Wiele już przeżyłam

Od blisko trzech lat żyłam samotnie jako wdowa w bardzo młodym wieku. Wciąż nie potrafiłam oswoić się z myślą, że mojego męża już nie ma. To nieszczęście przyszło znienacka, bez żadnego ostrzeżenia. Nie poprzedzała go żadna poważna choroba, która ewentualnie mogłaby mnie choć odrobinę przyszykować na odejście ukochanego... Tego jesiennego popołudnia czekałam na niego dłużej niż zwykle, ale nic nie wzbudziło moich podejrzeń.

„Kolejny raz wybrał się ze znajomymi na browara – irytowałam się coraz bardziej. – Jak tylko łaskawie się tu pojawi, dam mu do wiwatu!”. Chwilę potem usłyszałam dzwonek telefonu. Dostałam informację o wypadku drogowym z udziałem mojego męża. Zginął na miejscu zdarzenia.

Darzyłam Czarka uczuciem, mimo jego skłonności do alkoholu i trudnego charakteru. Pobraliśmy się tuż po egzaminie dojrzałości, ponieważ spodziewałam się dziecka. W ten sposób w okamgnieniu stworzyłam swoją rodzinę. I równie błyskawicznie ją utraciłam.

Kiedy to się działo, sądziłam, że nie będę w stanie zaangażować się w nową relację. Choć miałam zaledwie 23 lata, czułam się niczym sędziwa kobieta. Kalkulowałam sobie w głowie: „Już zaznałam prawdziwego uczucia, byłam mężatką, składałam przysięgę małżeńską przed ołtarzem i to mi wystarczy. Resztę swoich dni spędzę w pojedynkę, opiekując się dzieckiem”. Wtedy jednak na mojej drodze pojawił się Kuba.

Nowy romans – idealne antidotum

Nie miałam wątpliwości, że wpadłam mu w oko. Na początku traktowałam go jak dobrego kumpla. Spotykaliśmy się dość regularnie, ponieważ zajeżdżał po towar do składu budowlanego, gdzie jestem zatrudniona. Przy każdej wizycie wręczał mi jakiś drobiazg. Czasem tabliczkę czekolady, innym razem paczkę porządnej kawy. Niby w ramach wdzięczności za ekspresowe przygotowanie jego zamówienia. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że chodziło o coś innego. W końcu byłam kobietą.

Kiedyś poprosił mnie, żebyśmy wybrali się razem do kina. Powiedziałam, że to niemożliwe, bo nie miałam z kim zostawić swojego synka. Myślałam, że da temu spokój, ale on zaproponował wspólne wyjście do cyrku z małym. To zrobiło na mnie wrażenie – nieczęsto zdarza się facet, który już na początku znajomości chce spędzać czas z nie swoim dzieckiem. Szybko dało się zauważyć, że Kuba i Tomek świetnie się rozumieją. Gdy mój chłopak przyszedł do mnie w niedzielę na pierwszy obiad, pół dnia spędził z Tomkiem w salonie, pomagając mu zrobić pracę na zajęcia plastyczne do przedszkola. Mały był zachwycony.

Tak oto rozpoczęła się moja kolejna relacja. Może nie zakochałam się w nim od razu, ale z każdym dniem Kuba coraz bardziej zyskiwał w moich oczach. Fajnie było znów mieć u boku osobę, do której można się przytulić i która wesprze w domowych obowiązkach, gdy zajdzie taka potrzeba. Nie musiałam prosić Kuby o pomoc, bo sam z siebie brał się za naprawę kapiącego kranu czy zmywanie garów po obiedzie. Naprawdę byłam mu za to bardzo wdzięczna.

Mój synek go pokochał

Tomek był nim absolutnie zafascynowany! Pewnego razu poprosił mnie błagalnym głosem czy Kuba mógłby odebrać go z przedszkola. Wtedy zrozumiałam, że nasz związek wymaga ode mnie poważnego podejścia. Choćby ze względu na synka, który przecież potrzebował ojca. Pomyślałam sobie, że Kuba idealnie by się do tej roli nadawał. Był dla mnie ogromnym wsparciem. Momentami wręcz czytał w moich myślach. Gdy zauważał, że dokuczał mi ból głowy, bez słowa zabierał się za porządki, zmywanie naczyń, a nawet brał Tomka do kina albo na długi spacer, żebym mogła trochę odsapnąć i zregenerować siły.

