Wpatruję się w jej oczy i z trudem tłumię narastającą we mnie złość. No i proszę! Jednak nie myliłem się, przeczuwałem to, mimo że zapewniała mnie o czymś zupełnie innym.

Spotykasz się z kimś! – syknąłem przez zęby. – Powtarzałem ci to już wcześniej! Od jak dawna to trwa? Kim on jest? Adam? Grzesiek? A może ktoś zupełnie mi nieznany?

– Chyba cię rozum opuścił – odparła opanowanym głosem Agata, a te i kolejne jej słowa raniły mnie dogłębnie, niczym sztylety wbijane prosto w serce. – Mam już serdecznie dosyć tych twoich wybryków. Ile jeszcze będę musiała to znosić? Mój drogi, czas najwyższy, abyś zaczął się leczyć.

Chciałbym ją trzepnąć, ale zdaję sobie sprawę, że to tylko pogorszy sprawę. Na pewno by się na mnie obraziła i nici z mojego planu, żeby do mnie wróciła. Dopiero co ją przekonałem, żeby dała mi drugą szansę po tym, jak złapałem ją za ramię po tym pamiętnym wernisażu. Gdybym znowu się na nią rzucił, to chyba by mi nie darowała.

A gdybym tak przez moment dał upust frustracji i pokazał jej, co naprawdę czuję? Może nareszcie by pojęła, jak bardzo mnie rani? Mimowolnie powracają wspomnienia sytuacji, które doprowadziły do tego, że moja ukochana jest spakowana w kilka walizek i gotowa do odejścia.

„Nie no, bez żartów, ona myśli, że jestem ślepy czy co? Serio sądzi, że nie dostrzegam tego jej durnego podrywu? Ludzie, ja tu chyba nie jestem jedynym, który widzi, jak się do niego słodko uśmiecha!” – te i podobne rozważania kłębiły mi się w głowie, gdy patrzyłem na Agatę w trakcie wystawy, na którą wyciągnął nas Grzesiek. Atmosfera była miła, no i rzecz jasna bardzo elegancka. Rzadko nadarza się okazja, by brać udział w tego typu imprezach.

Jeszcze chwila i zaczną się całować!

Wszystko układało się świetnie, aż do momentu, gdy moja małżonka nawiązała konwersację z tym panem od sztuki. Od pierwszej chwili zauważyłem, że między nimi przeskoczyła iskra. Patrzył na nią wzrokiem przepełnionym uczuciem, a wyraz jej twarzy... Poczułem skurcz żołądka.

– Hej, co jest? – Grzegorz klepnął mnie po plecach. – W porządku?

– Stary, jak ona może się tak zachowywać? – wybełkotałem, ledwo panując nad złością.

– Kto taki? – zapytał zaskoczony.

– Agata! Popatrz na nich, jeszcze chwila i rzucą się sobie w ramiona!

Grzesiek spojrzał na straszną sytuację, ale jedynie nieznacznie poruszył barkami.

–  Daj spokój – rzucił. – Po prostu gadają. Wernisaż jest po to, aby artysta miał okazję pogadać z ludźmi, którzy oglądają jego dzieła.

– Ale on się na nią gapi!

– A gdzie niby ma patrzeć, skoro z nią rozmawia? – Grzesiek nie krył irytacji.

– Ale jak! Facet dosłownie wlepia w nią swoje gały, a ona, spójrz tylko, wygląda jakby była w siódmym niebie!

Grzesiek nie odzywał się przez moment, po czym głęboko westchnął.

– Nie obrażaj się, stary, ale chyba coś jest z tobą nie tak – powiedział. – Agata to ładna laska, więc nie licz na to, że faceci będą podchodzić do niej jak do zakonnicy.

No nie, tego już było za wiele! O czym on w ogóle bredził? Moja żona prawie się obmacuje z jakimś lalusiem, a ten wyskakuje z takimi tekstami?! Straciłem cierpliwość. Podbiegłem do tego gruchającego stadka gołąbków, złapałem swoją kobietę za ramię.

– Idziemy do domu! Teraz!

– Ale... – usiłowała oponować, ale już ją holowałem w stronę wyjścia.

Facet od wystawy stanął jak wryty, miał szeroko otwarte usta. Był totalnie zaskoczony i raczej nieźle rozczarowany.

