Reklama

– Daniel, to niemożliwe, żebyśmy byli razem już ponad rok – śmieję się, odgarniając włosy, które wiatr nieustannie rzuca mi na twarz. Znajdujemy się na pikniku, który zorganizował specjalnie na naszą rocznicę.

Reklama

– Czas leci, gdy jest się szczęśliwym, Alicjo – odpowiada, a w jego oczach widzę iskierkę radości.

– Wydaje mi się, jakbym cię znała całe życie – mówię z rozmarzeniem, opierając głowę o jego ramię.

– A ja mam wrażenie, że dopiero poznaję kolejne warstwy twojej cudownej osobowości – uśmiecha się Daniel, a ja czuję ciepło rozchodzące się po moim ciele. To nie może być prawda, że za tydzień zostanę jego żoną.

Ale nie zawsze to, co wydaje się idealne, takie jest. Czasem pod powierzchnią kryją się sekrety, które potrafią przewrócić cały świat do góry nogami. Pamiętam jak dziś ten czerwcowy wieczór w parku, pełen złotego światła o zachodzie słońca, kiedy to życie, zupełnie niespodziewanie, skrzyżowało moje ścieżki z Danielem. Siedział na ławce, zamyślony, wpatrując się w tańczące na wodzie odbicia ostatnich promieni słońca. Mój roztrzepany pies, uciekając przed moimi próbami złapania go, wpadł prosto na Daniela, a ja, cała spłoszona, starałam się jak mogłam okiełznać tę zwierzęcą kulkę energii.

– Wygląda na to, że ten mały urwis ma mnóstwo energii, podobnie jak jego właścicielka – powiedział Daniel z uśmiechem, podając mi smycz. Jego głos był ciepły, a w oczach błyszczał humor.

Tak zaczęła się nasza historia – od przeprosin, uśmiechu i rozmowy, która szybko przerodziła się w długie spacery, wspólne kolacje i niekończące się rozmowy do białego rana. Daniel był jak książka, której nie mogłam odłożyć – każdy rozdział był coraz bardziej intrygujący. Wiedziałam, że to coś więcej niż przelotne zauroczenie, to było coś, co czułam każdą komórką mojego ciała.

Czułam się, jakbym znalazła bratnią duszę

Wieczór panieński miał być ukoronowaniem tej bajki. Kasia, zazwyczaj dusza towarzystwa, dziś była wyraźnie zdystansowana. Wiedziałam, że coś siedzi jej na sercu, gdyż znamy się na tyle długo, że potrafię wyczuć jej nastroje.

– Stara, przeprasza, ale coś mnie trapi – Kasia złapała mnie za rękę i poprowadziła do kąta sali, z dala od rozentuzjazmowanej grupy dziewczyn.

– Dawaj. Co się stało? – zapytałam z troską.

– To o Danielu... Zauważyłam, że kilka rzeczy nie do końca się zgadza – Kasia wyglądała na zaniepokojoną.

Jak to nie zgadza? – zareagowałam, czując, jak szybko bije moje serce.

– Czy nie zastanawia cię, dlaczego Daniel unika wspólnych spotkań z naszą paczką? Dlaczego zawsze ma jakieś wymówki, gdy chcemy go lepiej poznać? – pytała Kasia, a jej wzrok był przepełniony niepokojem.

On jest bardzo zajęty w pracy... – zaczęłam tłumaczyć, ale Kasia przerwała mi.

– Ala... pracuję w finansach, wiesz, że mam kontakt z różnymi ludźmi. Czasami Daniel przychodzi do banku, ale to, jak się zachowuje, jest... dziwne. Nie chcę cię niepotrzebnie martwić, ale widziałam go, jak bardzo nerwowo rozmawiał z jakąś kobietą. Nie wyglądało to na spotkanie biznesowe.

Może to była wybredna klientka? – zaproponowałam słabo, jednak Kasia pokiwała głową.

– Nie Alicjo, ta kobieta nie wyglądała na klientkę. A poza tym, kiedyś słyszałam, jak wspomniał o jakiejś Magdzie...

Kasia wzięła głęboki oddech, jakby to, co miała powiedzieć, było dla niej równie trudne, jak dla mnie.

– Kasiu, przecież znasz Daniela. Mówiłam ci o nim tyle razy. Jest czuły, troskliwy... – zaczęłam, próbując bronić obrazu narzeczonego, który tak bardzo mi się podobał.

– Wiem, widziałam, jak na ciebie patrzy, ale... – Kasia zawiesiła głos, a w jej oczach pojawiło się coś, czego nigdy wcześniej u niej nie widziałam: niepewność. – Niektóre rzeczy po prostu mi nie pasują. Pamiętasz nasz wyjazd na narty, kiedy nagle 'musiał' wrócić do domu z powodu pracy? A potem okazało się, że w firmie nikt o tym nie wiedział? – Kasia przypomniała mi tamto wydarzenie, a ja znów poczułam ten sam niepokój, co wtedy.

