Z wielkim bukietem kwiatów w ręce miałem problem z dostrzeżeniem ścieżki. Druga ręka powędrowała do spodni, skąd wygrzebałem kluczyki do samochodu. Knułem w głowie strategię – jakie słowa wypowiem, jak zareaguję. Krwistoczerwone płatki róż spoczywające na fotelu pasażera rzucały kolorowe refleksy na przednią szybę samochodu. Nigdy wcześniej nie zrobiłem czegoś równie czułego i pełnego uczucia.

Byłem dobrej myśli

Byłem pewien, że Julka będzie wniebowzięta.

– Po prostu musi – mruknąłem pod nosem, przekręcając kluczyk w stacyjce

Jakieś piętnaście minut później skręciłem na parking w pobliżu bloku Julii. Planowała wprowadzić się do mnie, ale nagle wszystko się posypało. Zupełnie urwała kontakt, jakby wyparowała.

Wyskoczyłem z auta i rozejrzałem się po wybetonowanym podwórku. Aż mnie ciarki przeszły, ta okolica zawsze budziła we mnie niepokój. Chwyciłem wiązankę z samochodu i spojrzałem na zegarek. Julia o tej porze zwykle już była w mieszkaniu. Uniosłem wzrok, kierując go w stronę niewielkiego lufcika, który zasłaniała pożółkła od promieni słonecznych żaluzja. Los się do mnie uśmiechnął, bo gdy dzwoniłem domofonem, pod blok podszedł mój dobry znajomy z sąsiedztwa.

– Proszę, niech pan wejdzie – rzucił radośnie, zauważywszy bukiet w moich dłoniach, po czym wstukał odpowiednią kombinację i wejście stanęło otworem, wydając przy tym delikatny dźwięk.

Powiedziałem facetowi "do widzenia" i pognałem po schodach na samą górę. Moje serce tłukło się w piersi jak oszalałe, prawie przebijając się przez świeżo wyprasowaną koszulę. Bardziej niż podczas oświadczyn. Dotarłem pod same drzwi mieszkania mojej wybranki. Odgłos dzwonka zabrzmiał przenikliwie i paskudnie. Niczym zły omen. 

Była na mnie wściekła

Doszedł do mnie dźwięk kroków zza drzwi. Na widok Julii zaparło mi dech w piersiach – była absolutnie olśniewająca. Uświadomiłem sobie, jak ogromnie za nią tęskniłem. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak bardzo brakowało mi tych pozornie zwyczajnych detali: jasnych niczym łany zbóż włosów spiętych w niedbały kok, obcisłych spodni podkreślających zgrabne nogi i puchatych kapci, które zakładała zaraz po zdjęciu wysokich obcasów.

Zmierzyła mnie wzrokiem, z którego nie udało mi się niczego wyczytać. Zdecydowanie nie wyrażał zachwytu. W przeciwnym razie nie usiłowałaby zamknąć drzwi tuż przed moim nosem, czemu w ostatnim momencie zapobiegłem, wkładając nogę za próg.

– Przyszedłeś odebrać pierścionek? – warknęła, całkowicie obojętna na widok ogromnego bukietu róż, który trzymałem w objęciach.

– O co chodzi… z tym pierścionkiem? – osłupiałem i poczułem nagły strach.

Całym ciężarem oparłem się w drzwi, które Julia kurczowo trzymała, po czym z impetem wpadłem do środka. No bez jaj, chyba zasługiwałem na parę słów wyjaśnienia?! Wciąż trzymałem się myśli, że to tylko zwykła kłótnia, może trochę ostrzejsza niż zwykle, ale przejściowa. Dogadamy się jakoś.

No bo jak to tak? Raptem dwa tygodnie wcześniej powiedziała „tak", kiedy jej się oświadczyłem i szykowała manatki, żeby się do mnie wprowadzić. Nie ma bata, żeby tak z dnia na dzień odechciało jej się wszystkiego, a nasze wielkie plany wzięły i uleciały z dymem.

Nie rozumiałem, o co chodzi

Gdy przekroczyłem próg, wiązanka wysunęła mi się z dłoni i upadła na podłogę. Opakowanie rozpadło się, a kwiaty rozsypały się u naszych nóg, tworząc czerwony dywan. Stanęliśmy oko w oko. Ja skołowany, ona zirytowana.

– Takie chwyty mogłyby zrobić wrażenie na Paulinie – parsknęła, spoglądając znacząco na walające się po posadzce róże.

