Drzwi widny zamknęły się z hukiem. Na szczęście to nie Basia. Wydaje mi się, że nie jestem jeszcze gotowy, by spojrzeć jej prosto w oczy i rozpocząć tę zasadniczą rozmowę. Moja żona jest dla mnie wszystkim i przez dwadzieścia lat byłem jej wierny. Aż do teraz...

Przez dwadzieścia lat nie zdradziłem swojej żony

Nie ukrywam, że poczułem się mile połechtany, gdy Katarzyna zaczęła wykazywać mną coraz większe zainteresowanie.

– Nie wracasz jeszcze do domu? – zapytałem pewnego późnego wieczoru, zdziwiony, że wciąż jest w biurze.

– Pan dyrektor jeszcze tu jest, to jak mogłabym tak wyjść? – nowa asystentka posłała mi uroczy uśmiech.

Katarzyna należała do osób niezwykle odpowiedzialnych, a przy tym była też bardzo utalentowana i… atrakcyjna. Tak, utalentowana, a ja dałem jej się omamić jak jakiś szczeniak. Zabrałem ją ze sobą na wyjazd służbowy do Słupska i to była moja pomyłka. Romantyczna kolacja, rozmowa pełna podtekstów, kilka butelek wina... To ona namówiła mnie na wizytę w jej pokoju. Musiałbym jednak skłamać, twierdząc, że próbowałem się opierać.

Wraz z nadejściem poranka, przepełniony poczuciem wstydu i winy, uciekłem do swojego pokoju. Najbardziej chciałem już więcej jej nie oglądać, jednak przed nami była jeszcze droga powrotna.  

– To, co wydarzyło się między nami wczoraj, już się nie powtórzy – oznajmiłem jej w aucie. – Zapominajmy o tym wszystkim jak najszybciej.

Moja kochanka spodziewała się dziecka

Myślałem, że moje słowa ją rozwścieczą, spodziewałem się nawet szantażu. Tymczasem nic. Kompletna cisza. Mój spokój wyparował jednak niespełna sześć tygodni później, gdy Katarzyna pokazała mi zaświadczenie o ciąży…

– To jest twoje dziecko – oznajmiła bezpardonowo.

– Żartujesz sobie?! – otworzyłem szerzej oczy. – Przecież mówiłaś, że się zabezpieczasz. Co to za sztuczka?

– Widocznie zapomniałam wziąć tabletkę – dostrzegłem łzy w jej oczach. – I co ja teraz zrobię?

Opadłem na fotel, rozluźniłem krawat. Tego się kompletnie nie spodziewałem. Nawet jeżeli to nie jest moje dziecko, jak mogę to potwierdzić? A co jeśli naprawdę zostanę ojcem... Moja Basia nigdy by mi tego nie darowała!

Zbyszek! Jeśli ktoś mógłby mi teraz pomóc, to właśnie mój przyjaciel. W końcu kumplujemy się już wiele lat. Na pewno coś doradzi.

– Typowe – zawołał, po tym jak mu wszystko opisałem. – Takie sytuacje zdarzają się co trzeciemu szefowi. Dobra, słuchaj – Zbyszek zrobił poważną minę. – Podam ci numer do mojego znajomego doktora. Koniecznie się do niego odezwij, niech wystawi ci zaświadczenie, że masz jakieś problemy zdrowotne, przez które nie masz większych szans na zostanie tatą – mrugnął do mnie porozumiewawczo.

Nie ma mowy, bym dał się wrobić w dziecko

Ta myśl była moją ostatnią deską ratunku. Lekarz, z którym kazał mi się skontaktować Zbyszek, postanowił zrobić mi kilka testów. Ich rezultat był dla niego, delikatnie mówiąc, zdumiewający.

– Pan rzeczywiście nie może mieć dzieci – stwierdził, spoglądając na mnie posępnie podczas omawiania wyników badań.

Zaniemówiłem. Co to znaczy, że nie mogę mieć dzieci? A co z Adamem?!

Opuściłem gabinet lekarza, chwiejąc się na nogach. Ruszyłem w stronę okolicznej restauracji i zająłem miejsce przy barze. Zamówiłem kieliszek wódki, potem następny i jeszcze jeden.

"Mój synek! Czyżby nie był jednak mój? Jeśli nie, to kogo?!" – te pytania przyprawiały mnie o zawrót głowy. Z trudem dotarłem do domu. Moja żona próbowała pomóc mi zdjąć ubrania. Odepchnąłem ją. Spojrzała na mnie zdziwiona, ale nie skomentowała tego.

Następnego dnia pokazałem Katarzynie dokument od doktora. Natychmiast poczerwieniała na twarzy, opuściła głowę i zaniosła się szlochem. Ja natomiast zacząłem się zastanawiać, co dalej z moim małżeństwem. Było jasne, że jeżeli nie mogłem mieć potomstwa, to Adaś... "O mój Boże! Przecież go kocham! Jak mam sobie teraz  z tym wszystkim poradzić?" – toczyłem ze sobą wewnętrzną walkę.

Przygotowywałem się do rozmowy, którą wkrótce miałem zamiar przeprowadzić. Rozsiadłem się na sofie, przymrużyłem oczy i wtedy powróciły wspomnienia. Pierwsze romantyczne spotkanie, pierwszy pocałunek, oświadczyny, ślub, zabawa na weselu.

Na przyjście na świat Adasia czekaliśmy dokładnie dziesięć lat. Byłem niezmiernie szczęśliwy, kiedy dowiedziałem się, że Basia spodziewa się dziecka.
Pamiętam, że to był wrzesień. Ten dzień trudno zapomnieć, był to mój prezent urodzinowy. Adam przyszedł na świat w kwietniu, co oznacza, że Basia musiała zajść w ciążę w lipcu. Tylko jak sobie przypomnieć, co działo się w lipcu jedenaście lat temu? To niemożliwe, nie jestem w stanie tego pamiętać. Tak czy inaczej, na wakacje zawsze jeździliśmy razem.

Ona pierwsza mnie zdradziła

Nagle mnie olśniło. Przypomniało mi się, jak pewnego razu Basia pojechała nad morze sama, ponieważ ja byłem zbyt zajęty rozkręcaniem firmy i nie mogłem wtedy opuścić stolicy. Wydaje mi się, że to było dokładnie tamtego lata. Uderzyłem się dłonią w czoło. Przecież mam swoje pocztówki!

Zbieranie ich to hobby, którym zainteresowałem się jeszcze w latach młodości. Nerwowo przeglądałem jeden album po drugim. Znalazłem! To ona. Piaszczysta plaża, morze, skrawek deptaka. Na odwrocie napis: „Jest przepięknie, ale bez Ciebie smutno. Twoja B.”.

Tak, już miałem pewność, co się wydarzyło. Basia najwyraźniej doszła do wniosku, co jak się później okazało, było trafne, że nie jestem w stanie dać jej dziecka. Samotnie spędzone wakacje postanowiła wykorzystać na romans, którego rezultatem jest Adam. Co za banalna historia!

Co teraz powinienem zrobić? Wyjechać? Ale co na to Adam? Jak zareaguje, kiedy odkryje, że nie jest moim dzieckiem? Słyszę brzdękanie klucza w zamku, to pewnie Basia. Moje serce zaczyna bić szybciej. Muszę podjąć decyzję. Powiem jej prosto w twarz: to koniec, odchodzę.

– Super, że jesteś już w domu – Adam rzuca plecak na sofę i zajmuje miejsce obok mnie. – To co, może zagramy w szachy? Coś się stało?

Czy ktoś kiedyś powiedział, że on nie jest moim synem? Czy ja kiedykolwiek coś takiego powiedziałem? Jestem idiotą. Adam to moje dziecko. Zawsze nim był i zawsze będzie.