„Mój eks mąż wygląda jak grecki bóg, a w sypialni jest mistrzem. Każda by była szczęśliwa, a ja miałam dość tego ideału”
„Zdaję sobie sprawę, że zabrzmi to absurdalnie, ale rozwiodłam się z mężem, bo... był lojalny i chciał się ze mną ciągle kochać. Jestem jednak pewna, że każda dziewczyna wcześniej czy później, zamarzyłaby o przespaniu w spokoju całej nocy”.

- Listy do redakcji
Dla mnie łóżko służy głównie do spania i odpoczynku po ciężkim dniu. Oczywiście, czasem można się poprzytulać, ale bez jakichś bardziej śmiałych numerów. Sypialnia to dla mnie miejsce relaksu, a nie jakichś dziwnych akrobacji seksualnych.
Łóżkowe sprawy to chyba nie moja bajka
Nie twierdzę, że w ogóle nie myślę o zbliżeniach, ale jakoś nie ciągnie mnie do tych spraw. Może jestem trochę staroświecka, ale nic na siłę. Jak na razie wybieram „nie, dziękuję” i zostawiam te rzeczy innym. Kto wie, może kiedyś zmienię zdanie, ale póki co, zostaję przy swojej wersji.
Mój były małżonek to facet jak z okładki: atrakcyjny, zamożny, czarujący i obdarzony poczuciem humoru. Na dodatek znany. Perfekcja? Skądże! Miał pewien defekt, z którym nie byłam w stanie dłużej żyć. Opuszczam gmach sądu z mieszanką emocji. Część mnie skacze z radości, bo nareszcie jestem oficjalnie wolna jak ptak. Ale jest też ta druga strona medalu – dręczy mnie poczucie klęski. No bo koniec małżeństwa to porażka, czyż nie? Znak, że ponieśliśmy fiasko.
– Pójdziemy coś zjeść? – pyta Tomek, trzymając mój płaszcz.
– Chyba nasz pożegnalny posiłek – próbuję obrócić to w żart.
– No to może obiad? – zerka na zegarek. – Wieczorem mam występ.
Wyleciało mi z głowy, że dzisiaj występuje na scenie. No ale mam wytłumaczenie, w końcu od ponad sześciu miesięcy nie dzielimy już wspólnego dachu nad głową.
– Wolisz kuchnię włoską czy może indyjską? – rzuca pytaniem, gdy opuszczamy budynek.
To jedna z jego zalet, która tak mnie w nim urzeka. Nawet w takim momencie myśli o tym, co lubię; doskonale zdaje sobie sprawę, że spośród kuchni rodem z Azji akceptuję wyłącznie indyjskie smaki, a włoskie specjały smakują mi bardziej niż francuskie.
– Chodźmy do tego włoskiego lokalu – podejmuję decyzję. – Marzę o lampce czerwonego wina, a ono zdecydowanie lepiej komponuje się z makaronem niż z ryżem.
Ramię w ramię zmierzamy w kierunku śródmieścia. Stuk, stuk – moje obcasy wystukują rytm na płytach chodnikowych. Zahaczywszy o wystającą kostkę brukową, instynktownie chwytam go pod łokieć. Osoby, które nas mijają, zapewne biorą nas za zakochanych. Nawet sędzina była wyraźnie zaskoczona naszą zażyłością, dostrzegłam to w jej oczach.
Przychodzę do sądu i składam papiery o rozwód. A sędzina mnie pyta: „Ale o co chodzi? Przecież masz faceta jak marzenie – nie pije, nie bije, romanse go nie kręcą. Niejedna by się cieszyła jak głupia, że jej się taki ideał trafił – przystojniak, z kasą, jeszcze gwiazdor w dodatku”. No ale cały ten cyrk był ukartowany wcześniej przez naszego mecenasa, a że to kumpel sędziny, to machnęła ręką na nasze tłumaczenie, że niby charakterami się nie dogadujemy. I tak całe to przesłuchanie to była czysta formalność, bo wynik był z góry ustalony.
Mój były małżonek to wspaniały i troskliwy facet
Chwała Bogu za kontakty prawników, z których korzystamy! Gdybym musiała z ręką na sercu wyjawić powód, dla którego składam papiery rozwodowe, to chyba wolałabym wycofać sprawę, niż powiedzieć, jak jest naprawdę. W końcu po co sędzia miałaby znać najbardziej prywatne szczegóły naszej relacji? Dla Tomka to i bez tego wystarczająco upokarzająca sytuacja. Nie zasługuje na dodatkowe przykrości. Mój były to naprawdę dobry człowiek. Czuły, kochany, z poczuciem humoru, bystry, świetny towarzysz do imprez. Mimo to podjęłam decyzję o odejściu. Czemu tak się stało?
Tomek, pomimo licznych zalet, boryka się z pewnym problemem. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, jest to kwestia, z którą nie potrafię sobie już dłużej poradzić. Mianowicie, jego nieopanowany popęd seksualny. Zaznaczam, że nie mam na myśli braku wierności czy niezdolności do odmówienia sobie romansów z innymi partnerkami. Śmiem twierdzić, że gdyby faktycznie znalazł sobie jedną czy nawet kilka kochanek, nasz związek małżeński miałby szansę przetrwać. Sęk w tym, że on pragnął wyłącznie mnie.
Zdaję sobie sprawę, że zabrzmi to dość absurdalnie, ale rozwiodłam się z moim mężem, ponieważ... był wobec mnie lojalny i chciał się ze mną ciągle kochać. Jestem jednak pewna, że każda dziewczyna (no dobra, może nie dosłownie każda) na moim miejscu, wcześniej czy później, zamarzyłaby o przespaniu w spokoju całej nocy, bez budzenia słowami: „Może masz ochotę na odrobinę przyjemności?”.
– Skusisz się na coś słodkiego na koniec? – pyta on w tym momencie, wyrywając mnie ze wspomnień, a ja aż podskakuję na swoim siedzeniu.
„Ale wyskoczył z tym tekstem nie w porę!”. Potrząsam przecząco głową.
– Nie, dzięki. Tylko lampkę wina poproszę.
W sypialni „nie ma mowy” wcale nie kończyło tematu. Nawet jeżeli, to ledwie na moment. Poza tym niekoniecznie potrzebowaliśmy akurat łóżka. Nie sposób zliczyć, ile razy kochaliśmy się w tak dziwnych lokalizacjach jak ubikacja w biurze, schody, winda, podziemny garaż, a nawet na balkonie! Bo on tak chciał. To nawet nie było zwykłe pragnienie, ale PRZYMUS. Bo tak bardzo mnie pożąda, bo wyglądam tak cudownie, bo gdy tylko o mnie pomyśli, to już... A jeżeli mu nie pomogę, to potem będzie miał migrenę. Chyba nie zależy mi na tym, żeby przeze mnie się męczył?
Marzyłam o chwili wytchnienia
Przyznam, że początkowo nawet mnie kręciło, że jest taki namiętny, że jedno zalotne spojrzenie czy pomachanie opalonym paluszkiem w sandałku wystarczy, by był w gotowości. Do tego ta adrenalina – czy ktoś nas nakryje, czy nie? Ale fakty są takie, że u zwykłych ludzi popęd seksualny z biegiem czasu maleje. Po roku, maksymalnie dwóch latach, miejsce pożądania zastępują inne emocje – pragnienie bliskości, poczucia bezpieczeństwa, bycia zaakceptowanym, zwyczajna rozmowa i spokój.
Tomek wciąż darzył mnie takim samym pożądaniem jak na początku naszej znajomości, z tą różnicą, że robił to z coraz większą częstotliwością i natarczywością. Niby powód do dumy, ale przede wszystkim do padnięcia z nóg. No bo bez przesady – dwa lub trzy razy na dzień? Okej, ale dziesięć to już lekka przesada! Zaczęłam szukać różnych wymówek: a to rozbolała mnie głowa, a to nie miałam zupełnie ochoty na seks, albo wykręcałam się zwykłym katarem. Każdy argument był odpowiedni.
– Wskocz do łóżka, skarbie. Podkręcę atmosferę tak, że od razu pozbędziesz się przeziębienia – kusił.
Zdarzało się, że strzelał focha i dramatycznym głosem wypalał:
– Już mnie nie kochasz, co?
Starałam się go przekonać, że wciąż go kocham jak na początku, bo przecież tak właśnie było. Jedynie to przywiązanie sprawiało, że byliśmy razem. Nie potomstwo (nie mieliśmy żadnego dziecka), nie pożyczka na nasz dom (kupił własny dom, zanim się związaliśmy), nie przekonanie o tym, że małżeństwo jest nierozerwalne (obydwoje jesteśmy zagorzałymi ateistami, wzięliśmy jedynie ślub w urzędzie).
No i w końcu zebrałam się na odwagę i przeprowadziłam z nim poważną rozmowę. Wyjaśniłam mu, o co mi chodzi, że taka sytuacja jest dla mnie nie do zniesienia i potrzebuję więcej przestrzeni, bo inaczej zwariuję. Że tęsknię za czasami, kiedy seks był dla mnie przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem, którego wykonanie mnie przeraża.
– Może postarajmy się coś z tym zrobić, póki jeszcze mam w pamięci, że to potrafi dawać radość – zasugerowałam. – Co powiesz na wizytę u specjalisty?
Poczuł się dotknięty moimi słowami. Stwierdził, że to nie on potrzebuje pomocy specjalisty, bo problem leży wyłącznie po mojej stronie. Uważa się za normalnego faceta, który w zdrowy sposób reaguje na kobiece wdzięki, a jego potrzeby określił jako typowe, choć przyznał, że mogą być odrobinę powyżej średniej. Skwitował, że jeśli tak bardzo zależy mi na wizycie u seksuologa, to nie będzie mi tego bronił. Rzucił też uszczypliwą uwagę, że skoro istnieją środki dla mężczyzn, to być może wymyślono już jakiś specyfik dla kobiet.
W końcu do mnie dotarło, że tego już nie da się naprawić
Nie było łatwo, ale jakoś go przekonałam, że to kłopot nas obojga, bo dotyczy naszego związku i żadne z nas nie czerpie z niego takiej radości, jaką mogłoby. Mimo że każdy z nas męczy się z innego powodu, to tak naprawdę dwie strony tego samego medalu. No i w końcu zgodziliśmy się pójść do specjalisty. I co on nam powiedział? Że tak po prostu musi być! Od zawsze kobiety musiały się poświęcać w tych kwestiach i taka jest ich rola! Muszę się z tym pogodzić, bo nic nie da się zrobić i tyle w temacie.
– Co to za szarlatan?! Kto mu pozwolił praktykować?! – darłam się w niebogłosy, a Tomek miał wyraz twarzy mówiący: „Przecież ci mówiłem, że to bez sensu”.
Gdy złość opadła, dopadło mnie przygnębienie. „Czy mam być tylko nadmuchiwaną lalą do łóżka?” – zastanawiałam się. – „Już zawsze, aż po grób?”. Przeraźliwa wizja. Może lepiej by było to zakończyć...?
Nie do pomyślenia była dla Tomka rozłąka z ukochaną. Muszę przyznać, że mnie również na samą myśl o takiej perspektywie robiło się smutno i do oczu napływały łzy. W kolejnych tygodniach sporo czasu poświęciliśmy na analizowanie, jak poradzić sobie z tą sytuacją. Rozważaliśmy różne opcje – może warto, żeby Tomek poszukał sobie kogoś na boku? A może lepszym pomysłem byłoby skorzystanie z płatnych usług fizycznej bliskości?
Niezmiernie krępujące było dla mnie to, że byłam skłonna podzielić się nim z inną kobietą. Tomasz jednak sprzeciwił się temu pomysłowi. Wspólnie zdecydowaliśmy, że on trochę zwolni tempo, a ja włożę w to więcej wysiłku. Łączy nas wielka miłość, musi nam się ułożyć. Dawałam z siebie wszystko. On na początku również. Potrafił nawet po kilka dni wytrzymywać bez seksu. Ale w ciągu dnia często bywał w toalecie, a nocami robił swoje pod kołdrą. Czułam się temu winna. I coraz bardziej nieszczęśliwa. A później jemu przestało to wystarczać.
– Skarbie, jestem taki spragniony... – mówił. Albo: – Rozumiem, że padasz z nóg, ale to potrwa tylko moment i nie musisz nic robić.
Początkowo jego dotyk był dla mnie niekomfortowy. Kiedy miał rozgrzane ręce, odnosiłam wrażenie, jakby były zbyt gorące; z kolei gdy były chłodne – sprawiały wrażenie lodowatych. Później zaczęło mnie drażnić, w jaki sposób szurał kapciami po podłodze, i że nigdy nie zakręca pasty do zębów w łazience, i że zarzuca koszulę na poręcz krzesła, zamiast ją powiesić na wieszaku.
Drobnostki, błahostki, które kiedyś nie miały znaczenia, teraz stały się nie do zniesienia każdego dnia. W końcu poczułam wstręt do jego woni... Dotarło do mnie, że tego związku nie da się już naprawić. Cokolwiek bym nie wymyśliła, moje ciało zareaguje odruchowo i zniweczy wszystkie plany. Ono nigdy nie kłamie. A ja nie mam już energii, żeby się do czegokolwiek przymuszać.
Pewnego wieczoru, gdy mój mąż był w pracy, podjęłam decyzję o wyprowadzce. Spakowałam swoje rzeczy i przeniosłam się do niewielkiego mieszkania, które wynajęłam parę dni wcześniej. Zostawiłam Tomaszowi dokładnie przemyślany list pożegnalny. Nasze kolejne spotkanie miało miejsce w kancelarii prawnej, gdzie mój adwokat złożył w moim imieniu wniosek o rozwód. Wspólnie doszliśmy do porozumienia, że nie będziemy wnioskować o orzeczenie o winie. Jeśli chodzi o podział naszego majątku, ustaliliśmy, że mieszkanie zostanie własnością Tomka, a ja przejmę auto.
No i proszę, tak właśnie wyszło. Aktualnie siedzimy sobie najlepsze w restauracji włoskiej, dzieląc się gorącymi newsami i rzucając luźne komentarze na temat aury pogodowej czy świeżo przeczytanych lektur. Unikamy jednak pytań, które mogłyby wprowadzić niezręczność, typu: „Hej, a pamiętasz jak to było...?” albo „Masz teraz partnera?”. Nasze drogi rozeszły się w cywilizowany sposób, bez żadnych dramatów.
– Powodzenia kochana – mówi Tomek, unosząc swój kieliszek.
– Dzięki, wzajemnie – przytakuję, trącając jego szkło swoim.
Paulina, 35 lat
Polecane
„Mąż był panem na włościach, a ja zwykłym popychadłem. Znosiłam lata upokorzeń, ale w końcu mina zrzedła temu bufonowi”
„Byłam pewna, że mój eks pojawił się, by zniszczyć mi życie. Okazało się, że obecny mąż zrobił to już wcześniej”
„Teściowa publicznie mi ubliża, a mąż chowa głowę w piasek. Mam już tego dość i nie cofnę się przed niczym”
„Podejrzewałem żonę o zdradę, a ona miała inną tajemnicę. Ukrywała ją pod panelami w sypialni”
„Sądziłam, że mój mąż jest ideałem, tymczasem to zwykły burak. Mierzy ludzką wartość sprawdzając grubość portfela”
„Mąż był nudnym kanapowcem, a ja miałam nadmiar energii. Przy koledze z klubu podróżniczego odkrywałam nowe ścieżki”
„Mąż planował powiększenie rodziny, a ja marzyłam, by się z nim rozwieść. Zrobił ze mnie wyrobnicę z pola”
„Mój mąż był zimny jak galareta. Nie miałam skrupułów, by w chłodne jesienne wieczory rozgrzewać się z kolegą z pracy”
„Każda wizyta u teściów to był horror. Obrzydzało mnie to, co się tam dzieje, a mój mąż nie widział problemu”
„Ja kisiłam się samotnie w małżeństwie, a mąż wyrabiał kilometry do drugiej rodziny. Moja zemsta była zimna jak lód”
„Przez 10 lat mąż mi ubliżał i wyliczał każdą złotówkę. Córka miała świnkę-skarbonkę, a ja pusty portfel”
„Ja jechałam na oparach, a mąż krzyczał, że robię z siebie męczennicę. Ciekawe, co powie, jak zmienimy się miejscami”
„Narzeczona była ideałem, dopóki nie wspomniałem o intercyzie. Wtedy pokazała, że liczy się kasa a nie miłość”
„Mąż kursował za każdą kobietą jak pendolino. Miałam dosyć jego pośpiesznych wymówek, więc wręczyłam mu wilczy bilet”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa
Blask, ciepło i styl na chłodniejsze dni z SHEIN
Współpraca reklamowa
Blaupunkt świętuje 100-lecie innowacyjnym gramofonem wertykalnym VT100
Współpraca reklamowa
Paulina Krupińska w Świątecznej Kampanii Homla
Współpraca reklamowa
Święta tuż-tuż… Oto 7 prezentowych inspiracji
Współpraca reklamowa