Nagle poczułem ucisk w żołądku.

– Co ty wygadujesz? Jaki ona ma z tym związek? – wymamrotałem, gdy poczułem, że moja świeżo ogolona twarz oblewa się purpurą.

Julia parsknęła śmiechem, po czym obróciła się na pięcie. Złapałem ją za ramię i zmusiłem, by znowu na mnie popatrzyła.

Nigdzie się stąd nie ruszam, dopóki mi nie wytłumaczysz, co w ciebie wstąpiło! – warknąłem.

Nerwy zaczynały przejmować kontrolę nad zdrowym rozsądkiem. Zobaczyłem strach w oczach Julii, ale szybko przysłoniła go złość.

– We mnie?! W końcu zmądrzałam. Zostaw mnie! – wyrwała się, a następnie podniosła resztki bukietu z podłogi i cisnęła mi nim prosto w twarz.

Udawałem głupka

Przyłożyłem rękę do gorącego zadrapanego różami policzka. Powoli do mnie docierało, jakie słowa mogły dotrzeć do jej uszu. Mimo to, gdzieś w środku wciąż tliła się nadzieja, że dam radę to odkręcić. Muszę tylko troszkę ochłonąć. Najchętniej solidnie kopnąłbym w szafę, rozdeptał walające się na podłodze kwiatki czy rzucił siarczystym przekleństwem, ale jakoś udało mi się zapanować nad emocjami. Jedynie mocno zacisnąłem zęby.

Paula wszystko mi wygadała! – Julia wrzasnęła na cały głos. – Między nami już skończone, rozumiesz?

Stanęła w drzwiach prowadzących do pokoju dziennego, opierając się o framugę. Choć w oczach błyszczały jej łzy, w całej postawie dało się wyczuć zdecydowanie i siłę. Zareagowałem niczym rasowy oszust: postanowiłem zagrać va banque. Zawsze świetnie mi to wychodziło.

– I tak po prostu dałaś się nabrać na jej gadkę? – przybrałem minę pełną urazy i kpiny, mimo że doskonale wiedziałem, że mam na sumieniu niejedno.

Paulina pracowała ze mną w jednej firmie. Na ostatnim firmowym spotkaniu, po paru głębszych, stało się coś nieodpowiedniego. Myślałem, że skoro byłem wstawiony, to wiadomo, że nie robiłem niczego poważnie i w ogóle nie byłem sobą. Postanowiłem nie wspominać o tym Julii, bo dla mnie był to naprawdę nic nie znaczący incydent.

Myślałem, że to się nie wyda

Paulina ewidentnie straciła dla mnie głowę i pragnęła czegoś więcej. Liczyłem na to, że jej minie. Ale gdzie tam! Nie składałem jej żadnych obietnic, więc ewidentnie coś sobie ubzdurała. W ramach rewanżu albo też prób odzyskania mnie, zdecydowanie przekroczyła pewne granice. Pogadam z nią od razu, jak tylko się stąd wyrwę. Dostanie nauczkę, srogo pożałuje tego, że tak się rozgadała.

– Spokojnie, daj już temu spokój… – Julia pospiesznie starła łzę z policzka.

Julia wróciła do salonu, a w jej oczach widziałem łzy. Poczułem się podle i żałośnie z tym, co próbowałem zrobić. Ogarnęło mnie niesamowite przygnębienie, że to przeze mnie moja ukochana płacze. Stałem tam i patrzyłem bezsilnie, jak przechodzi przez pokój, sięga do szuflady i wyjmuje z niej dobrze mi znane czerwone pudełko z pierścionkiem zaręczynowym.

– Widziałam zdjęcia od Pauliny, a także filmik z tej imprezy – powiedziała, trzymając pudełeczko w rękach. – Zresztą, już nawet nie pamiętam, ile razy w ciągu ostatnich lat przymykałam oko na twoje flirty. Nie dam rady dłużej. Straciłam do ciebie zaufanie, nie chcę tego więcej...

– Skarbie, pozwól mi...  – zacząłem.

– Daj spokój – podniosła rękę. – Po prostu daj z tym spokój!

To była tylko zabawa

Byłem mistrzem w usprawiedliwianiu samego siebie. Paulina nie była tylko przelotną znajomością z jednej imprezy, widziałem się z nią kilkakrotnie. To było jeszcze przed zaręczynami z Julią. Przecież musiałem mieć pewność, że Julia to ta jedyna, z którą chcę być już zawsze. W końcu małżeństwo to decyzja na całe życie.