W domu zrobiła się niezła draka. Agatka udawała głupią, że niby nie wie, o co mi chodzi, chociaż wytłumaczyłem jej, jak wyglądało to jej „gadanie” z tym gościem od obrazów.

– A z facetem, co nam odświeżał mieszkanie, też byś tak flirtowała? – spytałem z kpiącym uśmieszkiem. – Albo kto tam wie...? W końcu nie mam pojęcia, czy nie wpadałaś do niego jak tu pracował, a mnie nie było, bo tyrałem w robocie.

– Człowieku, coś ci odbija! – powiedziała. – Wystarczy, że pogadam chwilę z jakimś facetem, a ty potem mi robisz dzikie sceny! I to już nie pierwszy raz! Ale do tej pory nigdy nie wywlokłeś mnie z imprezy na siłę. Mówię ci, nie dam się tak traktować, zapamiętaj to sobie!

Niewiarygodne! Myślała, że ujdzie jej to na sucho? Jasne, grała niewinną.

– Ostrzegam cię, kochanie, nie będę znosił twojego zalotnego spojrzenia na innych facetów! Możesz brać mnie za świra, ale nie jestem idiotą, doskonale widzę, co kombinujesz!

Złapałem Agatę za barki i gwałtownie nią potrząsnąłem, ale już po chwili błagałem o przebaczenie. Przez parę dni milczała uparcie. Ale z każdym dniem emocje opadały, więc doszedłem do wniosku, że Agata pojęła swój błąd.

Zaczęło się wkręcanie mnie w chorobę

Faktycznie, podczas wizyt u znajomych skupiała się głównie na pogawędkach z paniami, a z panami co najwyżej przerzucała się pojedynczymi zdaniami przez blat. Mimo to nie udało jej się uśpić mojej czujności. Dostrzegałem te ukradkowe spojrzenia, którymi obrzucała innych facetów i to, jak oni wlepiają w nią maślane oczy. Czasami po prostu nie dawałem rady, nie potrafiłem stłumić w sobie emocji. No i wtedy dochodziło do karczemnych awantur.

Podczas jednej z naszych kłótni Aga podrzuciła mi plik zadrukowanych kartek.

–  Przeczytaj to uważnie, dowiesz się więcej na temat chorobliwej zazdrości – rzuciła. – Masz praktycznie każdy symptom, jedyne czego jeszcze nie robisz to mnie nie bijesz. Ale ostatnio siłą wyprowadziłeś mnie z wernisażu, później miałam siniaka na ramieniu. Niewielka to różnica w porównaniu z przywaleniem mi w pysk.

Nie planowałem sięgać po żadne lektury. To chyba oczywiste, że ludzie są zazdrośni o swoich partnerów, zgadza się? Po prostu druga osoba nie powinna prowokować swoim zachowaniem.

– Proszę, nie odchodź. Obiecuję, że się poprawię!

– Nie zmienisz się – potrząsa głową. – Szczerze cię kocham, pomimo tych wszystkich wygłupów. Rozumiem, że cierpisz. Poczytałam trochę na ten temat, byłam też u psychiatry...

– Byłaś na rozmowie czy... – próbuję coś powiedzieć, ale przerywam w pół zdania. Muszę nad sobą zapanować.

No właśnie – w oczach Agaty pojawiają się łzy. – To ta przeklęta chora zazdrość. Ciągle podejrzewasz mnie o zdrady, sądzisz, że flirtuję z facetami przy każdej okazji. To trzeba leczyć!

Stoję w milczeniu, starając się opanować emocje. W tej chwili nie mogę dać się ponieść nerwom. Gdy tylko sobie pójdzie, jakiś koleś na pewno zacznie się koło niej kręcić. Chyba że już ktoś to robi... Pewnie któryś z moich kolegów... Moment... Co mi przychodzi do głowy? Moja luba właśnie pakuje walizki, a ja rozmyślam o takich sprawach?

–  Jeżeli chcesz, pójdę do specjalisty, serio – odzywam się po cichu.

– Daj mi znać, kiedy poczujesz się lepiej. Tyle razy obiecywałeś, że skończysz z tymi awanturami. Nawet nie zajrzałeś do tego, co ci wydrukowałam. Może ci tak pasuje, co?

–  Jesteś bez serca! – mówię z żalem. – Szukasz byle wymówki, żeby mnie zostawić.

