Miałam iść z Wandą na szczepienie, ale tego dnia syn dostał gorączkę. Termometr wskazywał blisko 38 stopni Celsjusza. Mąż był w pracy, a ja nie mogłam przełożyć terminu szczepienia córki. W tej sytuacji postanowiłam skontaktować się z rodzicami. Telefon odebrał ojciec.

– Mama wyszła – oznajmił. – Poszła na te swoje fikołki – mruknął z dezaprobatą.

Domyśliłam się, że chodziło mu o zajęcia ruchowe dla osób starszych. Irytowało mnie nastawienie taty, który bez przerwy narzekał na mamę, nawet gdy robiła coś pożytecznego, ale nie mogłam okazać zdenerwowania.

– A może ty mógłbyś wpaść, tatusiu? – spytałam z nadzieją w głosie i opowiedziałam mu, jak wygląda sprawa.

Dziadek zawsze znajdował powody do marudzenia i ciągle coś mu nie pasowało, jednak w niektórych sytuacjach dało się go namówić, żeby zrobił coś fajnego dla swoich wnuków. Tym razem przyjechał, ale ledwo przekroczył próg, zaczął na wszystko zrzędzić.

Zobaczyłam ją z obcym mężczyzną

Wsadziłam szybko córeczkę do spacerówki i pognałam do przychodni. Po godzinie byłam z powrotem w drodze do domu, ale tuż pod domem coś mi się przypomniało – miałam iść po marynarkę męża do pralni.

Zawróciłam i wyszłam na główną ulicę miasta. Pralnia mieściła się w sąsiedztwie ośrodka kultury, gdzie mieściły się mamine kółka zainteresowań, dlatego weszłam tam z nadzieją, że ją spotkam. Na parterze urzędował ochroniarz, ale oprócz niego w budynku nie było żywej duszy. Poprosiłam faceta o harmonogram i usłyszałam, że akurat dzisiaj nie odbywały się ćwiczenia gimnastyczne dla osób starszych… Wykręciłam numer do matki, przekonana, że ojciec musiał coś pomieszać

Zobacz także:

– Cześć, mamo, gdzie się podziewasz?

– Cześć, kochanie, dosłownie przed chwilą skończyłam gimnastykę – odparła, lekko sapiąc do telefonu. – Za momencik będę opuszczać ośrodek kultury. Co tam słychać? Wszystko gra?

Przez chwilę stałam jak słup soli. Dookoła panowała głucha cisza. Innej placówki kulturalnej w naszej mieścinie nie było. Mamusia chyba pomyślała, że zniknął zasięg, bo po dwukrotnym zawołaniu: „jesteś tam?” po prostu się rozłączyła…

Gdy przekroczyłam próg mieszkania, tata od razu zaczął swoją tyradę. Stwierdził, że Mikołaj udaje chorobę, bo temperatura jego ciała jest w normie. Za to on cierpi z powodu bólu nadgarstka, a na dodatek skończyła się herbata. Przysłuchiwałam się tej litanii pretensji w milczeniu, ponieważ moje myśli wciąż krążyły wokół osobliwego zachowania mamy.

Mama ciągle powtarzała, że we wtorki i piątki chodzi na zajęcia z aerobiku, i tak było od tygodni. W pewnym momencie postanowiłam zadzwonić do ośrodka kultury, żeby to sprawdzić. Okazało się, że te ćwiczenia odwołano już dwa miesiące temu, bo za mało osób się na nie zapisało.

Chciałam z nią porozmawiać na ten temat, ale los zdecydował inaczej. Przed naszą rozmową wpadłam na nią przypadkiem, gdy czekałam w centrum na koleżanki. Tylko że mama nie była sama – towarzyszył jej jakiś starszy jegomość. Siedzieli w aucie na parkingu.

Widziałam wszystkie detale. Miała na sobie kremową marynarkę i bordowy szalik, ten sam, który jej podarowałam. Rozmawiała z tym facetem, a następnie… pocałowała go! Nie, to nie był zwykły całus w policzek. Całowali się niczym para nastolatków! Byłam w szoku, nie potrafiłam uwierzyć, że moja mama jest niewierna tacie.

