakcie sprawy rozwodowej.

– Słucham?! – wykrzyknęła, naciągając na siebie pościel, zupełnie jakby miało to coś zmienić.

Żona była dla mnie niespodzianką

Maciek zaczął wyjaśniać, że przez dziesięć lat był w związku małżeńskim, ale okazało się, że to było nieporozumienie. Mówił, że on i jego była żona kompletnie do siebie nie pasowali oraz mieli całkowicie odmienne priorytety życiowe. Z początku nie miałam ochoty tego słuchać, ale później doszłam do wniosku, że w moim wieku nie powinnam oczekiwać, że trafię na kogoś bez bagażu doświadczeń. Skoro on był w trakcie rozwodu, to praktycznie sprawa była już zamknięta. No i nie miał już na palcu obrączki.

Randki z Maćkiem znów sprawiły, że czułam się atrakcyjna. Ciągle obsypywał mnie komplementami i nie ukrywał fascynacji moją osobą. Jednak pewne kwestie sprawiały, że miałam wątpliwości. Ani razu nie umówiliśmy się gdzieś na zewnątrz – nasze spotkania za każdym razem odbywały się w moim mieszkaniu. Mimo że byliśmy razem już od sześciu miesięcy, on nigdy nie zaprosił mnie do swojego mieszkania. Nie poznałam ani jednego z jego przyjaciół czy krewnych. To on wyznaczał, kiedy się spotkamy, a i tak nagminnie się spóźniał albo w ostatniej chwili odwoływał nasze randki.

– Powiedz mi, kiedy w końcu będzie ten rozwód? – pytałam go wielokrotnie, ale za każdym razem mnie zbywał, zasłaniając się przewlekłością postępowań sądowych.

Coś przede mną ukrywał

Od jakiegoś czasu miałam przeczucie, że mój facet coś kręci, ale ciężko mi było uwierzyć, że mógłby tak perfidnie kłamać mi prosto w oczy. Nieraz mu powtarzałam, że jeśli wyjdzie na jaw, że ma kogoś na boku, to niech nie liczy na moje zrozumienie. On zawsze twierdził, że to bzdury.

Pewnego razu, idąc z roboty, wpadłam do galerii, żeby ogarnąć dla Maćka jakiś fajny prezent pod choinkę, no i sobie przy okazji kupić jakąś kieckę. Grudzień za pasem, a ja miałam nadzieję, że święta spędzimy jednak we dwoje, a Maciek w końcu zabierze mnie do knajpy i zada to pytanie, no wiecie, o co chodzi...

W pewnym momencie mój wzrok przykuło jego auto stojące na parkingu. Przyszło mi do głowy, że on również musi gdzieś tu być, więc spróbowałam się z nim skontaktować, dzwoniąc na jego numer. Niestety, nie udało mi się z nim połączyć. Cóż, być może po prostu nie usłyszał dźwięku telefonu. Zdecydowałam się wejść do środka galerii handlowej i nagle dostrzegłam w pewnej odległości sylwetkę mężczyzny, który z daleka przypominał mi go budową ciała. Był odwrócony do mnie plecami i obejmował ramieniem jakąś kobietę!

Ruszyłam w kierunku znajomej sylwetki, a z każdym kolejnym krokiem miałam coraz większą pewność. To był on! Maciek okłamywał mnie od wielu tygodni! W brzuchu poczułam ścisk, a w żyłach dudniła adrenalina. Wiedziałam, że nie odpuszczę. Byłam zdeterminowana, by zdemaskować jego kłamstwa. Natychmiast!

– Siemka! – krzyknęłam, a on obrócił się i zrobił biały jak kreda.

– Witam – odezwała się kobieta, która mu towarzyszyła. Od razu było jasne, że to jego żona i co ich ze sobą wiąże.

– Ma pani świadomość, z kim pani rozmawia?

– Niestety nie… wybacz. Czy my się skądś znamy?

– Ja znam pani męża jak własną kieszeń. Jestem jego kochanką. Wmówił mi, że już dawno wziął z panią rozwód.

Nie znała swojego męża

Kobieta, totalnie oniemiała, wodziła wzrokiem ode mnie do Maćka, który zaczął zaciekle i z udawanym oburzeniem wszystkiemu zaprzeczać.

– Pani chyba postradała zmysły! – rzucił w moją stronę oskarżycielsko, a ja bez zbędnych ceregieli wyszukałam w telefonie nasze czułe fotki i wręczyłam komórkę małżonce tego przeklętego drania.

– Proszę bardzo! Oto niezbity dowód. Musi mi pani uwierzyć, że dałam się nabrać tak samo, jak pani. Cynicznie okłamywał mnie przez ostatnie sześć miesięcy. Nigdy więcej nie spotkam się z pani mężem... Zależało mi, żeby wiedziała pani, co on wyczynia za pani plecami!

Nie dało się dłużej udawać. Małżonka wlepiła w niego spojrzenie pełne pogardy i szoku. Opuściłam sklep, a z moich oczu popłynęła rzeka łez. Maciek usiłował do mnie wydzwaniać wiele razy, jednak pozostawałam głucha na jego próby kontaktu.

Maciek na początku wysyłał mi wiadomości pełne pretensji, zupełnie jakby cała wina leżała po mojej stronie. Potem jednak zmienił swoje nastawienie – twierdził, że jego związek małżeński definitywnie dobiegł końca i... pragnie odnowić naszą relację. Ale z niego dupek! Serio uważa, że po tym całym oszustwie z jego strony, zgodzę się do niego wrócić tylko dlatego, że małżonka go zostawiła?!

Nic z tych rzeczy! Poza tym obiecałam sobie, że to była moja ostatnia relacja. Na co mi kolejne zawody miłosne? Pogodziłam się z myślą, że zostanę singielką. Teraz wiodę życie wolnego ptaka – dużo podróżuję, widuję się z przyjaciółmi, rozpieszczam samą siebie. Bycie samą to nie koniec świata!

Joanna, 41 lat