A więc to ją bolało!

Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że Aga się na mnie boczy. Wiedziałem, że jest jakiś problem, ale początkowo tłumaczyłem sobie jej oschłość zmęczeniem i bólem głowy po imprezie sylwestrowej, a później doszedłem do wniosku, że to pewnie przez te jej dni. W końcu zrozumiałem, że faktycznie coś jest na rzeczy, ale nie miałem ochoty się w to zagłębiać, więc stwierdziłem, że po prostu to przeczekam.

Dla nas obojga taki układ był najlepszy, zwłaszcza że Agnieszka, w przeciwieństwie do mojej eksmałżonki, nie przepadała za trwającą tygodniami ciszą i komunikacją poprzez SMS-y. Okazało się, że woli pogadać otwarcie… No i właśnie usłyszałem, że rzecz dotyczy balu z okazji sylwestra.

– No sama mówiłaś, że chcesz wejść do mojego grona znajomych – zareagowałem ze zdziwieniem. – Czy ja cię w jakikolwiek sposób zmuszałem, żebyśmy spędzali z nimi sylwestra? Przekonywałem cię, mówiłem, że to niezbędne?

– Chciałam ich lepiej poznać – odparła. – Tyle razy wspominałeś, jacy to fantastyczni, ciepli ludzie… Ile im zawdzięczasz...

– Bo tacy właśnie są – machnąłem ręką. – Bardzo mi przykro, jeśli ci nie spodobali się.

– Oni nie spodobali się mnie?! – podniosła ton głosu. – Chyba sobie żartujesz?!

Dla mnie to był rewelacyjny czas

Chryste, totalnie nie rozumiałem, o co jej chodzi. Usiłowałem ogarnąć tę sprawę, ale bez kitu, nic nie rozumiałem. Jak w każdym roku, zajechaliśmy do chaty Hanki i Mikołaja na Mazurach, jak zawsze słuchaliśmy kawałków z czasów naszej młodości, sączyliśmy domowe nalewki, trochę poszaleliśmy na parkiecie, a poranek przywitał nas nad brzegiem jeziora. Czad!

– Nie rozumiem, do czego zmierzasz, Aga – w końcu się przyznałem. – Czy ktoś Cię skrzywdził albo rzucił jakąś przykrą uwagę?

– Aby dokuczać drugiej osobie, trzeba ją choć odrobinę poważnie traktować, nie sądzisz? – stanęła naprzeciw mnie i dźgnęła palcem w klatkę piersiową.

– Przestań tak robić – powiedziałem z prośbą w głosie i odsunąłem się na bezpieczny dystans. – To okropnie denerwujące.

– Serio? – teraz oparła ręce na biodrach.

– A jak myślisz, jakie to uczucie, gdy ktoś zachowuje się tak, jakbyś był niewidoczny?

Aga jest chyba przyzwyczajona, że zawsze musi być w centrum uwagi, ale raczej nie spodziewała się, że na kameralnym spotkaniu w gronie znajomych wszyscy nie będą wokół niej skakać. Są takie momenty, kiedy warto przystopować, usunąć się trochę w cień i poświęcić chwilę na to, aby dowiedzieć się czegoś więcej o ludziach, sprawdzić, jakie mają hobby, co ich kręci, a co wkurza.

– Wiesz co, nie mam pojęcia, co ci strzeliło do głowy i jakie miałaś oczekiwania – uznałem, że pora to zakończyć. – Zrobiłaś dobre wrażenie, jeden z kumpli nawet mi gratulował, że mam taką fajną laskę. Teraz, jak tak myślę, to rzeczywiście niezbyt dużo gadałaś, ale przecież nikt cię do tego nie zmuszał… W dobrym towarzystwie chodzi o to, żeby czuć się swobodnie, czyli nie trzeba cały czas ględzić, jak nie ma się nic do powiedzenia.

– Nie czułam się przy nich swobodnie – weszła mi w słowo.

– Przykro mi – odparłem, bo co innego mogłem rzec?

Nie miała większych problemów?

Nie miałem żadnych wątpliwości, że Aga po prostu wymyśliła sobie ten kłopot. Wszyscy kumple zdawali sobie sprawę, że moje małżeństwo z żoną rozpadło się nie z mojej przyczyny. Zwyczajnie do siebie nie pasowaliśmy, początkowo szło nam kiepsko, a później jeszcze gorzej, aż w końcu Monika znalazła sobie kogoś innego i oboje ruszyliśmy własnymi ścieżkami.

Takie rzeczy się zdarzają. Jeśli nie ma się potomstwa, to nic strasznego w tym nie jest. A my go nie mieliśmy. Później los zetknął mnie z Agą i zamieszkaliśmy pod jednym dachem. Układa nam się dobrze, pomimo znacznej różnicy wieku. Nie widzę żadnego powodu, dla którego moi znajomi mieliby tego nie akceptować.

– Też nic nie zauważyłam – odparła moja luba. – Ale dla nich to było oczywiste. Odnosili się do mnie tak, jakbym trafiła tam przez przypadek.

– No dobra, powiedzmy, że masz rację – odrzekłem, mając już dość tego bezowocnego sporu. – Ale czemu ja za to oberwałem?

– Bo ciągle udawałeś, że wszystko gra, nawet teraz tak uważasz. Bo nie kiwnąłeś palcem, żeby to odkręcić. Kompletnie nic!

Rany boskie, co ja miałem zrobić w takiej sytuacji? Skulić się przed nią na podłodze, aby każdy mógł pomyśleć, że kompletnie mi odbiło na punkcie tej małolaty? Chwalić się jej osiągnięciami, truć wszystkim, że jako najmłodsza w robocie została kierownikiem i że w każdym konkursie w firmie okazuje się bezkonkurencyjna? Nasza konwersacja nie zmierzała w dobrym kierunku. Żadne sensowne konkluzje nie wynikały z tej dyskusji. Aga miała swoją opinię, a ja swoją. Raczej nie sądziła, że nagle zacznę prowadzić śledztwo i ustalać, którzy z moich kolegów postąpili słusznie, a którzy zrobili coś nie tak.

– Dajmy sobie spokój z tą noworoczną imprezą – powiedziałem. – Przyjmijmy do wiadomości, że nie czułaś się najlepiej wśród moich kumpli i nie drążmy już tematu, okej?

– Akurat powód jest oczywisty – prychnęła moja luba. – Każdy dał mi do zrozumienia, że woleliby u Twojego boku widzieć Monikę. I ja to nawet kumam: przyzwyczajenie to potężna siła, a poza tym ona również studiowała z Wami, znacie się od zawsze, łączą was wspólne doświadczenia…

– Wystarczy już, Agnieszko – wtrąciłem. – To tylko Twoje wyobrażenia.

Uniosła brwi z niedowierzaniem:

– Jasne, jasne!

Niezła afera z powodu zdjęć

Przez to jej gadanie opuścił mnie cały entuzjazm związany z wypadem na Mazury. W zeszłym roku odpuściłem sobie tylko jeden raz, bo tak ciężko znosiłem rozpad związku z Moniką, że łykałem psychotropy i nie miałem siły nawet zwlec tyłka z wyrka, a co tu mówić o jakichś wojażach. Teraz jako tako doszedłem do siebie, w końcu z powrotem wskoczyłem na życiową autostradę i… Klops na całej linii!

Ostatecznie udało mi się jako tako uspokoić moją kobietę, a przynajmniej na tyle, żeby nie oznajmiła, że od teraz i na zawsze zrywamy kontakty z moimi kumplami. Jeśli odpowiednio to rozegram, to kto wie – może nawet pozwoli im się zrehabilitować. Może uda się to ogarnąć w czasie letniego wypoczynku?

Gdy od Hanki i Mikołaja dostaliśmy fotografie z przyjęcia, co stanowi nasz zwyczaj, chociaż wszyscy możemy teraz robić własne zdjęcia komórkami, natychmiast przywołałem Agę, żeby również na nie zerknęła. Emanowały one klimatem wybornej imprezy, dlatego pomyślałem, że ostatecznie rozwiążą jej rozterki.

– To chyba jedyne osoby na świecie, które nadal wywołują fotki – parsknęła śmiechem na widok pokaźnej ilości barwnych kart.

Następnie sięgnęła po zdjęcia i powoli je prześledziła, a wraz z każdym kolejnym jej mina robiła się coraz bardziej ponura. O co chodzi tym razem?

– Coś nie tak? Nie pasują ci? – spytałem skonfundowany. – Popatrz, tutaj jest ich kundel przebrany za świętego Mikołaja! A na tym jak wirowałem z Jolką na parkiecie, kojarzysz? Wtedy przewróciliśmy drzewko.

– Ekstra fotki, serio – prychnęła w końcu. – Tyle że chyba z jakiejś innej bibki.

– O czym Ty gadasz, Aguniu?

– No bo mnie na żadnym zdjęciu nie widać – cisnęła fotkami o blat. – A Ty nawet tego nie ogarnąłeś! Mam dość ciebie i twojego klubu wzajemnej adoracji… Ale z Ciebie burak!

– Ej, no, co Ty gadasz? Przecież tam jesteś!

– Plecami do obiektywu – mruknęła poirytowana. – O, a to moja stopa, jestem taka przejęta. Słuchaj, stary, weź sobie wsadź taką ekipę, ja z nimi kończę. Raz na zawsze!

Zaraz, zaraz... Mam olać kumpli, bo Agi nie widać na fotkach?! No bez jaj!