Miałam marzenie, by Laura wiodła wspaniałe życie. Chciałam, by miała godnego partnera, dobrze płatną i satysfakcjonującą pracę, wsparcie ze strony przyjaciół, a w dalszej przyszłości zdrowe i mądre dzieci.

Byłam rozczarowana, bo moja córka nie chciała się uczyć, spotykała się z chłopakami o delikatnie mówiąc oryginalnym sposobie bycia, a jej najbliższymi przyjaciółkami były dziewczyny, które fascynowały się tylko modą, kosmetykami i zabawami. Gdy pewnego dnia wyznała mi, że spodziewa się dziecka, ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się. Byłam pewna, że ta informacja nie przyniesie nic dobrego. Moja dwudziestoletnia, niezamężna i bezrobotna córka w ciąży! To po prostu była tragedia.

Córka była nieodpowiedzialna

– A co na to ojciec dziecka? Planujecie ślub? – spytałam z niepewnością, przypominając sobie jej ostatniego partnera, który wyglądał jak włóczęga i czasem czekał na Laurę przy wejściu do bloku.

– Ślub? – spojrzała na mnie, jakbym zasugerowała jej założenie kaftana bezpieczeństwa. – My już nawet nie jesteśmy parą! Rozstaliśmy się, zanim zdążyłam mu powiedzieć o ciąży.

Nie pozostawało mi nic innego, jak tylko popaść w rozpacz. Laura była nieodpowiedzialna, impulsywna i właśnie znalazła się w fatalnym położeniu.

Przez całe dziewięć miesięcy musiałam upewniać się, że przyjmuje witaminy dla kobiet w ciąży, nie pali papierosów w ukryciu i regularnie chodzi na wizyty lekarskie. Następnie pomogłam jej złożyć wniosek o alimenty i osobiście dostarczyłam go do sądu. Dla małego Daniela przyznano jakąś absurdalnie niską sumę, której płacenia ojciec zresztą uparcie unikał.

Ciągle chciała się bawić

Po jego narodzinach Laura wcale się nie zmieniła. Tliła się we mnie nadzieja, że kiedy tylko przytuli swojego synka, obudzi się w niej instynkt matki i może zacznie wykazywać oznaki dojrzałości.

– Mamusiu, wybieram się na dyskotekę z koleżankami. Zadbam o to, żeby maluch miał podane jedzenie na wieczór, ale na wypadek, gdyby się zbudził, zostawiłam dla ciebie odciągnięte mleko w lodówce – powiedziała, gdy jej noworodek miał zaledwie kilka tygodni.

Taki los czekał małego Danielka. Laura oczywiście nie posiadała żadnej polisy ubezpieczeniowej, więc nie przysługiwał jej świadczenie w postaci urlopu macierzyńskiego. Pewnie i tak najprawdopodobniej by z niego nie skorzystała. Robiła wszystko, co tylko mogła, aby tylko nie zostać sama w domu z dzieckiem. W końcu powiedziałam jej, że skoro ma czas na spotkania z przyjaciółkami i energię na nocne wyjścia towarzyskie, to może powinna poszukać sobie zatrudnienia. Nie dało się ukryć, że to ja całe dnie spędzałam z jej dzieckiem.

Musiała trochę dorosnąć

Na szczęście matka jednej z jej przyjaciółek prowadziła salon kosmetyczny i zaproponowała jej pracę. Laura dostała szansę od losu. Ku zaskoczeniu wszystkich, po ukończeniu kursu stylizacji paznokci, pokazała zamiłowanie do wykonywanej pracy. Odkryła w sobie talent artystyczny i miała nowatorskie pomysły. Zaczęła zdobywać uznanie klientek, a jej kalendarz po brzegi wypełniały spotkania z nimi.

 – W porządku, zrobiłam zakupy. Teraz odwiedzę na chwilę  Magdę – oznajmiła córka po powrocie z pracy, stawiając na podłodze wielką torbę pełną żywności. – Aha! – przypominała sobie zwykle w drzwiach. – Wszystko w porządku z małym? W przedszkolu nie było problemów?

Zazwyczaj odpowiadałam, że wszystko w porządku, ponieważ było oczywiste, że szczegóły nie były dla niej interesujące. Smuciło mnie, że moja córka tak mało angażuje się w wychowanie swojego syna, ale tłumaczyłam to sobie jej młodym wiekiem. Miałam nadzieję, że z biegiem czasu zbuduje mocniejszą relację ze swoim dzieckiem.

Nie interesowała się synem

Laura zaczęła zarabiać więcej i pracowała w coraz bardziej prestiżowych salonach. Niemniej jednak miałam wrażenie, że nie zwraca zbyt dużej uwagi na to, co działo się z jej synem. Była pochłonięta pracą, a także prowadzeniem różnych szkoleń. Dodatkowo, zdobyła nowych przyjaciół i partnera, z którym spotykała się od dwóch lat. Kiedy wnuk zaczął chodzić do przedszkola, Laura zaskoczyła mnie informacją, że jest w ciąży i planuje wyjść za mąż. Naturalnie, poznałam jej przyszłego męża – małomównego chudzielca po rozwodzie, który nie zyskał mojej sympatii.

Kiedy zamieszkali razem, w moim domu nagle zapanowała pustka. Przez wiele lat nie zdarzyło mi się jeść śniadania samotnie, a nagle stało się to moją codzienną rutyną. Na szczęście, ten stan nie trwał zbyt długo.

