Wyjątkowa matka, ale kiepska żona

To matka Adasia zawsze była obecna. Czy to podczas zebrań z rodzicami, czy podczas imprez szkolnych. To atrakcyjna i zadbana blondynka po trzydziestce. Z reguły mało mówi, nigdy nie pchała się do komitetu rodzicielskiego, ani nie uczestniczyła jako opiekunka na szkolnych wycieczkach. Zawsze tylko sumiennie notowała, czasem zostawała po zebraniu, żeby dowiedzieć się więcej o postępach Adasia. Dopytywała czy jest coś, na co powinna zwrócić szczególną uwagę. Wydawała mi się być idealną matką. Opiekuńcza, zrównoważona, bardzo rozsądna. Jej jedyny syn był dla niej całym światem. Ale tylko syn.

– Od momentu, kiedy Adaś pojawił się w naszym życiu, wszystko jest inaczej – powiedział do mnie Wojtek, kiedy pierwszy raz poszliśmy na kawę. – Czuję się, jakbym był przezroczysty. Jakby Jagoda mnie nie dostrzegała – narzekał. – Wydaje mi się, że nie potrzebuje już męża. Kiedyś to ona zawsze proponowała romantyczne spotkania, kąpiele we dwoje czy spontaniczne wyjazdy. Teraz, mimo że Adaś ma już prawie osiem lat, nie ma mowy o żadnej bliskości. Najważniejsze dla niej jest to, abym zarabiał na utrzymanie domu i zapewniał bezpieczeństwo. To wszystko, czego oczekuje.

Wojtek pojawił się na pierwszej wywiadówce Adasia, tuż przed zakończeniem przez niego pierwszej klasy. Jagoda była wtedy chora, leżała w domu z prawie czterdziestostopniową gorączką i zapaleniem płuc. Zauważyłam, że jest niespokojny. Usiadł na samym końcu. Wyglądał na zdezorientowanego. Obserwował innych rodziców. Nie był pewny, czy powinien zadawać pytania tak jak inni, czy może powinien milczeć. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, przeszły mnie dreszcze. Nie wiedziałam wtedy, co to oznacza.

Niesamowicie na mnie działał

To był pierwszy raz w moim życiu, kiedy mój organizm tak zareagował na spojrzenie mężczyzny! Wojtek nie był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną o ciemnych włosach, a więc raczej był daleki od mojego ideału. Był raczej szczupłym blondynem o subtelnej urodzie. Wręcz nietypowej dla mężczyzny. Gdy spojrzał na mnie, poczułam, jak rumieniec pojawia się na mojej twarzy. Kiedy skończyła się wywiadówka, poczekał, aż wszyscy rodzice opuszczą sale, a potem podszedł do mojego biurka.

– Czy mogę z panią porozmawiać o Adasiu? Oczywiście, jeśli ma pani chwilę? – zapytał.

– Jasne – starałam się nie pokazać, że jestem zdenerwowana. – Proszę, usiądźmy i porozmawiajmy.

Rozmawialiśmy blisko godzinę. Tematem był Adaś i jego postępy w dziedzinie nauk ścisłych, które już wówczas były bardzo widoczne. Wojtek zastanawiał się, jak postępować z dzieckiem o takich zdolnościach, aby nie zaszkodzić jego talentowi, ale jednocześnie nie pozbawić go dzieciństwa i czasu przeznaczonego na zabawę. Był uważny, słuchał tego, co do niego mówiłam. Zaimponowała mnie jego czułość w odniesieniu do własnego dziecka i silna więź, jaką udało mu się nawiązać z synem. Dotychczas byłam pewna, że tata Adasia jest „tatusiem na niedzielę”, który jest pochłonięty zarabianiem pieniędzy, a jedynie mama zajmuje się dzieckiem na co dzień.

Po trzech tygodniach od wywiadówki zaczęły się wakacje. Spędziłam miesiąc na działce mojego brata w Szczyrku. Odcięłam się od codziennych obowiązków życia w Kielcach. Jednak od czasu do czasu, w mojej głowie pojawiała się myśl o tacie Adasia. To były krótkie, ciepłe wspomnienia.

Znowu się spotkaliśmy

Na rozpoczęcie roku szkolnego, to właśnie on przyszedł z synem.

– Moja żona po prawie dziewięcioletniej przerwie, postanowiła wrócić do pracy – powiedział, jakby próbując wytłumaczyć się ze swojej obecności.

– Miło mi pana widzieć – odpowiedziałam, ale natychmiast zdałam sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć niejednoznacznie.

Podczas szkolnej uroczystości Wojtek nie przestawał na mnie patrzeć. Kilka razy nasze oczy się spotkały i wymieniliśmy uśmiechy. Już wtedy wiedziałam. Wyczekiwałam tego spotkania przez całe wakacje. Ojciec Adasia działał na mnie jak nikt wcześniej. Kilka dni później pojawił się pod szkołą. Stał przy drzwiach, wyglądał na bardzo zdenerwowanego.

