Reklama

Wszystko zaczęło się od niewinnej wycieczki w góry z moim przyjacielem z dzieciństwa. Jako dzieci byliśmy nierozłączni, ale potem nasze drogi się rozeszły. Teraz, po latach, postanowiliśmy odnowić naszą relację. Bartek zawsze był dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem, choć nigdy nie miałam odwagi tego przyznać.

Reklama

Moje serce zabiło mocniej

Szliśmy szlakiem, otoczeni majestatycznymi górami, a ja nie mogłam się oprzeć urokowi chwili. Bartek rozbawiał mnie swoimi opowieściami z życia za granicą.

– No i wyobraź sobie, że wpadam na tę imprezę i nagle okazuje się, że wszyscy są przebrani za bohaterów z bajek.

Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Jego historie zawsze były pełne takich nieoczekiwanych zwrotów.

Zawsze miałeś talent do przyciągania dziwnych sytuacji – zażartowałam, czując, jak łatwo wraca mi nasza stara, dobra relacja.

Szliśmy dalej, a ja poczułam się znów jak nastolatka. W pewnym momencie, kiedy nasze oczy się spotkały, zauważyłam w jego spojrzeniu coś, co budziło we mnie dawno zapomniane emocje. To było jak błysk, który przypomniał mi, jak bardzo go kiedyś lubiłam. Przez chwilę milczeliśmy, a cisza między nami była bardziej wymowna niż jakiekolwiek słowa. Wiedziałam, że to nie tylko zwykła przyjaźń. Moje serce zaczynało bić szybciej, a ja próbowałam ukryć to uczucie przed nim, choć nie byłam pewna, czy mi się to udaje.

Wszystko w porządku? – zapytał nagle, przerywając ciszę, a jego głos był pełen troski.

– Tak, tak, oczywiście – skłamałam, uśmiechając się nerwowo.

Nasza rozmowa wróciła na luźniejsze tory, ale ten moment pozostał we mnie na dłużej. Wiedziałam, że ten wyjazd zmieni coś w naszym życiu, choć jeszcze nie miałam pojęcia jak bardzo.

Uderzyła mnie fala wspomnień

Nagle niebo zasnuło się ciężkimi chmurami, a z oddali usłyszeliśmy pierwsze grzmoty. Zaczęliśmy szukać schronienia, a jedyne, co znaleźliśmy, to mała polana idealna do rozstawienia namiotu, który Bartek zabrał na wszelki wypadek.

Wygląda na to, że spędzimy tu noc – powiedział, próbując nadać tej sytuacji żartobliwy ton, choć ja wyczuwałam w jego głosie lekkie napięcie.

Rozłożyliśmy namiot w pośpiechu, a deszcz zaczął padać, kiedy tylko weszliśmy do środka. Usiadłam, starając się opanować nerwy.

To tylko burza – Bartek próbował mnie uspokoić.

W ciasnym namiocie wspominaliśmy przeszłość, opowiadając sobie o naszych młodzieńczych zauroczeniach i niespełnionych marzeniach.

– Czasami żałuję, że nie zostałem w Polsce – przyznał nagle Bartek, spoglądając na mnie z zamyśleniem.

– Naprawdę? Dlaczego? – zapytałam, zaskoczona jego szczerością.

Być może przegapiłem coś ważnego – odpowiedział tajemniczo, a jego spojrzenie mówiło więcej, niż chciałbym przyznać.

Czułam, że między nami rośnie coś, czego nie mogliśmy już ignorować. Z każdą chwilą napięcie między nami stawało się niemal namacalne.

Uległam słabości

Byliśmy blisko siebie, otuleni wspólnym kocem, a ta bliskość sprawiła, że wszelkie granice zaczęły się zacierać.

– Pamiętasz, jak zawsze mówiłem, że życie to podróż? – zapytał nagle Bartek, a ja przytaknęłam. – Myślę, że czasami ta podróż prowadzi nas w miejsca, których się nie spodziewaliśmy.

Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam coś, co od dawna ukrywaliśmy. To był ten moment, gdy nasze spojrzenia powiedziały wszystko, czego nie odważyliśmy się wypowiedzieć na głos. Zbliżyliśmy się do siebie, a to, co nastąpiło, było nieuniknione. To było jak przebudzenie. Moment, w którym oboje zrozumieliśmy, że ta chwila była czymś więcej niż tylko wynikiem chwilowej słabości. Była czymś, co dojrzewało w nas od lat. Bliskość, której doświadczyliśmy, stała się punktem zwrotnym w naszym życiu, zmieniając wszystko, co dotychczas uważaliśmy za pewne.