Owszem, Paulina miała w sobie to coś. Była atrakcyjna, zmysłowa i obdarzona świetnym poczuciem humoru, ale… na tym koniec. Nie poczułem do niej absolutnie niczego głębszego. Od chwili, gdy się zaręczyłem, trzymałem się od niej z daleka. Całym sercem kochałem Julię. Żadnej innej kobiety nie darzyłem i nigdy nie będę darzył tak silnym uczuciem.

Wszyscy myśleliśmy, że ślub to będzie nowy rozdział mojego życia. Przysięga miała definitywnie zakończyć okres podrywów i zauroczenia innymi kobietami. Byłem o tym głęboko przekonany i gratulowałem sobie w duchu, jak wiele jestem w stanie poświęcić dla ukochanej osoby. Zupełnie nie byłem przygotowany na taki obrót spraw...

Nie chciała mi wybaczyć

– Masz mnie więcej nie szukać, jasne? – Julia wręczyła mi niewielkie pudełko.

Dotknąłem dłonią miękkiej, przyjemnej w dotyku powłoki i dopadło mnie ogromne poczucie straty. Raptem czternaście dni wcześniej, gdy trzymałem to pudełko z pierścionkiem, przepełniała mnie nadzieja i miłość. 

– Nie dam rady! – mimowolnie z moich ust wydobyły się te słowa. – Ja cię naprawdę kocham. Całym sercem. Bez ciebie moje życie nie ma sensu...

– Ale nie masz wyboru – odrzekła, spoglądając na mnie z obrzydzeniem, ale też z odrobiną litości.

– Błagam, przebacz mi – żebrałem.

– Nie mogę. Od razu ci mówię, byś miał na uwadze to, że nękanie innych jest przestępstwem.

Moja twarz była czerwona, a strumyczek potu spłynął mi po kręgosłupie. Byłem w totalnym szoku, że stałem się dla niej jedynie potencjalnym prześladowcą.

– Dlaczego widzisz tylko czerń i biel? Faceci od czasu do czasu robią głupie rzeczy… – paplałem bez sensu, nie godząc się z porażką. – Zaufaj mi po raz ostatni…

– Nie mam ochoty. W dodatku widziałam się wczoraj z Karolem. Chyba do siebie wrócimy.

– Słucham? Co ty bredzisz?! – ryknąłem, z trudem powstrzymując narastającą wściekłość połączoną z zazdrością i gorzkim rozczarowaniem.

Ukarała mnie

Julia zachowała kamienny wyraz twarzy

– To nie było mądre posunięcie, że z nim zerwałam. Popełniłam błąd – kontynuowała, skubiąc skórę wokół paznokcia i przenosząc spojrzenie gdzieś ponad moje ramię. – Nasz związek też był pomyłką

Próbowałem coś wykrztusić na temat niewierności, że to niewłaściwe, niedopuszczalne…, ale Julia pchnęła mnie w kierunku wyjścia. Szurałem nogami po różanych płatkach, które pokrywały korytarz. Zakręciło mi się w głowie z nadmiaru wrażeń, kiedy za moimi plecami z trzaskiem zamykały się drzwi od jej mieszkania.

Opadłem bezwładnie na najwyższy schodek i przytuliłem twarz do chłodnej powierzchni ściany. Małe pudełko z pierścionkiem wypadło mi z ręki i z brzękiem potoczyło się po stopniach w dół. Ogarnęło mnie poczucie zdrady, opuszczenia i totalnej porażki. Czułem się tak potwornie, że pragnąłem po prostu przestać istnieć, aby więcej niczego nie odczuwać. Czy wcześniej dokładnie w ten sposób czuła się Julia?

Kiedy to do mnie dotarło, mój nastrój pogorszył się jeszcze bardziej. Moje serce było w strzępach. Co gorsza, sam je sobie roztrzaskałem na milion kawałków. Nigdy już nie będzie w jednym kawałku, blizna na zawsze pozostanie. Będzie mnie kłuć i przypominać o mojej stracie, ilekroć zobaczę jakąś zakochaną parę.

To już definitywny koniec. Na zawsze utraciłem kobietę mojego życia, ponieważ byłem skończonym egoistą, zapatrzonym w siebie bucem. Bo za późno zrozumiałem, jak mocno ją kochałem...

Maciek, 33 lata