No, proszę. Mamy odzew z jej strony. W końcu odpowiedziała na zaproszenie, które wysłaliśmy do jej rodziców. Zaznaczyła, że na pewno zjawi się na 15–leciu matury. Poprzednie spotkania ominęła, nie dała nawet żadnego znaku, że żyje, więc miałam nadzieję, że tym razem się faktycznie pojawi...

Joanna, która wszystko organizowała, powiedziała mi, że Zośka jednak będzie. Zawsze się bałam, że ona kiedyś wróci i zburzy mój cały świat, który opierał się na kłamstwie. Ale czy to wszystko faktycznie było złe, nawet jeśli fundamenty zbudowane były na nieprawdzie?

Nie no, na pewno nie. Przecież się naprawdę kochaliśmy i wszystko było w porządku. Bez znaczenia, jak nasze uczucie się zaczęło, wierzyłam, że to jest rzeczywiście poważne. I nie żałowałam niczego. W końcu zdobyłam wymarzonego faceta i wzięłam z nim ślub. To był ten. Ten jedyny. Wiedziałam to od razu, gdy tylko go poznałam.

Totalnie jej odbiło – takie zafiksowanie na punkcie chłopaka?!

Trzymał Zośkę za rękę. Albo raczej ona się do niego przyczepiła, skacząc i piszcząc jak jakaś idiotka:

– To właśnie mój Zenek! No, Beatka, musisz przyznać, że jest wart wszystkiego! – chwaliła się tym chłopakiem w sposób, który do niej w ogóle nie pasował.

Inne dziewczyny mówiły, że się kumplowałyśmy, bo obie byłyśmy poważne. Nie cisnęłyśmy beki z byle czego, nie gadałyśmy o bzdurach, nie jarałyśmy się ciuchami i facetami. Zamiast tego skupiałyśmy się na nauce. W szkole średniej nazywano nas nerdami – no i taka była prawda, bo naprawdę dużo się wtedy uczyłyśmy. Byłyśmy bardzo zdeterminowane i chciałyśmy dostać się na studia naszych marzeń. Ja chciałam studiować medycynę, ona architekturę. I nam się udało!

I nie tylko to się udało. Jak już zaczęłyśmy studiować, Zośka poznała Zenka, studenta telekomunikacji. Od razu zaczęła się dziwnie zachowywać: zmieniła się w wariatkę, zakochaną nastolatkę. Ciągle o nim mówiła. Jak inteligentny, zabawny, czuły jest, mimo że studiuje taki dziwny kierunek jak telekomunikacja; jakie ma niesamowite oczy, jaki wspaniały uśmiech i jaki z niego super chłopak! 

– Mój Boże, to jest straszne. Jeśli twoje zauroczenie Zenkiem sprawiło, że twoja inteligencja tak bardzo spadła, powinnaś go od razu zostawić – powiedziałam jej. – Zenek, niech to szlag! Co to za wiejskie imię?! – dodałam z ironią.

– Imię jak imię. Rodzice takie mu dali. Musisz go poznać, jak go poznasz, to zmienisz zdanie. Zobaczysz! Jutro w klubie. Tam się spotkamy!

Poszłam, choć muszę przyznać, że kompletnie nie miałam na to ochoty. Przede wszystkim dlatego, że moja kumpela przy nim zachowywała się jak kompletna kretynka. No a po drugie, ten koleś po prostu mi ją zabrał. Studiowaliśmy na różnych uczelniach, więc widywałyśmy się i tak dość rzadko, a od kiedy zaczęła się spotykać z tym gałganem, to czasu dla mnie miała jeszcze mniej.

Kiedy przyszli, najpierw zauważyłam machającą i wrzeszczącą z radości Zosię. Potem rzuciłam okiem na niego – i nagle wszystko się zmieniło...