Byłam przerażona

Po powrocie do domu próbowałam jakoś poskładać myśli. Bartek pozostawił mnie z uczuciem pustki i niedosytu. Jednak rzeczywistość miała dla mnie kolejną niespodziankę, na którą nie byłam gotowa. Kilka tygodni później, zorientowałam się, że jestem w ciąży. Wstrząs, jaki mną targnął, był nie do opisania. Siedziałam na brzegu wanny, wpatrując się w dwie czerwone kreski na teście ciążowym. Czułam, jak z każdą chwilą moje serce przyspiesza, a jednocześnie coś we mnie krzyczało, że to niemożliwe. Przez chwilę zastanawiałam się, co teraz zrobić. Świadomość, że muszę powiedzieć o tym Bartkowi, przerażała mnie. W głowie pojawiło się tysiące myśli, z których żadna nie przynosiła ukojenia.

Muszę z nim porozmawiać – powiedziałam do siebie, choć głośno wypowiedziane słowa nie dodawały mi odwagi.

Zdecydowałam się zadzwonić do Bartka i poprosić o spotkanie. Chciałam mu to powiedzieć twarzą w twarz, mimo że czułam się jak w pułapce. Kilka dni później czekałam na niego w kawiarni, nerwowo bawiąc się łyżeczką od kawy. Kiedy wreszcie przyszedł, poczułam, jak moje serce podskakuje z niepokoju.

Wszystko w porządku? – zapytał, spoglądając na mnie z troską, którą znałam od zawsze.

Lepiej usiądź – odpowiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał pewnie.

Wiedziałam, że to, co mu powiem, zmieni wszystko, ale nie miałam już wyboru. Musiałam mu zaufać, że zrozumie i będzie mnie wspierał, niezależnie od tego, co nas czeka.

Miałam mętlik w głowie

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, a czas jakby zwolnił. Przez chwilę milczałam, nie wiedząc, jak zacząć. W końcu zebrałam się na odwagę.

Jestem w ciąży – powiedziałam cicho, starając się utrzymać kontakt wzrokowy.

Jego reakcja była natychmiastowa. Zaskoczenie malowało się na jego twarzy, a potem powoli przeszło w coś innego, trudnego do odczytania.

To niesamowite – zaczął, ale przerwał, próbując zrozumieć własne emocje. – Jestem zaskoczony. Ale... jak się czujesz z tym wszystkim?

– Sama nie wiem. Jestem przestraszona, zdezorientowana, nie wiem, co dalej – przyznałam szczerze, czując, jak znikają we mnie resztki pewności siebie.

Bartek wziął głęboki oddech, jakby próbując uspokoić myśli.

– Wiem, że miałem wyjechać, ale... Będę cię wspierał. Z daleka – powiedział, kładąc dłoń na mojej.

Nie wiedziałam, co myśleć o jego słowach. Z jednej strony poczułam ulgę, że nie zostawi mnie samej z tym wszystkim. Z drugiej strony, deklaracja wsparcia z daleka nie była tym, czego oczekiwałam.

– Ale jak sobie to wyobrażasz? – zapytałam, starając się zrozumieć jego punkt widzenia.

– Nie wiem jeszcze, ale obiecuję, że będę obecny w życiu dziecka – odpowiedział z powagą, która była dla mnie jak obietnica.

Chociaż czułam się zagubiona, zaczynałam godzić się z nową rzeczywistością. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale w głębi serca wierzyłam, że razem damy radę.

Dojrzałam do roli matki

Mimo jego zapewnień o wsparciu wiedziałam, że będę musiała zmierzyć się z nową rzeczywistością sama. Bartek wyjechał, a ja zostałam w domu z tysiącem pytań i przyszłością, która była niepewna. Każdy dzień przynosił nowe wyzwania, które momentami przerastały mnie. Z czasem jednak zrozumiałam, że muszę być silna dla siebie i dla dziecka. Czułam, że coś się we mnie zmienia, jakbym zyskiwała nową tożsamość, którą dopiero odkrywam. Nie mogłam już uciekać od odpowiedzialności, która na mnie spoczywała.

Moje myśli często wędrowały do Bartka i tego, co mogło być, gdyby okoliczności były inne. Choć nie byliśmy razem, czułam jego duchową obecność. Czasami myślałam o tym, jak powiem naszemu dziecku o ojcu, który żyje gdzieś daleko. Ale w tym chaosie znalazłam siłę. Choć przyszłość była niepewna, byłam gotowa stawić czoła wyzwaniom, wiedząc, że robię to nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla maleńkiej istoty, która rosła we mnie.

Życie toczyło się dalej, a ja z każdym dniem uczyłam się, jak odnajdywać piękno w codzienności, nawet gdy wszystko wydaje się niepewne. Wiem, że niezależnie od tego, co się wydarzy, jestem gotowa na to, co przyniesie przyszłość. Bo mamy zawsze dają sobie radę, prawda?

Hanna, 29 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama