Reklama

Moje spotkanie z Patrykiem było dość zwyczajne. W czasie lunchu w firmowej stołówce niechcący oblał mi koszulę zupą. Pełen skruchy opłacił mi taksówkę do domu, żebym mogła się przebrać. Od tego czasu zaczęliśmy sobie mówić „cześć” na powitanie.

Reklama

Oszalałam z pożądania

Kolejne pechowe zdarzenie miało miejsce podczas firmowego eventu. Sprawcą ponownie okazał się nie kto inny jak Patryk. Niosąc kufle z piwem dla swoich ziomków, gapił się w dal i cała zawartość szklanek skończyła na mnie.

– Celowo pan to zrobił – warknęłam z furią, będąc już lekko pod wpływem procentów.

Jego twarz przybrała kolor purpury, sięgający aż po same końce jego włosów. Nic dziwnego, przecież pod przemoczoną koszulką wyraźnie odznaczały się krągłości mojego biustu.

– Może podrzucić panią do mieszkania? – Rzucił konkretną propozycję.

Zobacz także

Cóż mi pozostało? Dalsze balowanie nie wchodziło w grę, więc zgodziłam się wsiąść z nim do wezwanej taksówki. Ale ledwie drzwi się zamknęły, a my zaczęliśmy się… obściskiwać.

Nasze pocałunki wypełniała dzika pasja, jakiej żadne z nas jeszcze nie zaznało. Rzeczywistość zniknęła, pozostaliśmy jedynie on i ja. Wyczuwałam jego dłoń na moim policzku. Pomimo chłodnego dotyku jego obrączki na mojej skórze, zupełnie mnie to nie interesowało.

Wdałam się w tę relację, doskonale zdając sobie sprawę, że zakochuję się w człowieku, który ma już żonę. Nic jednak nie mogło mnie odwieść od tego uczucia.

Nie przeszkadzało mi to

W tamtą noc Patryk nie wrócił do siebie. Udaliśmy się do mojego lokum. Dwie godziny uniesień – na tyle mogłam wówczas liczyć i – jak się później okazało – w trakcie szeregu naszych następnych randek. Niby mało, a mimo to w zupełności wystarczająco dla kogoś po uszy zakochanego. A ja szalałam za nim bez opamiętania.

Nie miałam pojęcia jak to jest spotykać się z facetem, który ma żonę. Żadna z moich koleżanek nie była w podobnej sytuacji. Natknęłam się jednak na wątki na forach, gdzie pisano o pustce i wyczekiwaniu… Kiedy zaczęliśmy ze sobą być, rozpierała mnie radość. Byłam podekscytowana, że poznałam osobę, która stała się dla mnie wszystkim.

– Nigdy bym nie przypuszczał, że da się aż tak mocno kogoś pokochać – powiedział mi Patryk, gdy byliśmy razem zaledwie miesiąc.

Rozpierało mnie szczęście. Byłam pewna, że mówił to z głębi serca.

W tamtym okresie nie postrzegałam siebie jako kochanki. Miałam raczej poczucie, że jestem jak partnerka, której mężczyzna pracuje na drugim końcu kraju i dlatego rzadko przebywa w ich wspólnym mieszkaniu. Zupełnie nie zastanawiałam się nad tym, jak wygląda sytuacja jego najbliższych. Przecież to do nich wracał każdego wieczoru. Do swojej żony i córki, która miała zaledwie pięć lat…

Wpadłam jak śliwka

Jednak ja przez dłuższy czas nie chciałam przyjąć do wiadomości faktu, że one w ogóle są częścią jego życia. Nigdy też nie poruszałam w rozmowach z Patrykiem tematu naszych dalszych losów. Zbyt mocno obawiałam się, że mogę go stracić, bo postawi na swoją rodzinę, więc akceptowałam to, jaka jest moja rola w tym układzie. Aż do momentu, kiedy pewnego dnia…

Pewnego dnia, gdy kupowałam produkty w supermarkecie, spod moich stóp wyłoniła się mała dziewczynka. Odbiła się od moich nóg i z hukiem wylądowała na posadzce. Gdy pomagałam jej wstać, przyszło mi do głowy, że w przyszłości chciałabym mieć podobnego szkraba z Patrykiem, kiedy nagle z sąsiedniego korytarza wyłonił się nie kto inny jak… on. Wraz z małżonką u boku.

– Beatko, wszystko w porządku? Nic ci się nie stało? – oboje z troską podbiegli do córeczki.

Ku mojemu zaskoczeniu, Patryk był tak skupiony na swojej małej córce, że w pierwszym momencie kompletnie mnie nie zauważył. Zupełnie jakbym ja, jego kochanka, egzystowała w całkowicie odmiennej rzeczywistości i nie powinnam była się tu znaleźć, pośród tych regałów, trzymając koszyk wypełniony produktami, które przecież wybierałam na naszą wspólną kolację.

Gdy wreszcie się opamiętał, na jego twarzy malowało się zmieszanie. Było to aż nazbyt oczywiste, że nasza znajomość wyszła na jaw. Jego żona zmierzyła mnie uważnym wzrokiem, a następnie zerknęła na mój koszyk. Z niemal identyczną zawartością co jej. No cóż, Paweł jadał zaledwie jedną odmianę sera i masła, przepadał za konkretną kawą, do której dodawał słodzik z trzciny cukrowej. I był wielkim fanem awokado.

Domyśliła się

Skinęłam jej głową, cała zestresowana, a potem powłócząc nogami, odeszłam ścieżką. Usłyszałam jeszcze, jak Patryk tłumaczy, że pracujemy razem. Pomyślałam sobie: „To i tak bez sensu, skarbie. Ona się już domyśla”.