Mimo że nie stanowiliśmy oficjalnie pary małżeńskiej, on regularnie kupował rozmaite przedmioty do mojego mieszkania. Pewnego popołudnia przyprowadził ze sobą gigantycznych rozmiarów odbiornik telewizyjny. Próbowałam go powstrzymać, oferując zwrot kosztów, co niemal doprowadziło go do urazy. Stwierdził, iż to upominek, a ponadto i tak spędza u mnie mnóstwo czasu, więc sam również będzie czerpał korzyści z tego sprzętu RTV.

Nadszedł już ten czas, aby pokazać Kubę moim bliskim. Wszak ukrywanie go nie miało sensu, bo chodziliśmy ze sobą grubo ponad rok i praktycznie tworzyliśmy oficjalny związek. Poza tym nie odczuwałam żadnego zażenowania z jego powodu. A przynajmniej takie odnosiłam wtedy wrażenie...

Mama mojego byłego męża nie była zadowolona z faktu, że spotykam się z kimś nowym. Oczywiście, że marzyła o tym, żeby znów ujrzeć przy mnie swojego syna, a do tego nie podobało jej się to, jak bardzo Tomcio przywiązał się do obcej osoby. Z kolei moi rodzice od początku cieszyli się z tego, że odnalazłam drugą połówkę.

– W twoim wieku powinnaś brać pełnymi garściami z życia – przekonywali, a Kubusia polubili prawie natychmiast. Po jakimś czasie zaczynali nawet dopytywać o to, kiedy będzie wesele. Mój chłopak jednak nie poruszył tego tematu, a ja krępowałam się zapytać. Nie miałam ochoty wyjść na jakąś zdesperowaną babę.

Wciągnął w aferę moich rodziców

Któregoś ranka odebrałam telefon od roztrzęsionej mamy. Poinformowała mnie, że funkcjonariusze policji byli u nas w domu. Zabrali ojca na komisariat. Ogarnięta przerażeniem, wsiadłam do samochodu i popędziłam na miejsce. Przy wejściu wpadłam na tatę, który właśnie wychodził. Spojrzał na mnie i rzucił krótko:

– Pogadamy, jak wrócimy do domu.

Podczas całej jazdy do domu nie powiedział do mnie ani jednego słowa. Zdawałam sobie sprawę, że w taki sposób daje upust swojej złości. Dopiero po dotarciu na miejsce, zadał mi pytanie prosto z mostu:

– Czy ty o tym wiedziałaś?

Byłam totalnie skołowana, nie wiedziałam, o czym on mówi. Po chwili wyszło na jaw, że Kuba zostawił u moich rodziców do przechowania jakieś wielgachne pudło. Powiedział im, że to urodzinowa niespodzianka dla mnie i woli, żebym za szybko jej nie odnalazła. Sporo czasu spędzam w jego mieszkaniu, więc mam okazję szperać po różnych zakamarkach.

Okazało się jednak, że te podarunki wcale nie były prezentami, a jedynie łupami z rabunków. Funkcjonariusze na posterunku poinformowali mnie, że Kuba jest podejrzewany o konszachty z gangiem złodziei... Na światło dzienne wyszły również inne jego przekręty. Mój ukochany zdecydowanie nie był kryształowy, oj nie. Naciągnął banki na pożyczki, których potem nie zamierzał oddawać. Kilka instytucji finansowych zajęło konto jego przedsiębiorstwa, więc wstrzymał wypłaty dla zatrudnionych. Co więcej, od dłuższego czasu zalegał z opłatami składek na ubezpieczenie społeczne swoich pracowników.

Miałam przeczucie, że lada moment w progu mojego mieszkania staną funkcjonariusze i komornik, a mój telewizor zniknie z salonu – jednak nic takiego się nie wydarzyło… Ponoć Kuba zapłacił za to urządzenie gotówką. Stróże prawa przeszukali moje lokum od podłogi po sufit, ale nie znaleźli niczego, co wzbudziłoby ich podejrzenia. Całe szczęście, że mój synek akurat gościł u babci. Mundurowi pojawili się po cywilnemu, dzięki czemu uniknęłam niezręcznej sytuacji w oczach sąsiadów.

Nie widziałam innej możliwości

Kiedy rozmawiałam z policjantami, dowiedziałam się, że Kuba dał nogę i schował się gdzieś. Powiedzieli mi też, że mam absolutny zakaz pomagania mu w jakikolwiek sposób, bo inaczej czeka mnie poważna kara. Łatwiej jednak coś takiego powiedzieć niż faktycznie się do tego zastosować… Dlaczego? Bo pewnego wieczora w maju Kuba pojawił się w drzwiach mojego mieszkania, a na jego twarzy malowała się skrucha. W pierwszym odruchu miałam ochotę po prostu trzasnąć mu drzwiami przed twarzą. On jednak...

Stał przede mną, ściskając w dłoni pęk tulipanów. Posłał mi błagalne spojrzenie i wyszeptał cichutko:

– Wybacz mi.

W tamtym momencie prezentował się tak marnie… Zupełnie jak skarcony szczeniak. Nie pozostało mi więc nic innego, jak tylko go wpuścić do środka. Od progu zaczął mnie gorliwie przekonywać, że wcale nie planował sprowadzić kłopotów na moich bliskich, to wszystko było zwykłym zbiegiem okoliczności. Zaklinał się, że nigdy wcześniej ani później nie miał nic wspólnego z półświatkiem. Chyba faktycznie mówił prawdę.

– Zadłużyłem się po uszy jak ostatni kretyn i kompletnie nie wiedziałem, skąd wziąć hajs na spłatę – opowiadał, ledwo powstrzymując płacz. – Kiedy ziomek zaproponował mi pewną „przysługę”, miałem wątpliwości tylko do chwili, aż wspomniał o wysokim wynagrodzeniu. Myślałem, że dzięki temu za jednym zamachem pozbędę się długów i będę mógł ci się oświadczyć z czystym sumieniem. Ale co ja sobie myślałem, idiota ze mnie...

– Czemu w to zamieszałeś mamę i tatę? – zapytałam z rozczarowaniem. – Ufali ci!

– Wydawało mi się, że nikt nie wpadnie na pomysł, żeby przeszukiwać dom emerytów, szukając łupów – wymamrotał. – Jakbym mógł przewidzieć konsekwencje, w życiu bym tego nie zrobił. Chciałbym móc cofnąć się w czasie i wszystko naprawić... Serio, bardzo mocno cię kocham. Błagam, przebacz mi.

Można mówić, że brak mi rozumu, ale przebaczyłam mojemu Jakubowi. Schowałam go w niewielkim domu na skraju miasta, w posiadłości należącej do mojej kumpeli, która aktualnie przebywa poza krajem. Mój chłopak sam poszedł na policję. Bez przymusu. Wiem doskonale, że sąd go skaże, ale chciałabym nareszcie mieć to z głowy. Ukochany spędzi trochę czasu za kratami, a później wyjdzie na wolność i nie będzie już musiał ciągle uciekać przed policją. Poniesie karę za swoje przewinienia, a wtedy w końcu będziemy mogli być ze sobą bez przeszkód.

– Zobaczysz, będę  na ciebie czekać, daję ci słowo – często mu to mówię.

– No a co z Twoimi starymi? Myślisz, że nie będą mieli nic przeciwko, gdy weźmiemy ślub? – Kuba ciągle o to pyta.

– Trudno powiedzieć – szczerze przyznaję. – Ale jak nie zaryzykujemy, to się nie przekonamy. Poza tym... bardzo cię kocham.

Szczerze mówiąc, mam głęboką wiarę w to uczucie, które nas łączy. Faktem jest, że mój partner nigdy nie skrzywdził ani mnie, ani mojego dziecka. Wręcz odwrotnie – przez cały czas okazywał nam wsparcie i serce. Pomagał mi najlepiej jak umiał. Z tego powodu nie jestem w stanie całkowicie go skreślić, nawet, jeżeli inni będą widzieć jedynie mroczną stronę jego osobowości. Postaram się im uświadomić, że istnieje również ta dobra, którą ja miałam okazję zobaczyć.