– Może to była pomyłka... – spróbowałam uspokoić siebie i Kasię, ale moje słowa brzmiały niewiarygodnie nawet w moich własnych uszach.

– Ala, ile razy jeszcze będziesz usprawiedliwiała jego dziwne zachowania? – Kasia spojrzała na mnie badawczo, jakby próbowała dotrzeć do mojej prawdziwej odpowiedzi, ukrytej głęboko pod warstwami zaufania i miłości.

– Słuchaj, ja... Ja go kocham, Kasiu. Naprawdę kocham – wyznałam z naciskiem, chcąc jakoś obronić to, co wydawało się być fundamentem mojego szczęścia.

– Ja to rozumiem, ale kochanie, miłość to nie ślepa wiara. Miłość wymaga prawdy. Obiecaj mi, że będziesz miała otwarte oczy. Nie chcę, żebyś potem cierpiała – Kasia przytuliła mnie mocno, a ja poczułam, jak łzy napierają mi do oczu.

– Obiecuję, że to przemyślę – szepnęłam, choć w głębi duszy nie wiedziałam, czy jestem gotowa stanąć twarzą w twarz z prawdą, która mogła zniszczyć wszystko, co budowałam.

Noc minęła niepokojąco niespokojnie

Myśli krążyły w mojej głowie jak listki w wirze wiatru, nie mogąc znaleźć miejsca na ukojenie. Następnego dnia miałam zjeść śniadanie z Danielem. Kiedy weszłam do naszej ulubionej kawiarni, Daniel siedział już przy stoliku, przeglądając menu. Jego wzrok natychmiast ożywił się na mój widok, i z jego typowym uśmiechem pomachał mi, bym podeszła.

Hej, piękna! Jak minęła noc? – przywitał mnie entuzjastycznie, całując w policzek.

– Hej – odwzajemniłam uścisk, czując, jak napięcie narasta. – Nieźle, dużo się działo – dodałam tajemniczo.

Zamówiliśmy nasze ulubione cappuccino i omlet, a kiedy kelnerka odeszła, Daniel spojrzał na mnie z ciekawością.

– Działo się, mówisz? – zagaił. – To brzmi intrygująco.

Zgryzłam wargę, zastanawiając się, od czego zacząć.

– Daniel, wiesz, Kasia powiedziała mi kilka rzeczy, które trochę mnie zaniepokoiły – wyznałam, starając się nadać swojemu głosowi lekkość.

– Oho, brzmi poważnie. Coś, o czym powinienem wiedzieć? – jego ton był spokojny, ale wyczułam w nim nutę niepokoju.

– No cóż, wiesz... Kasia trochę się martwi, a ja zaczęłam też zastanawiać się nad kilkoma rzeczami. Chodzi o twoje wyjazdy i... i pewną kobietę, z którą cię widziała – mówiłam, patrząc, jak zmienia się jego wyraz twarzy.

– Aha – Daniel odłożył filiżankę. – Mówisz o Magdzie, tak? Słuchaj, to naprawdę nic takiego. Stara znajoma rodziny, pomaga mi w niektórych biznesowych sprawach – wyjaśnił, próbując łagodnie rozwiać moje obawy.

– W sumie to miło, że masz taką pomoc – przytaknęłam, czując, że napięcie nieco opada. – Ale wiesz, mógłbyś mi o niej opowiedzieć więcej? Jestem ciekawa osób z twojego otoczenia.

– Pewnie, możemy kiedyś nawet do niej wpaść. Sama ci więcej o sobie opowie – zaoferował Daniel z uśmiechem, jakby problem został już zażegnany.

– Jasne, czemu nie – przyznałam, choć wciąż w głębi duszy tliły się wątpliwości. – To znaczy, wiesz, że te wyjazdy... czasami czuję, jakbym cię tu potrzebowała, a ciebie nie ma.

– Rozumiem, kochanie. Postaram się być bardziej dostępny, obiecuję – powiedział, biorąc moją dłoń w swoje. – A teraz powiedz mi, jakie masz plany na resztę dnia? – zmienił temat, a rozmowa powoli wróciła na lżejsze tory.

Chociaż wciąż nie miałam wszystkich odpowiedzi, to chwilowa rozmowa na luzie pozwoliła mi uwierzyć, że być może moje wątpliwości były przesadzone. Czy jednak na pewno? To pytanie nadal pozostawało bez odpowiedzi.