Był wysoki, ale trochę też zgarbiony, jakby chciał ukryć to, jaki naprawdę wysoki jest. Miał długie blond włosy, które opadały mu na czoło, a w jego ciepłych, piwnych oczach widziałam uśmiech, który od razu złapał mnie za serce. W jednej chwili stał się moim największym marzeniem, moją obsesją. Wiedziałam, że muszę go zdobyć! Nagle zdawało mi się, że lata przyjaźni między mną a Zośką nie mają już znaczenia.

Jestem pewna, że Zośka nie chciała go tak bardzo jak chciałam go ja. Jego uśmiech, zapach, błysk w oczach, kiedy pochylił się, aby pocałować moją dłoń – to wszystko zadziałało na mnie jak magnes. A kiedy mówił tym swoim głębokim, radiowym głosem, to prawie osiągnęłam szczyt szczęścia. Ale Zośka niczego nie widziała. Po prostu dalej paplała:

– Mówiłam ci! Prawdziwy dżentelmen! Przygotuj się, bo będziesz moją świadkową!

– Oooo... Czy ja o czymś nie wiem? – Zenek czarował nas obie przez cały czas: głosem, uśmiechem i ruchem swojej dłoni, która zakładała blond włosy za ucho.

Aż dreszcz mnie od tego przeszedł, ale oczywiście cały czas udawałam, że wszystko jest w porządku, choć muszę przyznać, że przychodziło mi to z wielkim trudem.

– Wydaje mi się, że na pewno ominęło mnie – powiedziałam. – Skoro mamy być w sumie rodziną, to chodźmy potańczyć, a Zosia niech załatwi nam coś do picia.

– Idźcie, idźcie, uwielbiam was oboje – Zośka spojrzała na nas z radością.

Wiedziałam, że będzie mój

Gdy przytulił mnie na parkiecie i poczułam jego zapach, ciepło oddech, męskość na moim brzuchu, to w jednej sekundzie straciłam wszelkie wątpliwości. Postanowiłam jednak poczekać jeszcze jakiś czas, żeby upewnić się, czy Zenek, poza tym, że jest przystojny, to jeszcze ma coś w głowie – nie chciałam zniszczyć naszej przyjaźni dla jakiegoś durnia – a potem... skłamałam.

Powiedziałam Zośce, że Zenek się ze mną przespał. Mówiłam, że mi przykro, ale co się stało, to się nie odstanie.

– Wpadłam po uszy, wiesz, a on we mnie też się zakochał... Nic nie poradzisz, miłość po prostu się pojawia – mówiłam. – Dla dobra naszej przyjaźni, sama z niego zrezygnuj... Jeśli masz ochotę, to sama zapytaj – doradzałam jej. – Na pewno zaprzeczy, bo nie będzie chciał cię ranić. Dlatego ciągle się z tobą widuje. On naprawdę cię lubi i nie chce cię krzywdzić – mówiłam dalej. – Ale to mnie kocha, a nie ciebie, i ma wyrzuty sumienia, że tak się to wszystko potoczyło. Przecież wiesz doskonale, że jest prawdziwym dżentelmenem.

Uwierzyła w całą bajeczkę, którą jej sprzedałam. Była przygnębiona i czuła się poniżona, ale nadal dumna. Znałam ją jak własną kieszeń, doskonale wiedziałam, jak do niej podejść. Odeszła od niego... Ale i ode mnie. Zabrała wszystkie swoje rzeczy i wyjechała, nie mówiąc nic nikomu. Do znajomych czy rodziny w Anglii.

Zenek totalnie oszalał, chciał po nią jechać. Powiedziałam mu, że tylko się ośmieszy, bo ona już go nie chce. Zdradzała go z jakimś gościem. Nie mówiłam mu o tym wcześniej, bo była moją najlepszą przyjaciółką, ale skoro sama zdecydowała się na tchórzliwą ucieczkę, nie musiałam już być jej lojalna.

– Niech ją diabli! Nie zasłużyła ani na taką przyjaciółkę jak ja, ani na takiego chłopaka jak ty – udawałam, że jestem wściekła.

On też mi uwierzył. Załamał się, a ja zawsze byłam obok i go pocieszałam. I to skutecznie. Stawiał opór, ale w końcu się poddał. Przecież byliśmy dla siebie stworzeni!