 – Mamo, czy mogłabyś zająć się na jakiś czas Danielem? – poprosiła pewnego dnia córka, z trudem zasiadając na krześle. – Badanie USG wykazało, że spodziewam się bliźniaków... To dopiero siódmy miesiąc, a ja czuję się jak na skraju wyczerpania... Nie mogę już właściwie opiekować się Danielem.

Był dla niej balastem

Po przyjściu na świat bliźniaczek, nasza córka była bardzo zajęta. Oddanie mi opieki nad pięcioletnim wciąż wymagającym troski synkiem było tylko kwestią czasu. Tym razem jednak Laura nie zapewniała, że to >>na chwilę<<. Pewnego dnia zięć przywiózł większość jego rzeczy oraz zabawek, a następnie zostawił na stole kilkaset złotych. I tak oto mój wnuczek zamieszkał ze mną. Wielokrotnie chciałam twierdzić, że wychowywałam go jak swoje własne dziecko, ale nie było to prawdą.

To oczywiste, że dzieci traktuje się inaczej niż wnuków. Daniel zwyczajnie był przeze mnie rozpieszczany, głównie dlatego, że pragnęłam zrekompensować mu brak zainteresowania ze strony matki i jej męża. Wierzyłam, że moja miłość jest w stanie złagodzić gorzki smak odrzucenia, którego doświadczył. Kupowałam mu wszystko, co tylko chciał, zwłaszcza że mój zięć – najwidoczniej czując się winnym, że wypędził pasierba z domu – dawał mi sporo pieniędzy na utrzymanie wnuka.

– Babcia, czy mogę dostać nutellę? – pytał Daniel w sklepie, podczas gdy ja bez namysłu dorzucałam słoik do koszyka. – Czy pójdziemy do cyrku? A może w następną niedzielę odwiedzimy park rozrywki? – kontynuował, a ja zawsze odpowiadałam mu z uśmiechem. – Babcia, czy kupisz mi deskorolkę? Wszyscy w mojej klasie już ją mają, ja też muszę ją mieć! – prosił, a ja... spełniałam jego prośbę.

Kłopoty z matematyką pojawiły się u niego w czwartej klasie. Powiedziałam o tym Laurze, chociaż nie byłam pewna, czy zrozumiała o co mi chodzi. Jedna z bliźniaczek miała kłopoty z napięciem mięśniowym, przez co wymagała regularnej rehabilitacji. Druga, czując zazdrość z powodu tego, że wszyscy poświęcają czas jej siostrze, była niegrzeczna i wymagała ciągłego nadzoru.

Musiałam się zająć wnukiem

Nie zwracała uwagi na problemy syna w szkole. W związku z tym musiałam podjąć działania na własną rękę i znalazłam prywatnego nauczyciela. Do naszego domu zaczęła przychodzić sympatyczna studentka, która wspierała Daniela nie tylko z matematyką, ale także odrabiała z nim lekcje z angielskiego i przyrody. Pomimo tego na koniec piątej klasy był zagrożony z trzech przedmiotów. Gdy warunkowo zdał do szóstej klasy, wpadłam w panikę. 

Zaczął też mieć swoje sprawy. Nagle dostrzegłam, że nie jest już tym beztroskim, uwielbiającym czekoladę i jeżdżącym na deskorolce chłopcem. Przy moim stole siadał zamyślony i posępny dorastający czternastolatek w ciemnych ciuchach i z bransoletkami ze skóry na nadgarstkach. A jego nowa fryzura prawie przyprawiła mnie o zawał!

– Daniel, co to za dziwactwo na twojej głowie? – nie mogłam się powstrzymać, patrząc na jego prawie łysą głowę.

– Mi się to podoba – rzucił i uniósł ramiona, okazując obojętność.

Miał dziwne towarzystwo

Jego przyjaciele prezentowali się w podobny sposób. Nie, nie spotkałam ich na żywo, ponieważ Daniel ani razu nie zabrał ich do naszego mieszkania, jednak obserwowałam ich z okna, kiedy oczekiwali na niego przed wejściem do budynku. Wszyscy byli łysi, ubrani na czarno i emanowali jakąś dziwną energią.

– Obawiam się, że koledzy Daniela nie są odpowiedni dla niego – oznajmiłam stanowczo Laurze. – Kim są ci młodzi ludzie? Czy czasem nie są niebezpieczni? Czy to nie ci, którzy goleniem głów i wykrzykiwaniem rasistowskich haseł dają wyraz swoim poglądom?

– Nie jestem pewna, mamusiu... Szczerze. – moja córka nawet nie zwróciła na mnie uwagi. – Tomek, czy widziałeś torbę Mai z jej rzeczami? Zuzia, dlaczego jeszcze nie skończyłaś jedzenia? Poczekaj, co ty robisz? Nie, miałaś zjeść zupę, a nie chrupki! Odłóż to!

Opuszczając dom mojej córki i zięcia, odczuwałam porażkę. Nikt nie zwracał uwagi na to, z kim się zaprzyjaźnia Daniel, bo wszyscy byli zaaferowani swoimi sprawami. Mimo to, mój niepokój rósł Jakim dorosłym człowiekiem stanie się ten chłopiec, jeśli nigdy nie doświadczył prawdziwej miłości od własnej rodzicielki? Przecież nie mogę zastąpić mu matki, zwłaszcza, że ona jest nadal obecna w jego życiu. Po prostu jej na nim nie zależy...

Helena, 55 lat