Po chwili wysiedli z samochodu, przytulili się i ruszyli w kierunku wąskiego zaułka. Coś mnie podkusiło, więc ukradkiem podążyłam ich śladem. Nie zaskoczył mnie fakt, że wstąpili do niewielkiej restauracyjki mieszczącej się w piwnicy przedwojennego budynku. Chyba w tamtym momencie dotarło do mnie, co widziałam.

Moja rodzicielka miała przygodę miłosną!

Chciałam mieć stuprocentową pewność, więc dyskretnie zajrzałam za drzwi lokalu. Moja mama i jej kompan akurat zasiadali do stolika. Kiedy facet odsuwał dla niej krzesło, przy okazji dał jej słodkiego buziaka w czuprynę.

Na spotkaniu z przyjaciółkami błądziłam myślami gdzieś daleko. Wciąż nie docierało do mnie, że moja rodzicielka romansuje z innym facetem po przeszło czterech dekadach związku z tatą! Czułam się kompletnie oszołomiona. Zupełnie nie miałam pojęcia, co robić w takiej sytuacji. Współczułam tacie, który został sam w mieszkaniu, święcie przekonany, że mama poszła na siłownię, wpadła do chorej ciotki albo dał się nabrać na dowolną inną jej ściemę.

Zadałam sobie pytanie: czy chciałabym usłyszeć, że Mariusz nie jest mi wierny? Albo żeby ktoś z bliskich mi to przekazał? Doszłam do wniosku, że raczej nie. W takiej sytuacji chyba najmniej bolesne byłoby usłyszenie tego wprost od niego. Wiedziałam więc, że muszę pogadać z mamą.

Umówiłyśmy się z mamą na kolejny dzień. Poszłyśmy z Wandzią do ogródka jordanowskiego. Mama była w świetnym humorze. Od razu rzuciło mi się w oczy, że pomalowała powieki, mimo iż od lat tego nie robiła. Miała też perfekcyjnie zrobione paznokcie, bluzeczkę w odcieniu soczystego amarantu i modne dżinsy. Odkąd pamiętam, mama zawsze wybierała ubrania w stonowanych barwach – szarościach i beżach, a tu nagle jej szafa rozbłysła feerią kolorów.

– Ładna koszulka, nie widziałam jej wcześniej. Skąd ją masz? – zaczęłam ostrożnie, chcąc jakoś wejść w ten niełatwy temat.

– Dzięki, usłyszałam komplement, że ładnie w niej wyglądam – odpowiedziała, uśmiechając się od ucha do ucha. – Wiesz co, zastanawiam się nad rozjaśnieniem włosów. Może zrobię sobie jasne pasemka, co o tym sądzisz?

– Ktoś ci zasugerował, że będą ci pasować? – wypaliłam, nie kryjąc lekkiej ironii w głosie.

Podobno kiedy ktoś ma coś na sumieniu, widać to po nim jak na dłoni. U mojej mamy było to doskonale widoczne po jej zarumienionych policzkach. Próbowała zmienić temat, wspominając coś o Wandzi, ale jej na to nie pozwoliłam.

– Widziałam cię z tym gościem, mamo – wyrzuciłam z siebie. – Wczoraj, jak wchodziliście razem do restauracji. No i jeszcze wcześniej, w aucie.

Liczyłam na to, że będzie wszystkiemu zaprzeczać, powie, że to tylko znajomy. Ale ona tylko popatrzyła na mnie z powagą i zapytała całkiem rzeczowo:

– Komuś o tym wspomniałaś?

– Nikomu… – wybąkałam zdziwiona jej reakcją. – Myślę, że sama powinnaś powiedzieć o wszystkim tacie. Ja bym nie chciała dowiedzieć się o czymś takim od kogoś z boku.

Matka niespodziewanie przystanęła. Jej radosny nastrój przepadł. Teraz wlepiała we mnie przenikliwy i niezwykle poważny wzrok.

– Nie mam zamiaru o niczym wspominać twojemu tacie – rzekła przyciszonym głosem, lecz niezwykle stanowczo. – Owszem, widuję się z pewnym mężczyzną i nie są to spotkania czysto platoniczne. Ale nie planuję rozwodu, on również nie. To ma pozostać wyłącznie między tobą a mną. Bardzo cię o to proszę.

