Zawsze czułam się gorsza

Atrakcyjny, zawsze elegancki i zafascynowany moją siostrą, na którą patrzył, jak na największe dzieło sztuki. Czy zazdrościłam jej? Oczywiście. Co gorsza, zakochałam się w nim jak jakaś głupia nastolatka. I żyłam w takim przekonaniu przez dobrych kilka lat do momentu, w którym zobaczyłam, jaki jest naprawdę.

O rywalizacji między siostrami wszyscy wiedzą doskonale – to temat, który nie jest nowy. Mimo to uważam, że między mną a Gośką nigdy czegoś takiego nie było. Nie rywalizowałyśmy o lepsze wyniki w nauce, nie walczyłyśmy o przyjaciółki, czy o chłopaków. Wynikało to przede wszystkim z jednego powodu: Gośka zawsze wygrywała zanim ja zdążyłam się zorientować, że rozpoczęła się jakakolwiek rywalizacja.

– Czemu nie możesz uczyć się tak dobrze, jak twoja siostra? Jej wystarczy usłyszeć coś raz, a tobie... – nieraz słyszałam od nauczycieli, którzy wymownie zawieszali przy tym głos.

Spuszczałam wzrok i nie odpowiadałam na to. Co mogłam odpowiedzieć? Moja starsza o dwa lata siostra Małgosia zawsze była najpiękniejsza, najmądrzejsza i najbardziej atrakcyjna. To nic dziwne, że pewnego dnia przyprowadziła do naszego domu najwspanialszego mężczyznę, jakiego kiedykolwiek znałam. Na zawsze zapadnie mi w pamięć dzień, kiedy po raz pierwszy ujrzałam Łukasza. Właśnie wysiadał ze swojego nowoczesnego, luksusowego i naprawdę pięknego samochodu.

– Czy to Ty jesteś Karolina? – zapytał, uśmiechając się do mnie i odsłaniając białe jak śnieg zęby, wyglądały niczym u amerykańskiego aktora. – Gosia wiele razy wspominała mi o Tobie.

– O Tobie za to nie powiedziała mi nic – odparłam, niespodziewanie zaskoczona niezwykłą atrakcyjnością i elegancją tego mężczyzny.

– Nieładnie z jej strony – zaśmiał się Łukasz.

Od początku widać było, że nie zamierza się na Gośkę złościć.

– Moje zamiary wobec Twojej siostry są naprawdę poważne.

Upolowała księcia z bajki

Wydarzenia potoczyły się naprawdę szybko. Gosia zaprosiła Łukasza do nas na wspólną kolację. W czasie posiłku powiedzieli nam nieco więcej o łączącym ich związku.

– Łukasz to jedna z osób zarządzających kancelarią prawniczą – oznajmiła Gosia, a ja poczułam w sercu nutkę zazdrości.

Jednym z szefów kancelarii prawniczej... Czy nie mógłby być zwykłym pracownikiem budowlanym remontującym mieszkania albo nauczycielem szkolnym... W tym momencie spojrzałam na chłopaka siostry z wyraźną niechęcią. Na szczęście on tego w ogóle nie zauważył. Przez całą kolację wpatrywał się w moją siostrę.

– Spotkanie Małgosi było najlepszym, co mnie w życiu spotkało. – oznajmił poważnie, co sprawiło, że westchnęłam.

Często słyszałam, że jestem tą, z którą można konie kraść, nie raz mężczyźni chwalili mojej nogi... Ale dla nikogo nie byłam całym światem, nikt nigdy tak na mnie nie patrzył. Ledwo udało mi się ukryć zazdrość, koncentrując się na jedzeniu makaronu. Trudno było jednak nie zwrócić uwagi na kolejne słowa Łukasza.

– To jest ta miłość, która pojawia się raz w życiu. I właśnie z tego powodu chciałbym prosić Was o rękę Waszej córki. – nagle wypalił do moich rodziców.

– To cudowne, ale przecież jesteście razem zaledwie sześć miesięcy – wydukała moja mama, ewidentnie zaskoczona.

– Gdy człowiek jest naprawdę zakochany, pół roku zdaje się być jak cała wieczność – Łukasz uroczo ukłonił się w stronę ręki mojej mamy.

