Już od siedmiu długich lat szaleję na punkcie Beaty. Od momentu, gdy mój wzrok po raz pierwszy spoczął na jej postaci, nie byłem w stanie wyrzucić jej z moich myśli. Przez te wszystkie lata moje istnienie oscylowało wyłącznie wokół niej. Jednak ona postanowiła podążyć inną ścieżką, na której zabrakło dla mnie miejsca.

I teraz nie mam pojęcia, w jaki sposób wypełnić tę przerażającą próżnię, która powstała po jej odejściu.

Poznałem ją na drugim roku studiów

Do naszej grupy dołączyła wtedy Beata, która wcześniej studiowała w Poznaniu. Mieliśmy akurat wykład z elektroniki, który trwał już jakieś piętnaście minut. Nagle drzwi się uchyliły i do środka wślizgnęła się drobna dziewczyna o jasnych włosach, prawie nie robiąc przy tym hałasu. Szeptem przeprosiła za spóźnienie i zajęła miejsce obok mnie. Prowadzący zerknął na nią przelotnie, ale nic nie powiedział.

– Hej, mam na imię Beata. Nie masz może dodatkowego długopisu? Zapomniałam swojego.

Doleciał do mnie zapach perfum pięknej blondynki, gdy nachyliła się w moim kierunku, szepcząc mi prosto do ucha. Ciepły oddech muskający szyję sprawił, że moje serce zabiło mocniej. To chyba wtedy się w niej zadurzyłem.

– Jestem Antek. Oczywiście, nie ma problemu – wręczyłem jej mój długopis.

Gdy wykłady dobiegły końca, zebrałem się w sobie i zacząłem rozmowę.

– Dopiero tutaj zaczynasz? Może cię trochę pooprowadzam? Chcesz?

– Rany, poważnie mógłbyś to zrobić? Ekstra. Dotarłam na zajęcia po czasie, bo zabłądziłam. Ten budynek jest taki ogromny.

Oprowadziłem Beatę po wszystkich zakamarkach wydziału. Potem przy filiżance kawy spędziliśmy razem jeszcze trochę czasu. Następnie Beata przedstawiła mi rozkład swoich zajęć.

– Profesor Domagalik? Oj, to niedobrze, strasznie nudny typ. Może uda ci się przenieść do grupy Nowackiego? On jest w porządku.

Beata dała się namówić, by uczęszczać na te same ćwiczenia i wykłady, co ja. Byłem niezwykle zadowolony ze swojego osiągnięcia. Wieczorem, leżąc w łóżku, rozmyślałem o tym, że Beata już należy do mnie. Nie wyobrażałem sobie innego scenariusza. Aż do ukończenia studiów byliśmy jak papużki nierozłączki. Udostępniałem Beacie moje notatki, przygotowywałem za nią prace zaliczeniowe, pomagałem w odświeżaniu pokoju w akademiku. A co dostawałem od niej w zamian?

Pamiętam te urocze momenty, kiedy dziękowała mi całusem w policzek lub przysypiała w taksówce, opierając swoją głowę na moim ramieniu. Jeden jej uśmiech sprawiał, że byłem w stanie porzucić wszystko i spełniać każde jej życzenie. W tamtym okresie Beata spotykała się z różnymi facetami. Jedni byli zazdrośni o naszą relację, a inni zupełnie mnie nie zauważali. Ja cierpliwie czekałem, bo w głębi duszy wiedziałem, że prędzej czy później i tak do mnie wróci.

I wiedziałem, że to właśnie ja będę ją wtedy pocieszał.

Beata opowiadała mi swoje miłosne przygody

Zdarzało się, że zdradzała mi nawet takie informacje, bez których spokojnie mógłbym się obejść, ale nie potrafiłem dać jej tego do zrozumienia. Cieszyłem się, że jest blisko i że to właśnie mnie obdarza zaufaniem, więc byłem gotów wysłuchiwać drobiazgowych relacji z jej schadzek z Markiem czy Adrianem, niezależnie od tego, czy sprawiały jej przyjemność, czy wręcz przeciwnie. W tamtym okresie wciąż utrzymywałem kontakty z paroma bliskimi kolegami. Powiedzenie, że nabijali się ze mnie, to stanowczo za mało. Oni po prostu zaśmiewali się do rozpuku!

– I co tam, stary? Twoja lepsza połówka da ci dziś zielone światło na browarka z ekipą, czy raczej będziesz musiał jej pomagać z pakunkami ze sklepu?

– O, a dzisiaj to bez królewny? Znalazła sobie innego giermka na ten wieczór?

