Młodziak miał zastąpić proboszcza

Przysłali go do naszej parafii niedawno. To młody człowiek, chyba nawet nie ma czterdziestki. Przydzielili go, żeby pomagał, bo nasz dotychczasowy proboszcz, był już starszy i schorowany. Był u nas od zawsze, odkąd pamiętam. Trzeba mu jednak przyznać, że przez tyle lat był dobrym księdzem. Zawsze miał mądre kazania, potrafił wygłosić poruszające mowy pogrzebowe, słuchał ludzi. Może teraz trochę mniej, bo wiek robi swoje... Słyszałam plotki, że przeniosą go na emeryturę, bo zaczyna tracić pamięć. Faktycznie, zdarza mu się zapominać, co miał powiedzieć podczas kazania, a nawet zdrzemnąć się w konfesjonale. Tak to już bywa, że wszystko się zmienia, stare odchodzi, a nowe nadchodzi. Ale ten młody jakoś mi tu nie pasował.

Kiedy pani Hania, gospodyni księdza, przyszła do nas z wiadomością o przybyciu nowego wikariusza, wszystkie starsze kobiety od razu pobiegły na plebanię. Nie z ciekawości, ale z grzeczności, żeby go przywitać. Upiekłam ciasto z truskawkami, a Alina – chleb, żebyśmy mogły go powitać chlebem i solą.

Na początku wydawał się być dość skrępowany. Być może trochę nieśmiały, przytłoczony sytuacją, a nawet miałam wrażenie, że lekko się przestraszył, kiedy nas zobaczył. Jednak był bardzo uprzejmy. Docenił nasze gesty, podziękował za ciasto i ucałował chleb tak jak należy. Wysłuchał naszych życzeń z życzliwością i wyraził wdzięczność za gotowość do pomocy przy parafii. Byłam zadowolona, że nasz kochany proboszcz otrzymał odpowiednie wsparcie.

Bardzo szybko mnie zawiódł 

Chciałam mu ułatwić życie u nas, a on w ogóle mnie nie słuchał! Przyszłam do kościoła z kwiatami, bo moje mieczyki pięknie zakwitły. Ksiądz przyjął kwiaty, podziękował i zaprosił na kawę. Myślałam, że będzie jak dawniej z proboszczem, że nic się nie zmieniło. Zaczęłam mu opowiadać, jakie są sprawy w naszej wsi.

Jako nowy przybysz, nie znał nikogo i nie wiedział, kto jest godny zaufania, a kogo trzeba się wystrzegać. Powiedziałam mu, że ja i Jadzia zawsze jesteśmy gotowe pomóc. Jednakże ostrzegłam go przed Aliną, która choć chodzi do kościoła, to jej syn organizuje imprezy w domu, a ona na to pozwala! Mówiłam mu też o panu Marianie mieszkającym pod lasem, który chętnie nosi sztandar i baldachim, ale w domu pije i bije żonę!

Chciałam mu jeszcze opowiedzieć o żonie Stefana, która podejrzanie często odwiedza mojego sąsiada i innych grzesznicach, ale ksiądz przerwał mi w połowie i powiedział, że nie lubi słuchać plotek, że ma kazanie do przygotowania i nie ma czasu. Totalnie bezczelny! Ignorował dobre intencje i rady, a przecież ja tylko chciałam mu szczerze pomóc, powiedzieć, co i jak. Skoro nie zna nikogo, łatwo może popełnić błąd, a ludzie różni są.

Nie polubiłam go

Czy teraz brakuje nam takich Judaszy, którzy by dla pieniędzy zdradzili własną rodzinę? A nawet księdza mogą oszukać, mówiąc mu to, co chce usłyszeć, przy spowiedzi albo podczas kolędy, a potem, gdy się odwróci, szkalują go. Chciałam go ostrzec, zapobiec, a on niemalże wyrzucił mnie z plebanii! A co do tego, że nie lubi słuchać plotek... Posądzać mnie o plotkowanie?! I właśnie z tego powodu zrozumiałam, że nie bardzo mi tu pasuje. Nie ma podejścia do ludzi, nie potrafi słuchać. A do tego okazało się, że Jadzię potraktował tak samo! Kilka dni po mnie poszła na plebanię tak jak zawsze, żeby ustalić, co przygotować na przyjęcie dla pielgrzymów. Na początku ksiądz normalnie z nią rozmawiał, ale potem również ją pogonił!

– Słuchaj, moja droga, gdy to opowiadałaś, myślałam, że dostanę zawału – skarżyła się pani Jadzia.

– Dogadaliśmy się co do wszystkiego dotyczącego tych pielgrzymów. Wskazałam, kto co zawsze robi i jak to wygląda. A od razu mu powiedziałam, że Alina udaje chętną do pomocy, ale tylko po to, żeby coś dla siebie ugrać.

– To prawda – potwierdziłam.

– W kościele zawsze udaje pobożność, aż echo się niesie, ale sama widziałam, jak w piątek kupowała karkówkę, mówiąc, że musi się pospieszyć, żeby zdążyć na obiad. W piątek!

– Dokładnie tak – przyznała.

– A ten nowy zamiast nas wysłuchać, to tylko powiedział, że plotka to grzech.

– No, prawdę mówiąc, to nawet jest grzechem – szepnęłam, nie zdradzając, że też mnie uznał za plotkarę.

