Była idealną kobietą dla mojego syna

Akurat zrobiło się okropnie chłodno, więc pomyślałam, że mogłabym skończyć sweterek dla Magdy. „Ale ta dziewczyna ma styl, zawsze elegancka, a do tego oryginalna. Świetnie to zaprojektowała!” – przemknęło mi przez myśl, gdy rozkładałam robótkę. Właśnie przyszywałam rękawy, kiedy wpadła sąsiadka z parteru, niby żeby pożyczyć sól. Doskonale jednak wiedziałam, że się nudzi w domu, więc nie zdziwiłam się, że rozgościła się na dobre. No cóż, przynajmniej pomogła mi zwinąć pozostałości włóczki.

Alina była zachwycona swetrem, a kiedy jej powiedziałam, że to prezent dla przyszłej synowej, stwierdziła, że mam wyjątkowe szczęście. Michaś trafił na naprawdę świetną dziewczynę, w dodatku dentystkę... Zupełnie inaczej niż jej syn Konrad – pierwsza lepsza panienka zaszła z nim w ciążę i co Alina z tego ma? Musieli wyjechać za granicę, żeby związać koniec z końcem, a swoją wnuczkę widuje tylko raz do roku!

Powstrzymałam się od przypomnienia jej, jak sama przez wiele lat uganiała się za facetami, zamiast poświęcić czas na wychowanie syna, dopilnować, żeby nie zszedł na złą drogę i skończył szkołę... Teraz faktycznie nie ma czego jej zazdrościć. Tyle że po co jeszcze dołować kogoś, kto i tak jest w kiepskiej sytuacji?

Michaś w sobotę przyjechał sam. Nie chciałam być wścibska, więc tylko spytałam, czy wpadną w niedzielę na obiad jak zawsze.

– Raczej nie – mruknął, grzebiąc w przedpokoju w szafce z butami.

– Skończyłam sweterek dla Magdy – powiedziałam. – Fajnie by było, jakby go przymierzyła.

Ona na sto procent nie przyjedzie.

– Znowu pojechała na jakąś konferencję? – zgadywałam. – Taka zapracowana z niej dziewczyna, mogłaby trochę odpocząć, a nie ciągle tylko…

– Mamo! – Michaś wynurzył się z szafy, chyba w końcu znalazł to, czego szukał. – Magdusi nie ma i nie będzie. Wyprowadziła się.

Co to ma znaczyć?

Przecież mają już ustaloną datę wesela! Tymczasem Michał nie chcę ze mną rozmawiać. Mówi, że nie ma o czym i w ogóle nie ma ochoty. Wpadł dosłownie na chwilę, tylko żeby zabrać buty, bo jedzie gdzieś na weekend. I nie chcę mu się niczego wyjaśniać? Czy ja jestem jakimś szpiegiem, żeby wszystko wiedzieć?!

Strasznie mnie to zdenerwowało, no bo jak tak można się zachowywać wobec własnej matki?! Ale potem, jak sobie już poszedł, to przyszło mi do głowy, że pewnie pokłócił się z Magdą. Kiedyś, parę lat temu, już mieli podobną sytuację. Wtedy Magda spakowała manatki i pojechała do swoich rodziców. Na bank jakoś to się ułoży między nimi, w końcu są razem nie od dziś! Znają się już ze szkoły.

No to niech teraz też się dogadają. Problemy trzeba rozwiązać przed ślubem. Więc siedziałam cicho i liczyłam, że się w końcu uspokoi, choć nie powiem – korciło mnie, żeby coś mu powiedzieć. A tymczasem Michał wpadał do domu, jak po ogień, od progu krzycząc, że przyszedł dosłownie na chwilę.

Od dwóch tygodni mój syn się nie pokazał. Nawet się ze mną nie kontaktował. Kiedy w końcu odebrał telefon, wykręcił się nawałem roboty, związanym z finalizacją istotnego projektu. Tymczasem przedwczoraj znowu wpadła do mnie Alinka. Oczywiście niby po sól, ale widziałam, jak ją nosi, żeby podzielić się ze mną plotkami. W pewnym momencie nie zdołała powstrzymać ciekawości i zapytała, czy Tomek ciągle mieszka z tą dentystką.

– Dlaczego pytasz? – odparłam, unikając bezpośredniej odpowiedzi.

Po co mam jej zdradzać szczegóły życia Michała? Zwłaszcza że powiedzenie mojej sąsiadce czegokolwiek, to jakby wygadać się przed całym osiedlem.

– Bo wiesz co... – urwała, a jej oczy rozbłysły niczym dwie żarówki – zastanawiam się, czy w ogóle ci o tym mówić...

– Jak nie chcesz, to nie mów – machnęłam ręką, ale w głębi duszy miałam ochotę złapać ją za kudły i wydusić z niej te plotki. – W końcu jesteś dorosła.