–  A ty byś ze mną został po tym, co odwaliłeś u Andrzeja?! Powinieneś się cieszyć, że facet nie chce ciągnąć cię po sądach!

Zębami przygryzam dolną wargę, aż boli. Kiedy przypominam sobie tamto spotkanie, ogarnia mnie mieszanina zażenowania i irytacji.

Odchodzisz? Ciekawe, do którego kochasia...

Dzień przed imprezą Grzegorz odbył ze mną rozmowę. Andrzej kończył czterdziestkę i planował huczne przyjęcie. Nasz wpływowy kumpel chciał zorganizować istną fetę.

– Słuchaj, tylko nie odstawiaj żadnych cyrków, dobrze? – Grzesiek zwrócił się do mnie z troską w głosie.

– Ale o co ci chodzi? – uniosłem brwi ze zdumienia.

– Oj, dobrze wiesz... Żadnych scen zazdrości z Agatą. I nie rób takiej miny. Każdy wie, że szalejesz z zazdrości o byle co. Ogarnij się, jasne?

– Spoko – mruknąłem pod nosem. – Będę potulny jak baranek. A ty i cała reszta przekonacie się, że potrafię się zachować tak, jak tego od mnie oczekujecie.

– Sorry, że ci to mówię... – Grzesiek pokiwał głową z dezaprobatą. – Ale to kiepsko, jeśli musisz się tak spinać, żeby nad sobą zapanować. Jasne, każdy bywa zazdrosny, ale bez przesady...

– Dobra, wystarczy! – przerwałem mu wpół słowa. – Nie będzie żadnych zadym.

Dotrzymanie obietnicy okazało się trudniejsze niż jej złożenie. Mimo to starałem się nad sobą zapanować, choć kiedy któryś z facetów przyglądał się Agacie zbyt długo, miałem ochotę wybuchnąć. Prezentowała się oszałamiająco. Byłem przekonany, że każdy z tych samców z miejsca zaciągnąłby ją do wyra, a ona raczej by nie protestowała.

Dzielnie trzymałem fason, a nawet wdawałem się w pogawędki, ale przecież nie mogłem dać się ponieść, spuścić gardy. Niestety, wypiłem jednego drinka za dużo i w końcu puściły mi nerwy. Przynajmniej tak to sobie wytłumaczyłem.

Zobaczyłem solenizanta okręcającego w tańcu swoją partnerkę, którą była moja małżonka. Hasali po sali niczym zakochani nastolatkowie, rozpromienieni, a nawet wniebowzięci. Nie mogłem pojąć, czemu Sylwia, żona jubilata, toleruje takie zachowanie.

Miarka się przebrała, gdy kapela zaczęła grać wolny kawałek. Dłoń faceta wylądowała na biodrze Agi, a ona przytuliła się do niego. Szepnął jej coś do ucha, a ona się zaśmiała. Ocknąłem się z transu, gdy Andrzej zwijał się z bólu na parkiecie, trzymając się za rozbity nos, a jego wystraszona małżonka wrzeszczała w niebogłosy.

Kiedy znaleźliśmy się z powrotem w mieszkaniu, wybuchła wielka awantura. Agata z wrzaskiem oznajmiła, że już nie wytrzymuje. Stuknięcie zamykanych drzwi. Wlepiam w nie wzrok na długie minuty. W głowie pojawia się pierwsze pragnienie – rzucić się w pogoń, sprowadzić ją z powrotem siłą, zanim dotrze do faceta, dla którego mnie zostawiła. Potem jednak przychodzi otrzeźwienie.

Wspomniała o tymczasowym pobycie w domu rodzinnym. Przed wyjściem rzuciła jeszcze, że całe szczęście nie doczekaliśmy się dzieci, bo musiałyby być świadkami tej sytuacji. Wchodzę do gabinetu, wysuwam szufladę od biurka i wyciągam wcześniej odłożone tam papiery.

Nagłówek brzmi: „Patologiczna zazdrość”. Chyba potrzebowałem takiego ciosu jak porzucenie przez małżonkę, żeby wreszcie zacząć działać? Zagłębiając się w lekturę, stopniowo dociera do mnie, że problem może leżeć po mojej stronie, a nie całej reszty. Zastanawiam się czy kiedykolwiek dam radę uporać się z tą kwestią.

Tomasz, 33 lata