Mówił, że plotki to grzech

Okazało się, że nie tylko my, ale wiele kobiet było tak potraktowanych przez nowego księdza. Wiele z nas narzekało, że zamiast słuchać o naszych problemach, on mówił nam, żebyśmy uważały na nasze języki, żebyśmy nie grzeszyły. Nas, przyzwoite kobiety, nazywał grzesznicami. Kiedy chciałam mu powiedzieć, że młoda Marysia żyje bez ślubu z chłopakiem w mieście i że powinien uważać, jak przychodzi na komunię, powiedział tylko, że każdy ma swoje sumienie, że Bóg nas będzie rozliczał, a obmawianie ludzi to jeden z cięższych grzechów!

To zupełnie co innego niż z naszym poprzednim proboszczem. On zawsze chętnie wysłuchiwał, czasem nawet dopytywał się o szczegóły, kto z kim i kiedy. Przed konfesjonałem czasami klęczałam przez nawet pół godziny, żeby mu przekazać wszystkie informacje. A ten nowy? Zaraz mówił, że przyszłam opowiadać o swoich grzechach, a nie o cudzych, i żeby sobie złych uczynków nie dokładać. Czy słyszeliście coś kiedyś takiego? Złych uczynków!

Wiedziałam, że to o mnie

Z tego wszystkiego zaczęłam chodzić rzadziej do spowiedzi, tylko wtedy, kiedy nasz stary proboszcz siedział w konfesjonale, a nie ten nowy. Zostałam całkowicie zniechęcona do nowego księdza, gdy wygłosił pewne kazanie. Rozprawiał się w nim z ludzkimi językami, plotkami i pouczał, że każdy powinien zajmować się swoim życiem i sumieniem, zamiast zajmować się życiem innych. Dodatkowo podkreślił, że obmawianie kogoś może wyrządzić prawdziwą krzywdę, co jest już ciężkim grzechem! Byłam przekonana, że mówił to właśnie do mnie i do Hani. 

Czułam się zła i zawstydzona. Na szczęście ,nie wymienił nazwisk. A co więcej, postanowił zorganizować kółko dla młodzieży! A kto tam uczęszcza? Marysia, która już wróciła do domu po szkole, i Romek, syn sąsiadki, którego znam dobrze. Wiem, co to za łobuz. Często go widziałam wracającego po pijanemu z dyskoteki w sobotnie noce, ledwo stojącego na nogach i śpiewającego. Od kiedy zaczął uczęszczać na te spotkania, może to się trochę zmieniło. Ale co to za rozrywki? Tam śpiewają, tańczą, a nawet dzieci przynoszą ciastka i napoje – kto wie, być może nawet alkohol! A ten ksiądz siedzi tam razem z nimi i bawi się. Wszystkie doszłyśmy do wniosku, że to jest nie do przyjęcia.

Naskarżyłyśmy na niego

Jednak nasze zaufanie do niego całkowicie upadło, kiedy zorganizował wycieczkę dla całej młodzieży. Rowerami! Sam też wziął udział – oczywiście w letnich spodenkach i koszulce z krótkim rękawem. Przynajmniej miał na sobie koloratkę. Ale może to nawet lepiej niż w sutannie, bo to dopiero byłby wtedy. Postanowiłyśmy, że musimy porozmawiać z proboszczem.

– Księże proboszczu, tak dalej być nie może – mówiłyśmy jedna przez drugą, kiedy już usiedliśmy w ogrodzie za plebanią, pijąc kawę. Pani Hania, gospodyni, przyniosła ciasto i dołączyła do nas.

– Przecież zaraz wszyscy w okolicy będą o nas plotkować! Takie postępowanie wikarego to skandal. To jakby kara od samego Boga! – dodała.

– Ale co konkretnie zrobił? – zaniepokojony proboszcz i Hania patrzyli na nas zdezorientowani.

– No jak to? – zapytałyśmy zaskoczone .

– Ksiądz Paweł lata z młodzieżą po polach, gra na gitarze. Nie okazuje nam, starszym, należnego szacunku. Jak ma nadzorować porządek we wsi, skoro nie interesuje go, co tu się dzieje? A nie interesuje go, bo nie chce słuchać nas.

– Bo on nie lubi plotek – przerwała Hania, gosposia, ale przerwałyśmy jej.

– To nie plotki, to prawda – krzyknęłyśmy.

– Mówimy o tym, co widzimy, a mądry człowiek powinien słuchać i korzystać z naszej wiedzy. Ale on jest młody i nie zna życia. A już życia na wsi zupełnie. Musimy napisać do biskupa, to pewne!

Ale proboszcz nas zawiódł. Powiedział coś, że ksiądz Paweł jest dobry, że zajmuje się młodzieżą. Potem przeprosił, że musi odpocząć, bo jest zmęczony. No cóż, on jest starszy, więc tym bardziej musimy coś zrobić, bo gdyby poszedł na emeryturę, zostalibyśmy z nowym księdzem. Postanowiłyśmy, że napiszemy list do biskupa, opiszemy sytuację. Na razie jeszcze nic z tego nie wyszło, bo nie jesteśmy zbyt dobre w pisaniu, a trzeba mieć dobre argumenty, pisząc do biskupa. Ale musimy działać, bo ten nowy ksiądz jest kompletnie niekompetentny!