Wszystko zmieniło się przypadkowo

Następne dni minęły w dziwnym zawieszeniu między wątpliwościami a codziennymi przygotowaniami do ślubu. Każda chwila spędzona z Danielem wydawała się potwierdzać jego uczucia i zaangażowanie, ale nocą, kiedy zostawałam sama ze swoimi myślami, niepewność wracała. Wszystko zmieniło się, kiedy przypadkowo spotkałam Roberta, znajomego rodziny, który niedawno wrócił z długiej podróży zagranicznej. Był to ciepły, letni dzień, a spotkanie wydawało się być kolejnym, przyjemnym przypadkiem.

– Alaa! Jak miło cię widzieć! – zawołał Robert, machając do mnie z drugiego końca ulicy.

– Robert! Co za niespodzianka! Jak podróż? – odwzajemniłam entuzjastyczne przywitanie.

Rozmowa szybko nabrała tempa, kiedy opowiadał mi o swoich przygodach. Jednak gdy wspomniałam o moim zbliżającym się ślubie, atmosfera nagle zrobiła się napięta.

– Ślub, mówisz? To wspaniałe! A kto jest tym szczęściarzem? Nie mów, że Daniel – zapytał, ale w jego tonie pojawiła się nutka zdziwienia.

– Tak, właśnie Daniel – odpowiedziałam, zaciekawiona jego reakcją.

– Cóż, nie wiem, czy powinienem ci to mówić ale... to może być dość skomplikowane – Robert wyglądał na zakłopotanego. – Wiesz, spotkałem Daniela kilka miesięcy temu... w Madrycie.

– W Madrycie? – powtórzyłam zaskoczona, ponieważ Daniel nigdy nie wspominał o takiej podróży.

– Tak, był z kobietą i dwójką dzieci. Wyglądali na rodzinę – kontynuował Robert, nieświadomy burzy emocji, jaka zaczęła we mnie szaleć.

– To niemożliwe – wyszeptałam, ledwo łapiąc oddech. – Musisz się mylić.

– Nie sądzę. Przecież znałem Daniela od lat. Pamiętam, że byłem zaskoczony, ale nie poruszalem tego temau. Myślałem, że wiesz... – Robert urwał, widząc mój wyraz twarzy.

Nie byłam w stanie dalej z nim rozmawiać. Robert odprowadził mnie na przystanek i dał mi spokój. Chyba dobrze rozczytał moja minę. Miałam ochotę wyć z żalu i złości. Postanowiłam, że nie dam się dłużej robić w konia.

Jeszcze tego samego dnia, przeszukując stare rzeczy Daniela w nadziei na znalezienie jakiegoś logicznego wytłumaczenia, natknęłam się na zakopane w pudłach zdjęcia z podróży. Daniel z jakąś kobietą i dziećmi. Wyglądali dokładnie tak, jak te, które Robert opisał. Zdjęcia były datowane na tydzień, kiedy Daniel twierdził, że musi załatwić pilne sprawy w pracy.

Serce zaczęło mi bić jak oszalałe

Prawda, której tak bardzo się obawiałam, była teraz przede mną, wyraźna jak nigdy dotąd. Czułam się, jakbym wpadła do zimnej wody, która z każdą sekundą zaciskała wokół mnie swoje lodowate objęcia. Co teraz? Czy wszystko, w co tak mocno wierzyłam, było jedynie złudą?

Siedziałam w moim pokoju, przytłoczona przez stertę zdjęć rozrzuconych na łóżku. Każde z nich rysowało obraz szczęśliwej rodziny – szkoda, że nie mojej. Moje serce było ciężkie, a umysł otępiały od szoku i zdrady. Wiedziałam, że nie mogę tak tego zostawić. Musiałam porozmawiać z Kasią – jedyną osobą, której w tej chwili mogłam zaufać.

Słysząc jej głos, poczułam się nieco lepiej.

– Kasiu, musimy się spotkać. Błagam... To ważne – moje słowa były pilne, a głos drżał mi z emocji.

– Jasne. Rany boskie, Ala. Coś się stało? – zaniepokoiła się Kasia.

– Tak... Spotkajmy się w parku za godzinę – powiedziałam, starając się utrzymać równowagę w głosie.

Gdy Kasia pojawiła się w parku, od razu wiedziała, że sytuacja jest poważna.

Mów, co się dzieje, bo dostanę zawału! – spytała, gdy tylko podeszłam.

Opowiedziałam jej o spotkaniu z Robertem, o zdjęciach, o wszystkich kłamstwach, które zaczęły wychodzić na jaw. Kasia słuchała mnie cierpliwie, chociaż jej oczy wyrażały zdumienie i złość.

– Nie mogę w to uwierzyć... Daniel... Jak mógł? – Kasia była wyraźnie oburzona.