Czułam, jak moje serce wali jak szalone. Czy kiedyś i ja doczekam, że jakiś mężczyzna będzie o mnie mówił w taki sposób? Na ten moment kompletnie nic na to nie wskazuje.

– Proszę, pobłogosławcie nas – zamruczała Małgosia, zdecydowanie też zaskoczona zachowaniem swojego przyszłego męża. – Naprawdę się kochamy.

Potem, jak to zwykle bywa w takich okolicznościach, zapanował chaos. Ojciec postanowił uraczyć swojego przyszłego zięcia odrobiną mocniejszego trunku. Wszystko oczywiście z myślą o umocnieniu rodzinnych relacji. Matka z Gośką zaczęły gorączkowo szeptać o sukni ślubnej i tym, jak wyglądać ma przyjęcie weselne. Udało mi się dyskretnie uciec do mojego pokoju. Wreszcie mogłam poświęcić się temu, na co czekałam przez cały wieczór – płaczowi i użalaniu się nad własnym losem. To jest niesprawiedliwe...

Zastanawiam się, dlaczego moja uroda jest naprawdę przeciętna, a Gośka ma wszystko, o czym marzą kobiety. Gęste, łatwe do ułożenia włosy, błyszczące oczy, zgrabna figura... Z takimi atutami, mogłaby zdobyć każdego mężczyznę. I tak też się stało. Myślę, że to był właśnie ten moment, kiedy zrozumiałam, że Łukasz to mężczyzna idealny, w którym kobieta może się zakochać od pierwszego wejrzenia. I ja również zakochałam się w nim.

Myślałam, że robi sobie żarty

Przez kolejne tygodnie nasza rodzina zajmowała się przygotowaniami do ślubu Gosi i Łukasza. Siostra zdecydowała, że przyjęcie ma być eleganckie, pełne klasy, ale jednocześnie pozbawione przepychu. Organizowanie uroczystości to nie lada wyzwanie, przed którym również mnie nie udało się uciec. Być może było to nawet trudniejsze zadanie. Pewnego dnia Gosia zaprosiła mnie na poważną rozmowę do kawiarni.

– Nie chcę wtrącać się w Twoje życie, moja droga siostrzyczko – powiedziała z serdecznym uśmiechem, który chciałabym z zazdrości zedrzeć z jej twarzy. – Ale czy myślałaś już o tym, z kim przyjdziesz na moje wesele?

– Zapewniam cię, nie umawiam się z nikim – odparłam z irytacją.

Na twarzy Gosi pojawił się smutek.

– Zastanawiamy się, czy sama na weselu będziesz się dobrze bawić – już samo to, że użyła liczby mnogiej sprawiło, że poczułam gulę w gardle. – Dlatego umówiliśmy Cię na randkę z chłopakiem pracującym w firmie Łukasza. Może wam się uda.

– Czym on się zajmuje? – zapytałam cicho.

Miałam iść na ślub z osobą, którą wybrali dla mnie z litości?! Chyba naprawdę trudno o większe upokorzenie. Jednak okazało się, że nie był to koniec niespodzianek ze strony mojej siostry.

– Na chwilę obecną jest na początkowym etapie swojej kariery zawodowej – niepewnie zaczęła Gosia. – Pracuje jako goniec. Ale uczy się...

– Czy ty żartujesz?! Miałabym pójść na Wasze wesele z prostym chłopakiem, który pracuje jako chłopiec na posyłki?

Tego było już za wiele. Czego ta Gośka oczekiwała ode mnie?! Ona miała wyjść za mąż za współwłaściciela biura prawnego, a ja miałam się umawiać z kurierem?! Naprawdę przesadziła! Mimo to zdecydowałam się spotkać z Arkiem. Po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że jest to zdecydowanie lepsze niż pojawienie się na weselu samej i znoszenie tych pełnych fałszywego współczucia słów i litościwych spojrzeń ciotek.

Ku mojemu zdziwieniu, Arek okazał się nie być złym chłopakiem. Oczywiście do uroku Łukasza dużo mu brakowało. Dodatkowo nosił okulary i miał aparat na zębach. Jego atutem było jednak świetne poczucie humoru – w czasie naszego spotkania, które przecież można było nazwać randką, kilka razy udało mu się mnie rozśmieszyć.

– Nie licz na zbyt wiele – ostrzegłam go, kiedy nasze spotkanie zbliżało się do końca. – Jestem zakochana w kimś innym.

– Rozumiem – odparł poważnie Arek. – Mimo to bardzo mi się podobasz. Dokładnie takiej kobiety szukałem, wierz mi. Myślę, że wiem, czego pragnę, więc zaczekam tyle, ile będzie trzeba, abyś przekonała się do mnie.

„Nie ma na co czekać. Nie masz żadnej nadziei” – pomyślałam z goryczą w sercu, nie wyrażając jednak swoich myśli na głos.

Czy coś by to zmieniło?

Marzenia o związku z Łukaszem były naprawdę bez sensu. Mój szwagier nie zwracał na mnie żadnej uwagi. Musiałam to otwarcie przyznać: beznadziejnie się zakochałam i nic nie było w stanie mnie pocieszyć. Na weselu atmosfera była nawet przyjemna. Ale po nim nastała rutyna. Łukasz i Gosia wprowadzili się do luksusowego apartamentu znajdującego się w prestiżowej dzielnicy, a ja spotykałam się z Arkiem. Trudno było mówić o jakimś wielkim uczuciu, ale czułam się przy nim naprawdę bezpiecznie.

Zaczęłam poważnie myśleć o tym, że mogłabym spędzić z nim resztę życia. Był tylko jeden kłopot. Za każdym razem, gdy Arek mnie dotykał, myślałam o Łukaszu. W łóżku wyobrażałam sobie jego umięśnione ciało, które dotychczas mogłam podziwiać tylko pod doskonale skrojonymi garniturami. Rozpływałam się jak lód na rodzinnych spotkaniach, gdy Łukasz był w pobliżu. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.

Wyglądało na to, że on w pewnym momencie to zauważył, ponieważ, ignorując Gosię, zaczął ze mną flirtować. Z uśmiechem na twarzy żartował, kilkakrotnie, jakby mimochodem, dotykał mojej dłoni czy włosów... Wydawało się, że moja siostra nie ma nic przeciwko temu. Zawsze w takich momentach siedziała nieco na uboczu, akceptując dowcipy męża. Wkrótce zaszła w ciążę. Potrzeby jej i dziecka stały się najważniejsze dla wszystkich, był to temat numer jeden w rozmowach toczących się w domu.

To jedynie pogłębiało moje poczucie zazdrości... Arek wprawdzie wprost mówił, że chciałby mieć dziecko, ale ja podświadomie wiedziałam,że to nigdy nie będzie takie samo. Moja lepsza połowa okazywała swoje uczucia, przywożąc mi pizzę w piątkowy wieczór, czy okrywając mnie kocem, kiedy zasypiałam na sofie po męczącym dniu. Trudno zestawić takie drobne akty miłości z romantycznymi deklaracjami szwagra.

Właśnie o Łukaszu marzyłam za każdym razem, kiedy spędzałam intymne chwile z Arkiem. Zamykałam oczy i wyobrażałam sobie, że na miejscu mojego nudnego narzeczonego jest przystojny i odnoszący kolejne sukcesy szwagier. Gdyby tylko los chciał postawić nas razem na tej samej drodze... Gdyby tylko wszystko potoczyło się inaczej. Bez mrugnięcia okiem porzuciłabym Arka, aby w końcu znaleźć swoje szczęście.

Były to jednak tylko marzenia. Nie zastanawiałam się nad tym, jak mocno zraniłabym moją siostrę i jak nasi bliscy zareagowaliby na całą sytuację. Kluczowe było tylko tu i teraz – i to, że w końcu miałabym możliwość być z osobą, którą od dawna w tajemnicy kochałam i przy której – nie miałam co do tego cienia wątpliwości – czułabym prawdziwe szczęście.

Mimo niepewności, powiedziałam „tak”, kiedy Arek oświadczył mi się kilka miesięcy później. Wiedziałam, że nigdy nie pokocham go w stopniu, w jakim na to zasługuje, ale jednocześnie nie chciałam spędzić reszty życia samotnie, patrząc na szczęśliwą siostrę.