Byłam kompletnie zdezorientowana

Matka oczekiwała ode mnie, że nikomu nie zdradzę tajemnicy o jej relacji miłosnej, mimo że zaledwie moment później wyznała, że nie planuje zakończyć tego związku. Oznajmiła mi, że jej kochanek, Longin, ma żonę, która porusza się na wózku inwalidzkim, ale on nawet nie rozważa porzucenia jej. Równocześnie jednak – jak relacjonowała moja mama – darzy ją uczuciem. Znali się od paru lat, ale ich romans rozkwitał stopniowo.

– Uważasz, że to tylko kwestia seksu? – parsknęła śmiechem. – Obydwoje przekroczyliśmy sześćdziesiątkę, więc to nie jest najistotniejsze. Sporo rozmawiamy, łączą nas podobne zainteresowania, umawiamy się na spotkania. Przy nim czuję się młodsza o jakieś dwadzieścia lat. Rozumiesz jak to jest, gdy od dekady nie uprawiasz z mężem seksu? Kiedy twój ślubny nieustająco wytyka ci błędy, ciągle ma do ciebie pretensje, naśmiewa się z twoich pasji i w gruncie rzeczy ma gdzieś to, jakim jesteś człowiekiem, co przeżywasz, o czym rozmyślasz…

Zdawałam sobie sprawę, że tata jest wymagający, ale nie przypuszczałam, że przy nim mama czuła się aż tak nieszczęśliwa. Spytałam, czemu nie odejdzie, ale popatrzyła na mnie z politowaniem.

– Niby po co? – prychnęła. – Longin nigdy się nie zgodzi na rozwód, więc gdzie miałabym się podziać? I za co miałabym żyć? Od dwudziestu lat nigdzie nie pracowałam, moja emerytura to jakiś żart. No i poza tym… – zawahała się przez moment – tata ma swoje wady, ale nie potrafiłabym go opuścić. Przywykłam, żeby nie zwracać uwagi na jego humory i brednie, które plecie. Nie jest łatwo z nim wytrzymać, ale rozwód? On by tego nie przebolał… Przecież wiesz, że przeszedł dwa zawały. Mam mu zafundować trzeci?

Doszłam do wniosku, że mama mówiła z sensem. Tata to facet ze starej szkoły. Nieustannie hejtował ludzi po rozwodach, twierdził, że ślub to zobowiązanie na całe życie, bez względu na sytuację. Obawiam się, że gdyby usłyszał, że mamie wpadł w oko ktoś inny i planuje go zostawić, byłby totalnie zdruzgotany. Po czymś takim mógłby się nigdy nie pozbierać.

Tego dniu dałam mamie słowo, że wyrzucę z pamięci to, czego się dowiedziałam. Zaznaczyła dobitnie, że nie powinnam się mieszać, bo to jej życie i wybory należą tylko do niej. Chciała trwać u boku ojca, ale więź, którą czuła z Longinem, a która była odwzajemniona, po prostu czyniła ją szczęśliwą.

– Szczerze wierzysz, że tylko ja, starsza kobieta, mam męża i kochanka? – rzuciła z przekornym uśmieszkiem. – Sądzisz, że jedynie młodzi przeżywają ekscytujące przygody miłosne? Życie wcale nie kończy się po pięćdziesiątce, a uczucie potrafi zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie. No i co wtedy? Uciekać przed nim? Życie to nie tylko czerń i biel, kochanie. Czasem musimy żyć najlepiej jak umiemy, a nie tak, jakbyśmy chcieli.

Słowa mamy utkwiły mi w pamięci, podobnie jak cała nasza rozmowa. Dziś nie patrzę krytycznie na jej decyzje. Od czasu do czasu zastanawiam się, jaką drogę ja bym wybrała, będąc w jej sytuacji. Trudno mi to jednoznacznie stwierdzić. Jednak, jak głosi mądre powiedzenie, nie oceniajmy nikogo, dopóki sami nie znajdziemy się w podobnych okolicznościach.

Kinga, 31 lat