– Oo, widzę, że Antoś jest dzisiaj wyjątkowo zadowolony. Pewnie Beatka dała mu przyzwolenie, żeby ją podrapał po pleckach albo czule pogłaskał po włosach…

Te ich docinki słyszałem non stop, ale to i tak był czubek góry lodowej. Nie brałem tego do siebie. Miałem swoją wizję. Woda kamień kruszy. Beatka prędzej czy później otworzy oczy i dotrze do niej, że jesteśmy sobie pisani. Wymaga to ode mnie tylko cierpliwości, jeszcze większej cierpliwości. Jakiś czas po skończeniu studiów zamieszkaliśmy razem. Chociaż w sumie to Beatka u mnie pomieszkiwała, bo rachunki płaciłem ja. No i odkurzałem, i robiłem zakupy spożywcze.

Beatka zarabiała całkiem nieźle. Ale kasę puszczała na fatałaszki i imprezy. Pewnego razu wyprowadziła się do takiego jednego Alberta na parę miesięcy. Byłem święcie przekonany, że wróci po tygodniu, no góra dwóch, trzech. Tak jak do tej pory bywało. Przyjdzie, popłacze sobie trochę. A ja ją będę pocieszał i spełniał każdą jej zachciankę. I może wreszcie po kolejnej wtopie Beacie w końcu zaświta, że goni za czymś, co jest na wyciągnięcie ręki.

Minął pierwszy miesiąc odkąd Beata zamieszkała z Albertem, a ja powoli zaczynałem odczuwać niepokój. Coś mi tu nie grało. Podczas naszych spotkań na kawie Beata wprost promieniała.

– Mówię ci, jest nam ze sobą fantastycznie. Tym razem jestem totalnie i bezgranicznie zakochana! To może być ten jedyny, na którego czekałam!

Po upływie kolejnych dwóch miesięcy Beata zgarnęła ode mnie następne dwa kartony z ciuchami. Wtedy zacząłem wpadać w histerię. Trzy tygodnie później sytuacja wróciła do normy.

– Antek, bardzo cię proszę, zabierz mnie stąd – usłyszałem w słuchawce jej szloch i ledwo powstrzymałem się od okrzyku radości.

Takiego obrotu spraw się spodziewałem! Nareszcie! Czułem się jak najszczęśliwszy gość na świecie! Beta siedziała przed drzwiami mieszkania na swojej torbie podróżnej. Naokoło porozrzucane były worki i kartony.

– Antek, ten cały Albert to konkretna świnia, słyszałeś, co odwalił? – wyła.

Nie miałem ochoty tego słuchać. Dla mnie liczyło się tylko to, że wracamy razem do domu. W środku nocy Beta wkradła się pod moją kołdrę. Szlochała. Mocno ją do siebie przytuliłem. Była tuż obok, należała do mnie…

– Antek, co ty wyczyniasz? – Beta gwałtownie się ode mnie odsunęła.

Jej obecność tak blisko sprawiła, że trochę się podnieciłem. Nie potrafiłem nad tym zapanować. Ale Beatę ewidentnie to zszokowało.

– Nic z tego nie rozumiem. Przecież jesteś dla mnie jak brat – w końcu z trudem wykrztusiła.

Nie byłem pewien, czy powinienem się radować, czy wręcz odwrotnie. Z jednej strony, jeśli tak uważała, to przynajmniej wiedziałem, czemu jeszcze nie zostaliśmy parą. Ale z drugiej strony, najwyraźniej nie spełniałem jej kryteriów prawdziwego faceta. Czyżby to był koniec moich fantazji?

– Beatka, skarbie, co ty mówisz? Skąd ci się to wzięło?

– Jak to skąd? Jesteś moim najbliższym kumplem, a dziewczyna może się kumplować tylko z inną laską albo z typem, który woli facetów, to chyba logiczne – ton Beaty sugerował, że tłumaczy mi oczywistą oczywistość, typu dwa dodać dwa równa się cztery. – No i nigdy nie widziałam cię z żadną panną. Pomyślałam, że...

– Nie umawiałem się z nikim innym, bo od wielu lat szaleję za tobą – wyrwało mi się, zanim zdążyłem to przemyśleć.

Beata momentalnie znieruchomiała

Panowała ciemność, ale wyczuwałem, jak się we mnie wpatruje. Spodziewałem się, że zaraz usłyszę „ja za tobą też”. Jednak milczenie przedłużało się zdecydowanie za bardzo.

– Antek, co ty wygadujesz... Wygłupiasz się, no nie? Mówisz serio? To dlaczego dopiero w tej chwili mi to wyznałeś – Beata powoli uniosła na mnie wzrok. – Oszalałeś? Od sześciu lat mnie kochasz i ani razu się nie zająknąłeś? Przecież to bez sensu!

– A co by było, gdybym ci powiedział? – wszedłem jej w słowo, wciąż pełen oczekiwania.