Okazał się zwykłym łajdakiem

Nie byłam do końca przekonana do swojej decyzji. W głębi duszy chciałam wesela podobnego do tego Gosi i Łukasza, ale ostatecznie zaakceptowałam propozycję Arka. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że to była trafna decyzja. Nasi goście bawili się fantastycznie, być może nawet lepiej niż na weselu Gosi i Łukasza. Tance, śpiewy i typowe dla wesel zabawy trwały bez końca. Nic zatem dziwnego, że po północy poczułam się absolutnie wykończona. Starałam się nie przyciągać uwagi i udałam się do jednego z pokoi na piętrze, aby odpocząć chociaż przez chwilę. Szłam cichym korytarzem, kiedy nagle usłyszałam ten dźwięk...

Nie mogłam pomylić go z niczym innym. Niewiele myśląc po prostu się zatrzymałam. Ten mężczyzna, z uśmiechem na twarzy, prowadził rozmowę z pewną kobietą. Jej odpowiedzi były stłumione. Bez trudu dało się zrozumieć, co się działo za zamkniętymi drzwiami... Tylko że tym mężczyzną był Łukasz, a głos tej kobiety nie należał do Gośki. Niewiele myśląc po prostu nacisnęłam klamkę. Dziewczyna była bardzo młoda i miała figurę modelki. A mój szwagier? Wykonał błazeński gest rękoma i rzucił mi kokieteryjne spojrzenie.

– Wesele to specyficzne okoliczności, prawda szwagierko? – zapytał, uśmiechając się.

Poczułam, jak robi mi się niedobrze. Wyszłam z pokoju i oparłam się o ścianę. W mojej głowie huczały różne myśli: czy powinnam to powiedzieć Gośce? Czy ona już o tym wie? Nagle wszystkie obrazy z ostatnich rodzinnych kolacji zaczęły łączyć się w jedną spójną całość. Jej powściągliwość, uprzejmy uśmiech...

A co jeśli już od dawna wie, że jej mąż to po prostu potwór? Że jego doskonały wygląd i czarujący uśmiech to tylko gra? Niepewnym krokiem zeszłam na parter. Gosia była tam, gdzie wcześniej siedzieli oboje. Z ciążowym brzuchem, małym synkiem na ręku i – jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć – sztucznym uśmiechem przylepionym do twarzy.

– Chciałabym z tobą pogadać – powiedziałam cicho, odchodząc z nią na bok.

– Co, widziałaś Łukasza? Przykro mi, że tak się zachowuje podczas waszego święta – Gośka spojrzała na mnie z bólem.

– Więc jesteś w temacie? – zapytałam, patrząc na siostrę z zaskoczeniem.

– Tak jest od naszego ślubu. Łukasz to kobieciarz. Zdradza mnie bez przerwy – Gośka wzruszyła ramionami, a jej twarz skrzywiła się z bólu.

– Dlaczego nie odejdziesz? – wyszeptałam, nie będąc w stanie uwierzyć w to, co słyszę.

Gosia z miłością popatrzyła na swojego synka. Nie musiała już nic więcej mówić. Ten przystojny facet uwięził moją piękną i inteligentną siostrę w sidłach, z których nie mogła się uwolnić.

– Wszystko w tym mężczyźnie to kłamstwo. Kancelaria istnieje tylko dlatego, że wśród jego klientów są przestępcy. Mieszkanie i samochód są na kredyt, który z wielkim trudem spłacamy... Bądź wdzięczna, Karolina, że spotkałaś kogoś normalnego – dodała jeszcze, a ja poczułam, że za moment upadnę na ziemię.

„Kogoś normalnego...”. Nieustannie dudniło mi to w głowie. „Ciesz się. Wszystko, co związane z tą osobą, to jedno wielkie kłamstwo...”. Chcąc nie chcąc rzuciłam okiem na Arka. Zajmował się gośćmi, lecz nad stołem machnął do mnie obrączką. Jego oczy, pełne blasku, wydawały się mówić: „Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Ożeniłem się z kobietą, którą naprawdę kocham”.

Jak mogłam tego nie zauważyć? To było prawdziwe uczucie, to była prawdziwa radość! Uśmiechnęłam się do małżonka, delikatnie dotykając obrączkę. Jak dobrze, że nie dałam się zwieść złudzeniom i na czas przejrzałam na oczy. W przeciwnym razie, owładnięta zazdrością, mogłabym przegapić prawdziwą miłość i autentyczne szczęście.