– Słuchaj, byłam wczoraj u lekarza w centrum i widziałam, jak twój Michał szedł z jakąś dziewczyną. I to na pewno nie była ta dentystka!

Ta blondynka nie ma co się równać do Magdy

Powiedziałam Alinie, że niby odwiedziła ich jakaś krewna Magdy, a ona tylko zmierzyła mnie wzrokiem, pokiwała głową, zabrała sól i sobie poszła. A ja byłam cała w nerwach. Co tu się wyprawia? Tak być nie może, koniecznie muszę pogadać z Michałem i to zaraz – zdecydowałam. No bo jak nie jak tak, rodzina to rodzina!

Zrobiłam mu pierogi z jagodami, które tak bardzo lubi i następnego dnia pod wieczór wyruszyłam na przeszpiegi. Niezależnie od ilości pracy, o dziewiętnastej powinien już być w mieszkaniu. Mróz był straszliwy, dlatego zdecydowałam się wezwać taksówkę. Niech ta renta po mężu wreszcie na coś się przyda. Dotarliśmy pod klatkę Michała, sprawdziłam tylko, czy w mieszkaniu pali się światło i pożegnałam taksówkarza. Naciskam na domofon – i nic, cisza. Dobrze, że sąsiad z parteru akurat wracał do domu i mnie rozpoznał, więc weszłam do środka razem z nim.

Z każdym schodem, dźwięki muzyki były coraz wyraźniejsze. Na początku zirytowałam się, zastanawiając się, co za bałwan tak nie szanuje spokoju lokatorów, ale kiedy zorientowałam się, że harmider dobiega z mieszkania mojego syna, ogarnął mnie strach. W końcu mój Michałek to zawsze taki spokojny chłopak, który nawet muzykę słucha na słuchawkach...

Od razu przypomniał mi się film, który niedawno leciał w TV, gdzie gość popełnił samobójstwo przez powieszenie, a przedtem pogłośnił muzykę w radiu. Pukam, walę pięścią w drzwi, zero reakcji. Aż mnie ciarki przeszły po plecach. Ale nagle usłyszałam, jak w środku ktoś się rusza, dobiegły mnie jakieś głosy, a chwilę później Michał już stał w drzwiach – cały i zdrowy, a właściwie to chyba nawet lekko wstawiony.

– Mamo? – wpatrywał się we mnie, jakby zobaczył ducha.

– Tak, to ja, we własnej osobie – odparłam podirytowana. – Zamierzasz mnie zaprosić do środka, czy mam tu sterczeć w drzwiach?

– Twoja kolej, Misiek! – z głębi mieszkania wyłoniła się wysoka blondynka. – Ooo – dostrzegła mnie. – Kolejna do gry?

– To moja mama, słoneczko – Michał chwycił ją za ramiona i skierował z powrotem do pokoju. – Rafał, dasz radę dopilnować, żeby nikt nam nie przeszkodził przez jakieś pięć minut? Muszę pogadać z mamą – zawołał do wnętrza mieszkania.

Jak ten dureń da sobie radę w życiu?

A ja jak głupia się przejęłam, że młody sobie coś zrobił! Ale ze mnie stara głupa baba! Chryste co tu się dzieje? Kieliszki i jakieś panienki, a do tego karty. Facet ma prawie trzydziestkę na karku, a zachowuje się jak smarkacz po podstawówce.

– Najpierw ty mnie pilnowałaś – Michał przytrzymał się framugi drzwi i beknął. – Następnie ona przejęła tę funkcję. Własnego życia prawie nie miałem, tylko harówka od świtu do nocy. Taka jest prawda!

– Zrezygnowałeś z takiej kobiety dla partyjki w karty? – omal nie cisnęłam w niego garnkiem pełnym pierogów.

– Z nikogo nie zrezygnowałem – próbował unieść głowę, ale stracił równowagę. – Rozstaliśmy się za obopólną zgodą. I cieszę się z tego. Nareszcie sam o sobie decyduję, nikt mi się nie wtrąca.

Znowu usłyszałam głos tej blondynki. Co za baran z tego dzieciaka! Miał u boku inteligentną babkę, a teraz będzie spędzał czas z jakimś pustakiem. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Mój syn wykazał się odrobiną taktu, pytając, czy zamówić mi taksówkę.

– Nie trzeba – burknęłam ze złością.

Ależ się wkurzyłam! Nie dostanie ode mnie nawet jednego pieroga! Wracając na przystanek, intensywnie zastanawiałam się, jak to rozegrać. Chyba skontaktuję się z Magdą i wymyślę coś, że niby musi przymierzyć ten sweterek, żebyśmy się mogły spotkać. Wtedy na spokojnie pogadamy, jak kobieta z kobietą, i może uda mi się dowiedzieć, co tam się wydarzyło. Kto wie, może nawet uda mi się ją przekonać, żeby do niego wróciła? No bo ten cymbał totalnie się pogubi, jeśli ktoś go nie będzie pilnował.