Reklama

– Co roku to samo sanatorium, te same kuracje i ta sama rutyna podrywów – mówiłem do siebie, przeglądając stary album ze zdjęciami. Znudzenie? Może. Ale dla emeryta jak ja, to była najbezpieczniejsza przygoda.

Reklama

Przez lata wyuczyłem się sztuki uwodzenia

Mały gest, figlarny uśmiech, czasem kwiat dla damy. Niewiele trzeba było, by kobietki poczuły się znów młodo. A ja po prostu lubiłem to uczucie. Byłem jak aktor, który każdego lata grał tę samą rolę – wiecznego amanta w świecie szlafroków i zabiegów.

Nie, nie byłem zły. Każdy flirt, każdy romans kończył się, zanim zaczynał się naprawdę. To była niewinna gra, a ja zawsze starałem się, aby nikt nie został zraniony. Jednak to lato miało być inne. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem. Wtedy jeszcze nie znałem Heleny.

To był mój trzeci pobyt w tym sanatorium. Zobaczyłem ją tam pierwszy raz. Przez tłum kuracjuszy przemykała z gracją i jakąś nieziemską wdzięcznością. Jej siwe włosy mieniły się srebrem. Postanowiłem, że to ona stanie się moim tegorocznym obiektem zainteresowania.

Pierwszy spacer z Heleną pamiętam jak przez mgłę. Zaczepiłem ją lekkim komplementem na temat jej kapelusza, który rzucał tajemniczy cień na jej bystre oczy.

– Czy zawsze flirtujesz tak niewinnie, czy tylko wobec nowych twarzy? – zapytała.

– Ach, wobec urody zawsze warto być subtelnym – odparłem.

Rozmowa toczyła się między żartami a poważnymi tematami. Z każdym słowem, które wypowiadała, byłem coraz bardziej zafascynowany. Nie potrafiłem jednak jej odczytać – czy jest zainteresowana, czy po prostu lubi grać?

Przez resztę dnia każde jej spojrzenie, każdy gest analizowałem z nadzieją, że oto jest znak, że moje zauroczenie jest odwzajemnione. Siedząc wieczorem na balkonie zastanawiałem się, czy Helena jest tą, która przerwie mój cykl przelotnych romansów? Czy mogłem w niej znaleźć coś więcej niż tylko sanatoryjny flirt?

To był dopiero początek gry

A ja nie znałem jej zasad. Stawka okazała się być o wiele wyższa, niż przypuszczałem.

W każdym zakamarku sanatorium widziałem Helenę – czy to była jej sylwetka w oddali, czy echo śmiechu, które zdawało się płynąć przez korytarze. Nie mogłem przestać o niej myśleć. To był inny rodzaj fascynacji niż te przelotne romanse z przeszłości. Czułem, że z Heleną może być inaczej, głębiej.

Podczas jednego z wieczorów spotkałem Janka, znajomego z poprzednich turnusów, człowieka, który od lat obserwował ludzkie dramaty, rozgrywające się wśród sanatoryjnych ścian. To on rzucił nowe światło na moją sytuację.

– Uważaj na Helenę – powiedział nagle, łapiąc mnie za ramię. – To kobieta, która ma swoją historię. Nie jest tu po to, by znaleźć miłość. Lubi bawić się mężczyznami.

Nie wierzyłem mu. Być może byłem naiwny, ale chciałem wierzyć, że to coś więcej. Z każdym dniem moje uczucia stawały się bardziej skomplikowane, a serce mocniej biło na myśl o niej. Helena była dla mnie zagadką, a ja pragnąłem być tym, który ją rozwiąże.

Któregoś dnia pozwoliła się zaprosić na spacer. Siedzieliśmy na ławce w sanatoryjnym ogrodzie, otoczeni zapachem kwitnących kwiatów. Helena wyglądała wyjątkowo pięknie, jej twarz oświetlały promienie zachodzącego słońca, nadając jej skórze delikatny złoty blask.

– Heleno, wydaje mi się, że każdy dzień spędzony z tobą sprawia, że na nowo uczę się, czym jest piękno – zacząłem, czując, jak serce wali mi w piersiach.

Helena odwróciła głowę, spoglądając na mnie swoimi ciemnymi oczami, w których wydawało mi się, że mogę odnaleźć zarówno mądrość, jak i ciepło.

– Masz w sobie coś, czego nie potrafię opisać słowami. Twoja obecność jest jak muzyka, która gra w tle, kiedy wszystko inne milczy – powiedziała, a w jej głosie wyczułem nutę czułości.

Przesunąłem swoją dłoń w kierunku jej ręki, delikatnie dotykając jej palców. W odpowiedzi poczułem, jak ściska moje palce, potwierdzając niemową zgodę na ten drobny gest zbliżenia.

Jej bliskość była jak balsam dla mojej duszy

– Nie przypuszczałem, że jeszcze kiedykolwiek poczuję coś takiego – wyznałem, a moje słowa były echem uczuć, które narastały we mnie od naszego pierwszego spotkania.

Helena przysunęła się bliżej, opierając głowę na moim ramieniu.