– To bym ci oświadczyła, że nic z tego. Złamałabym ci serduszko na jakiś czas, ale szybko byś się pozbierał i poukładał sobie wszystko. Coś ty najlepszego zrobił?

Beata podniosła się z łóżka, narzuciła na siebie ubrania, spakowała swoje rzeczy do torby i opuściła mieszkanie. Nie zrobiłem absolutnie nic, aby ją przed tym powstrzymać. Nawet nie ruszyłem się z posłania. Przez kolejne dni funkcjonowałem jak w jakimś dziwnym odrętwieniu. Wstawałem rano, udawałem się do pracy, jadłem obiad, brałem prysznic i kładłem się spać. Starałem się nie myśleć. Próbowałem niczego nie odczuwać. Bez przerwy zerkałem na wyświetlacz telefonu. Byłem przekonany, że Beata lada moment do mnie zadzwoni albo wyśle wiadomość. Po prostu musi!

Odezwała się dopiero po tygodniu

Powoli poddawałem się zwątpieniu. Jednak kiedy na ekranie telefonu pojawiło się jej imię, moje nastawienie uległo diametralnej zmianie.

– Beatko? W końcu się odezwałaś. Martwiłem się, że przydarzyło ci się coś złego… – zacząłem mówić, ale weszła mi w słowo.

– Antoni, dzwonię jedynie po to, żeby dowiedzieć się, kiedy mogłabym wpaść i zabrać pozostałe swoje rzeczy. Byłoby mi łatwiej, gdyby cię wtedy nie było. Liczę, że to zrozumiesz.

Nie dotrzymałem słowa. Mimo że zapewniłem ją, że z samego rana mnie nie zastanie, nie wybrałem się do pracy. Zaczekałem, aż przekroczy próg mieszkania i uda się do sypialni.

– Beata, powinniśmy to przedyskutować. Wytłumaczyć sobie parę spraw. Bardzo cię o to proszę...

– Co ty tutaj robisz? Dałeś mi słowo. Zaczynam się ciebie bać. Trzymaj się ode mnie z daleka.

Stanąłem jak wryty w progu.

– Obiecuję, że nie zrobię nawet jednego kroku dalej. Ale daj mi szansę się wytłumaczyć.

Usiadła na łóżku. Potraktowałem to jako zielone światło. Zacząłem swój wywód. Opowiadałem o uczuciach, które żywiłem do niej od naszego pierwszego spotkania. I o tym, że od tamtego momentu żadna inna dziewczyna nie przykuła mojej uwagi.

– Naprawdę nie oczekuję niczego w zamian. Chcę tylko, żeby wszystko było po staremu. Nic więcej mi nie trzeba.

Ani błagania, ani łzy nie odniosły skutku. Beata spakowała resztę rzeczy i wyszła. Od tego czasu kontaktowaliśmy się tylko telefonicznie. Wiem, że kręci z jakimś Jurkiem. Twierdzi, że to coś poważnego. Ale ja wiem swoje.

– Cześć. Kopę lat się nie widzieliśmy. Mogę jutro wpaść do ciebie na chwilkę? Z Jerzym. Najwyższy czas, żebyś go poznał – nawet to ostatnie zdanie nie zdołało przebić bańki euforii, w którą wpadłem po tej rozmowie.

– Jurek, poznaj Antka, mojego najlepszego kumpla. Antek, to jest mój narzeczony. Mam nadzieję, że przypadniecie sobie do gustu – Beata przedstawiła nas sobie.

Kontynuowała swój monolog, ale jedyne, co do mnie docierało, to słowo „narzeczony”.

– ...i właśnie dlatego jesteśmy tu dzisiaj, żeby osobiście cię zaprosić na nasz ślub – te słowa nagle dotarły do mojej świadomości.

Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Chyba wymamrotałem jakieś gratulacje. W końcu para narzeczonych wyszła z mieszkania. Dotarło do mnie, że to już definitywny koniec. Muszę nauczyć się żyć bez nadziei, że kiedyś Beata zostanie moją dziewczyną. W przeciwnym razie postradałbym zmysły. I skończyłbym jako prześladowca, sterczący pod jej oknami i śledzący każdy jej ruch. Łatwo to powiedzieć, o wiele trudniej zrealizować. Ale daję z siebie wszystko.

Postanowiłem spróbować czegoś nowego i wybrałem kurs wspinaczki. Całkiem mi się to spodobało. Umówiłem się na piwo z dziewczyną poznaną na ściance wspinaczkowej. Spotkanie nie należało do udanych, ale jak na moje możliwości, to i tak duży postęp. Wyznaczyłem sobie bowiem pewien cel – chcę pojawić się na weselu Beatki w towarzystwie innej kobiety. Na realizację tego ambitnego planu mam jedynie nieco ponad miesiąc.

Antoni, 29 lat