– Cieszę się, panie Wojtku, że pana widzę, ale Adaś skończył lekcje już trzy godziny temu – powiedziałam, przechodząc obok niego przy szkolnej bramie. – Jego mama odebrała go po zajęciach.

– Tak, wiem, jest w domu – Wojtek patrzył mi prosto w oczy. – Przyszedłem tu do pani.

Poszliśmy na kawę. Nie mam pojęcia, czemu się zgodziłam. Złamałam przynajmniej trzy swoje zasady: nie spotykać się z mężczyznami w związku małżeńskim, nie umawiać się z osobami, które dopiero co poznałam i nie zaczynać romansu z kimś, z kim pracuje. Po raz pierwszy w moim życiu zrobiłam coś bez zastanowienia, kierując się jedynie emocjami, ulegając pokusie, której nie mogłam się oprzeć.

Nie potrafiłam tego zakończyć

Regularne spotkania z Wojtkiem stały się codziennością. Najczęściej spotykaliśmy się u mnie. Mieszkam sama. Spłacam kredyt za dwupokojowe mieszkanie, które urządziłam na tyle przytulnie, na ile mogłam. U mnie nikt nie zakłócał naszych spotkań. Nie było ryzyka, że ktoś nas zobaczy. Bezpieczeństwo było dla nas kluczowe, w końcu nie byliśmy małżeństwem.

– To tylko zwykły romans – mówiłam sobie, kiedy pojawiały się wyrzuty sumienia.

Przez cały czas tęskniłam za zwyczajną, pełną miłości rodziną, taką, jaką kiedyś stworzyli dla mnie moi rodzice. Teraz jednak musiałam ukrywać swego ukochanego w domu. A do tego niszczyć rodzinę niewinnemu dziecku. Nie potrafiłam jednak tego przerwać. Moje uczucie do Wojtka stawało się coraz silniejsze. Wreszcie on postanowił zostawić swoją żonę.

– To musi się skończyć – oznajmił pewnego dnia, kiedy wychodził z mojego domu późno w nocy.

Nagle w jego telefonie rozległ się dźwięk nowej wiadomości. Wiadomość od jego żony brzmiała: „Kiedy wrócisz? Kup mleko po drodze, bo chcę zrobić naleśniki dla Adasia rano”.

– Zobacz – powiedział, pokazując mi telefon. – Dla Adasia. Dla niej ja jestem tylko tym, który przynosi zakupy, daje pieniądze i płaci rachunki. Nie chcę więcej żyć w ten sposób. Udawać rodzinę. To ty jesteś moją miłością i z tobą chcę stworzyć prawdziwy związek, w którym będę się czuł jak prawdziwy mężczyzna tak jak teraz.

– Nie rób tego – przerwałam mu.

– Dlaczego? Czyżbyś mnie nie kochała? – Wojtek był zaskoczony moją reakcją.

– To nie o to chodzi – odpowiedziałam.

– A co z Adasiem? Pomyślałeś o nim?

– Non stop myślę o Adamie – odpowiedział poważnie Wojtek. – Dla mnie jest najważniejszy na świecie. Ale staje się coraz starszy i dostrzega, że jego rodzice nie darzą się miłością. Wkrótce zda sobie sprawę, że jego rodzina nie jest wobec siebie szczera. Czy myślisz, że to jest dla niego dobre? Przecież nie zamierzam zostawić dziecka. Zawsze będzie moim synem. Nie chcę być ojcem, który pojawia się tylko w niedziele.

Praca ma dla mnie duże znaczenie

Poprosiłam go, aby na razie nie rozmawiał o tym z Jagodą.

– Proszę, na razie zostawmy wszystko tak, jak jest – przytuliłam się do Wojtka. – Dajmy sobie rok, do czasu kiedy Adaś skończy nauczanie początkowe i przestanę być jego wychowawczynią. Nie chciałabym zostawić tej klasy w połowie roku szkolnego. Jestem z nią bardzo związana. Te dzieci są dla mnie ważne, prowadzę je od przedszkola. Rok szybko zleci, a potem możesz złożyć wniosek o rozwód, w porządku?

Wojtek przystał na moje warunki. Nie było mu łatwo, ale się zgodził. Wie, jak bardzo cenię moją pracę. Rozpoczęcie teraz całej tej rozwodowej sagi przerodziłoby się w chaos. Pewnie Jagoda poinformowałaby dyrektorkę, a ja musiałabym zrezygnować z nauczania Adasia. Dlatego decyduję się na bycie kochanką Wojtka i spędzanie z nim tylko kilku godzin w tygodniu. Jestem pewna, że damy radę, że oboje damy radę, bo nasza miłość jest silna.

Najciężej jest wtedy, kiedy na spotkanie przychodzi Jagoda. Spoglądam na nią i zdaję sobie sprawę, że już za moment jej życie diametralnie się zmieni. Teraz darzy mnie sympatią i szacunkiem, ale już za parę miesięcy stanę się jej największym wrogiem. Czy na pewno? Przecież dla niej Wojtek to tylko źródło gotówki i wsparcie w logistyce, więc tak naprawdę dużo się nie zmieni.