Kocha mnie. Na pewno zrozumie...

A teraz Zośka, po tylu latach miała wrócić... Wiedziałam, że nie uda mi się dłużej ciągnąć tej historii i dalej zatajać prawdy przed Piotrkiem... kiedyś znanym jako Zenek. Czy powinnam mu wyznać, choć troszkę prawdy?

Ale było chyba już na to za późno... No cóż, skoro już postanowiła wrócić, pewnie sama znalazła Piotrka na Facebooku. Napisała do niego, on jej odpisał i cała historia się posypała...

– Dlaczego? – zapytał cicho. – Powiedz, dlaczego nam to zrobiłaś?

– Z miłości! – wykrzyczałam. – Zakochałam się w tobie. Od razu jak cię tylko poznałam. Ok, możesz mnie oceniać, ale pamiętaj, że zrobiłam to z miłości. Gdyby ona cię naprawdę kochała, to walczyłaby o ciebie!

– Jezu, nie masz zielonego pojęcia, o czym mówisz, nie wiesz nic o miłości. Kochała mnie, ale kochała też ciebie. Dlatego wyjechała... Chciała, żebyśmy byli szczęśliwi.

– A byliśmy szczęśliwi. Piotruś!

– Przestań do mnie mówić Piotr, mam na imię Zenon, po moim dziadku – przerwał mi ostro. – To dla ciebie zdecydowałem się używać drugiego imienia. To dla ciebie ściąłem włosy, zmieniłem znajomych i poszedłem na informatykę, bo to przyszłościowy kierunek. To ty mi proponowałaś założenie własnej firmy, to dla ciebie zacząłem grać w tenisa i nosić ubrania, które mi się nie podobały. Od samego początku mnie zmieniałaś i cały czas to robiłaś. Kiedyś myślałem, że to po prostu motywacja, pomoc dobrej i troskliwej żony, ale potem zacząłem w to wątpić. Zacząłem podejrzewać, że gdzieś tam w środku po prostu żałujesz, że ze mną jesteś, dlatego chciałem ci cały czas udowadniać, że nasz ślub to nie był błąd.

– To nieprawda! – wykrztusiłam po chwili. – Chciałam, tylko żeby wszystko było perfekcyjne! Najpierw dom, potem praca, a potem... 

– Tak. Masz rację! W końcu to zrozumiałem. Musiałem być idealny, żebyś mogła usprawiedliwić swoje kłamstwo. A ja przestałem być sobą. Stałem się idealnym tworem. Twoim tworem.

Zaskoczył mnie tym wyznaniem. Przyjrzałam mu się i nagle zrozumiałam, że rzeczywiście nie wyglądał już jak stary Zenek. Nie miał już garbu, bo trenował, nie odgarniał ciągle grzywki na bok, wyglądał elegancko, był wysportowany, niesamowicie przystojny, ale gdzieś po drodze zgubił ten ciepły błysk w oku i ten oczarowujący uśmiech...

– Wiesz, muszę przyznać, że trochę mi pochlebia to, że posnęłaś się do czegoś takiego, żeby mnie zdobyć – przerwał milczenie. – Czyli jednak masz jakieś wady, pani doskonała. Jesteś człowiekiem, a nie robotem.

– Nawet mógłbym ci to wybaczyć... – mówił dalej, ale przerwał i spojrzał na mnie twardym, zimnym wzrokiem. – Ale na tym się nie skończyło. Bo wiesz, Zosia nie wyjechała sama. Była w ciąży. Urodziła chłopca. A ja nie miałem okazji być przy nim, widzieć, jak rośnie, jak się uczy nowych rzeczy! Przez 14 lat nie było go w moim życiu i nie zamierzam tracić ani jednego dnia więcej. Mam syna, rozumiesz? Syna!

Jego uśmiech był teraz jasny i ciepły słońce, ale zdałam sobie sprawę, że nie był skierowany do mnie. Mój świat właśnie się zawalił.