Nie potrzebowałem słów, aby wyrazić to, co czułem. Wiedziałem, że Helena rozumie. Niebo powoli ciemniało, a my siedzieliśmy tam w milczeniu, wsłuchując się w rytm naszych serc, które biły w niezwykłej harmonii, jakby od zawsze miały bić razem.

Wydawało mi się, że ona czuje to, co ja. Przyłapywałem jej spojrzenia, uśmiechy, gesty, które wydawały mi się bardziej niż przyjacielskie. Być może to było to tylko moje myślenie życzeniowe, ale nie mogłem się powstrzymać.

Kolejnego dnia siedziałem samotnie przy stoliku w sanatoryjnej jadalni, popijając poranną kawę, kiedy Helena weszła do środka. Była uosobieniem elegancji, wzrok innych kuracjuszy natychmiast spoczął na niej. Zdawała się być tego doskonale świadoma.

Podszedłem do niej, by ją przywitać, lecz zanim zdążyłem wydusić z siebie słowo, Helena wyciągnęła do mnie rękę, wskazując na stolik w rogu, przy którym siedział Heniek, emerytowany wojskowy i zapalony brydżysta, znany ze swojej słabości do kobiet.

– Tadeuszu, możesz mi przynieść herbatę? Będę grała z Henrykiem partię brydża – poprosiła swym melodyjnym głosem, nie dając mi szansy na sprzeciw.

Ku własnemu zdumieniu przyniosłem jej herbatę i z trudem skrywając zawód, usiadłem z boku, obserwując, jak Helena z łatwością oplata sobie Heńka wokół palca, rzucając mu figlarne spojrzenia, które jeszcze niedawno były skierowane do mnie. Każda jej uwaga, każde słowo wydawały się go rozpalać, a ja czułem, jak coś we mnie pęka.

Helena wiedziała, że czekam na jej spojrzenie

Z bólem dostrzegałem, że ta sama gra, którą niegdyś prowadziłem z tak wieloma kobietami, była teraz moim udziałem. Helena wykorzystywała moje uczucie, aby podnieść swoją wartość w oczach innych mężczyzn, a ja, zazdrosny i zraniony, byłem bezradny wobec jej działań.

Zdawałem sobie sprawę, że stałem się tylko figurką w jej własnym spektaklu, gdzie uczucia były walutą, którą ona inwestowała, aby zyskać to, czego pragnęła – uwagę i adorację. Moja obecność była potrzebna tylko w tle, jako świadectwo jej atrakcyjności.

W tamtym momencie zrozumiałem, jak wiele mnie to kosztuje. Nie tylko duma, ale i uczucia były deptane, a ja musiałem podjąć decyzję, czy nadal chcę uczestniczyć w tej grze, czy może nadszedł czas, aby wycofać się z uczucia, które przestało być wzajemne.

W jej towarzystwie czułem się wyjątkowy, a jednak obserwowałem, jak podobnie zachowuje się wobec innych. To było frustrujące. Pewnego dnia podsłuchałem przypadkiem rozmowę Heleny z inną kuracjuszką.

– Tadeusz jest uroczy, ale czy myślisz, że pozwolę mu się we mnie zakochać? To tylko kolejny mężczyzna chcący zabawić się na starość – mówiła z rozbawieniem.

Te słowa uderzyły we mnie jak grom. Wszystko, co czułem, wszystkie te dni pełne nadziei i wątpliwości, wydawały się nagle bezsensowne. Zdałem sobie sprawę, że stałem się tylko pionkiem w jej grze.

Chciałem spróbować jeszcze raz

Rozgoryczony, zacząłem rozmyślać nad swoim dotychczasowym postępowaniem. Helena była jak lustro, w którym ujrzałem własne odbicie. Przypomniałem sobie twarze kobiet, którym niegdyś sprawiłem ból, będąc nieostrożnym z ich uczuciami. Czy byłem lepszy od Heleny?

Podczas rozmowy z jednym z kuracjuszy, starszym panem o mądrych oczach, zrozumiałem, że nie mogę oceniać Heleny bez spojrzenia w głąb siebie.

– Czasami ludzie działają według wzorców, których sami nie rozumieją – powiedział. – Może Helenie też potrzeba czasu, aby zrozumieć coś o sobie?

Kiedy w końcu zdecydowałem się skonfrontować z Heleną, rozmowa była pełna emocji.

– Dlaczego mnie wykorzystujesz? – zapytałem, próbując utrzymać równowagę między gniewem a rozczarowaniem.

– Tadeuszu, ja po prostu tak funkcjonuję. To nie miało cię zranić.

Wtedy nie byłem pewien, czy chcę w ogóle kontynuować tę znajomość. Ale spędzając noc na przemyśleniach, zdałem sobie sprawę, że każdy zasługuje na drugą szansę.

Po powrocie do domu spędziłem wiele godzin na rozmyślaniach. Mimo bólu nie mogłem zapomnieć o Helenie. Postanowiłem spróbować jeszcze raz. Zadzwoniłem do niej następnego dnia.

– Spotkajmy się na kawie – zaproponowałem. Zgodziła się.

To spotkanie było niezobowiązujące, ale bardzo miłe. A w moim sercu tliła się nadzieja na coś prawdziwego, na nowy początek. Może tym razem to ja miałem się czegoś nauczyć?

Reklama

Tadeusz, 67 lat

Reklama
Reklama
Reklama