Byłem psychoterapeutą od kilkunastu lat. Nie powiem, że to łatwy zawód. Każdy pacjent przychodzi do mnie ze swoim bagażem lęków i bolesnych doświadczeń. Ich problemy są trudne, nierzadko stają się dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Ale ta dziewczyna kompletnie zmieniła moje życie. I to w taki sposób, jakiego nigdy bym nie chciał…

Najpierw przyszła do mnie mama szesnastoletniej Karoliny. Z płaczem wyznała, że córka byłą świadkiem strasznych wydarzeń po szkolnej dyskotece. Nie chce powiedzieć, co się wydarzyło. Dziewczyna zarzeka się, że nic nie pamiętała z tych wydarzeń.

– Pamięć córki wypiera to, co zaszło, bo wydarzenia są dla niej zbyt bolesne – powiedziałem.

– Doktorze, ale ona nie śpi, nie je, nie chodzi do szkoły, nie chce się nikomu pokazać na oczy, nie może normalnie żyć – przez łzy opowiadała kobieta.

– Widzi pani, nawet jeśli pacjentowi uda się wyprzeć z pamięci dramatyczne wspomnienia, nie oznacza to, że one całkiem zniknęły. Pozostają emocje, które tym wydarzeniom towarzyszyły. Osoba zraniona nie będzie nic pamiętała, ale w pewnych sytuacjach pojawi się analogiczna reakcja emocjonalna. Wystarczy stres lub to, że córka zobaczy jakąś przerażoną kobietę…

Mieliśmy zacząć terapię

Dziewczyna rzeczywiście była w bardzo złym stanie – blada, roztrzęsiona. Zeznanie, które musiała złożyć na policji, przypłaciła kilkugodzinną histerią. Nawiązanie z nią kontaktu nawet dla mnie, bądź co bądź terapeuty z doświadczeniem, okazało się trudne. Szybko nabrałem przekonania, że dziewczyna sobie przypomnieć to tragiczne wydarzenie, żeby sobie z nim poradzić. Nie umiała żyć z niewiedzą. Nieświadomość ją niszczyła.

Spotykaliśmy się raz na tydzień. Powoli poznawałem Karolinę i zaczynałem do niej docierać. W końcu uznałem, że jest gotowa, abyśmy popracowali nad jej wspomnieniami z tamtego dnia. Zaczęliśmy od zgromadzenia informacji od przyjaciółki Karoliny – co działo się na dyskotece, jaka grała muzyka, jakie podawano napoje itp. Postarałem się o nagrania utworów, które wtedy puszczał didżej. Karolina użyła tych samych perfum, tak samo się umalowała.

– Moje ubrania są niestety na policji – tłumaczyła.

– Wybierz po prostu podobną krótką sukienkę – doradziłem Karolinie. 

Włożyliśmy bardzo dużo starań w to, aby sesja zawierała te same elementy co tamten wieczór. Efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Karolina przypomniała sobie, że zobaczyła chłopaka, na którym bardzo jej zależało, w gorącym uścisku z inną dziewczyną. Załamana i rozczarowana uznała, że impreza jest do niczego. Postanowiła pójść do domu. Wyszła ze szkoły na pustą, ciemną ulicę. 

– Doszłam za róg, zobaczyłam ich. Widziałam, jak ktoś wybija szybę w tym samochodzie – mówiła trzęsącym się głosem – i nagle jak spod ziemi pojawił się ktoś… Wysoki… Miał na głowie kaptur. Jego kurtka… Zielona z czerwonym kapturem…

Poczułem nagły ścisk w żołądku. Zaczęło brakować mi tchu. Spojrzałem na zegarek. Do końca sesji został kwadrans. Mimo to powiedziałem:

– Na dziś wystarczy. Nie chcę, żebyśmy przeholowali.

Karolina otworzyła oczy. Były pełne łez

Serce waliło mi jak szalone. Wiedziałem, że właśnie straciłem doskonałą okazję, by dowiedzieć się, co wydarzyło się tego wieczoru. Policja szukała sprawcy, a ja mogłem usłyszeć jego opis. Prawdopodobnie całkiem dokładny. I pomóc pacjentce przypomnieć sobie te traumatyczne wydarzenia. Mogłem. Ale nie byłem w stanie.

Gdy dziewczyna wyszła, opadłem ciężko na kanapę. W ciągu piętnastu minut zdołałem się trochę uspokoić. Jakoś przebrnąłem przez kolejną sesję. Słuchałem pacjenta nieuważnie, chciałem jak najszybciej wrócić do domu. Kiedy się tam już znalazłem, otworzyłem szafę w przedpokoju. Szybko znalazłem kurtkę mojego osiemnastoletniego syna Mateusza. Zieloną z czerwonym kapturem. Obejrzałem ją dokładnie. Nie było na niej żadnych plam, śladów, dziur. Nie była nigdzie podarta. Tego się spodziewałem. W głębi serca wiedziałem, że mój syn to dobry człowiek. Niezdolny do przemocy. Nie skrzywdziłby zwierzęcia, a co dopiero człowieka. Nigdy w życiu!

Jednak mieszkaliśmy blisko szkoły, w której odbywała się tamta dyskoteka. Gdyby ktoś skojarzył opis sprawcy z moim synem, wezwano by go na przesłuchanie. Wieść by się rozniosła. Co prawda byłem pewien, że Mateusz jest niewinny. Ale… „Jeśli nie złapią bandyty – rozmyślałem, nie mogąc spać – niepewność zostanie. Ludzie będą patrzeć na moje dziecko jak na zwyrodnialca. Zadawać sobie pytanie, czy Mateusz jest do tego zdolny, kojarzyć go z tym zdarzeniem”.

Byłem zrozpaczony. Wiedziałem, że muszę uchronić moje dziecko od podejrzeń. Żeby to zrobić, musiałem sprzeniewierzyć się wszystkim swoim zasadom. Musiałem zapomnieć o dobru pacjenta. A nigdy jeszcze nie osiągnąłem tak dużo jak z Karoliną! Jej przypadek mógł być moim olbrzymim sukcesem. Zwieńczeniem wielu lat nauki i praktyki. Byliśmy o krok od poznania całej prawdy. Mogłem pomóc tej dziewczynie uporać się z traumą. Na kolejnej sesji znów puściliśmy muzykę i zastosowaliśmy wszystkie elementy, których użyliśmy ostatnio. Karolina zaczęła opowiadać:

– Wtedy zobaczyłam Patryka, jak tańczy przytulony do Pauliny. Pocałował ją w szyję… – mówienie sprawiało jej trudność. – Wściekłam się i wybiegłam przed szkołę.

– Wtedy zobaczyłaś tego napastnika – przerwałem jej gwałtownie wbrew wszelkim zasadom terapeutycznym.
Zawahała się.

 – Tak… w bluzie… 

Usłyszałem to i zamilkłem. Nie chciałem wybijać jej z rytmu. Teraz wiem, że trzeba było to zrobić, bo w ten sposób zaprzepaściłem jej szansę na uporanie się z traumą, a także moją okazję na zrobienie większej kariery. 

Nastała cisza

Wydawało mi się, że w gabinecie słychać krew szumiącą w mojej głowie. Wiedziałem, że łatwo jest manipulować wspomnieniami. I łatwo coś wmówić komuś, kto nic nie pamięta. Wiedziałem również, że niczego już się nie dowiemy. Karolina stanęła w miejscu. Nie potrafiła sobie przypomnieć ani jednego szczegółu więcej.

Dwa tygodnie później ujęto sprawcę. Znaleźli się świadkowie, którzy widzieli go na miejscu zdarzenia. Był w zielonej kurtce z czerwonym kapturem, którą odnaleziono w jego mieszkaniu. Również Karolina go zidentyfikowała. Dzięki temu przypomniała sobie wydarzenia całego wieczoru. Kamień spadł mi z serca, że mimo tego, co zrobiłem, będzie miała szanse żyć normalnie.