– Ja też nie mogę. Czułam się tak... głupio, że wcześniej nie dostrzegłam znaków – powiedziałam, a łzy zaczęły mi spływać po policzkach.

– Nie obwiniaj się. On cię oszukał, to nie twoja wina – pocieszała mnie Kasia, obejmując mnie ramieniem.

– Co mam robić, Kasiu? Ślub jest za kilka dni... – moje słowa urwały się, gdy poczułam ucisk w gardle.

– Najpierw musisz porozmawiać z Danielem, stanąć twarzą w twarz z prawdą – powiedziała stanowczo. – Potrzebujesz wyjaśnień i on ci je winien. Będę z tobą, cokolwiek zdecydujesz robić.

Postanowiłam, że nie mogę dłużej żyć w kłamstwie. Musiałam skonfrontować Daniela, zobaczyć, co ma do powiedzenia, spojrzeć prawdzie w oczy.

– Masz rację, muszę to zrobić. Dziękuję ci, że jesteś – powiedziałam, ściskając jej dłoń.

Z niepokojącym uczuciem w sercu, zdecydowałam, że tej samej nocy porozmawiam z Danielem. To był czas na rozliczenie, czas na zakończenie tej rozdzierającej niepewności, z którą zmagałam się zbyt długo.

W naszym wspólnym mieszkaniu, które kiedyś było pełne miłości i śmiechu, atmosfera gęstniała od napięcia. Na stole leżały zdjęcia Daniela, które były jak detonator gotowy eksplodować w każdej chwili. Gdy tylko Daniel przekroczył próg, poczułam, jak gniew i zdrada wypierają z mojego serca smutek.

– Witam pana Casanovę. Jak tam dziś w pracy? Nowy projekt? A może nowa żona, co? Daniel, jak mogłeś? – moje słowa były wyostrzone przez ból i zdradę. – Jak mogłeś tak kłamać padalcu?

– Alicjo, słuchaj, to wszystko...

– Zamknij się! Nie chcę słuchać twoich wymówek! – przerwałam mu, moje dłonie trzęsły się z emocji, gdy podniosłam zdjęcia. – To twoja druga rodzina? Czy też jest jakaś trzecia, której nie znam?

Daniel zaczął coś mówić, ale słowa gubiły się w jego gardle, widząc determinację w moich oczach.

– Wiesz co? Myślałam, że jesteś inny. Myślałam, że masz choć odrobinę honoru, ale widzę, że jesteś po prostu tchórzem i kłamcą – mój głos był twardy i zimny.

– Alicjo, to nie takie proste. Ta sytuacja...

– Jaka sytuacja, Daniel? – wyśmiałam go z pogardą. – Jaka sytuacja może usprawiedliwiać oszustwa na taką skalę? Żyłeś podwójnym życiem i sądziłeś, że nigdy się o tym nie dowiem? Spałeś z nami obiema na raz? Podobało ci się, co? Ogierze. Dwie panienki na twoje zawołanie!

– Proszę, pozwól mi wyjaśnić – błagał, ale w jego oczach widziałam strach.

– Nie ma już czego wyjaśniać! – krzyknęłam, odczuwając pewien gorzki triumf widząc jego przerażenie.

Daniel próbował podchodzić, tłumaczyć się, szukać u mnie w oczach choćby cienia litości, ale nie było tam nic poza gniewem.

– Wiesz co, Daniel? Możesz sobie iść. Wynoś się! Znikaj z mojego życia. Nie potrzebuję kogoś, kto żyje kłamstwem – powiedziałam stanowczo.

– Alicjo, ja...

– Wystarczy! – wykrzyknęłam, nie chcąc słuchać ani słowa więcej.

Zgliszcza po burzy

Ostatecznie, z twarzą, na której malowała się mieszanka wyrzutów sumienia i zagubienia, Daniel wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Pozostawił mnie samą z rozbitymi marzeniami i raną w sercu, która jeszcze długo nie zamierzała się zabliźnić.

W ciągu kilku następnych dni, moje życie przypominało zgliszcza po burzy. Z trudem próbowałam zebrać myśli i odpowiedzieć sobie na pytanie, jak to wszystko poskładać na nowo. Alicja, kiedyś pełna nadziei panna młoda, teraz stała się symbolem zdrady i rozczarowania.

Spotkania z przyjaciółmi i rodziną, które miały być celebracją zbliżającego się ślubu, zmieniły się w sesje współczucia i próby pocieszenia. Nie chciałam tych wszystkich spojrzeń pełnych litości, nie chciałam słyszeć ciągłych pytań o to, jak się czuję. Chciałam tylko jednego – zapomnieć.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama