Reklama

Wsiadłem do tego wagonu przez przypadek. Marzyłem o drzemce, bo pora była wczesna, a poprzedniego dnia do późna się pakowałem, szukałem więc wolnego miejsca. Minąłem jeden przedział, drugi i nagle przy trzecim wbiło mnie w podłogę! Bo w środku siedziała przepiękna dziewczyna… Długie, kasztanowe włosy opadały falą na jej delikatną twarz o oliwkowej cerze. Pochylona nad książką, smukłymi palcami przewracała jej kartki. W pewnej chwili podniosła głowę i wtedy mnie zobaczyła. Zachwyciły mnie jej piękne zielone oczy. W ułamku sekundy poczułem, że robi mi się gorąco.

Reklama

Siedziałem przejęty, cały drżący i milczący

Spocony z emocji chwyciłem za klamkę i odsunąłem szklane drzwi.

– Dzień dobry! – wymamrotałem.

Odpowiedziała mi, lekko skinąwszy głową. Niezdarnie wrzuciłem swój bagaż na półkę i usiadłem na miejscu naprzeciwko tego cudownego zjawiska.

Ona wróciła do lektury, a ja udawałem, że patrzę w okno i układam się do snu, lecz tak naprawdę przez cały czas kontemplowałem jej odbicie w szybie. Nie należę do nieśmiałych facetów, zwykle nie zapominam języka w gębie. Ale teraz cała moja męska buńczuczność musiała zostać na peronie, bo mimo wysiłków nie potrafiłem znaleźć słów, od których mógłbym zacząć z nią rozmowę. No bo co powiem? „Czyta pani coś ciekawego?”. Zabrzmi idiotycznie. „Dzień dobry, mam na imię Rafał”? Kompletnie nie na miejscu! Toteż milczałem.

Zobacz także

Tak mijały kolejne minuty i kilometry, a ja wciąż milczałem, wpatrzony tępo w dziewczynę, która od czasu do czasu przewracała kartki powieści. Z każdą stroną zbliżaliśmy się nieuchronnie do celu, a ja nadal rozpaczliwie próbowałem wymyślić jakiś scenariusz rozmowy.

Kiedy w końcu wpadłem na jakiś pomysł, pociąg nagle zwolnił, a moja bogini… wstała z miejsca! Niczym sparaliżowany patrzyłem, jak wzięła swoją torbę i ruszyła do wyjścia, rzucając mi tylko krótkie spojrzenie i lekko nerwowe:

– Do zobaczenia!

– Do widzenia! – wymamrotałem nieswoim głosem, czując się jak idiota. Dlaczego, nie pomyślałem, że może wysiąść wcześniej?! Z góry założyłem, że mam cztery godziny na wzięcie się w garść, zapominając, że pociąg jeszcze gdzieś staje po drodze! Zostałem sam w przedziale. Po zjawiskowo pięknej dziewczynie pozostało wspomnienie – i książka, którą najwyraźniej zapomniała zabrać ze sobą

Książkę zauważyłem, dopiero gdy pociąg ruszył, bo przedtem byłem zajęty rozglądaniem się, czy mi jeszcze gdzieś nie mignie postać dziewczyny. Niestety, moja współpasażerka już nie przeszła pod oknami naszego przedziału.

Może gdybym zobaczył tę książkę wcześniej, zdążyłbym wybiec za dziewczyną, oddać jej lekturę i zapytać wreszcie o numer telefonu?! Tym pytaniem zadręczałem się do końca podróży, a potem przez wiele miesięcy, podczas których zielone oczy mojej towarzyszki podróży wracały do mnie we snach. Książka zaś, którą zabrałem z przedziału, krzyczała do mnie z półki: „Ty kretynie, nie wykorzystałeś swojej szansy!”. Nie można temu zaprzeczyć…

Życie toczyło się dalej. I chociaż wspomnienie tamtej dziewczyny nadal mnie prześladowało, pewnego dnia poznałem Anetę i zacząłem się z nią spotykać. Nie była klasyczną pięknością, lecz ujęła mnie swoim łobuzerskim poczuciem humoru. Poza tym znajomi twierdzili, że stanowimy dobraną parę, a moja rodzina ją uwielbiała, więc dałem spokój swoim nierealnym marzeniom.

Po roku randkowania Aneta zapytała, czy może zamieszkalibyśmy razem. W sumie nie miałem nic przeciwko temu, a że moje cztery kąty były większe, to ona wprowadziła się do mnie. Ale przewrotny los lubi płatać figle…

Miałem Anetę, życie jak każdy i zwyczajne plany

To się zdarzyło pewnego zimowego wieczoru. Za oknem szalała burza śnieżna, w taką pogodę człowiek tylko by się otulił kocem i usiadł z kubkiem ciepłej herbaty w dłoniach. Aneta snuła się po mieszkaniu, jakoś dziwnie jak na siebie markotna. W końcu stwierdziła, że nie ma ochoty na oglądanie telewizji, więc chyba sobie poczyta.

Stanęła przed moim regałem pełnym książek, głównie z dziedziny fantasy, i przyglądała im się z lekką dezaprobatą, aż nagle wydała z siebie cichy okrzyk radości i sięgnęła po lekturę… dziewczyny z pociągu. „No tak, pewnie to jakiś babski romans” – przebiegło mi przez głowę, chociaż moje serce ściął mróz, jakby Aneta dotknęła jakiejś świętości. Tymczasem Aneta usiadła w fotelu, z zainteresowaniem przekartkowała książkę, po czym nagle zapytała:

– A kim jest Majka?

– Jaka Majka? – rzuciłem niezadowolony, że odrywa mnie od gazety.

– No ta, która się podpisała na tej książce – pokazała mi z daleka jakąś stronę. – Podprowadziłeś jej tę powieść, czy jak? – spytała z filuternym uśmiechem. – To możesz w końcu zwrócić, bo tu jest nawet numer jej telefonu.

Patrzyłem na Agatę oniemiały, starając się zrozumieć, co do mnie mówi. „Jakaś Majka i numer jej telefonu. Jakaś Majka i numer jej telefonu” – te słowa dźwięczały w mojej głowie, powoli przechodząc w miarowy, monotonny stukot kół pociągu… Siłą woli powstrzymałem się, by nie zerwać się tygrysim skokiem z kanapy i nie skoczyć ku Anecie, żeby wyrywać jej książkę z ręki.

Na szczęście moja dziewczyna odłożyła ją po chwili, znudzona, i włączyła jakiś film. Gdy była zajęta śledzeniem komplikującej się akcji, udałem, że wychodzę do toalety i zgrabnym ruchem zwinąłem ze stolika tę nieszczęsną książkę. Zamknąłem się z nią w łazience. Przez dobry kwadrans jak idiota wpatrywałem się tępym wzrokiem w imię i numer telefonu dziewczyny – wypisane jak wół na tytułowej stronie!

Jak ja mogłem tego wcześniej nie zobaczyć?! Dlaczego nie przyszło mi do głowy przekartkować książkę?! I kiedy ona zdążyła to napisać? Pewnie wtedy, gdy na moment wyszedłem do toalety, aby przejść się po korytarzu i zebrać myśli… No i jeszcze to jej „Do zobaczenia”, jakbyśmy kiedyś mieli się ponownie spotkać! Wyraźnie dała mi do zrozumienia, że na to liczy, a ja tym swoim „do widzenia” po prostu ją zbyłem!

Setki razy wyobrażałem sobie nasze „przypadkowe” spotkanie. Pojechałem nawet do miasta, w którym wysiadła… Snułem się po ulicach, drżąc na widok każdej dziewczyny o kasztanowych włosach. Tymczasem moja towarzyszka podróży cały czas była w zasięgu ręki! Wystarczyło tylko otworzyć książkę, sięgnąć po komórkę i wbić jej numer…

Czy powinienem zrobić to teraz, kiedy minęły już prawie dwa lata od naszego spotkania w pociągu? I co jej powiem? Że dopiero przed chwilą wpadłem na pomysł, by przekartkować powieść, którą czytała? Tylko zrobię z siebie idiotę!” – biłem się z myślami przez cały wieczór.

Moje myśli zaprzątała dziewczyna z pociągu

Agata przyglądała mi się bacznie i z podejrzliwością. Zauważyła, że nagle straciłem humor i stałem się dziwnie milczący, ale nie dbałem o to. Moje myśli zaprzątała już tylko dziewczyna z pociągu – utracona szansa na szczęście.

„Powiem jej po prostu prawdę: dopiero teraz zauważyłem, że książka jest podpisana, i chcę ją zwrócić. Jeżeli nadal będzie miała ochotę na spotkanie, to się ze mną zobaczy. A jeśli nie, to najwyżej poprosi, żebym wysłał jej książkę pocztą” – postanowiłem mężnie.

Gdy w poniedziałek Aneta wyszła do pracy, a ja miałem jeszcze chwilę dla siebie, wykręciłem numer Majki.

Huraaa, mimo wszystko chce się ze mną spotkać!

Odebrała tak szybko… Znowu zabrakło mi tchu! Pomyślałem zachwycony, że jej niski głos naprawdę pasuje do głębi jej oczu. Oprzytomniałem, gdy zniecierpliwiona powtórzyła: „Halo? Halo?” Zebrałem się w sobie i wygłosiłem przygotowany tekst o znalezionej książce i telefonie na jej tytułowej stronie.
Wtedy po drugiej stronie zapadła cisza, która zdała mi się wiecznością. Przerażony, że dziewczyna zaraz się rozłączy, delikatnie chrząknąłem. Już chciałem coś powiedzieć, gdy zapytała cicho, jakby ostatkiem sił:

– Mógłbyś mi ją oddać?…

„A więc oddać, nie przesłać! Oddać – to znaczy spotkanie!” – rozśpiewało się moje zmęczone serce.

– Oczywiście – odparłem natychmiast. – Tak się składa, że pod koniec tygodnia będę w twoich stronach. Możemy się umówić – zaproponowałem ochoczo.
A ona zgodziła się, nawet nie pytając, skąd wiem, w jakim mieście mieszka.

Do piątku nie mogłem sobie znaleźć miejsca, tak byłem podniecony perspektywą zobaczenia kobiety, dla której kiedyś straciłem głowę. Plułem sobie w brodę, że nie wyznaczyłem jakiegoś bliższego terminu – choćby na jutro, choćby na dziś! Przecież zdążyłbym wskoczyć w pociąg czy samochód i dojechać do niej w te głupie dwie godziny! Zobaczyć ją wreszcie, po tak długim czasie…

Teraz bowiem, kiedy byłem już umówiony z dziewczyną o oczach w kolorze morskiej toni, już nie potrafiłem myśleć racjonalnie. Nie interesowało mnie nic
i nikt poza tym spotkaniem.

Przyszła nieco spóźniona, zmieszana, urocza

W piątkowy wieczór z łatwością znalazłem na rynku kawiarnię, w której się umówiliśmy, i kwadrans wcześniej usiadłem przy stoliku. Byłem spięty. Bałem się, że w ostatniej chwili Majka się wycofa, nie przyjdzie, ucieknie spod drzwi, ale… przyszła. Spóźniona i zmieszana. Zachwycającym ruchem odgarnęła z twarzy włosy, żeby rozejrzeć się po kawiarni. I wtedy jej rozpięty płaszcz nieco się rozchylił, ukazując wypukłość niewielkiego jeszcze brzuszka.

Zamarłem. Tak! Moja wyśniona dziewczyna była w ciąży

– Kiedy spotkałam cię w pociągu, byłam już zaręczona – zaczęła, gdy tylko usiadła na przeciwko mnie. – Nie zaczęłam z tobą rozmawiać, bo pomyślałam, po co mi komplikacje… Spodobałeś mi się, to prawda, ale przecież nie miałam pojęcia, jakim jesteś człowiekiem. Z drugiej strony nie mogłam znieść myśli, że tak po prostu znikniesz z mojego życia…

A więc jednak! Zalała mnie radość.

– W końcu coś mnie podkusiło – ciągnęła. – Kiedy wyszedłeś z przedziału, napisałam swój telefon w książce, a potem specjalnie zostawiłam ją w przedziale. Pamiętam, tamtego dnia siedziałam jak na szpilkach… – uśmiechnęła się. – Miałam nadzieję, że od razu zadzwonisz. Na każdy dzwonek skakało mi serce… Ale ty się nie odezwałeś. Ani tego, ani żadnego następnego dnia – westchnęła, patrząc mi prosto w oczy.

Zwiesiłem głowę.

Już wiem, że nigdy nie będę szczęśliwy

Nie potrafiłam o tobie zapomnieć – Majka podjęła opowieść.

– Wiele razy plułam sobie w brodę, że nie zaczęłam normalnej rozmowy, tylko zabawiłam się w jakieś tajemnicze szyfry. Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej?

A tak straciłam szansę, żeby cię odnaleźć, i musiałam w końcu podjąć jakąś decyzję, bo narzeczony i rodzina czekali na ślub. Ile razy mogłam go przekładać?!

Słuchałem zdenerwowany, z żołądkiem zawiązanym na supeł…

– Pół roku temu wyszłam za mąż, jestem w piątym miesiącu ciąży. Mąż szaleje ze szczęścia, a ja teraz siedzę przed tobą i mam żal do losu, że wszystko właśnie tak się potoczyło – powiedziała z rozgoryczeniem.

Chciałem jej powiedzieć, że jeszcze wszystko da się zmienić, naprawić, ale… wiedziałem, że to nieprawda. Straciliśmy swoją szansę. Siedziałem zdrętwiały
z bólu. Im dłużej słuchałem Majki, tym bardziej byłem przekonany, że jesteśmy sobie pisani, tylko los z nas zadrwił.

Dałbym wiele, by cofnąć czas, ale niczego już nie można było zmienić.

– Przepraszam, że cię poprosiłam o to spotkanie, ale chciałam cię jeszcze raz zobaczyć – jej ciepły głos wyrwał mnie z tępego odrętwienia.

Wróciłem do domu, do życia z Anetą, ze świadomością, że cokolwiek teraz zrobię, będzie to zastępczy scenariusz czegoś, co mogłem mieć – prawdziwego szczęścia z kobietą, którą kochałem do szaleństwa. Tego byłem już pewny.

Reklama

A teraz gdzieś tam, w mieście odległym pozornie tylko dwie godziny, a tak naprawdę położonym na innej planecie, jakiś obcy facet gra moją rolę
– męża Majki. Tylko dlatego, że nie otworzyłem wcześniej tej cholernej książki.

Reklama
Reklama
Reklama