Żona faceta, z którym miałam romans, od razu się połapała, o co chodzi. Nie mam zielonego pojęcia, skąd wytrzasnęła mój numer telefonu, ale zadzwoniła i kazała mi odczepić się od jej męża.

– Nie wiem, o czym pani mówi – próbowałam ją spławić.

Na to ona, że od dawna wie, że mąż ma kogoś na boku. Brakowało jej tylko pewności, z kim się spotyka. Mówiła, jakby Patryk był jej własnością, a to mnie tak wkurzyło, że szok.

– Patryk jest dorosły i sam zadecyduje, którą z nas wybierze – syknęłam do telefonu.

W pewnym momencie padły z jej ust słowa, że jeżeli ona nie zdoła zatrzymać przy sobie małżonka, to ja również nie będę go miała. To zabrzmiało dość złowieszczo, jak jakaś pogróżka. Jednak zlekceważyłam to. Bo co niby była w stanie uczynić?

Odkąd to wszystko się zaczęło, zaczęłam wywierać na Patryku presję, aby wreszcie związał się ze mną na stałe. Ciągle powtarzał, że jedyne, co go trzyma przy żonie, to ich córka, a ja go przekonywałam, że rozwód nie wpłynie negatywnie na dziecko.

– Jeśli chcesz, możemy wynająć moje mieszkanie, a sami zamieszkamy gdzieś w okolicy, bliżej twojej córki, żebyś mógł się z nią spotykać kiedy tylko zechcesz. Nie mam nic przeciwko – entuzjastycznie mu tłumaczyłam. – Liczę na to, że pewnego dnia mnie też kiedyś polubi.

Zamieszkaliśmy razem

Z determinacją przełamywałam niechęć Patryka. Udało mi się błyskawicznie wyszukać chętną osobę do wynajmu mojego lokum oraz kawalerkę na wynajem idealnie usytuowaną vis-à-vis okien jego wieżowca.

– Pomyśl tylko, będziesz w stanie ją bez przerwy śledzić wzrokiem, życzyć dobrej nocy gestem dłoni – przekonywałam go wytrwale, niezmiennie stawiając go przed dokonanymi faktami.

Przyszła pora na mój wielki dzień przeprowadzki. Skorzystałam z samochodu koleżanki i załadowałam do niego najważniejsze rzeczy, które pragnęłam zabrać, by ponownie stworzyć w nowym mieszkaniu własny, przytulny azyl. Trochę się obawiałam, że sama będę musiała dźwigać swój dobytek po schodach, ale gdy zaparkowałam pod nowym blokiem, moim oczom ukazał się Patryk, oczekujący tuż obok wejścia do budynku. Trzymał w rękach dwie pokaźne torby podróżne.

Poczułam, jak spada mi kamień z serca. Podjął decyzję. Zostawił swoją żonę. Od teraz nasze życie będzie niczym bajka.

Każdego poranka Patryk zabierał Beatkę do przedszkola, popołudniami wpadał do swojego dawnego domu, żeby spędzić z nią trochę czasu na zabawie, a pod wieczór wracał do mnie. Nareszcie należał tylko do mnie, tak jak sobie to wyobrażałam. Mimo że nierzadko zerkał w okna po drugiej stronie ulicy, próbując wypatrzyć swoją kochaną pociechę.

Po prostu zniknęła

Któregoś razu jej nie dostrzegł. W mieszkaniu nikt nie odpowiadał, mimo że próbował się dodzwonić domofonem, a potem dzwonkiem do drzwi. Wreszcie zadzwonił po ślusarza, któremu wytłumaczył, że zgubił klucze i nie może wejść do mieszkania.

Po wejściu okazało się, że mieszkanie jest kompletnie puste. Wydarzyło się to po upływie dwóch dni od momentu, gdy formalnie zainicjował postępowanie rozwodowe. Poinformował mnie, że osobiście zakomunikował małżonce o swojej decyzji, nie chcąc, by dowiadywała się o całej sprawie z pisma.

– Zareagowała na moje oświadczenie bez emocji – oznajmił mi z satysfakcją.

Być może już wówczas powinno mnie to zaniepokoić? Jednak byłam tak przeszczęśliwa, że nareszcie urzeczywistniają się moje pragnienia…

Tymczasem żona mojego ukochanego po prostu uciekła potajemnie z dzieckiem. Wtedy jeszcze do mnie nie docierało, co tak naprawdę zaszło. W ułamku sekundy później wybiegł z mieszkania, blady niczym kreda. Próbował dzwonić do znajomych, rodziny, ale nikt nic nie wiedział. Jego eks po prostu zapadła się pod ziemię wraz z dzieckiem.

Patryk złożył doniesienie na policji, ale nie pozostawiali złudzeń: jeżeli chciała uciec, to nawet jeśli ją znajdą, nie mogą zmusić do powrotu. Wiedziała, że Patryk kocha Beatkę najbardziej na świecie i nie może bez niej żyć. Wykorzystała to.

Mój partner pogrążył się w rozpaczy po tym, jak odeszli jego bliscy. Trafił nawet do ośrodka leczenia zaburzeń psychicznych. Ciężko powiedzieć, czy uda mu się pokonać depresję, ale jedno wiem na pewno – między nami już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Od teraz na mój widok nie będzie myślał o naszym uczuciu, a jedynie o ogromie straty, jaką przez nie poniósł.

Reklama

Adela, 38 lat

Reklama
Reklama
Reklama